• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozwód może być traumą jak śmierć. Mediacje pomagają?

Piotr Kallalas
22 października 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
- Na pewno nie widzimy, aby pandemia znacząco wpływała na wzrost liczby rozwodów. Nie zmienia to faktu, że ukazała jak bardzo nie potrafimy ze sobą rozmawiać i mamy problem z komunikowaniem i wyrażaniem własnych emocji - mówi Katarzyna Stryjek. - Na pewno nie widzimy, aby pandemia znacząco wpływała na wzrost liczby rozwodów. Nie zmienia to faktu, że ukazała jak bardzo nie potrafimy ze sobą rozmawiać i mamy problem z komunikowaniem i wyrażaniem własnych emocji - mówi Katarzyna Stryjek.

- Dziecko, które traci rodzica, to dziecko w żałobie. Niby jest, a jednak go nie ma w sytuacji, kiedy jest potrzebny albo po prostu, kiedy chce tego samo dziecko. Ponadto mówimy o utracie całych rodzin. Za mężem czy żoną stoją przecież ciocie, babcie, dziadkowie i kuzyni. W jednej chwili dziecko traci połowę rodziny, a w najlepszym wypadku ma ograniczony kontakt - mówi Katarzyna Stryjek z Polskiego Centrum Mediacji, z którą porozmawialiśmy o funkcjonowaniu mediacji w trakcie rozwodu czy kryzysu w związku.



Potrzebujesz pomocy i wsparcia? Znajdź psychologa w Trójmieście


Czy doświadczyłe(a)ś kryzysu w związku?

Dlaczego w pewnym momencie najbliższe sobie osoby chcą dla siebie jak najgorzej?

Katarzyna Stryjek: - Od miłości jest krok do nienawiści. Paradoksalnie w moje ocenie jest to plus tej sytuacji. Często słyszymy: "Widzą państwo, jesteśmy jak pies z kotem". Natomiast może być to dobry znak - są emocje i nie jesteśmy sobie obojętni, a to oznacza, że mamy z sobą jakąś więź i relację. Być może jest jeszcze pole do uporządkowania, do terapii. Mówiąc jednak o negatywnych emocjach, należy przyznać, że według psychologów rozwód jest jedną z najbardziej traumatycznych sytuacji w naszym życiu, zaraz po śmierci bliskiej osoby. Każdy z nas jest natomiast konstrukcją emocjonalną, a łatwiej wykrzyczeć i powiedzieć niefajne rzeczy, niż wysłuchać i porozmawiać.

Czy często to rodziny małżonków doprowadzają do zaostrzenia konfliktów?

Na pewno jest to również jedna z przyczyn rozpadów związków. Mieliśmy takie przypadki, że osoba dopiero podczas mediacji zdawała sobie sprawę, że była sterowana przez rodziców i mówiła wtedy - dość. Czasami taka "opieka" rodzicielska jest intencjonalna, a czasami wynika z nieświadomego zachowania i chęci pomocy. Jest to taki odruch, że jak córka opowiada mi źle o zięciu, to będę przytakiwać i potwierdzać - "tak masz prawo się wściekać czy być zła, to jego wina". Zresztą żona czy mąż zawsze chce usłyszeć takie wsparcie, które jest potwierdzeniem dobrego kierunku myślenia czy działania. Tymczasem zdrowe podejście nie polega na stawaniu po jakiejkolwiek stronie, ale o podkreśleniu "musisz to jeszcze dobrze przemyśleć". Nie mówię oczywiście o sytuacjach patologicznych.

Czytaj też: L4 na wypalenie zawodowe od 2022 r. Czym jest i jak się objawia?

Czy sytuacja jest trudniejsza, gdy mówimy również o dzieciach?

Wszystko zależy od indywidualnych historii. Są rozwody, gdzie wszystko kończy się na jednej wizycie w sądzie, a są i takie, które ciągną się latami. Pamiętajmy, że między złożeniem wniosku a pierwszą rozprawą jest dużo czasu na uporządkowanie spraw i przeprowadzenie mediacji. Natomiast temat dzieci na pewno jest trudny - jak poukładać sobie relacje, kiedy nie mieszkamy razem, ale mamy dzieci i musimy podejmować wspólne decyzje. To rodzice się rozstają, a dzieci pozostają z rodzicami. One nie chcą być w konflikcie - wreszcie cały czas myślą, że dojdzie do porozumienia, albo udzielają się im negatywne emocje. Dlatego w naszym projekcie mamy również grupę terapii dla dzieci.

Rodzic, nie mówiąc o skrajnie patologicznych sytuacjach, przecież nie chce krzywdy dziecka.

Co do zasady tak jest. Rzadko zdarza się intencjonalna krzywda, natomiast nie oznacza to, że do niej nie dochodzi. Takie zachowania często wynikają z niewiedzy. Wystarczy przecież, że rodzic inaczej się zachowuje - jest zdenerwowany i smutny, a dzieciom się to udziela. Pociechy wszystko widzą i uderza to w ich poczucie bezpieczeństwa. Dodatkowo źle interpretują emocje rodziców, którzy zapewniają ich, że wszystko jest dobrze. Nie jest, a dzieci niekiedy tłumaczą sobie, że to właśnie z ich winy. Słyszą, że jest kłótnia i próbują łączyć kropki - "oho byłam niegrzeczna i to na pewno przeze mnie". Czasami dzieci wręcz wybierają winnego rodzica i mają pretensje - dlaczego nie zatrzymałaś taty? Opiekunowie znają te mechanizmy i te podstawy, ale czasami musi im to powiedzieć ktoś z zewnątrz i bez zbędnych emocji. Od tego są właśnie mediacje.

Czytaj też: "Co trzecia osoba doświadcza kryzysu psychicznego"

Czy trudno namówić rodziców do mediacji?

Na pewno, ponieważ rodzic musi przyznać, że czegoś nie wie, a nikt tego nie lubi. Sytuacja jest bardziej skomplikowana niż w innych warunkach - jeśli nie umiem naprawiać samochodu, to oddaję do mechanika i nikt się ze mnie nie śmieje. Tymczasem, nam się wydaje, że musimy być specjalistami od własnego życia. Nie zdajemy sobie sprawy, że to właśnie nabranie perspektywy daje nam zupełnie nowe możliwości. Rodzice na pewno są autorami najlepszych pomysłów dla własnych dzieci, czasami mówią jednak innym językiem i stąd potrzeba udrożnienia komunikacji.

Ostatecznie jednak nie da uniknąć się negatywnych emocji?

Dziecko, które traci rodzica w wyniku rozwodu, to dziecko w żałobie. Niby jest, a jednak go nie ma w sytuacji, kiedy jest potrzebny albo po prostu, kiedy chce tego samo dziecko. Ponadto mówimy o utracie całych rodzin. Za mężem czy żoną stoją przecież ciocie, babcie, dziadkowie i kuzyni. W jednej chwili dziecko traci połowę rodziny, a w najlepszym wypadku ma ograniczony kontakt. Dodatkowo dla rodziców jest to trudna sytuacja w bezpośredniej relacji z dzieckiem. Skreślam kogoś jako męża czy żonę, ale przecież on nadal będzie ojcem lub matką. Nieprzepracowane rozstania przekładają się na relacje rodzicielskie. Są rodziny, które pomimo rozstania, dają radę same sobie poukładać te relacje, ale niestety jest ich niewiele. To wymaga samoświadomości i najtrudniejszej rzeczy - przedłożenia potrzeb innych nad swoje potrzeby. Oczywiście nie możemy zapominać też o sobie, ale takie myślenie jest tu kluczowe.

Czytaj też: Mężczyzn z problemami szukają na siłowni

Mówi się, że im dziecko starsze, tym bardziej rozumie taką sytuację i jest mu trudniej.

Małe dzieci również bardzo to odczuwają - wręcz w sensie biologicznym. Umówmy się, że np. to tata codziennie kąpie czy daje butelkę z mlekiem. Tak jest przez pół roku czy dwa lata, a dziecko, żeby dobrze funkcjonować potrzebuje stałych rytuałów i rytmu dnia. Ten nagle zostaje zaburzony - tata nie czyta, nie kąpie. To zaburzenie systemu może pójść w stronę braku bezpieczeństwa.

Czy ojcowie zawsze w sporze rozwodowym są w gorszym położeniu?

Wydaje się, że jest to pewna utrwalona opinia, która nie jest do końca prawdziwa, a przynajmniej nie w takiej skali. Dotarłam do statystyk, które wyraźnie wskazują, że mówimy o podziale 60 proc. - 40 proc. na korzyść mam. Warto jednak dodać - dzieci szczególnie w początkowym okresie zostają z mamami, co wynika z funkcji fizjologicznych np. kwestii karmienia oraz wzajemnych relacji. Chodzi mi jednak o okres do trzeciego roku życia.

Czy każda rodzina, która przygotowuje się do rozwodu powinna skorzystać z mediacji?

Wszystko zależy czy rodzice chcą się czegoś dowiedzieć, o sobie, o relacjach i również o potrzebach dzieci. W pierwszej kolejności stawiamy na edukację, a dopiero w sytuacji, kiedy widzimy, że problem ma charakter terapeutyczny - sugerujemy dalszą opiekę i rozwiązania w oparciu o pomoc fachowców. Czasami też rodzice potrzebują informacji prawnej, ponieważ nie do końca orientują się jakie są uwarunkowania. Staramy się wtedy rozwiewać wątpliwości.

Zainteresowanie mediacją nie zmienia się?

Mówimy o pewnym falowaniu. Większa frekwencja jest wiosną, kiedy wszyscy robią porządki - także te we własnym życiu. Latem obserwujemy przerwę - wyjazdy itd. Jesienią znowu wzrost, ale zainteresowanie jest nieustanne. Czasami rodzina przychodzi na jedno spotkanie, czasami przychodzi z precyzyjnie określonymi problemami i planem, a są rodziny, które decydują się na wszystkie formy wsparcia, od tych indywidualnych, po grupowe. Mówimy o osobach, które w kryzysie szukają pomocy, chcą naprawić relacje, ale także o takich, które po rozstaniu chcą zaprowadzić po prostu porządek.

Czytaj też: Ranking: najlepsi psycholodzy w Trójmieście

Jak można zgłosić się na mediacje?

Dwutorowo. Po pierwsze zgłaszają się do nas rodziny objęte wsparciem przez MOPR i wtedy to pracownik proponuje takie spotkanie i przekazuje dane. Drugą opcją jest skorzystanie z naszego pakietu, który proponujemy gdy widzimy się po raz pierwszy. Zawsze wtedy opowiadamy o zajęciach z naszej perspektywy, jakie są możliwości i tryb spotkań.

Czytaj też: Mediacje zamiast procesu. "Częściej szukamy porozumienia poza sądem"

Jak pandemia wpłynęła na nasze relacje rodzinne i czy miała wpływ na większa liczbę rozwodów?

Na pewno nie widzimy, aby pandemia znacząco wpływała na wzrost liczby rozwodów. Nie zmienia to faktu, że ukazała jak bardzo nie potrafimy ze sobą rozmawiać i mamy problem z komunikowaniem i wyrażaniem własnych emocji. Co ciekawe, wiele osób wskazuje na rozwój narzędzi zdalnej komunikacji, tymczasem my obserwujemy odwrotne trendy. Technologia nie sprawdza się w przypadku mediacji rodzinnych. Osoby zaangażowane w kwestie rozstaniowe nie chcą rozmawiać przez komunikatory - wolą załatwiać sprawy przy jednym stole. Poukładanie relacji jest właśnie celem mediacji - wsparcie rodzin w szeroko rozumianym kryzysie, zarówno małżeństwom i związkom nieformalnym.

Mediacje dla par przechodzących kryzys są prowadzone w ramach Polskiego Centrum Mediacji na zlecenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku. - Zainteresowani udziałem w programie proszeni są o kontakt z PCM Oddział Trójmiasto, pod numerem tel. kom.: 516 430 348, w dni powszednie, w godz. od 10-18 - informują przedstawiciele MOPR.

Miejsca

Opinie (303) ponad 10 zablokowanych

  • (1)

    Jezeli biora rozwod jak są dzieci nalezy ich oboje wysterylizowac .Nawet jesli tylko jedno jest winne bo to drugie jest pechowcem

    • 2 14

    • Prymitywizm rozumowania.

      • 3 0

  • Tytul artykulu to najmadrzejsze co kiedykolwiek przeczytalam na tym portalu.

    • 1 4

  • Po mojej gesciowej nasz rozwod splynal jak po psie..Zegnaj krolu witaj krolu (3)

    A ze nowy nabytek ukochanego synka byl juz w ciazy potrafila z ta radosna nowina poleciec do szkoly do mojej corki i w obecnosci jej kolezanek obwiescic ze bedzie miala braciszka . Potwor i jej synek tez.

    • 7 3

    • jak po kaczce, spłynął jak po kaczce...

      • 3 0

    • Nie bądź taka jak ona

      • 2 0

    • To sie ma w genach

      • 0 0

  • Mama (9)

    Mojego męża pierwsza żona.,
    Rozwiodła się z mężem ale rozwiodła też dzieci z ojcem.
    Psychiczne przeinstalowałem im mózg.
    Jak go poznałam był kupą nieszczęścia i bezdzietnym człowiekiem.
    Umarł niedawno a te "dzieci " nawet na podrzeń nie przyszły.
    A był to człowiek kochany przez wszystkich.
    Taka straszną kobieta i myślę że kiedyś odpowie za ten czyn.
    Przed Bogiem.

    • 5 7

    • Coś musiało być na rzeczy o czym nie wiesz! Ludzie nie rozwodzą się bez przyczyny. Często ten kochany przez wszystkich ma drugie oblicze, o czym się głośno nie mówi, żeby chociażby nie zaszkodzić dzieciom.

      • 6 1

    • (5)

      akurat to, że ktoś był kochany przez wszystkich nie znaczy, że umiał odnaleźć się w rodzinie. znam wspaniałych, otwartych i ciepłych ludzi po trzech rozwodach. jeden rozwód to wpadka, dwa można nazwać pechem, ale trzy już o czymś mówią.

      • 5 1

      • Nie czytasz ze zrozumieniem. (3)

        On z ta panią był do końca swoich dni i to ona pisze, ze był kochany. Wiec raczej nie trafiłeś sherloku.
        Bardziej pierwsza żona była toksyczna i zrobiła pranie mózgu dzieciom.
        Pamiętaj ;
        Alkoholizm skądś się bierze
        Depresja również
        Łatwo jest oceniać innych

        • 5 3

        • bo napisane bez sensu. zwłaszcza, że post zatytułowany jest mama. i wciąż - bycie kochanym przez wszystkich nie implikuje bycia dobrym ojcem i partnerem.

          • 4 0

        • (1)

          Mój były mąż też miał opinię "dobrego" człowieka. Jednak to on robił ze mnie przez różne pomówienia "szmatę", bo to już był jego drugi rozwód.

          • 3 3

          • Ale ta pani była jego druga żoną i tak zostało do końca jego życia.

            Nawet się określiła ze był kochany, wiec nie rozumiem dyskusji

            • 0 4

      • ... że mężczyźni wolą zołzy, sle tylko do czasu?

        ...albo, że kobiety lubią wykorzystywać tych "miłych, ciepłych ludzi" i wciskać ich pod pantofel?

        • 0 0

    • To że inni postrzegali go jako wspaniałego człoweka, nie znaczy, że taki był. (1)

      Mojego byłego męża też wszyscy szanowali, uwielbiali i chętnie z nim przebywali. W domu był bezwzglęny, oschły i złośliwy. Do dziecka również.

      • 4 1

      • I napisałbyś o nim ze był kochany ?

        Raczej nie, bo nie napisałaś.

        • 1 1

  • (2)

    Panowie nie dajcie się wrabiać w małżeństwa. A jeżeli już to tylko z intercyzą. To państwu i kobietom zależy na wspólnocie majątkowej. Żeby przypadkiem paniusia nie została z niczym, bo państwo będzie ją utrzymywać. Więc taki jeleń, który zadba o jej przyszlość, to dobre rozwiązanie. Jak wiadomo, faceci są bardziej zaradni, zarabiają więcej itd. To wynik ewolucji, i nie ma w tym nic dziwnego. Do tego dochodzi fakt, że w 90% małżeństw dochodzi do problemów, mimo tego że na poczatku są zakochani w sobie jak nie wiem co. Taka kolej rzeczy. Oczywiście jestem jak najbardziej za tym, żeby kobiety nie zostawiać z niczym w rozsądnych ramach, ale oddawać 50% niezależnie od tego ile każda ze stron przyczyniła się do powstania majątku? Chore. To poprawność polityczna wpajana przez system. Frajer, kto da się nabrać, to wychodzi po kilkunastu albo wiecej latach. Pół biedy jak minęło tylko kilka lat.

    • 9 3

    • (1)

      Chyba właśnie kobiety są bardziej zasadne ale często zostają w tyle w aktywności zawodowej z uwagi na macierzyństwo. Nie tłumaczę tu kobiet. Nie rozumiem pan, które siedzą w domu i na tym się kończy ich aktywność.

      • 2 1

      • nie nie zostaja w tyle, nie ogarniaja abstrakcyjnego myslenia wiec tylko odtworcze czynnosci

        jak cos trzeba skonstruowac, wymyslic to juz niestety nie da rady
        w pracach fizyczny tez slabsza od mezczyzn
        to normalne ze mniej zarabia i bedzie zarabiac

        dlaczego w szkolach same baby, pielegniarki same baby, opiekunki same baby
        ktos im broni pojsc na informatyke? najczesciej w ciaze po studiach dopiero sie zachodzi w dzisiejszych czasach

        30% to marketing i zarzadzanie, 30% to socjo-gender-filologia-socjologia i inne magistry bezrobocia

        i ta naturalna potrzeba unikania konsekwencji za swoje czyny
        wszystko to jego wina...

        • 1 0

  • Ten temat nie jest przyjazny środowiskom LGBTQ+. Dlaczego powstał na tym portalu?

    • 4 3

  • Nie zawsze to co słyszymy jest prawdą. (2)

    Przez kilkanaście lat uchodziliśmy z mężem za idealną parę. Oboje pracowaliśmy, jedno dziecko, świetne towarzystwo, własnościowe mieszkanie, dwa samochody. Było miło na zewnątrz a w środku naszego domu zostałam zmanipulowana i przejęto nade mną kontrolę. To działo się powoli, ale skutecznie. Teraz wiem, że ten impotent, ten zakompleksiony człowieczek, to narcyz. W domu cyniczny, złośliwy, obrażalski, ignorant i uparty. Na zewnątrz kontaktowy, towarzyski, do rany przyłóż. Miał kilka adoratorek, bo ciągle musiał czuć podziw i zainteresowanie. Po rozwodzie zapomniał o dziecku. Zył jak chciał i jak było mu wygodnie. Dziecko teskniło, ale oswoiło się z brakiem ojca. I nagle po czasie tatuś wrócił, chce kontaktów. Szantażuje i zastrasza, bo nowa partnerka wraz z nim zapragnęła mieć kontrolę nad jego dzieckiem. Dziecka świat ułożony i spokojny został zburzony. A tatuś krzyczy płacę tp żądam. Nie patrzy na stres dziecka, tylko wskazuje na matkę, że to ona zabrania kontaktu. Czasem lepiej nie mieszac dziecku w głowie niż egoistycznie spełniac czyjeś i swoje zachcianki. Pomyslcie o tym tatusiowie wracający po czasie. Nie burzcie dzieciom spokoju.

    • 11 1

    • Wiesz ile jest takich mamusiek ?

      To jest dopiero patola! Fakt jest taki, ze nie mieszajcie dzieciom w głowach.

      • 2 4

    • Narcyzi to okropne hieny

      Patologiczni kłamcy. Pewnie zle wyglądał w oczach kolejnej swojej ofiary. To się zabawi kosztem dziecka. Nie dawaj mu go!!! Miałem kiedyś narcystyczna dziewczynę, która ma dziecko. Boże drogi masakra. Dziecko nie wiedziało jak normalnie rozmawiać z innymi, klamstwa i wymuszanie na początku dziennym. Taki 8 letni cwaniak i nie myśl sobie, ze to taki tylko urwis. Nie, diabeł! Taki przedmiot mamusi do manipulacji innymi - dosłownie. Wiec, chroń swoje dziecko przed takimi ludźmi, jak tylko sie da. Małymi kroczkami zrobi to samo z dzieckiem, co zrobił z Toba. Wszystkiego dobrego

      • 3 0

  • małżeństwa precz i rozwody precz

    • 3 0

  • Takie artykuły uaktywniają dyskusję. Forum działa jak terapia. Byle więcej podobnych tematów.

    • 1 0

  • Moze warto dodac,ze za mediatora obiciazane sa strony solidarnie po polowie.

    Wiec, jesli wiemy, ze byly maz (zona) zieje jdem w stosunku do nas, nie ma sensu zgadzac sie na mediacje. To nic nie da, a wyskoczy sie z 1,5 tysiaca za jedno spotkanie.... Na rozprawie tego nie mowia, niestety....

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Warsztat muzykoterapeutyczny Opowieści wewnętrznego dziecka

100 zł
warsztaty, spotkanie

Z psychodietetyczką przy herbacie: Q&A z Aleksandrą Spychalską

spotkanie, spotkanie

Rola osoby towarzyszącej w porodzie warsztaty dla mamy i taty

warsztaty, konsultacje

Najczęściej czytane