• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Po zatrzymaniu krążenia czekała kwadrans na lekarza. Dramatyczna sytuacja na SOR

Wioleta Stolarska
5 września 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
O problemach z funkcjonowaniem gdyńskiego SOR-u pisaliśmy wielokrotnie. O problemach z funkcjonowaniem gdyńskiego SOR-u pisaliśmy wielokrotnie.

Odsyłani pacjenci, brak nadzoru lekarzy, wielogodzinne czekanie w kolejce - w ostatnim czasie czytelnicy wiele razy alarmowali nas, że sytuacja na gdyńskim Szpitalnym Oddziale Ratunkowym pozostawia wiele do życzenia. Problemem, jak słyszymy od ratowników, są głównie braki kadrowe, które powodują, że pracuje się w bardzo trudnych, czasem dramatycznych warunkach. - Pacjentka po zatrzymaniu krążenia z karetki czekała 15 minut na lekarza, bo nikt nie chciał przyjść. Pomógł dopiero złapany na korytarzu przypadkowy lekarz - opowiada jeden z ratowników. Jak przyznają medycy, to, że pacjenci przychodzą często z dolegliwościami, które nie kwalifikują ich do przyjęcia na SOR to tylko wierzchołek góry lodowej problemów tego miejsca.



Kiedy ostatnio korzystałe(a)ś z pomocy SOR?

- Dziś na dyżurze jest czterech ratowników (choć powinno być standardowo minimum dziewięciu): nie działa sala zabiegowa (pobieranie krwi, podaż leków) na części internistycznej SOR-u, wszyscy pacjenci przechodzą przez chirurgię, nie ma obsady na salach obserwacyjnych, gdzie pacjentom podawane są leki, leżą podłączeni do kroplówek bez nadzoru - to kolejna wiadomość od czytelnika w sprawie gdyńskiego SOR-u, dotyczy środowego (4.09.19) dyżuru.
O problemach, z jakimi boryka się gdyński SOR rozmawialiśmy z osobami związanymi z ratownictwem medycznym w gdyńskim szpitalu.

200 pacjentów dziennie



Do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego działającego przy Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni zgłasza się średnio ok. 200 osób dziennie. Na dyżurze w tym czasie powinno być minimum trzech lekarzy - jeden na obszarze natychmiastowej pomocy, drugi na obszarze konsultacyjnym (tam przyjmowani są pacjenci internistyczni i z problemami kardiologicznymi) oraz trzeci na tzw. obszarze triage (najważniejszym) - tu przyjmowani są pacjenci z zagrożeniem życia - tzw. czerwoni. I właśnie tego ostatniego lekarza na gdyńskim SOR brakuje najczęściej.

- Kiedy brakuje jakiegoś lekarza, ktoś go musi zastąpić, tylko że lekarza z triage nikt nie chce zastąpić. Dostaliśmy polecenie, że w kryzysowych sytuacjach mamy ściągać na zastępstwo neurologa, ci w umowach mają zapis, że zajmują się tylko pacjentami neurologicznymi, więc nie muszą. Zostaje ściągnięcie anestezjologa lub kardiologa, tylko że ich albo nie ma, albo po prostu odmawiają - opowiada ratownik z Gdyni (dane osobowe do wiadomości redakcji).
Czytaj też: Gdyńscy ratownicy chcą odejść z SOR-u. Co z opieką medyczną w weekend?

Zatrzymanie akcji serca nie poczeka na lekarza



Brak lekarza na dyżurze utrudnia życie nie tylko ratownikom, ale przede wszystkim zagraża pacjentom. Jak przyznają ratownicy, czekanie w przypadku pacjenta, który sam się zgłasza, to już norma, ale bywają bardziej dramatyczne sytuacje.

- Kiedy do oddziału ratunkowego ma trafić pacjent w stanie zagrożenia życia, dostajemy wcześniej informacje od zespołu karetki - po to, żeby przygotować zespół, niezbędny sprzęt, żeby móc natychmiast ratować życie. Niestety mieliśmy niedawno taką sytuację, że jechała do nas pacjentka po zatrzymaniu krążenia, to sytuacja zagrożenia życia. Na SOR czekała jednak 15 minut, aż udało się ściągnąć lekarza. Nie był to nikt wyznaczony na zastępstwo, tylko złapany na korytarzu kardiolog, który po prostu nie odmówił. Wcześniej wykonaliśmy kilka telefonów do anestezjologa, ale ten podobno miał operację, od innego kardiologa usłyszeliśmy, że się tym nie zajmie, podobnie od wzywanego neurologa - dodaje.
Innym razem lekarza z obszaru konsultacyjnego nie było od godz. 20 do 8 rano. Oznaczało to, że nie było komu wypisywać zleceń na badania czy podejmować dedycji ws. dalszego leczenia.

- O każdej takiej sytuacji, a bywa ich wiele, alarmujemy zarząd. W tym przypadku usłyszeliśmy, że pacjentów kardiologicznych mamy od razu przyjmować na oddział. Oczywiście staraliśmy się zapewnić pomoc wszystkim, tylko że dla niektórych pacjentów taka sytuacja może być problematyczna. Pacjent kardiologiczny to każda osoba, która przychodzi z bólem w klatce piersiowej, nawet jeśli później okazuje się to bólem po zgadze, niestrawności. Gdyby taką osobę, która przychodzi koło godz. 20-21 przyjmował i diagnozował na SOR lekarz, po badaniach mogłaby zostać wypisana już np. ok. godz. 1 w nocy. Przyjęcie na oddział to jednak dużo więcej formalności, a poza całą biurokracją to dla pacjenta również kilkunastogodzinny pobyt w szpitalu - mówi ratownik.
Czytaj też: Problemy z obsadą lekarską w szpitalu w Gdyni

Do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego działającego przy Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni zgłasza się średnio ok. 200 osób dziennie. Do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego działającego przy Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni zgłasza się średnio ok. 200 osób dziennie.

Pretensje do ratowników czy pielęgniarek



Niepełna obsada lekarska powoduje, że wszystkie negatywne odczucia pacjentów - przez brak informacji, długie oczekiwanie czy poczucie braku zaopiekowania - przekierowywane są właśnie na personel średni.

- Do poprawnego działania SOR-u potrzeba ok. dziewięciu osób - dwie osoby na triage, po trzy na obszarze pomocy natychmiastowej i obszarze konsultacyjnym oraz jedna osoba na sali obserwacyjnej. Dziesięć osób na dyżurze jest dawno niewidzianym już luksusem, wtedy dziesiąta osoba pomaga lekarzowi triage zaopatrywać pacjentów neurologicznych i laryngologicznych. W razie braku dziesiątego pracownika pacjenci ci przekazywani są obszarowi konsultacyjnemu, gdzie zajmują się nimi ratownicy i pielęgniarki. Wystarczy, że kogoś z tego zespołu brakuje i wszystko się komplikuje, bo nie ma komu zawieźć pacjenta na badania (o ile oczywiście jest lekarz, żeby je przeprowadzić), bo nie ma komu zmienić kroplówki itd. - wyjaśnia.
Jak przekonują pracownicy personelu średniego na SOR, poirytowany pacjent podchodzi do recepcjonistki czy przechodzącego ratownika z pretensjami, że nikt nie zajmuje się nim albo jego bliskimi.

- Ludzie na SOR przychodzą z rzeczami, które powinny być leczone w przychodni. Przez to wydłuża się czas oczekiwania i powstaje agresja wobec ratowników. Pacjenci nie biorą pod uwagę sytuacji nieprzewidzianych, tak jak chociażby ostatnio w Tatrach - burza, która spowodowała tyle ofiar. W każdej chwili takie zdarzenie masowe może się zdarzyć w Gdyni. I to my sami się tym będziemy musieli zająć. Te sześć osób, które zostaje na dyżurze. Często bez lekarza. Z powodu braku lekarza chociażby w święta i Sylwestra bardzo dużo osób nie doczekało się pomocy, ale oczywiście to my byliśmy wyzywani na korytarzach i to nam grożono, że się nami "zajmą", jak ich rodziny nie otrzymają pomocy - mówi jedna z ratowniczek (dane osobowe do wiadomości redakcji).
- My naprawdę chcemy móc pracować w tym miejscu i pomagać pacjentom. Zawodu nie wybieraliśmy pochopnie. Każdy z nas ucząc się i później przychodząc do pracy miał nadzieję, że będzie zajmował się medycyną. Tymczasem w ostatnich miesiącach nasze głowy zaprzątają problemy niemedyczne - czy na dyżurze będzie lekarz, czy na dyżurze będę miał współpracownika w gabinecie, kogo należy wezwać, jak przyjedzie pacjent w ciężkim stanie, czy znowu sfrustrowane rodziny pacjentów będą się na nas wyżywać? My chcemy pomagać, ale kto pomoże nam? - pyta jeden z ratowników.

Brakuje chętnych do pracy?



Zarządca placówki, wielokrotnie pytany o problemy z obsadą lekarską, twierdził, że wynikały one głównie z sezonu urlopowego i braku chętnych do pracy.

- Mimo wielokrotnych prób pozyskania przez Szpitale Pomorskie lekarzy specjalistów (poprzez ogłoszenia tradycyjne, stronę www, media społecznościowe) występują incydentalne problemy z obsadzeniem dyżurowym w Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni - odpowiadała w sierpniu Małgorzata Pisarewicz, rzecznik spółki Szpitale Pomorskie.
Na początku sierpnia podano informację o ogłoszonym konkursie na stanowisko ratownika medycznego. Oferta zamieszczona przez spółkę Szpitale Pomorskie w krótkim czasie wywołała jednak prawdziwą burzę. Szpital św. Wincentego a Paulo w Gdyni próbował zachęcić ratowników do udzielania świadczeń zdrowotnych na SOR-ze, oferując im nietypowy sposób zatrudnienia - im więcej będziesz pracować, tym większą stawkę za godzinę otrzymasz.

Jak czytamy w warunkach konkursu, ratownik, który przepracuje na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Gdyni mniej niż 100 godzin, może liczyć na stawkę 22 zł za godzinę. Za 100 godzin pracy i więcej będzie go obowiązywać stawka 24 zł za godzinę, za 140 godzin pracy i więcej - 26 zł za godzinę, a za 180 godzin pracy i więcej - 29 zł za godzinę.

- Jaką różnicę robi to, czy będzie trzeba zapłacić 29 zł dwóm ratownikom biorącym po 90 godzin, czy jednemu biorącemu 180 godzin? Logika podpowiada, że różnica jest żadna. Tymczasem słyszymy kłamliwe wyjaśnienia, że jest to podyktowane chęcią stworzenia zgranego zespołu. Cóż - są na tym SOR ratownicy pracujący tu od wielu lat, z tym że są to osoby pracujące w kilku miejscach i biorące po np. 10 dyżurów (120 godzin). Taka osoba - wieloletni i doświadczony pracownik! - otrzymuje prosty komunikat: "nie chcemy cię tu, nie jesteś wart godnego wynagrodzenia!". To sprawia, że w wyniku najnowszego konkursu ofert nie został do pracy przyjęty nikt nowy, a wielu obecnych pracowników zrezygnowało z pracy - mówi ratownik.
Według niektórych trójmiejskich ratowników medycznych nawet najwyższa stawka zaproponowana w konkursie jest abstrakcyjnie niska jeśli chodzi o pracę na oddziale ratunkowym.

Szpitale Pomorskie planują zatrudnić 20 ratowników. Zarząd spółki, ponownie zapytany o sytuację z obsadą odpowiedział, że "nic nie zmieniło się w ostatnim czasie. Obsada lekarsko-pielęgniarsko-ratownicza jest zapewniona".

Zmiany na SOR-ach od 1.10.2019 roku



Od października we wszystkich największych szpitalnych oddziałach ratunkowych na terenie całego kraju wprowadzony zostanie obowiązkowy system segregacji pacjentów, tzw. triage.

Na szpitalnych oddziałach ratunkowych w całym kraju pojawi się tzw. czerwona linia, oznaczająca konieczność udzielenia natychmiastowej pomocy lekarskiej, pomarańczowa - informująca o tym, że pacjent wymaga pilnej opieki i rozszerzonej diagnostyki oraz zielona i niebieska dla osób, które na przyjęcie przez specjalistę mogą poczekać chwilę dłużej. Podziałem pacjentów zajmą się tzw. triażyści - osoby specjalnie do tego przeszkolone.

Zmiany, które mają usprawnić pracę na SOR-ach mają być jak najszybciej wprowadzone w życie. Wszytko po tym, jak w sierpniu 39-letni mężczyzna cierpiący na zator w nodze miał czekać na pomoc lekarzy na izbie przyjęć w Sosnowcu ok. dziewięciu godzin. Z kolei kilka dni później media informowały o kolejnym przypadku zgonu na jednym ze śląskich SOR-ów. Tym razem 35-letni mężczyzna z objawami zawału miał być wożony karetką między trzema szpitalami. Zmarł w tym ostatnim.

Opinie (433) ponad 20 zablokowanych

  • Ale jest "Park Centralny" wiec o co chodzi wyborcom Szczurka ?

    • 7 3

  • 12 Lat pracy na SORze i dziękuję ... (3)

    za te liczne wyzwiska ,pijanych, naćpanych, bezdomnych, agresywnych pacjentów. Ludzi przychodzących z pierdołami bo im się nie chciało do lekarza POZ iść , ludzi twierdzących że umierają bo mają 37 stopni. nigdy więcej. praca w SORZE dała mi jednak bardzo dużo teraz patrzę inaczej na drugiego "człowieka". Łatwo mówić trzeba pomagać innym, bezdomnym - idźcie pracować na SOR to wam się oczy otworzą

    • 58 3

    • I jeszcze musisz być grzeczny wobec przełożonej/-go, od której usłyszałam że jak się nie podoba to mogę pracować w Biedronce. UCK dziękuję

      • 8 0

    • A ludzie się dziwią, że lekarze uciekają do pracy w prywatnej służby zdrowia. Też bym poszła jakbym była w tej branży. Nikt nie chce pracować w smrodzie. W publicznej służbie zdrowia, lekarze powinni zarabiać dużo więcej niż w prywatnym sektorze, chociażby dlatego, że muszą się mierzyć z brudem, syfem i chamstwem. Wiadomo, że menele nie pójdą do luxmedu (no chyba, że ci ekskluzywni). Lekarze z SOR powinni być godziwie wynagradzani. A zamiast tego mamy rozdawnictwo 500+.

      • 11 0

    • a jak sie uczyles to nie wiedziales?

      • 0 12

  • Kij ma dwa konce

    To ze jest mało. lekarzy to jedno ale do przychodni tez sa kolejki aby sie dostac do internisty przychodze godzine przed moja wizyta a wchodze 2 godziny pozniej. W dwieta czy niedziele godz 10 rano w przychodni 15 osob do internisty 35 do pediatry. Dalej zachorowalem na odre po 2 tygodniach i wizyt u 5 lekarzy pojechalem na SOR po 7 godzinach wyszedlem z rzekoma grypa co okaxal9 sie nieprawda. Albo lekarze zaczna nas traktowac normalnie albo bedziemy umietac na ulicy.

    • 6 1

  • Lekarstwem na problemy opieki zdrowotnej nie jest jej całkowita prywatyzacja, Tak jest w USA i tam sprobuj dostac sie do (1)

    Wyliczenia byłyby sensowne, gdyby każdy zbierał pieniądze na swoje leczenie.
    Ubezpieczenie rozprasza ryzyko - płacą zarówno ci, co muszą z niego skorzystać, jak i ci, którzy nigdy nie skorzystają, co nieporównywalnie obniża średni koszt na osobę.
    Lekarstwem na problemy opieki zdrowotnej nie jest jej całkowita prywatyzacja, Tak jest w USA i tam sprobuj dostac sie do lekarza.

    • 6 2

    • Tez się nad tym zastanawiam, jakie jest rozwiązanie tego problemu. Porównywanie USA to przechodzenie ze skrajności w skrajność - tam też jest patologia, gdzie ludzie nie mają pieniędzy na leczenie bo nie mają ubezpieczenia. Sama znam Amerykanów, którzy 5 lat nie byli u lekarza bo drogo. Idą tylko jak muszą po receptę. Z kolei w Polsce, wystarczy pójść na pierwszą lepszą przychodnię i SOR i widać patologię w drugą stronę. Myślę, że częściowo rozwiązaniem tego problemu byłoby pobieranie drobnych opłat za wpisowe do specjalisty. Skróciłoby to kolejki. Teraz nic się nie płaci, wystarczy skierowanie. A lekarze je wypisują, bo nie mają limitów, no bo przecież pacjent chory. A potem się okazuje, że wcale nie pojawia się na wizycie za pół roku. Jakby musiał zapłacić, część ludzi by się w ogóle nie fatygowała. To trochę tak jak z publiczną komunikacją - babcia powyżej 70 r.ż. ma za darmo to korzysta i jedzie na krańcową dzielnicę miasta bo banany tańsze. Jakby musiała kupić bilet, nawet po zniżce, nie chciałoby jej się bo to trzeba pójść do kasy albo automatu, wydać pieniądze, skasować itd. Korzysta się z czegoś częściej jak jest za darmo - zwykła ludzka rzecz. Dają ci pączka za darmo to bierzesz, jakbyś miał kupić specjalnie za 2,5 to byś nie kupił, bo nie potrzebujesz. Ale jak za darmo, to już weźmiesz, bo czemu nie. To powoduje w Polsce kolejki. Sytuacje z SORu poniekąd też. Powinny być pobierane opłaty, jeśli wizyta w SORze okazuje się bezsensowna, np. przeziębienie albo ból zęba.

      • 5 0

  • Rozdawac

    Rydzykowi więcej dawać.......

    • 6 4

  • czemu pominęliście...

    ...ludzi, którzy na sor idą bo ich kostka boli albo mają katar???!!!

    • 16 1

  • Primum non nocere?

    ...

    • 1 0

  • Służba zdrowia powoli stacza się do stanu z czasów PRL

    Powoli ale sukcesywnie zbliżamy się do stanu jak za czasów PRL. Niedofinansowana służba zdrowia, władza straszy kamaszami i szczuje społeczeństwo na lekarzy (i nie tylko) i coraz więcej młodych lekarzy nie widzi w Polsce przyszłości. Niech rządzący dalej tak robią, a ostatni lekarz w szpitalu zgasi światło.

    • 5 2

  • (2)

    Nikomu nie zależy bo.....umrzesz to państwo zaoszczędza na emerytach
    Prywatne kliniki i leczenie prywatne zbiera swoje żniwo i sie cieszy.
    Ale kogo stać i ile mozna.
    Obłęd w Polsce.

    • 105 1

    • (1)

      Na SORze emeryt to raczej mniejszość.

      • 3 2

      • ja tam codziennie widywałem stare bacie, które miały więcej wigoru niż ja

        więc to raczej nie mniejszość a standard

        • 2 3

  • teraz pora na lekarzy z ukrainy ....ale dlaczego mają przyjechać do polski a nie do niemiec? pewnie nasza władza ma o ich inteligencji to samo zdanie co o swoim suwerenie.

    • 9 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Distinguished Gentleman's Ride (1 opinia)

(1 opinia)
w plenerze, zlot, imprezy i akcje charytatywne

Prowadzenie cukrzycy u kobiet z cukrzycą ciążową lub cukrzycą typu I

badania

Prowadzenie cukrzycy u kobiet z cukrzycą ciążową lub cukrzycą typu I

badania

Najczęściej czytane