• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kryzys małżeński - czy to się da przeżyć?

28 lutego 2006 (artykuł sprzed 18 lat) 
Zgodne małżeństwo to nie kwestia przypadku czy szczęścia. Udane związki powstają, gdy małżonkowie kochają się i wspierają. Umiejętność budowania długotrwałych, dobrych relacji z partnerem posiada każdy z nas. Nie każdy tylko potrafi wyrazić swoje uczucia, zdefiniować pragnienia czy określić swoją rolę w codziennym życiu.

Niedopowiedzenia, chowane pretensje czy urazy mogą prowadzić do zaburzenia wzajemnych relacji, a w ostateczności nawet do rozstania.

O kryzysie w związku oraz o tym, jak sobie z nim radzić mówi Joanna Krysiak, psychoterapeutka z Gabinetu Terapeutycznego - porady dla rodzin, par, indywidualne.

Kiedy zaczyna się kryzys?
- Każde małżeństwo przechodzi w trakcie swojego trwania pewne etapy. Pomiędzy tymi etapami pojawiają sie kryzysy - mówi Joanna Krysiak, psychoterapeutka. - Każde przejście do kolejnego etapu ich związku jest dla małżonków wyzwaniem. Jednak nie można traktować kryzysu jako coś złego. Takie załamanie pojawia się, aby związek ewaluował, żeby był coraz lepszy, głębszy, satysfakcjonujący i aby rozwijał rodzinę. Można zaryzykować twierdzenie, że bez kryzysów ludzie by się nie rozwijali.


Etapy w związku
1. Narzeczeństwo/ Młode małżeństwo
- Wspólne mieszkanie, nie ważne przed czy po ślubie - mówi Joanna Krysiak. - to czas na poznanie partnera, ale także na poznanie swoich rodzin. To etap starcia dwóch rodzin, ich wartości, przyzwyczajeń, tradycji. Młodzi muszą odnaleźć się i uszanować rodzinę swojego małżonka, zaakceptować panujące w niej zasady. Odmienność zasad, wartości i ról może i powinna wywołać pierwszy kryzys. Małżonkowie aby z sukcesem przejść do kolejnego etapu powinni wypracować system wartości, który będzie panował w zakładanej przez nich rodzinie. W tym celu każdy z nich musi odrzucić 50% tego co wyniósł z rodziny pochodzenia. To nie łatwe. Czasem walczą aż do końca.

2. Pierwsze dziecko
Kiedy małżonkowie podzielili się już rolami w związku, ustalili panujące w nim zasady to pojawienie się dziecka wywraca wszystko do góry nogami. Trzeba na nowo podzielić role w małżeństwie, zaakceptować zmianę trybu życia, zrezygnować z części dotychczasowej wolności. - Związek musi na nowo ustalić hierarchię ważności i priorytety - mówi terapeutka. - Dzieje się tak aby związek przeszedł do kolejnego etapu silniejszy i umocniony w walce z przeciwnościami.
- Na pocieszenie jednak dodam, że drugie dziecko nie powoduje już takiej rewolucji - mówi ze śmiechem Joanna Krysiak.

3. Kolejne etapy wyznacza rozwój pierwszego dziecka: pójście do przedszkola, do szkoły, dojrzewanie.
- Dziecko od początku reaguje na to co dzieje się z rodzicami. Kocha ich, jest w stanie poświęcić dla ich szczęścia bardzo wiele. Na tym etapie kryzys w związku ujawnia się poprzez dziecko - mówi terapeutka. - Problemy dziecka z oddalaniem się od rodziny, zdobywaniem świata, lęk przed rozstaniem z rodzicami, a potem rozpoczęciem samodzielnego życia mogą być tak naprawdę przejawem lęku rodziców.
Bardzo trudny jest okres dojrzewania kiedy znowu trzeba wszystko na nowo poukładać - wyjaśnia Joanna Krysiak. - Nastolatek potrzebuje wyznaczenia granic swojej wolności i niezależności, co powoduje, że rodzice muszą na nowo rozdzielić role w rodzinie.

4. Samodzielne życie
Następny kryzys może nastąpić w momencie, gdy dziecko zaczyna szykować się do samodzielnego życia. Małżonkowie, boją się, o swoje dziecko, ale też o to co stanie się z nimi. Przez lata wychowywania dzieci być może oddalili się od siebie i trzeba będzie stanąć twarzą w twarz z tym, co jest lub czego już miedzy nimi nie ma.

5. Ostatnie etapy : puste gniazdo (po odejściu wszystkich dzieci z domu), starsze małżeństwo i śmierć. Tu ponownie tworzy się nowy podział ról i wartości. Często rodzice stają się dziadkami. Przechodzą na emeryturę. Ale nie tylko to. Puste gniazdo mogłoby być dla małżonków szansą na ponowne zakochanie, drugą młodość. Na rozwijanie siebie i spełnianie marzeń.

Przyczyny
Fundamenty silnego związku, gotowego do walki z kryzysami, należy rozpocząć od początku budowania związku. Jeżeli małżonkowie zaakceptują wartości, które wnosi partner, nie będą starali się na siłę go zmieniać i dostosowywać do swoich wyobrażeń, kryzys nie powinien być tak ciężki do przejścia. Gorzej, jeżeli jeden z małżonków chce narzucić swoje wartości i pomysł na życie drugiej osobie. Wówczas, nawet gdy mu się to uda, to "zwycięstwo" jest pozorne. Okazuje się, że na barkach "zwycięzcy" spoczywa odpowiedzialność za związek. Ta osoba, która przeforsowała wprowadzenie swoich wartości czy zasad jako priorytetowych, musi teraz pilnować ich przestrzegania i strzec swego "zwycięstwa"
Najczęstszym zachowaniem "przegranego" współmałżonka jest wycofanie się. Jednoczenie zaczynają się zarzuty ze strony "zwycięskiego" partnera że druga osoba jest nieodpowiedzialna, że jej nie zależy, że nie stara się, nie walczy o związek.
I paradoksalnie, to "zwycięzcy" częściej przychodzą do terapeuty.
- Częstszym inicjatorem wizyty u terapeuty są kobiety - mówi Joanna Krysiak. - To my, kobiety częściej przejmujemy rolę "bycia bardziej w porządku". Wydaje nam się, że wartości wyniesione przez nas z rodziny są lepsze. Mamy wizję jaki powinien być mąż, małżeństwo, rodzina, wychowanie dzieci. To, czego brak w tym obrazie to wizja kobiety- jej tożsamości, potrzeb, pragnień, siły.
W konsekwencji kobieta bierze na siebie odpowiedzialność za związek i ponosi tego konsekwencje. Najłatwiej to wyobrazić sobie w ten sposób: jeżeli kobieta bierze na siebie 90% odpowiedzialności za dom i rodzinę, to mężczyźnie pozostaje 10%. Trudno wtedy mężczyźnie zadowolić kobietę, bo nie ma jak się wykazać. I niestety, to kobiety przegrywają: częściej są zestresowane, rozgoryczone, zawiedzione czy opuszczane. Cały czas dają coś z siebie i nie dają okazji, aby pozwolić partnerowi dać coś od siebie.
Należy jednak pamiętać, że sytuacja kryzysowa nie jest winą tylko jednego z małżonków. - Odpowiedzialność za nierównowagę w związku zawsze spada na dwie strony - mówi terapeutka. Nigdy też nie jest za późno, póki związek trwa, na przejście zaległych kryzysów i stworzenie satysfakcjonującego i szczęśliwego małżeństwa.

Walka
Do kryzysu dochodzi, gdy jedna ze stron nie wyraziła jasno, jak widzi związek i swoją w nim rolę. Często wystarczy rozmowa, aby okazało się, że tak naprawdę małżonkowie mają wiele wspólnych wartości, tylko nie potrafili ich w jasny sposób sformułować.
- Najważniejsze jest, aby zmierzyć się z kryzysem - radzi Joanna Krysiak - wzajemne oskarżanie się, czy udawanie, że kryzysu nie ma to krok w tył. Małżonkowie zamiast pogłębiać związek oddalają się od siebie lub zaczynają ze sobą walczyć.
Niejednokrotnie kryzys odbija się na dzieciach. I często dzięki nim rodzina trafia do terapeuty. - Nie rzadko są to zaburzenia somatyczne, lub problemy z zachowaniem - mówi terapeutka. - Dzieci z miłości do swoich rodziców i ze strachu o nich chorują, aby dorośli skupili na nich swoją uwagę i zapomnieli o kłopotach, lub się do siebie zbliżyli w słusznej sprawie.
Również dorośli miewają różne objawy somatyczne: przewlekłe bóle głowy, kłopoty ze snem czy nawet z sercem. Niejednokrotnie opieka nad chorą osoba zbliża małżonków do siebie, ale nie rozwiązuje problemów, które wywołały chorobę.
- Ludzie przychodzą do terapeuty, kiedy jedno z małżonków, czasem oboje, widzi jakiś problem - opowiada Joanna Krysiak. - Często dzieje się to w momencie, kiedy partner chce odejść a druga osoba koniecznie chce go zatrzymać. Najczęściej do takich skrajnych sytuacji dochodzi w związkach, gdzie zostały przeforsowane wartości jednego z małżonków. Druga osoba nie mogąc "przebić się" w małżeństwie oddala się. Niejednokrotnie dochodzi do zdrady.
- Dlatego gośćmi terapeutów są właśnie "zwycięzcy" - wyjaśnia terapeutka. - To oni okazują się największymi przegranymi.

Terapia
- Terapia nie spowoduje, że partner stanie się taki, jakim chcielibyśmy, żeby się stał - mówi Joanna Krysiak. - Terapeuta tylko pomaga dojrzeć pewne rzeczy, a małżeństwo musi samo znaleźć najlepsze dla nich rozwiązania. Jeżeli kobieta chce namówić mężczyznę na pójście do terapeuty, a mężczyzna wierzy, że nie chodzi o dopasowanie go do jakiegoś szablonu czy wyobrażenia, tylko o poprawę stosunków między nimi, to pójdzie. Jeżeli mężczyzna nie widzi już potrzeby naprawy związku to nie przyjdzie.
- Najlepszą rada jakiej mogę udzielić partnerom? - zastanawia się Joanna Krysiak. - Nie róbmy wszystkiego na 100%, pozwólmy sobie na niedoskonałość. I najważniejsze - szczególnie dla kobiet - nie dawajmy z siebie wszystkiego, zostawmy coś dla siebie. To taka inwestycja we własne szczęcie. I nie oczekujmy, że partner spełni nasze marzenia.

Zapobieganie
Nie należy dawać więcej niż druga osoba jest w stanie przyjąć i oddać. Jeżeli daje sie za dużo, to druga osoba , nie mogąc się odwzajemnić zaczyna się oddalać. Czuje się gorsza.
- Nasze role w małżeństwie zależą od nas. Nigdy nie jest tak, że kryzys powoduje tylko jedna osoba, a druga jest bez winy. Pamiętajmy, że za związek odpowiedzialne są dwie osoby .

Rozmawiała: Magdalena Oleszko - Włostowska

Kilka porad dla dobrego związku:
1. Kłóćcie się, nie obrażając siebie nawzajem. Nie tłumcie negatywnych emocji. Nie wyzywajcie się.
2. Nie badzie uparci. Nauczcie się wyciągać rękę na zgodę.
3. Obdarowujcie sie. Bez okazji. Byle nie za często - to ma być przyjemność, nie obowiązek.
4.Przestrzegajcie rytuałów. To może być czynność, której wspólne wykonywanie sprawia Wam radość. Lubicie spędzać wspólnie czas przy stole? Jedzcie razem kolację.
5. Rozwijajcie zainteresowania, nie rezygnujcie z hobby. Znajdźcie czas tylko dla siebie.

Opinie (240) ponad 10 zablokowanych

  • A SEX

    A co to jest SEX? gdybym zobaczył nagą kobietę to załatwił bym to w skarpetki. Żony dawno nie widziałem nagiej o sexie nie wspomnę. Człowiek myśli o zdradzie a potem to jego wina bo poszedł do innej. I to jest FERR.

    • 3 3

  • Czy to da się przetrwać?

    Mam naprawdę dość. Prawdą jest że gdy za bardzo kochasz to nie będziesz kochany. niezależnie od płci. Separacja czy rozwód ,czy to otworzy oczy tej drugiej połowie czy też zaślepienie w własną nieoylność spowoduje nieodwracalne zmiany. Pytanie co z dziećmi. Wiem jedno, w naszym kraju jestem na straconej pozycji. Sąd odda dzieci matce. Bo przecież ona się zmieni i nie będzie pracować po 30 dni w miesiącu. Odszedł bym gdyby nie ta myśl. One są dla mnie wszystkim i nie pozwolę aby wychowywali je teściowie.

    • 3 0

  • nieomylność i brak chęci pojednania (1)

    Współmałżonek w czasie kryzysu nie myśli o nas o rodzinie- myśli tylko o sobie. Teraz ja tobie pokażę. Nie ma chęci pojednania tylko pretensje o wszystkie złe rzecze przez cały związek zgromadzone. Nie wiem co mam robić każda chęć pojednania , rozmowy jest analizowana i przekręcana. Czasami to boję się odezwać. Liczą się koledzy i kolerzanki - partner za nic. Jak długo można czekać na gest pojednania, jak długo można znosić pretensje z 18 lat. Jak z tym sobie radzić- nie wiem. Jak nakłonić partnera na terapię, gdy to on teraz chce by związek polegał na dominacji a nie na partnerstwie. Nie ma rozmów w formie dialogu- ja ciebie informuję i tak ma być a o naszym związku nie mam czasu myśleć bo moja praca zajmuje mi tyle czasu że na związek nie starcza.

    • 6 0

    • Jego wspanialosc zabila moja wiare w siebie

      Po slubie jestesmy kilka miesiecy ale zle bylo juz duzo wczesniej. Jestesmy razem 5 lat a mieszkamy razem 3 lata. moj maz jest wspanialym czlowiekeim, dobrym opiekunczym,inteligentnym, w oczach wszystkich jego znajomych - 100% czlowiek sukcesu. Bardzo duzo pracuje i to on finansowo nas utrzymuje. Ja ( za jego namowa) zrezygnowalam z mojej kariery zeby zajac sie rodzinnym biznesem - ktory w tej chwili nie przynosi zbyt wielkich pieniedzy. Ale mimo wszystko sie kreci i to ja jestm odpowiedzialna za firme. Od jakiegos czasu moj maz zaczal narzekac ze caly ciezar jest na nim. Zaczelo sie robic ciezko, coraz wiecej zarzutow w moja strone i to paradokslanie nie o pieniadze.O byle co a to ze zabralko mleka, a to ze lodowka pusta. A jak nie jest pusta to to ze po co tyle pieniedzy na jedzenie wydaje...Teraz jest to juz na innym etapie. Potrafi pojsc do sklepu kupic mi buty za 1000 pln, ktorych ja nie potrzebuje i o ktore nie prosilam a tydzien pozniej slysze ze nie zasluzylam nic z tego co dostaje, ze jestem niewdzieczna i nie doceniam ile on dla mnie robi. Nie umiem prowadzic firmy, nie staram sie, nie mysle swoja glowa, nie dbam o dom itd.... ( wierzcie mi, nie jestem pedantka ale moj dom jest czysty i pachnacy, gotuje obiad kazdego dnia po pracy a moj maz ma zawsze uprasowane koszule w szafie) Co do sexu, to ostatni raz byl kilka miesiecy temu.Kilka razy probowalam rozmawiac ale zawsze mnie zbyl jakimis wymowkami... Ja zapadam sie coraz bardziej w glab samej siebie i pytam sie jak to mozliwe ze ta dziewczyna ,kiedys pelna radosci i energii ladna i atrakcyjna dla innach, dzisiaj niepewna siebie zniknela pod ciezarem tych narastajacych zarzutow. Prawda jest ze zawsze ciezko bylo mi przyjac kretyke ale to co dostaje teraz prawie kazdego dnia jest nie do zniesienia. Moje reakcje tez sie zmienialy w czasie, najpierw polemika i proba rozmowy (glownie konczylo sie moim placzem)a teraz kompletna rezygnacja . Dzisiaj uslyszalam ze ma dosyc mojej skrzywionej i zaplakanej miny i ze jest mu wszystko jedno co zrobie, ale najlepiej zebym sie poszla leczyc.... Nie wiem co mam myslec o tym wszystkim. Pisze tu bo boje sie ze powoli zaczynam wierzyc w ta negatywna tantre ktora funduje mi maz. Nie umiem odejsc, kocham go i nie chce zycia spedzac z nikim innym......

      • 0 0

  • (1)

    o wlasnie! Madre slowa! Zgadzam sie! Prosze o jeszcze jakis tekst tego typu, od razu mi lepiej! Zgadazam sie w 100%!

    • 0 0

    • popieram,moj
      tak mi zalazl za skore ze nie nawidze calej reszty populacji przeciwnej plci.elcia bardzo dobrze to ujelas.pozdawiam

      • 0 0

  • pisalam o slowach elci

    • 0 0

  • skad ja to znam (1)

    Przeczytalam kazda Wasza wypowiedz do strony czwartej i sie zalamalam. Tez przezywam kryzys, jak Wy wszyscy, oznaki te same, przyczyny podobne a myslalam ze to co dzieje sie w moim zwiazku zdarza sie tylko nielicznym. Szczerze powiedziawszy liczylam na to ze niewiele jest osob, ktore sa zalamane istniejaca sytuacja i nie moga podjac decyzji czy odejsc czy dalej probowac. Naprawde chcialam wierzyc ze jestem wsrod nielicznych bo to daje nadzieje ze bedzie lepiej lub jesli sie rozstaniemy to moze kiedys jeszcze w zyciu znajde partnera z ktorym zbuduje sie szczesliwy zwiazek skoro teraz nie wychodzi. Ale tyle osob ma takie problemy ze poczulam sie jeszcze slabsza. Po co wiec teraz odchodzic by na nowo pozniej przez to samo przechodzic? Czyz nie jest lepsze zycie w zalu, pogodzenie sie ze tak juz wszyscy maja, niz powstac by pozniej znowu upasc?

    • 3 1

    • myślę że trzeba ratować co się da bo a nuż będzie lepiej????!!!!

      • 0 0

  • DALEJ BEZ ZMIAN

    To już 10 miesiąc jak z naszego małżeństwa zrobiła się sieczka. Rozmawiamy , ale uważam co mówię. Dalej pretensje o całość. Ustaliliśmy warunki rozstania ażeby nie walczyć o każdy garnek gdy już nie będziemy mogli na siebie patrzeć. Po głębszych przemyśleniach usłyszałem że ona może żyć obok- czy to ma sens mając 40 lat. żyć niekochany nie zauważany jak pusta przestrzeń wokół, i patrzeć jak ukochana osoba uśmiecha się do telefonu gdy dzwonią koledzy z pracy. Bez wspólnego spędzania czasu wolnego bo na męża już nie starcza- tylko koledzy delegacje i praca którą kocha- a ja tego słowa nie usłyszałem przez 18 lat związku. Jak długo to trwa - czy ktoś jest wstanie dać mi nadzieję?

    • 1 0

  • każde małżeństwo jest inne

    jedne pary żyją spokojnie, cicho, szanują się i kochają wiele lat, inne cały czas się szarpią , wyzywają a jednak są ze sobą a jeszcze inni rezygnują i łatwo się rozstają. Wiem że to banalne, ale nie ma recepty. Znam takie małżeństwa, w których mąż narobił rzeczy po których będąc jego zoną naprawdę nie chciałabym dalej z nim być, bo jeśłi ktoś jest skrajnie nieuczciwy i kłamie małżonka e sprawach dla rodziny zasadniczych, , to gdzie wspólna droga, ? a jednak jego żona się przemogła, nie wiem jaki element zdecydował i jakie jest obecnie to małżeństwo tak od środka, ale nadal razem mieszkają i przynajmniej na zewnątrz udają że wszystko jest ok. MOże tajemnica udanych małżeństw tkwi w tym, że trzeba się wiązać z osobą podobną, potocznie się mówi " są siebie warci" i to wystarczy.

    • 0 1

  • mój kryzys sprowadził mnie na dno (2)

    Mój kryzys trwa już od dobrych dwóch lat, ale małżeństwem jesteśmy dłużej. Nasza pierwsza data ślubu została anulowana. Powód? Ona wpadła we wściekłość bo nastapiło pewne nieporozumienie. Rozstaliśmy się raptem na krótko co bardzo wówczas przeżyłem, po czym wróciła mówiąc że nie może beze mnie żyć. Jest dużo młodsza i tu tkwi moim zdaniem część problemu. Wydaje mi się czasami że jest osobą niedojrzałą i po latach stwierdzam że wolałbym kobietę po przejściach, ale taką która wie co to życie i przede wszystkim nie jest zacietrzewiona i łatwiej się godzi. Moja żona spod opieki tatusia trafiła do mnie. Nie pracuje, bo sobie z tym nie radzi (przeraża ją praca i poranne wstawanie), choć w gruncie rzeczy widzę że jakoś jej zależy (chyba potrzebuje pracy samodzielnej...tylko jak ją wyczarować?). Mamy wszystko czego nam potrzeba. Mieliśmy cudowne wakacje (o co tez się kłocimy, bo ona byle wycieczki nie chce, a jeden wyjazd w roku to zdecydowanie za mało). Ale niestety od początku znajmości powtarzał się jeden schemat. Ona wpada co jakiś czas w stan histerii i to ona zawsze podkreśla w tym momencie jakie rzeczy nas dzielą. Prosiłem wiele razy: nie rób tak. Nie napinaj struny. A ona zachowuje się tak jakby co jakiś czas potrzebowała mną mocno wstrząsnąć. I mówię: nie trząś tak mocno, bo coś pęknie. I pękło. Nasze kłótnie nie kończą się tak łatwo jak kiedyś. I oboje jesteśmy bardziej zacięci. Długo wracamy do siebie. Potrafimy mieć kilka dni milczenia. I zawsze (100%) to ona jest zła, że czegoś nie zrobiłem (choć ona by wolała żebym i ja mniewał o coś pretensje). Ja rozumiem. Ja może się za mało staram...ale może nie potrafię być inny i chciałbym aby mnie ktoś kochał takim jakim jestem, a nie takim jakim ktoś chciał abym był. Tak jej mówię. Ona wie że ma trudny charakter i chce się starać, ale czy człowieka można zmienić? Już ze dwa, trzy razy mówiłem że powinniśmy skończyć, że to ślepy zaułek, a u niej wtedy pojawiały się łzy i widziałem że jest jeszcze w głębi uczucie. Wtedy zaczynamy naprawę. Obietnice, plan naprawy...i w koło Macieju. A w chwilach kłótni też nie mogę wypowiedzieć do końca swojego żalu, bo nie chcę jej urazić. Ona chciałaby i może pracować, ale jej wyobrażenia są nierealne i wracamy do punktu w którym jestem jedynym żywicielem rodziny (a co jeśli poważnie zachoruję?). A obowiązki dzielimy razem, więc nawet nie można powiedzieć że jest gospodynią domową. Sprzątamy wspólnie. W tygodniu jadam poza domem, bo ona nie gotuje. W weekendy najchętniej by chciała wyjść do restauracji. I gdzieś w środku zaczynam myśleć że chyba jednak mają rację ci którzy mówią że jest leniwa. I od lat nie mamy dziecka którego oboje pragniemy (zanim po kłótni dojdziemy do odpowiedniego nastroju na dziecko, to kolejna spycha nas niżej). No i tu jeszcze sprawa seksu. Niestety kochamy się bardzo rzadko, a ja tego cholernie potrzebuję. Kiedyś było inaczej, a od kilku lat uprawiamy seks kilka razy w roku. I cierpię z tego powodu, że dla niej seks jest nagrodą. Ona wie, że jest tu jakis problem, tyle że trochę dużo tych problemów ja dla mnie. I uczucie gdzieś odchodzi, i to jest straszne bo kochaliśmy się bardzo. Ale chyba w taki zaułek nie można brnąć. Bo chyba łatwiej to zrobić za wczasu niż męczyć się latami. A co gdy pojawi się dziecko? Teraz jeszcze nie ma tego węzła. Ja wiem, że na różnych forach i grupach zawsze znajdzie się doradca , ale nie ma złotej recepty. A mną targają mieszane uczucia. Z jednej strony zaczynam postrzegać siebie jako osobę słabą i nie potrafiącą stanowczo powiedzieć STOP. Z drugej nie chce sprawiać bólu. Ale czy większą krzywdą nie jest brnięcie w tej zawirowanej wodzie, w której może pojawi się ktoś trzeci? Może ona znajdzie rycerza na białym rumaku, którym ja nie jestem. A może ja znajdę osobę która mnie zauroczy i nie będzie podchodziła do życia pretensjonalnie. Wtedy dodatkowo będą mną targały wyrzuty, że zaczynam zdradzać (niekoniecznie fizycznie...kobiety bardziej boli zdrada mentalna, gdy się kogoś darzy uczuciem). Już jestem na dnie, już nie mam siły się szarpać (bo okresy pomiędzy kłótniami potrafią być ok). Czy jestem zły? czy ona jest zła? Nie ma sensu rozstrząsać i chyba lepiej powiedzieć że już koniec. Bo problemy wracają jak bumerang.

    • 6 0

    • ktos_na_dnie

      dodam tylko, że wszystko można jakoś przetrwać i dopracować. Jest jednak jedna rzecz, która decyduje. Brak umiejętności rozmowy i przeproszenia. U niej to prawie niemożliwe, a ostatnio pogodzenie wynika z faktu, że to ja mówię "stop". Dopiero wtedy u niej przychodzi reflekcja i dociera powaga sytuacji. Wtedy często pęka i zaczyna płąkać. Wcześniej najczęściej to ja brałem winę na siebie i zmuszałem się aby w nią wierzyć. Tylko gdzieś w środku zostawało coraz mocniejsze uczucie przegranej.
      zaczyna mnie to wykańczać psychicznie. W czasie cichych dni nie śpię po nocach. Koszmar. Czy powinienem się męczyć, czy po męsku powiedzieć że za duży ciężar wziąłem na plecy. Nie potrafię być z osobą o tak trudnym charakterze. Pomimo wielu zalet, które niewątpliwie posiada.

      • 0 0

    • mój kryzys sprowadził mnie na dno

      Rozumiem Cię doskonale. Ja też chciałabym żeby mój mąż był odpowiedzialny i zwyczajnie mnie szanował,nie rozumiem Twojej kobiety ja byłabym szczęśliwa gdyby zaproponował spacer i nie wyklinał mnie. Szkoda że ludzie tak beznadziejnie się dobierają.Pozdrawiam i życzę szczęścia. Jeśli chcesz pogadać to napisz na mojego mejla;ulka222@onet.pl

      • 0 0

  • 9 lat

    Nie zgadzam sie z tym,że szczera miłość i duzo rozmowy na każdy temat to recepta na udany związek.Byliśmy z mężem najszczęśliwszym małżeństwem,nawet narodziny dziecka nic nie popsuły, a dały jeszcze więcej.Niestety po 9 latach miłość męża wygasła,niestety!!!!!nie ma idealnych związków i to głównie przez męższczyzn,bo nie okazują uczuć!!!!

    • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Konferencja "SM i co z tego?"

konferencja

Warsztat muzykoterapeutyczny Opowieści wewnętrznego dziecka

100 zł
warsztaty, spotkanie

Dzień dziecka. Joga dla dzieci 4-6 lat

60 zł
warsztaty, spotkanie, joga

Najczęściej czytane