• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Chorują na COVID-19 w domu: "To trzeba przeczekać"

Ewa Palińska
5 listopada 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Osłabienie, bóle mięśni, wysoka temperatura, zaburzenia a nawet utrata węchu i smaku - to jedne z wielu dolegliwości, z jakimi zmagają się osoby chorujące na COVID-19 w domu. Ulgę przynosi jedynie leczenie objawowe - leku na tę chorobę jeszcze nie wynaleziono. Osłabienie, bóle mięśni, wysoka temperatura, zaburzenia a nawet utrata węchu i smaku - to jedne z wielu dolegliwości, z jakimi zmagają się osoby chorujące na COVID-19 w domu. Ulgę przynosi jedynie leczenie objawowe - leku na tę chorobę jeszcze nie wynaleziono.

COVID-19 leczy się nie tylko w szpitalu. Zdecydowana większość osób przechodzi zakażenie bezobjawowo bądź leczy się w miejscu, w którym odbywa izolację. Najczęściej w domu. Z jakimi dolegliwościami zmagają się te osoby i co pomaga im się z nimi uporać?



Informujemy, że poniższy materiał prezentuje informacje przekazane nam przez osoby, które przeszły leczenie domowe COVID-19. Prosimy pamietać, że każdy przypadek choroby jest inny i zalecamy indywidualne konsultacje z lekarzem rodzinnym.


Zaopatrzyłe(a)ś się w leki, które mogą pomóc łagodniej przejść COVID-19?

Przepełnione szpitale, braki łóżek respiratorowych, topniejące zasoby kadrowe w ochronie zdrowia - te tematy przewijają się najczęściej, jeśli omawia się sytuację chorujących na COVID-19. Pamiętajmy jednak, że informacje te dotyczą leczenia przypadków ciężkich, a zdecydowana większość zakażonych przebywa nie w szpitalu, a w izolacji domowej - obecnie w województwie pomorskim hospitalizowanych jest ok. 500 osób na blisko 15 tys. zakażonych. Jak choruje się w domu i co przynosi ulgę, kiedy objawy choroby przybierają na sile? Zapytaliśmy o to tych, którzy obecnie zmagają się z COVID-19.

Magda z Gdyni



Zaczęło się jak klasyczne przeziębienie: katar, ból gardła, podwyższona temperatura: 37-38 stopni. Bolały mnie plecy jak nigdy wcześniej, ale zbiegło się to w czasie z przejściem na pracę zdalną, więc myślałam, że to efekt źle dobranego krzesła. Ból gardła i katar bardzo szybko przeszły, ale została gorączka, co mnie zdziwiło, bo zwykle jest ona u mnie następstwem objawów widocznych gołym okiem. Potem doszły bóle głowy, mięśni, ogólne osłabienie i zmęczenie. Leczyłam się sama tym, co miałam w domowej apteczce - syrop prawoślazowy, tabletki na gardło, leki przeciwgorączkowe i przeciwzapalne. Chorowanie w domu na COVID-19 generalnie polega na czekaniu, aż objawy ustąpią. Nie wychodziłam z domu.

Chorowanie w domu na COVID-19 generalnie polega na czekaniu, aż objawy ustąpią
W trzecim dniu podobne objawy wystąpiły u mojej mamy, z którą mieszkam. Dzień później dowiedziałam się, że koleżanka, z którą miałam kontakt, cztery dni przed wystąpieniem u mnie objawów bardzo się rozchorowała i została skierowana na test. Skontaktowaliśmy się z lekarzem rodzinnym. Po testach okazało się, że jesteśmy COVID-19 pozytywne.

Około piątego/szóstego dnia pojawiły się u mnie problemy z oddychaniem - uczucie, jakby na klatce piersiowej leżała ciężka książka, dokuczało mi głównie wieczorami, jednak szybko minęło. Pojawiła się biegunka. Nie straciłam smaku całkowicie, ale był "przytępiony". Cały czas mam uczucie niedrożnego nosa i obłożonego gardła, nawracający katar - pół dnia jakby się zaczynał na nowo, po czym się kończy i po kilku dniach pojawia się znowu.

Dbam o siebie domowymi sposobami - herbaty, napary, dużo cytryny, imbiru, stosuję czasem krople do nosa. Jesteśmy cały czas w kontakcie z lekarzem rodzinnym.
Gdy pojawił się u mnie kaszel, poinformowałam o tym, bojąc się, że "zejdzie" mi niżej - mam jedno mniejsze płuco i gdy miałam kiedyś zapalenie płuc, był problem z tym, żeby je doleczyć. Lekarka poleciła, żebym dużo chodziła i mało leżała.

Chorzy na COVID-19 apelują do ozdrowieńców o podzielenie się osoczem



Katarzyna z okolic Trójmiasta



Jak się leczyłam? Przecież na COVID-19 nie ma lekarstwa! Dużo piłam, odpoczywałam, w razie konieczności przyjmowałam leki obniżające gorączkę. To po prostu trzeba przeczekać.
W ubiegłą środę było mi słabo, w czwartek nie poszłam do pracy. Temperaturę miałam podwyższoną, ok. 38 stopni C, do tego typowe objawy grypowe, osłabienie. Podczas teleporady lekarz wystawił mi skierowanie na test na obecność koronawirusa. Wykonałam go w sobotę, w Kartuzach - do żadnego z gdańskich punktów nie byłam się w stanie dodzwonić. Wynik otrzymałam w niedzielę, bezpośrednio od laboratorium - było to laboratorium komercyjne, posiadające umowę z NFZ.

Straciłam węch i smak. Pojawił się mokry, duszący kaszel, który dokucza mi cały czas, tylko jest już mniej intensywny. Smak i węch też odzyskuję dopiero teraz, powoli, po sześciu dniach od jego utraty. Dokucza mi też ogromne osłabienie, podczas chodzenia dostaję zadyszki. W tym czasie mój 3,5-letni syn miał gorączkę przez jeden dzień, mąż miał kaszel i był osłabiony, ale poddania się testowi nikt mu nie zlecił.

Czekam na teleporadę, podczas której lekarz oceni, czy mogę już zakończyć izolację. Syn i mąż mają przebywać na kwarantannie od 25 października do 12 listopada.

Jak się leczyłam? Przecież na COVID-19 nie ma lekarstwa! Dużo piłam, odpoczywałam, w razie konieczności przyjmowałam leki obniżające gorączkę. To po prostu trzeba przeczekać.

Dr Prusakowski: "Nie boję się COVID-a, ale traktuję go poważnie"



Anna z Gdańska



Musiałam zarażać już tydzień przed wystąpieniem pierwszych objawów!
Zaczęło się od tego, że mój syn obudził się z bólem pleców, później dostał wysokiej temperatury - jest morsem, więc organizm zahartowany. Następnego dnia czuł się już lepiej i miał tylko stan podgorączkowy. Po pięciu dniach grał na plaży w piłkę.

Mnie ból pleców zaczął dokuczać po około siedmiu dniach. Ogólnie byłam bardzo słaba, po toalecie kładłam się zmęczona do łóżka. Około trzeciego-czwartego dnia rano poczułam się dużo lepiej, jednak zauważyłam utratę węchu. Następnie doszło zapalenie zatok.

Ogólnie nie było źle, ale zaraziłam koleżanki, które mnie odwiedziły, gdy jeszcze nie miałam objawów. W przypadku każdej z nich choroba przebiegała podobnie jak u mnie.

Co ciekawe, musiałam zarażać już tydzień przed wystąpieniem pierwszych objawów. Syn miał wtedy lekki stan podgorączkowy, ale kiedy odwiedziły mnie koleżanki, nie miał z nimi kontaktu. Z koleżankami widziałam się tylko ja.

Warto też podkreślić, że dwie z nich, siedzące naprzeciwko mnie w dość dużej odległości, zachorowały. Trzecia, która siedziała tuż obok mnie, jest zdrowa.

Na początku leczyłam się tym, co z reguły przyjmuje się wtedy, kiedy pojawiają się pierwsze objawy grypy. Po trzech dniach odstawiłam leki i wspomagałam się wyłącznie sokami z kiszonek i witaminą C w proszku. Pomogło szybko!

Teraz czekam na moment, kiedy oddam osocze.

Koronawirus Gdańsk - Gdynia - Sopot - wszystko o COVID-19 w Trójmieście



Thomas z Berlina



Moja dziewczyna pomyliła objawy COVID-a z bólami menstruacyjnymi
Byłem w Gdańsku w odwiedzinach u dziewczyny. Przed powrotem do Niemiec zrobiłem sobie test PCR prywatnie, ponieważ mój pracodawca tego wymagał. Wynik otrzymałem już w Berlinie. Byłem w szoku, bo okazał się pozytywny, a mi nic nie dolegało. Tyle dobrego, że podczas mojego pobytu w Gdańsku prawie nie opuszczaliśmy mieszkania, a do Berlina jechałem sam, własnym samochodem.

Moja dziewczyna, kiedy jeszcze spędzaliśmy razem czas w Gdańsku, faktycznie skarżyła się, że źle się czuje, ale nie łączyła tych objawów z COVID-em. Bóle mięśni uznała za bóle menstruacyjne - od wielu lat ma bolesne miesiączki. Zatoki miewa zatkane przy najmniejszej infekcji, a brak smaku czy węchu uznała za tego konsekwencję. Nie mając świadomości tego, że może być zakażona koronawirusem, leczyła się standardowo, objawowo. Robiła irygacje zatok, na bóle mięśni brała to, co zawsze jej pomaga złagodzić bóle menstruacyjne.

Kiedy powiedziałem jej o moim wyniku testu, nie miała już żadnych objawów. Zadzwoniła do lekarza, żeby zapytać, czy nie powinna pozostać w izolacji, ale ten jej odpowiedział, że nie ma ku temu wskazań, skoro nie ma objawów choroby. Zalecił, żeby przez najbliższych kilka dni po prostu unikała kontaktu z innymi ludźmi. Na szczęście mogła sobie na ten komfort pozwolić - jest programistką i pracuje z domu.

Po tygodniu od kontaktu ze mną, a więc osobą COVID-19 dodatnią, poszła zrobić test na przeciwciała - okazał się dodatni. Teraz czeka na możliwość oddania krwi na osocze. Ja zamierzam zrobić to samo.

Miejsca

Opinie (205) ponad 10 zablokowanych

  • Zakazac zgromadzen (2)

    Zrobić lockdown do świąt włącznie to by się ludzie w końcu ogarnęli z tym brakiem myślenia Zajęli tym co ważne w życiu

    • 9 16

    • A co jest w życiu ważne?

      Bóg honor ojczyzna?

      • 0 0

    • zajmij się tym, co ważne w życiu, zamiast pisać bzdury...

      • 3 1

  • To teraz pytanie jest jedno (1)

    Czy ten wirus jest faktycznie tak zabójczy jak go opisywali na początku? Czy jest to po prostu trochę mocniejsza grypa? Bo skoro idzie jakoś z tego wyjść domowymi sposobami to chyba nie jest źle. (wiem każdy ma inny organizm itp) ale gdyby to było takie smiernetlne to by nikt z tego nie wychodził. Dziękuję miłego dnia

    • 7 2

    • Na wikipedii do dzisiaj jest marcowe info

      o śmiertelności do 30%... Dla mnie to czerwona kartka dla WHO. Nie rozumiem jak ludzie mogą dalej traktować ich jak jakiś autorytet

      • 0 0

  • I tak pewnie wszyscy zachorujemy na to prędzej czy później (10)

    • 119 15

    • I jak nie na ten wirus to na inny (4)

      albo nawet angina bakteryjna - np. WHO szacuje, że różne S.pyogenes to pół miliona zgonów rocznie na całym świecie.
      W październiku znacznie wzrosła liczba zgonów - to pewnie efekt głównie zamiatania problemów pod dywan, od marca służba zdrowia praktycznie nie istnieje (12 milionów porad lekarskich mniej), mamy więc kumulację przekładanych wizyt, braku diagnostyki, jesiennych infekcji no i covid, który wydaje się teraz być tylko jednym z wielu - i to mniejszych problemów (500 hospitalizowanych w związku z covid na całe województwo to nie jest nawet jeden duży szpital).
      Mediana wieku ofiary covid w Szwecji to 84, prawie wszędzie poza USA jest 80+, u nas to około 76 a bez covid 78 - to nie covid nas zabija, tylko beznadziejna służba zdrowia.

      • 20 2

      • (3)

        Dodatkowo sama cukrzyca i choroby serca to 12 milionów zgonów rocznie na świecie... Ale ważniejsze jest zamieszanie przy wirusach. WHO wirusy stawia dopiero na 3cim miejscu zagrożeń. Jeśli nie chcemy być hipokrytami to powinniśmy w pierwszej kolejności zająć się zanieczyszczeniami powietrza i śmieciowym żarciem.

        • 7 1

        • (2)

          A od kogo ostatnio się cukrzycą zaraziłeś?

          • 8 3

          • Nie martw się że masz raka

            bo nie jest zaraźliwy? Rozumiem że już wybrałeś jedno z dwóch:
            1. Siedzieć w domu i umrzeć na raka w wieku 78 w Polsce
            2. Chodzić do kina, galerii, restauracji itp. i umrzeć na covid w wieku 84 w Szwecji
            Reagować trzeba adekwatnie do zagrożenia i covid to nie jest jedyna choroba zakaźna w dodatku jedna z mniej groźnych gdy porównasz np. z takim "głupim" zapaleniem wirusowym wątroby typu C.

            • 0 0

          • Od cukru

            • 0 1

    • Covid 19 (1)

      Nie zgadzam sie z tym stwierdzeniem , że wszyscy zachorujemy . Posłów i rządzących tego nie dotyczy . Zwykły Kowalski mając koronawirusa dodatniego się nie leczy i stąd tyle zgonów Poseł i rządzący stracą węch już kładą do szpitala . Jestem przerażona co mnie czeka . Chyba szukaż zakładu pogrzebowego takie są widoki.

      • 5 2

      • jesteś kobietą

        jak nie masz nadwagi, astmy, pochp, raka
        to covid ci dużo nie zrobi

        statystyczna ofiara covida to stary gruby facet
        np. biskup ;-)

        oczywiście wciąż możesz mieć pecha, ale
        tobie więcej grozi od kierowców, dekarzy, kiboli, endometriozy

        • 1 0

    • lepiej później (1)

      • 10 3

      • no lepiej zachorować jak Służba Zdrowia będzie mniej obciążona, no i im później tym większa szansa,

        że będzie opracowana jakaś skuteczna metoda leczenia

        • 13 1

    • grunt ze rzad bedzie mial pretekst do lockdownu i rozpedzenia kolejnych strajkujacych grup pracownikow poszkodowanych przez decyzje rzadu.

      • 22 4

  • najlepszym sposobem jest dystans i maseczka i oczywiście zdrowe jedzenie, nagle to nic nie zrobimy, jeśli od marca nie dbaliśmy albo jeszcze wcześniej o siebie , to nie ma co liczyc na to ze jestesmy zdrowi,odporni...
    zdrowe odżywianie a o tym jest cale mnóstwo blogow, porad

    • 2 1

  • "nie wychodziłam z domu, piątego dnia grał w piłkę na plaży"

    Esencja świadomości społeczeństwa, jak i poziomu mediów.

    • 9 0

  • Opinia wyróżniona

    (16)

    Wśród chorych śmiertelność to 3-5%.
    Teraz liczby (z dnia dzisiejszego dotyczące całej PL).
    (P)Przypadki do dzisiaj: 440 000
    (O)Ozdrowienia: 169 000
    (Zg)Zgony: 6475
    (Z)Zachorowań (O+Zg): 175 475
    Czyli na dzisiaj szacując to mamy 39% szans na chorobę jak się zainfekujemy (Z/P).
    Teraz mamy powiedzmy te 5% szans na śmierć to daje nam tą łączne prawdopodobieństwo śmierci z powodu kowit = 0,0199 -> 1,9%. (0,39 * 0,05)
    To daje nam 98.1% pewności, że kowit nie będzie naszą kostuchą. A co nam również daje podobną szansę na śmierć? Znalazłem staty z usa na szybko i...
    - przedawkowanie leku przeciwbólowego
    - wypadek na motorze
    - upadek z wysokości

    Każdy z nas raczej stara się nie brać za dużo tabletek, większość też wie, że motocykle to większe zagrożenie życia niż auta oraz nie włazimy bezmyślnie na wysokości, bo rozumiemy konsekwencje upadku. Zatem idąc tą logiką, wiemy, że istnieją wirusy i staramy się żyć zdrowo = ogólnie dbać o układ odporności.

    Ten cały cyrk co się obecnie odbywa w rządzie i głowach większości Polaków jest na prawdę niepotrzebny. Do tego wystarczy sobie poczytać, co obecnie WHO ma do powiedzenia. Maseczki są zalecane i tyle. Wiedzą doskonale, że wirusa i tak się nie pozbędziemy. Maseczka zatrzymuje może około 60-70 cząstek wirusa na 100. 30 i tak dalej lata w powietrzu. Musielibyśmy przestać oddychać i zamknąć się szczelnie w domach, żeby wirus zrezygnował.

    Amen

    • 75 42

    • (5)

      Zżera mnie ciekawość czy w szpitalach przebywają tylko ciężkie przypadki czyli pacjenci leżący, wymagający respiratora, tlenu czy także z lekkimi objawami jak te opisywane w artykule bo np trafili do lekarza "panikarza", który ich skierował do szpitala i mieli takiego "pecha", że zamiast na domową kwarantanne zostawiono ich na tą szpitalną? Ktoś ma taką wiedzę? (Może leży w szpitalu tylko 10cioro z ciężkim przebiegiem a reszta to lekki katar kaszel duszność i gorączka).

      • 7 4

      • (4)

        w szpitalach nie ma już miejsca dla takich z lekkimi objawiamy jak w artykule - za dużo jest tych z przebiegiem ciężkim

        • 14 0

        • (3)

          Poprostu pytam. Ponieważ osobiście nie znam żadnego szpitalnego przypadku. Tymniemniej zastanawia mnie ta wykrywalność covid z soku i to, że nie ma już w polsce przeziębienia i grypy jest tylko koronawirus.

          • 5 6

          • nie znasz przypadku? (1)

            A mussziz zobaczyc ,zeby uwierzyc? Siadząc przy kompie będzie trudno, jedz do szpitala

            • 5 3

            • Spoko :D a kiedykolqiek wpuszczano na oiom?

              • 0 0

          • Jeśli ludzie noszą maseczki i się izolują, grypa rozprzestrzenia się kijowo - to dużo mniej zaraźliwy wirus niż SARS-CoV-19. Więc nie zdziwiłoby mnie, gdyby przy tych obostrzeniach statystyki grypy były marginalne, dużo niższe niż w poprzednich latach.

            • 3 2

    • (1)

      Hola hola, te wszystkie wyliczenia dotyczą okresu mniej więcej pół roku, od początku pandemii. Więc jeśli chcesz porównywać, to porównuj z szansą, że zginiesz na motorze/upadając/przedawkowując leki *w ciągu pół roku*, a nie w ciągu całego życia.

      • 4 0

      • tak to jest jak durnie biorą się do rozumienia statystyk,
        dla ich zawsze będzie to średnia liczba nóg u człowieka z psem

        kilkuprocentowy spadek emisji wirusów
        u noszącego maseczkę
        moźe obniżyć liczbę cząstek wirusa w powietrzu poniżej...

        tu będzie trudne słowo - inokulum

        czyli minimalnej ilości cząsteczek wirusa niezbędnych
        by zakazić następną ofiarę

        i działa to w obie strony, chroni i otoczenie noszącego maskę
        i samego noszącego maskę

        nie 100%, oczywicie. znacznie poniźej 100%
        100% pewność to nie w medycynie tylko w kościółku
        po daniu na tacę

        to jest elementarz, podstawy epidemiologii

        ale liczacy nogi ludzi i psów, są za prości, by to zrozumieć....

        • 1 0

    • myślę, że z tym przedawkowaniem leków niektórzy forumowicze mają większe szanse

      • 1 0

    • (2)

      Statyska tutaj akurat trochę ciężka do realnego oszacowania. Dużo osób przechodzi COVID w domu, gdzie nie są brani w statystykach bo nie mieli testu.

      • 10 2

      • Tym lepiej! (1)

        To znaczy że ryzyko śmierci jest jeszcze niższe.

        • 12 3

        • Genialny ekspert podał dane, a teraz można je jeszcze zaniżyc

          Jakie to proste, prawda?

          • 1 0

    • G... prawda

      Trochę staty z d*py są a wiesz dlaczego bo ja, żona i dzieci też covid, dzieci po i objawy mega małe, ja i żona większe ale w domu i nie pchamy się do testów bo po co ,czuje to jako zwykła chorobę, jest lepiej choć wech zerowy, smak słaby. Nie będę w statystykach bo nie

      • 4 3

    • Rozumowanie ograniczone jak u typowego zwolennika pewnej partii koalicyjnej o charakterze prawicowym i eurosceptycznym. Opinia wyróżniona, więc zapewne większość pracowników portalu też sympatyzuje z tym ugrupowaniem (może nawet sami dodają te wpisy).

      • 4 2

    • Problem polega na tym...

      że piszesz tylko o przypadkach śmiertelnych. A co z tymi, co mają dożywotnio uszkodzone płuca? Deficyty neurologiczne? Dramatycznie obniżoną wydolność organizmu? Jakim cudem przyjąłeś, że "zachorowania" to zgony + ozdrowieńcy (chyba chodzi Ci o zakończone przypadki)? Jakim cudem to się przekłada na szanse na chorobę? Kto Cię uczył matematyki i jak bardzo się tego wstydzi?
      Szansa na zgon to Zg/(O+Zg)*100% = 3,5% w przypadku zarażenia. bazując na wcześniejszych danych o tym, że umiera połowa przypadków pod respiratorem, mamy więc 7% szansy na taką kurację (i konieczną później rehabilitację). Ile mamy szans na pełny powrót do zdrowia? Nie wiadomo, badania trwają. Jakie mamy szanse się zarazić? Nie wiadomo, ale raczej większe niż mniejsze, skoro pojedyncze przypadki potrafiły tak szybko doprowadzić do tak dużej liczby zachorowań.
      Dlaczego jeszcze trzeba się bać koronawirusa? Bo obecnie nie dostaniesz się pod respirator z żadnego innego powodu, bo na karetkę czekasz znacznie dłużej (o ile w ogóle jej doczekasz), bo nie masz szans na diagnostykę i leczenie wielu chorób. Czyli rosną szansę na zgon w wyniku czegoś, co normalnie mogłoby się skończyć jedynie drobnymi niedogodnościami. Takie przypadki nie lądują w statystykach, ale też jest ich coraz więcej.

      • 9 5

    • W pełni się zgadzam, ale paranoikom nie wytłumaczysz.

      • 10 5

  • Przestańcie się bać. Idźcie się wszyscy zarazić, po paru dniach już jest po i możemy kończyć z tym i**otyzmem. (1)

    • 15 23

    • A nie slyszales, ze przechorowanie wcale nie daje odpornosci i mozna sie zarazic ponownie?

      A wiele osob ma dlugotrwale komplikacje po chorobie, nawet jesli przechodzily ja lekko.
      Nie mowiac juz o tym, ze wcale niekoniecznie przejdziesz przez to gladko. Ja sama znam zdrowego faceta, ktory skonczyl pod tlenem w szpitalu i mam wsrod dalszych znajomych jedna ofiare Covida. Facet przywiozl sobie wirusa z sanatorium i niestety nie przezyl infekcji.

      • 0 2

  • Brak podstaw do badania (2)

    23.10 syn wrócił ze szkoły i okazało się że ma stan podgorączkowy mnie w tym samym momencie zaczęło drapać w gardle syn gorączka ponad 38 stopni ja lekkie podwyższenie temperatury do 37, kaszel brak kataru. We wtorek teleporada po czym lekarz stwierdził że trzeba przepisać mi antybiotyk. Po kilku dniach brania antybiotyku stan się pogorszył zatkane zatoki w piątek utrata smaku i węchu. W poniedziałek po konsultacji z lekarzem okazało się że nie ms podstaw by mnie skierować na test bo nie mam gorączki i duszności. Ogólnie siedzę w domu ale czy jestem chora to nie wiem

    • 5 1

    • Zadzwon do uck

      Tam zrobią ankietę i przy takich objawach skierują Cię na test w ramach funduszu pomimo braku skierowania. Też nie mam ani gorączki ani duszności, a koronawirusa mi wykryto

      • 1 1

    • pewnie jesteś chora, przeziębiona i tyle. czy ludzie nie potrafią już myśleć, że prócz covida istnieją inne choroby grypo podobne. czyli myślenie: jak nie ma covida, to nie jestem chora, no bo przecież istnieje tylko covid19. no i oczywiście trzeba koniecznie zrobić ten niczego nie dający test Zdrówka życzę

      • 3 0

  • (1)

    Ja jakoś tak pamiętam... sprzed 20 lat... że rodzice jak czasami coś "ich brało", to standardem był ból mięśni, gorączka i nieraz mama mówiła, że straciła węch i smak... czy my nie ulegamy jakiejś zbiorowej paranoi?

    • 13 4

    • Powiedz to rodzinom zmarłych

      Jak wyzej

      • 1 4

  • Kto moze opisac przebieg choroby u seniora?

    Takiego w wieku 65+? Może sami przez to przeszliscie, może Wasi rodzice lub dziadkowie?

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bezpłatne badania densytometryczne

badania, konsultacje

Bezpłatne badania USG piersi

badania

Targi kosmetyczne i fryzjerskie - Uroda

targi

Najczęściej czytane