• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozwód może być traumą jak śmierć. Mediacje pomagają?

Piotr Kallalas
22 października 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
- Na pewno nie widzimy, aby pandemia znacząco wpływała na wzrost liczby rozwodów. Nie zmienia to faktu, że ukazała jak bardzo nie potrafimy ze sobą rozmawiać i mamy problem z komunikowaniem i wyrażaniem własnych emocji - mówi Katarzyna Stryjek. - Na pewno nie widzimy, aby pandemia znacząco wpływała na wzrost liczby rozwodów. Nie zmienia to faktu, że ukazała jak bardzo nie potrafimy ze sobą rozmawiać i mamy problem z komunikowaniem i wyrażaniem własnych emocji - mówi Katarzyna Stryjek.

- Dziecko, które traci rodzica, to dziecko w żałobie. Niby jest, a jednak go nie ma w sytuacji, kiedy jest potrzebny albo po prostu, kiedy chce tego samo dziecko. Ponadto mówimy o utracie całych rodzin. Za mężem czy żoną stoją przecież ciocie, babcie, dziadkowie i kuzyni. W jednej chwili dziecko traci połowę rodziny, a w najlepszym wypadku ma ograniczony kontakt - mówi Katarzyna Stryjek z Polskiego Centrum Mediacji, z którą porozmawialiśmy o funkcjonowaniu mediacji w trakcie rozwodu czy kryzysu w związku.



Potrzebujesz pomocy i wsparcia? Znajdź psychologa w Trójmieście


Czy doświadczyłe(a)ś kryzysu w związku?

Dlaczego w pewnym momencie najbliższe sobie osoby chcą dla siebie jak najgorzej?

Katarzyna Stryjek: - Od miłości jest krok do nienawiści. Paradoksalnie w moje ocenie jest to plus tej sytuacji. Często słyszymy: "Widzą państwo, jesteśmy jak pies z kotem". Natomiast może być to dobry znak - są emocje i nie jesteśmy sobie obojętni, a to oznacza, że mamy z sobą jakąś więź i relację. Być może jest jeszcze pole do uporządkowania, do terapii. Mówiąc jednak o negatywnych emocjach, należy przyznać, że według psychologów rozwód jest jedną z najbardziej traumatycznych sytuacji w naszym życiu, zaraz po śmierci bliskiej osoby. Każdy z nas jest natomiast konstrukcją emocjonalną, a łatwiej wykrzyczeć i powiedzieć niefajne rzeczy, niż wysłuchać i porozmawiać.

Czy często to rodziny małżonków doprowadzają do zaostrzenia konfliktów?

Na pewno jest to również jedna z przyczyn rozpadów związków. Mieliśmy takie przypadki, że osoba dopiero podczas mediacji zdawała sobie sprawę, że była sterowana przez rodziców i mówiła wtedy - dość. Czasami taka "opieka" rodzicielska jest intencjonalna, a czasami wynika z nieświadomego zachowania i chęci pomocy. Jest to taki odruch, że jak córka opowiada mi źle o zięciu, to będę przytakiwać i potwierdzać - "tak masz prawo się wściekać czy być zła, to jego wina". Zresztą żona czy mąż zawsze chce usłyszeć takie wsparcie, które jest potwierdzeniem dobrego kierunku myślenia czy działania. Tymczasem zdrowe podejście nie polega na stawaniu po jakiejkolwiek stronie, ale o podkreśleniu "musisz to jeszcze dobrze przemyśleć". Nie mówię oczywiście o sytuacjach patologicznych.

Czytaj też: L4 na wypalenie zawodowe od 2022 r. Czym jest i jak się objawia?

Czy sytuacja jest trudniejsza, gdy mówimy również o dzieciach?

Wszystko zależy od indywidualnych historii. Są rozwody, gdzie wszystko kończy się na jednej wizycie w sądzie, a są i takie, które ciągną się latami. Pamiętajmy, że między złożeniem wniosku a pierwszą rozprawą jest dużo czasu na uporządkowanie spraw i przeprowadzenie mediacji. Natomiast temat dzieci na pewno jest trudny - jak poukładać sobie relacje, kiedy nie mieszkamy razem, ale mamy dzieci i musimy podejmować wspólne decyzje. To rodzice się rozstają, a dzieci pozostają z rodzicami. One nie chcą być w konflikcie - wreszcie cały czas myślą, że dojdzie do porozumienia, albo udzielają się im negatywne emocje. Dlatego w naszym projekcie mamy również grupę terapii dla dzieci.

Rodzic, nie mówiąc o skrajnie patologicznych sytuacjach, przecież nie chce krzywdy dziecka.

Co do zasady tak jest. Rzadko zdarza się intencjonalna krzywda, natomiast nie oznacza to, że do niej nie dochodzi. Takie zachowania często wynikają z niewiedzy. Wystarczy przecież, że rodzic inaczej się zachowuje - jest zdenerwowany i smutny, a dzieciom się to udziela. Pociechy wszystko widzą i uderza to w ich poczucie bezpieczeństwa. Dodatkowo źle interpretują emocje rodziców, którzy zapewniają ich, że wszystko jest dobrze. Nie jest, a dzieci niekiedy tłumaczą sobie, że to właśnie z ich winy. Słyszą, że jest kłótnia i próbują łączyć kropki - "oho byłam niegrzeczna i to na pewno przeze mnie". Czasami dzieci wręcz wybierają winnego rodzica i mają pretensje - dlaczego nie zatrzymałaś taty? Opiekunowie znają te mechanizmy i te podstawy, ale czasami musi im to powiedzieć ktoś z zewnątrz i bez zbędnych emocji. Od tego są właśnie mediacje.

Czytaj też: "Co trzecia osoba doświadcza kryzysu psychicznego"

Czy trudno namówić rodziców do mediacji?

Na pewno, ponieważ rodzic musi przyznać, że czegoś nie wie, a nikt tego nie lubi. Sytuacja jest bardziej skomplikowana niż w innych warunkach - jeśli nie umiem naprawiać samochodu, to oddaję do mechanika i nikt się ze mnie nie śmieje. Tymczasem, nam się wydaje, że musimy być specjalistami od własnego życia. Nie zdajemy sobie sprawy, że to właśnie nabranie perspektywy daje nam zupełnie nowe możliwości. Rodzice na pewno są autorami najlepszych pomysłów dla własnych dzieci, czasami mówią jednak innym językiem i stąd potrzeba udrożnienia komunikacji.

Ostatecznie jednak nie da uniknąć się negatywnych emocji?

Dziecko, które traci rodzica w wyniku rozwodu, to dziecko w żałobie. Niby jest, a jednak go nie ma w sytuacji, kiedy jest potrzebny albo po prostu, kiedy chce tego samo dziecko. Ponadto mówimy o utracie całych rodzin. Za mężem czy żoną stoją przecież ciocie, babcie, dziadkowie i kuzyni. W jednej chwili dziecko traci połowę rodziny, a w najlepszym wypadku ma ograniczony kontakt. Dodatkowo dla rodziców jest to trudna sytuacja w bezpośredniej relacji z dzieckiem. Skreślam kogoś jako męża czy żonę, ale przecież on nadal będzie ojcem lub matką. Nieprzepracowane rozstania przekładają się na relacje rodzicielskie. Są rodziny, które pomimo rozstania, dają radę same sobie poukładać te relacje, ale niestety jest ich niewiele. To wymaga samoświadomości i najtrudniejszej rzeczy - przedłożenia potrzeb innych nad swoje potrzeby. Oczywiście nie możemy zapominać też o sobie, ale takie myślenie jest tu kluczowe.

Czytaj też: Mężczyzn z problemami szukają na siłowni

Mówi się, że im dziecko starsze, tym bardziej rozumie taką sytuację i jest mu trudniej.

Małe dzieci również bardzo to odczuwają - wręcz w sensie biologicznym. Umówmy się, że np. to tata codziennie kąpie czy daje butelkę z mlekiem. Tak jest przez pół roku czy dwa lata, a dziecko, żeby dobrze funkcjonować potrzebuje stałych rytuałów i rytmu dnia. Ten nagle zostaje zaburzony - tata nie czyta, nie kąpie. To zaburzenie systemu może pójść w stronę braku bezpieczeństwa.

Czy ojcowie zawsze w sporze rozwodowym są w gorszym położeniu?

Wydaje się, że jest to pewna utrwalona opinia, która nie jest do końca prawdziwa, a przynajmniej nie w takiej skali. Dotarłam do statystyk, które wyraźnie wskazują, że mówimy o podziale 60 proc. - 40 proc. na korzyść mam. Warto jednak dodać - dzieci szczególnie w początkowym okresie zostają z mamami, co wynika z funkcji fizjologicznych np. kwestii karmienia oraz wzajemnych relacji. Chodzi mi jednak o okres do trzeciego roku życia.

Czy każda rodzina, która przygotowuje się do rozwodu powinna skorzystać z mediacji?

Wszystko zależy czy rodzice chcą się czegoś dowiedzieć, o sobie, o relacjach i również o potrzebach dzieci. W pierwszej kolejności stawiamy na edukację, a dopiero w sytuacji, kiedy widzimy, że problem ma charakter terapeutyczny - sugerujemy dalszą opiekę i rozwiązania w oparciu o pomoc fachowców. Czasami też rodzice potrzebują informacji prawnej, ponieważ nie do końca orientują się jakie są uwarunkowania. Staramy się wtedy rozwiewać wątpliwości.

Zainteresowanie mediacją nie zmienia się?

Mówimy o pewnym falowaniu. Większa frekwencja jest wiosną, kiedy wszyscy robią porządki - także te we własnym życiu. Latem obserwujemy przerwę - wyjazdy itd. Jesienią znowu wzrost, ale zainteresowanie jest nieustanne. Czasami rodzina przychodzi na jedno spotkanie, czasami przychodzi z precyzyjnie określonymi problemami i planem, a są rodziny, które decydują się na wszystkie formy wsparcia, od tych indywidualnych, po grupowe. Mówimy o osobach, które w kryzysie szukają pomocy, chcą naprawić relacje, ale także o takich, które po rozstaniu chcą zaprowadzić po prostu porządek.

Czytaj też: Ranking: najlepsi psycholodzy w Trójmieście

Jak można zgłosić się na mediacje?

Dwutorowo. Po pierwsze zgłaszają się do nas rodziny objęte wsparciem przez MOPR i wtedy to pracownik proponuje takie spotkanie i przekazuje dane. Drugą opcją jest skorzystanie z naszego pakietu, który proponujemy gdy widzimy się po raz pierwszy. Zawsze wtedy opowiadamy o zajęciach z naszej perspektywy, jakie są możliwości i tryb spotkań.

Czytaj też: Mediacje zamiast procesu. "Częściej szukamy porozumienia poza sądem"

Jak pandemia wpłynęła na nasze relacje rodzinne i czy miała wpływ na większa liczbę rozwodów?

Na pewno nie widzimy, aby pandemia znacząco wpływała na wzrost liczby rozwodów. Nie zmienia to faktu, że ukazała jak bardzo nie potrafimy ze sobą rozmawiać i mamy problem z komunikowaniem i wyrażaniem własnych emocji. Co ciekawe, wiele osób wskazuje na rozwój narzędzi zdalnej komunikacji, tymczasem my obserwujemy odwrotne trendy. Technologia nie sprawdza się w przypadku mediacji rodzinnych. Osoby zaangażowane w kwestie rozstaniowe nie chcą rozmawiać przez komunikatory - wolą załatwiać sprawy przy jednym stole. Poukładanie relacji jest właśnie celem mediacji - wsparcie rodzin w szeroko rozumianym kryzysie, zarówno małżeństwom i związkom nieformalnym.

Mediacje dla par przechodzących kryzys są prowadzone w ramach Polskiego Centrum Mediacji na zlecenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku. - Zainteresowani udziałem w programie proszeni są o kontakt z PCM Oddział Trójmiasto, pod numerem tel. kom.: 516 430 348, w dni powszednie, w godz. od 10-18 - informują przedstawiciele MOPR.

Miejsca

Opinie (303) ponad 10 zablokowanych

  • Najgorsze jak dzieci są wciągane w sprawy dorosłych. (8)

    Najgorszą krzywdę robią rodzice, którzy nastawiają na drugiego rodzica, wikłają w brudne zagrywki... I ograniczają kontakt z drugim rodzicem tylko przez swoje urażone ego. Karma do was wróci jak wasze dziecko dorośnie.

    • 25 2

    • (3)

      Popieram. Jako dorosła już osoba, odcielam się od toksycznej matki. Miałam dość kontaktów z osobą, która przez 22 lata mojego życia (do czasu wyprowadzki) stosowała przemoc psychiczną i fizyczną. Mama udawała, ze nie wie o co mi chodzi i ze wymienione przeze mnie sytuacje nigdy się nie wydarzały (czyli powtarzanie, ze jestem zerem, wulgarne wyzwiska, szarpanie, tłuczenie pasem - bo miała akurat w pracy zły dzień, wykręcanie rąk). W rodzinie mam opinię niewdzięcznej i wyrodnej córki, która jest egoiską i krzywdzi mamusię. Nie jest mi z tym dobrze, ale przynajmniej ta kobieta już nie może mnie skrzywdzić.

      • 18 1

      • Gaslighting - poczytaj (2)

        • 1 0

        • (1)

          Uwierz, ze mam już to wszystko przerobione. Najlepszą decyzją jest ucięcie relacji i później terapia. Jeśli utrzymujemy kontakt z toksyczną osobą, dalej jesteśmy na celowniku i trudniej się wydostać z tego bagna.

          • 9 1

          • Fajnie, ze to zrozumiałaś

            Teraz może być tylko lepiej :) powodzenia

            • 10 0

    • Głowa do góry

      Starość , choroba, a potem piekło dla złych ludzi....
      Nie oglądaj się za siebie.
      Przeżyłem to samo- tata zmarł jak miałem 6 lat, i zaczęlo sie piekło- bicie, poniżanie, strach przed równieśnikami (wszyscy dawali mi wp...., )
      Bez litości oddałbym taka osobę do domu starców, bez wyrzutów sumienia.

      • 5 0

    • (2)

      Są też matki, które wplątują dzieci w sprawy męża. Miałam koleżankę, która pokazywała zdjęcie domniemanej kochanki swojego tatusia. Powiedziałam rodzicom, to się obśmiali, bo znali faceta, że się w pracy się na każdą rzucał. Wszystkie go unikały.

      • 4 0

      • (1)

        Żona by się lepiej czuła, gdyby zaczęto kogoś szykanować! Trzeba uważać, żeby nie dać się wmanewrować w opluwanie kogoś.

        • 2 0

        • Tacy ludzie najczęściej gadaja o sobie, wytykają swoje błędy innym.

          • 1 0

  • (3)

    "Dotarłam do statystyk, które wyraźnie wskazują, że mówimy o podziale 60 proc. - 40 proc. na korzyść mam."

    To jest problem w zasadzie wszystkich takich mediacji, terapii i sądów rodzinnych. Oni nawet nie umieją zauważyć własnego biasu. 97% spraw o opiekę wygrywają kobiety. Mężczyzna w sądzie rodzinnym to portfel, a nie wygra nawet jak żona go tłukła prętem zbrojeniowym (true story). Chciałbym zobaczyć te statystyki, gdzie 40% kobiet dostaje obowiązek płacenia alimentów na rzecz ojca, który bierze dom i dzieci. Problem polega na tym, że ludzie kończą psychologię a nie kumaja podstaw matematyki.

    Ale chętnie się zapoznam z tymi statystykiami, o których mówi pani psycholog. O ile istnieja.

    • 18 2

    • statystyki (2)

      Owa pani pomija 35% gdzie opieka jest przyznana obojgu rodzicom.
      Wówczas rozkład jest następujący 58% mamy; 35% współdzielona; 5% ojciec; 2% inne.
      Oczywiście nikt nie prowadzi statystyk odnośnie alienacji rodzicielskiej a tutaj zgodnie z informacjami napływającymi z różnych towarzystw zajmujących się alienacją rodzicielską jest dramat.

      • 7 1

      • Działania na procentach, niepojęta sztuka (1)

        Gorzej, ta pani nie pomija opieki wspólnej, ona je zalicza na korzyść ojca.
        Ale jak użyć matematyki to wychodzi, że mamy dostają opiekę 12 razy częściej niż ojcowie. Zwróć uwagę, że ta osoba dała radę zdać maturę i ukończyć studia, a teraz "pomaga ludziom". Ona by sobie na kasie w żabce nie poradziła.
        Na dodatek w tej opiece wspólnej jestem ciekaw jak wygląda przyznawanie alimentów i jak wygląda przyznawanie i egzekwowanie alimentów w wychowaniu samodzielnym matki vs ojca.

        • 8 0

        • Może zdawała maturę w roku w którym minister ogłosił amnestię, bo 20% oblało?

          • 4 0

  • Dziecko ma wiedzieć, że jest kochane przez oboje rodziców.

    Że rodzice nie znikną, że kontakt będzie z obojgiem i że będzie bezpieczne. Każda zagrywka w stylu: "jakby tatuś nie zdradził miałbyś szczęśliwą rodzinę", "jakby mama nie puszczała się, to mieszkalibyśmy razem" (i mniejsze kalibry)- to jakbyście własnemu dziecku wbijali gwóźdź w serce. Wy się żryjcie- jeśli taka wasza wola, ale dzieci dla ich dobra trzymajcie od tego z dala.

    • 14 2

  • (1)

    Nie do konca. Jeśli dziecko widzi/doświadcza przemocy ze strony jednego z rodziców, jest swiadkiem kłótni, rekoczynow, awantur, pijanstwa, to chyba lepiej, by zakonczyć tę sytuację i pozwolic zyć dziecku w spokoju.

    • 21 0

    • Mój ojciec zdradzał matkę, zrobił z niej kurę domowa. Chwalił się, że lepiej mieć wróbla w garści niż gołąbków sto na dachu. Brzydziła m się ojcem i zawsze chciałam, żeby matka się ogarnęła i odeszła. Zawsze uważam, że najważniejszy jest honor.

      • 6 0

  • niestety , wiekszość panów gdy urodzi się dziecko niepełnosprawne wieje z domu ,bo nie dają rady psychicznie (10)

    a kobiety muszą dać radę , ale w sprawach aborcji oczywiście są przeciwnikami i to jest chore , mam sąsiadkę ma syna ze zniekształconą głową , autystycznego , pampersowego , nie mówiącego , z atakami szału , chłopak ma 1O lat ,a tatuś jak tatuś zwiał . Badania prenatalne wykazywały wady ale ksiądz powiedział ,ze będzie ok. i że będzie się modlił i co g*wno z tej modlitwy ,a co się z chłopakiem stanie gdy matka odejdzie , tragedia

    • 13 13

    • Ctz większość panów wieje z domu? (3)

      Przykład twojej sąsiadki, to jest większość panów? Czy masz 5 niepełnosprawnych dzieci i wszyscy ojcowie zwiali? Daruj sobie leczenie swoich kompleksów, kosztem innych. Siejesz zamęt dziewczynko

      • 12 7

      • potwierdzam z obserwacji własnych

        większość tatusiów nie może patrzeć na biedne niepełnosprawne dziecko i odchodzi

        • 5 2

      • (1)

        Statystyki tez to potwierdzają. Panowie uciekają od dzieci niepełnosprawnych. Zresztą od tych zdrowych tez dość często, a potem wyżalają się na forach takich jak to, że była to alienatorka.

        • 1 0

        • Jakie statystyki?

          Samotnej matki? Do rozstania przyczyniają się dwie osoby. Wiec nie wiem jakie statystyki? Samotna matka, nie oznacza ze ktoś ja zostawił. Może to ona zostawiła?

          • 1 1

    • ,że panowie uciekają od niepełnosprawnych dzieci to nie tylko ten przykład ale i doświadczenie z mojej pracy zawodowej (1)

      gdybyś w tym siedział to byś wiedział ,a tak tylko się smarkasz .

      • 7 8

      • W erystyce jest to tak zwany "argument anegdotyczny".

        • 2 3

    • (3)

      Aborcje płodów z wadami to 1% aborcji, na dodatek w większości dotyczy dzieci z zespołem downa. Takie rzewne historyjki ładnie brzmią i odnoszą się do emocji, ale nie do merytoryki. Faktycznie, panie jednak myślą bardziej emocjami niż przy użyciu ratio i może dlatego tak się dzieje?

      • 4 5

      • a skąd masz informację ,że tylko 1 % podaj namiary , nie migaj się ,nie udawaj ,ze nie przeczytałeś mojego

        pytania , jak Godek i Jaki mówią ,ze mają cudowne dzieci to czemu nie mają ich więcej , cuda trzeba pomnażać ,a co będzie z ich dziećmi gdy zemrą , pomożesz , nie pomożesz , bo tylko chrzanić potrafisz

        • 4 2

      • przeczytaj komentarz kolejny pod twoimi głupotami

        • 1 0

      • w Polsce nie ma aborcji płodów z wadami ,bo jest zakaz , . a wiec kobiety muszą rodzić ciepiące potworki , nie wiesz , nie

        • 2 6

  • dlaczego w Polsce są domy samotnych matek ,bo uciekły przed tatusiami oprawcami (1)

    • 9 5

    • bo sa łajzami i sobie nie radzą, muszą mieć chłopa żeby była tzawsze jego wina...

      • 1 0

  • Mediacje to największa ściema w wymiarze sprawiedliwości (4)

    Mediatorom często zależy bardziej na kasie dla siebie aniżeli na ukończeniu mediacji.

    • 9 3

    • (2)

      Znam mediator ze sprawy rozwodowej co gościa powoda wepchnęła w zarzuty sprawy karnej.

      • 2 2

      • (1)

        Minusujący twierdzi ze nie znam? Proszę o maila - podam imię, nazwisko i okoliczności sprawy. I skontaktuję z samym zainteresowanym znajomym.

        • 0 0

        • To rzeczony mediator mógł zminusoeać.

          • 1 1

    • dlatego masz problem którego się nie pozbędziesz do końca życia ,bo w nic nie wierzysz .

      • 0 3

  • Mediacje nic nie dają (3)

    W moim przypadku mediacje nic nie dały tylko strata pieniędzy napychanie im tyko kasy , jak żona się uprze i ma swojego kochanka jako doradzcę

    • 12 3

    • Kochanek jest nadal? Pewnie już ma następnego hehehe

      • 1 3

    • Kochanek ją rozumie, troszczy się i wspiera, kocha .. hehehehe jakie to żałosne bo na chwile

      • 3 3

    • Tomaszu mediacje tez u mnie nic...

      nie dały....Tzn. dawały ale jak kochanka się dowiedziała, że polubownie chcę się dogadać i ex też to po paru spotkaniach ex zamienił się w furiata ku uciesze kochanki.

      • 1 0

  • Po pierwsze (3)

    Po pierwsze alimenty same w sobie nie są zle. Tylko musi to być orzekanie sprawiedliwe. Znajomy zarabia 4000 na miesiąc rozwiódł się bez orzekania o winie. Wyprowadził się ma dwójkę dzieci a sędzina walnęła mu 1500 na każde dziecko. I ma chłop 3 koła miesięcznie alimentów gdzie niby w polskim prawie utrzymanie dziecka leży po obu stronach czyli matka powinna na dzieci też te 3000 tys wykładać. Dla przykładu jak idziesz do banku wziąć kredyt to bank sprawdza zdolność i przelicza że na 1 członka rodziny koszty utrzymania to 846 złoty.( Mówimy tu o podstawowych kosztach a nie np dodatkowych zajęciach) w takim razie alimenty powinny być w tej samej kwocie dzieląc na obojga rodziców. Po powiedzmy 450. A wiadomo że jak tata czy mama ma większy budżet to i tak dodatkowo zapewni dziecku dodatkowe atrakcje , zajęcia dodatkowe , sport itp. natomiast niestety większość nie płaci alimentów bo właśnie przez taki system nie saw stanie płacić. Nie dość , że ojciec się wyprowadza przeciez też musi gdzieś mieszkać i żyć. Dlatego później popadają w długi. I taka mama później sobie lata na wycieczki i wywala kasę u kosmetyczki a faceta ścigają komornicy. Taka rzeczywistość

    • 18 7

    • to jest twoja wymyslona rzeczywistość w realu rzadko kiedy tak jest

      • 3 5

    • Dlatego teraz jest bezrobotny i nic oficjalnie nie ma. A nieoficjalnie robi na czarno aby wyżywić dwójkę pozostałych dzieci. Traci Państwo - nie ma zus, nie odprowadza podatków...

      • 5 2

    • Dokładnie. Ja uważam, że właśnie nie powinno być zasądzane poza sytuacjami, gdzie ojciec sam z siebie nie łoży. Jasne jest, że ogromna większość ojców utrzymuje swoje dzieci, bo chce. Czy to w małżeństwie, czy po rozwodzie. Jak ojciec w małżeństwie jest bumelantem i nie utrzymuje dzieci to też się go zmusić nie da.
      A jak już są zasądzane to maksymalnie do poziomu minimum socjalnego - 500. Znajomy był na rozprawie o zwiększenie alimentów. I mówi sędzinie, że alimenty to niejedyne jego wsparcie dla córki. Sędzina mówi "a co jeszcze". Kolega "a np. kupuję jej każdego miesiąca doładowanie do telefonu". To sędzina "to proszę zwiększyć aliemnty o tą kwotę". I nieważne co, nie możesz sam łożyć na dziecko, wszystko ma iść przez matke. I to jest ten rozkład opieki 60-40 na korzyść matki według tej psycholożki xD.

      • 8 0

  • Tytuł mocno przesadzony.

    • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Maj w Sercu Mamy 2024 - rozwojowy festiwal łączący pokolenia

festyn, warsztaty, spotkanie, joga

Bezpłatne badania dla kierowców zawodowych (1 opinia)

(1 opinia)
badania

Biologia totalna | wykład wprowadzający 10 maja (piątek), godz. 20:30-22:30

70 zł
warsztaty, spotkanie

Najczęściej czytane