• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Chaos u lekarza nie wynika z braku pieniędzy

Michał
19 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Centrum Medycyny Inwazyjnej to najnowocześniejszy szpital w Trójmieście. Nasz czytelnik uważa jednak, że pracę co najmniej jednej poradni można by zorganizować lepiej. Centrum Medycyny Inwazyjnej to najnowocześniejszy szpital w Trójmieście. Nasz czytelnik uważa jednak, że pracę co najmniej jednej poradni można by zorganizować lepiej.

To nie brak pieniędzy sprawia, że polska służba zdrowia jest nieprzyjazna dla pacjentów. Bywa, że brakuje zdrowego rozsądku i dobrej organizacji - pisze nasz czytelnik.



Oto historia nadesłana przez pana Michała:

Takie refleksje naszły mnie po wizycie w najnowocześniejszym szpitalu w Trójmieście, pewnie jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Jeśli któraś z polskich lecznic miałaby wyglądać jak mityczna placówka z Leśnej Góry, znana z serialu "Na dobre i na złe", to właśnie ta - Centrum Medycyny Inwazyjnej w Gdańsku.

Tak mi się przynajmniej wydawało. Do ubiegłego tygodnia.

Spragnionych sensacji od razu rozczaruję, że ta historia nie chwyta za serce, nie ma w niej walki o życie ani nieudanej operacji. Będzie za to chaos w banalnej poradni okulistycznej.

Trafiłem do niej ze skierowaniem na badanie ciśnienia w oku. Rejestracja przebiegła bardzo sprawnie, któregoś lutowego poranka poświęciłem na to około 5 minut. Termin wizyty: początek listopada, czyli po dziewięciu miesiącach. Spokojnie, od ciśnienia w oku się nie umiera, więc nie narzekam.

Odczekałem do początku listopada i zgłosiłem się do poradni. To w sumie nazwa na wyrost, bo chodzi o cztery pokoje przyjęć w jednym, krótkim korytarzu. Ale to dobrze, dzięki temu się nie pogubię - pomyślałem.

Gdy tylko wszedłem do poradni, z gabinetu wyszła pielęgniarka i zaczęła wyczytywać nazwiska pacjentów. Pomyślałem, że to super pomysł, bo gdy lekarz wzywa imiennie, to nie ma tego wpychania się, tak charakterystycznego dla naszych przychodni: "ja tylko o coś zapytam", "ja tylko po wyniki", "ja miałem termin wczoraj, ale zaspałem". Znacie to? Wkurza? No właśnie.

Siadłem sobie spokojnie i czekam. I czekałbym dalej, gdyby jakaś bardziej rozgarnięta pacjentka ode mnie nie zapytała: Czy ciśnienie w oku mierzy się tu? Ależ nie, ciśnienie tam w głębi korytarza, gdzie na drzwiach wyraźnie jest napisane "ciśnienie w oku".

No tak, to przecież oczywiste, że ciśnienie tam, gdzie napisane "ciśnienie". Zerknąłem ukradkiem na karteczkę, jaką otrzymałem w rejestracji, ale tam nic na ten temat nie było. No trudno, widać powinienem był się domyślić.
W taki sposób pacjent poradni w Centrum Medycyny Inwazyjnej informowany jest o terminie i okoliczności swojej wizyty u lekarza. W taki sposób pacjent poradni w Centrum Medycyny Inwazyjnej informowany jest o terminie i okoliczności swojej wizyty u lekarza.

Choć godzina mojej wizyty się zbliżała, pokój, w którym mierzono ciśnienie, pozostawał zamknięty. Dopiero gdy któraś z pacjentek zaczęła zaczepiać krążących po korytarzu ludzi w białych kitlach i dopytywać o to badanie, któryś z nich stwierdził, że ktoś inny zaraz się pojawi.

Ktoś inny się pojawił i zaprosił pacjentkę do środka. Po paru minutach pani wyszła. Znając już zasady panujące w tej poradni (wyczytywanie pacjentów), grzecznie czekałem na wyczytanie swojego nazwiska. I tak czekałbym pewnie do dziś, ale ktoś bardziej doświadczony poradził mi, żebym wszedł do gabinetu sam. Faktycznie warto było, bo pani od mierzenia ciśnienia siedziała sama i trochę się nudziła. Nawet się ucieszyła na mój widok. - To pani nie wyczytuje po nazwisku? - zapytałem. - Eee, nie. Tu się wchodzi samemu - odparła.

Chciałem zerknąć ukradkiem na karteczkę z rezerwacji, czy nie ma tam czegoś na ten temat, ale dałem sobie spokój.

Badanie przebiegło sprawnie, zakończyło się po 5 minutach. - Po wyniki proszę przyjść za tydzień - usłyszałem. Tu się trochę zdziwiłem, bo takie badanie robiono mi już trzykrotnie i za każdym razem wynik, czyli kolorowy wydruk z komputera, dostawałem tuż po jego zakończeniu. Ale wtedy badał mnie lekarz, a tym razem chyba pracownik techniczny (jeśli się mylę, to przepraszam, ale nie widzę innego wytłumaczenia).

- Kiedy i gdzie mam się zgłosić? - zapytałem jednak. - No mówię, gdzieś tak za tydzień i ogólnie, do poradni. - Ale gdzie, do tego pokoju? - dopytywałem. - Nie, bo on często jest zamknięty - szczerze przyznała moja rozmówczyni, ale to już sam wiedziałem. - Pan pochodzi, popyta, ktoś będzie je miał.

Ok, czyli gdzieś tak za tydzień zmienię się w najbardziej znienawidzoną postać z każdej przychodni w Polsce, czyli kogoś, kto nie bacząc na kolejkę czekających, wpycha się przed innych, z bezsensownym wytłumaczeniem: "ja tylko po wyniki". Tak jakby to miało sprawić, że inni pacjenci, czekający na wizytę od pół roku albo i dłużej, będą bardziej wyrozumiali.

Ja rozumiem, że internet wynaleziono raptem 30 lat temu, więc nie wymagam, by wydruk z komputera wysłano mi mailem. Ale czy naprawdę nie można zorganizować tak, by nie szczuć jednych pacjentów na drugich?

Do tego nie trzeba dodatkowych pieniędzy, tylko chęci i dobrej woli.
Michał

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Miejsca

Opinie (119) 1 zablokowana

  • mm710 (5)

    bo trzeba ten bałagan sprywatyzować
    tylko realna konkurencja wymusi na nich normalne zachowania - wyciągają od nas nasze pieniądze i mają nas za nic
    Korwen-Mikke ma rację... przykład weterynarii jest w 100% trafiony

    • 70 33

    • (2)

      To jest dobre i działa dla wiekszości statystycznej przypadków i chorób. A niestety dla kogoś, komu padły nerki albo ma raka będzie to wyrok śmierci z braku leczenia (bo nikt nie podejmie się oszacowania składki, czy będzie to wykluczone z opłaty sprywatyzowanej służby).

      • 21 9

      • system łączony (1)

        Dlatego wyłączyć do prywatnej obsługi większość możliwą do oszacowania składki, a przypadki trudne (nerki, nowotwory itp) obsługiwać z NFZ lub MZ.
        Większość przypadków to kolejki do specjalistów z przyziemnymi rzeczami, gdzie bezsensownie czeka się czasem nawet latami.
        Składka złożona z 2 części i większość pacjentów poczułaby ulgę. W tym kraju nikt nie liczy strat w gospodarce spowodowanych opóźnionym leczeniem przez patologiczne kolejki.

        • 15 2

        • I to chciał wprowadzić Religa

          Kilka konkurujących ze sobą ogólnokrajowych publicznych ubezpieczalni plus prywatne ubezpieczalnie i finansowanie wysokospecjalistycznych procedur z budżetu. Niestety nie zdążył a następcy mieli własne "lepsze" pomysły.

          • 6 1

    • Prywatyzacja tylko uzupełnieniem służby publicznej

      Przykład weterynarii akurat nie jest do końca dobry:
      - wiele osób nie stać na leczenie zwierzaków, bo usługi są drogie; np. za operację swojego psa ostatnio zapłaciłem 800zł + koszty wizyt kontrolnych
      - leczenie poważnych chorób kosztuje bardzo dużo i nawet zamożniejsze osoby muszą się zastanowić dwa razy zanim się zdecydują na taki krok
      - leczenie często ma na celu wyciągnięcie jak największej ilości pieniędzy, pomimo że są przypadki beznadziejne, nie nadające się do leczenia; miałem taki przypadek ze swoim kotem

      Prywatyzacja TAK, ale tylko jako dodatek do publicznej służby zdrowia. W praktyce i tak chodzimy prywatnie do specjalisty w poważnych i pilnych przypadkach, więc nie ma potrzeby utrzymywania fikcji całkowicie bezpłatnej służby zdrowia.

      • 21 3

    • niestety

      sama prywatyzacja nie zawsze pomaga, przykładem sa stany zjednoczone, gdzie służba zdrowia to prawdziwa patologia (no, powiedzmy wsród krajów rozwiniętych), kosmiczne koszty, a jakość taka sobie.
      Moze konkurencja płatnych jednostek państwowych oraz prywatnych zapobiegła by windowaniu cen, ale w sumie marne szanse ;)

      • 17 1

  • Każdy dobrze zorganizowany lekarz, posiadający wiedzę medyczną (1)

    i rozsądek, już wyemigrował z Polski.

    Pozostali ci, którzy mają wiedzę, ale im się nie chce oraz ci, którym nie chciało się już na studiach więc przepychano ich z roku na rok - bo znany tatuś adwokat, lekarz, farmaceuta albo mamusia polityk.

    Ci ostatni nawet próbowali wyemigrować i zarabiać w euro, ale Europa szybko się poznała na ich wiedzy i im podziękowała.

    Polska w ruinie przyjęła ich z powrotem, z pocałowaniem w rękę, państwowym etatem i niezłą pensją, bo w Polsce "brakuje specjalistów".

    Dyrektor przychodni wie jak funkcjonuje jego placówka ale nic z tym nie robi bo i po co?
    Jeszcze wpadną do niego razem z drzwiami panowie w kominiarkach, o szóstej rano i bynajmniej nie na śniadanie.

    Prasa pisze o takich przypadkach nie po raz pierwszy.

    NFZ ma na to wywalone, on jest od dzielenia pieniędzy nie pilnowania kolejek.

    Ważne że jest obowiązek opłacania składki zdrowotnej przez wszystkich.

    • 10 1

    • co do NFZ to sie z Tob a zgodze. Natomiast koniowały w Polsce zarabiaja baaaaardzo dobrze. Zwykli rodzinni co na niczym sie nie znają tez. Potrafia wypisywac leki bez diagnostyki na tzw. oko. Kase dostaja od koncernow farmaceutycznych.

      • 2 4

  • Zmarnowane pieniądze przez taki sposób obsługi.

    Moje doświadczenie w rejestracji jest podobne. Zbudowano wspaniały nowy budynek, ale wniesiono tam stare łby - myślące i traktujące ludzi po staremu. Nowoczesny obiekt, nowoczesna medycyna, ale obsługa to skansen poprzedniej epoki. Pacjenci na kolanach. O jakimś "Res sacra miser" to ktoś coś kuma?

    • 10 1

  • Godziny przyjęć tutaj to FIKCJA.

    Poradnia - pokój badań na końcu korytarza - oficjalnie czynny w poniedziałki do 18:00.
    Jednak jakiś miesiąc temu już o 17:00 drzwi zamknięte.

    Badanie komputerowe z kroplami w jednym terminie, a dobór okularów (przez tą samą osobę, w tym samym gabinecie) - za 3 miesiące...

    A terminy - kilkumiesięczne...

    I jeszcze jedno - dostałam od tej pani niekompletną receptę na okulary!!!
    Trzeba jeszcze ich pilnować...

    • 9 0

  • Wychodzi na to, że...

    , by móc chorować należy mieć końskie zdrowie.

    • 9 0

  • A ja jestem zadowolona (3)

    z działania służby zdrowia. Od pewnego czasu przewlekle choruję i dostaję bardzo przyzwoitą pomoc. Trafiam na rzeczowych lekarzy i dzięki nim zdrowieję. Nie musiałam do tej pory nic załatwiać po znajomości. Nie musiałam również za nic płacić, wszystko na NFZ.

    • 18 33

    • WCO

      Od kilku lat jestem pacjentką WCO. Nie mam nic do zarzucenia lekarzom i pozostałemu personelowi. Wręcz przeciwnie. Uważam, że są wspaniali. Bardzo mi pomogli i pomagają.
      Natomiast umówienie się na wizytę woła o pomstę do nieba. Dodzwonienie się graniczy z cudem. A wielu pacjentów przyjeżdża z daleka. Po co podawać więc telefon? Aby zarejestrować się na miejscu, trzeba odczekać w kolejce najczęściej grubo ponad godzinę. Jakiś czas temu wprowadzono system numerków, który czas oczekiwania jeszcze wydłużył! PRZECIEŻ DOTYCZY TO CIĘŻKO CHORYCH LUDZI!!! I moim zdaniem jest przede wszystkim kwestią organizacji.

      • 11 0

    • Szczęściara

      no to ciesz się

      • 7 0

    • ewciu

      i ty tutaj?

      • 7 0

  • (4)

    Dlatego ten, kto zreformuje służbę zdrowia będzie miał głosy ludzi chorych i znających "szpitalno-lekarski" temat, a stanie się wrogiem wszystkich, bo wszystkim będzie trzeba zwiększyć składki, aby ten bajzel doprowadzić do porządku. Żadnemu rządowy nie zależy, aby głosy stracić. Prosta kalkulacja. Smutne, ale prawdziwe.

    • 45 9

    • Ja jestem PH i zawsze jestem pierwszy w kolejce.

      Nie powinno mnie tu być ale żyjemy w Polsce tu jest Ameryka.Jestem w grupie PH najwyżej leki szpitalne na marketing mam 200 tys rocznie. To jest piekny kraj gole kase jak ta lala. Najgorzej jak Ci zajfajdańcy z Pisu to ograniczą. Co ja zrobię dom,dzieci w prywatnych szkołach dwa auta w lisingu. Boże dopomóż.

      • 0 10

    • bo tu naprawę należałoby zacząć właśnie od lekarzy ! pokaż lekarzu co masz w garażu

      i ktokolwiek ich tknie to wywołają taki jazgot, że nikt się nie odważy
      A niestety sprawa jest arcyboleśnie prosta, zarobki lekarzy i ich układanki między pracą w państwowej służbie zdrowia a ich prywatnymi praktykami to jest skandal
      Jeśli lekarz pierwszego kontaktu w zwykłej osiedlowej przychodni zarabia na rączkę ok 10 tysięcy zł za normę godzin w miesiącu to chyba łatwo policzyć ile taka przychodnia musi wybulić na wypłaty dla tych wypisywaczy recept
      Jeśli w nowym dworze gdańskim ośrodek szukał jakiś czas temu ginekologa na etat do przychodni i nie było chętnych bo stawka netto za godzinę wynosiła tylko 80zł !!! 80,- x ok 170godz = 13.600,- - brak chętnych - ręce opadają!!!

      • 5 12

    • chyba (1)

      o to chodziło autorowi, że to nie kwestia składek, a organizacji, dobrej woli i zwykłej inteligencji.

      • 26 0

      • Ja rozumiem autora, ale to, co on widzi to jest sama końcówka tego bajzlu. On się zaczyna wyżej i trzebaby go systemowo rozegrać.

        • 12 0

  • CMI - to prawda

    Zgadzam się z panem Michałem. W tym szpitalu brak najprostszej organizacji pracy.
    Korzystałam z poradni chirurgii i wychodziłam stamtąd jakby z domu wariatów. Moja karta zgubiona, nikt nie wie, gdzie jest, za to wydają mi wyniki innego pacjenta. Kierują na badanie w klinice gastrologii. Tam zapisy raz w tygodniu, więc czekam na odpowiedni dzień, czekam w kolejce po to ,aby dowiedzieć się, że aparat od dawna nieczynny (o czym chirurdzy wiedzieli). Nikt nie pomyślał, żeby zwykłą kartkę z informacją wywiesić.
    W rejestracji TK, MR pracownice wiecznie zagadane miedzy sobą i innymi osobami co chwila podchodzącymi. Nie wiedziałam, czy obsługująca mnie pani skupia się na mojej sprawie czy na grzybach, o których jednocześnie rozmawiała z koleżanką. A kolejka cierpliwie czeka...
    Szkoda, taki piękny, nowy szpital a brak prostego myślenia.

    • 24 2

  • wystarczy pol godziny przejsc sie po jakimkolwiek szpitalu

    by dojsc do takich wnioskow. ostatnio widzialem jako odprowadzajacy/odwiedzajacy szpitale w koscierzynie i gdansku (akademia).. wlos sie jezy na glowie jaki jest balagan i brak organizacji.. Skandal.

    • 18 1

  • "stawić się na wizytę" - to milicja wzywa na tę wizytę?

    • 6 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Zlot motoCYClovy 2024 & II Deadlift Truck Edition

konsultacje, zlot

Piknik "Rodzina, Zdrowie, Nauka = Merito"

w plenerze, warsztaty, kiermasz, zajęcia rekreacyjne

Prowadzenie cukrzycy u kobiet z cukrzycą ciążową lub cukrzycą typu I

badania

Najczęściej czytane