- 1 Kończy się Program Profilaktyka 40 Plus. Mało kto skorzystał (82 opinie)
- 2 Tabletka "dzień po" - tylko 4 apteki na Pomorzu (203 opinie)
- 3 Nowa szefowa sanepidu na Pomorzu (40 opinii)
- 4 Od lipca karetka będzie stacjonować w Osowej i Ujeścisku. Sezonowo w Sobieszewie (37 opinii)
- 5 Imprezy rodzinne, za które trzeba płacić (90 opinii)
- 6 Ranking salonów kosmetycznych (8 opinii)
Chaos u lekarza nie wynika z braku pieniędzy
To nie brak pieniędzy sprawia, że polska służba zdrowia jest nieprzyjazna dla pacjentów. Bywa, że brakuje zdrowego rozsądku i dobrej organizacji - pisze nasz czytelnik.
Oto historia nadesłana przez pana Michała:
Takie refleksje naszły mnie po wizycie w najnowocześniejszym szpitalu w Trójmieście, pewnie jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Jeśli któraś z polskich lecznic miałaby wyglądać jak mityczna placówka z Leśnej Góry, znana z serialu "Na dobre i na złe", to właśnie ta - Centrum Medycyny Inwazyjnej w Gdańsku.
Tak mi się przynajmniej wydawało. Do ubiegłego tygodnia.
Spragnionych sensacji od razu rozczaruję, że ta historia nie chwyta za serce, nie ma w niej walki o życie ani nieudanej operacji. Będzie za to chaos w banalnej poradni okulistycznej.
Trafiłem do niej ze skierowaniem na badanie ciśnienia w oku. Rejestracja przebiegła bardzo sprawnie, któregoś lutowego poranka poświęciłem na to około 5 minut. Termin wizyty: początek listopada, czyli po dziewięciu miesiącach. Spokojnie, od ciśnienia w oku się nie umiera, więc nie narzekam.
Odczekałem do początku listopada i zgłosiłem się do poradni. To w sumie nazwa na wyrost, bo chodzi o cztery pokoje przyjęć w jednym, krótkim korytarzu. Ale to dobrze, dzięki temu się nie pogubię - pomyślałem.
Gdy tylko wszedłem do poradni, z gabinetu wyszła pielęgniarka i zaczęła wyczytywać nazwiska pacjentów. Pomyślałem, że to super pomysł, bo gdy lekarz wzywa imiennie, to nie ma tego wpychania się, tak charakterystycznego dla naszych przychodni: "ja tylko o coś zapytam", "ja tylko po wyniki", "ja miałem termin wczoraj, ale zaspałem". Znacie to? Wkurza? No właśnie.
Siadłem sobie spokojnie i czekam. I czekałbym dalej, gdyby jakaś bardziej rozgarnięta pacjentka ode mnie nie zapytała: Czy ciśnienie w oku mierzy się tu? Ależ nie, ciśnienie tam w głębi korytarza, gdzie na drzwiach wyraźnie jest napisane "ciśnienie w oku".
No tak, to przecież oczywiste, że ciśnienie tam, gdzie napisane "ciśnienie". Zerknąłem ukradkiem na karteczkę, jaką otrzymałem w rejestracji, ale tam nic na ten temat nie było. No trudno, widać powinienem był się domyślić.
Choć godzina mojej wizyty się zbliżała, pokój, w którym mierzono ciśnienie, pozostawał zamknięty. Dopiero gdy któraś z pacjentek zaczęła zaczepiać krążących po korytarzu ludzi w białych kitlach i dopytywać o to badanie, któryś z nich stwierdził, że ktoś inny zaraz się pojawi.
Ktoś inny się pojawił i zaprosił pacjentkę do środka. Po paru minutach pani wyszła. Znając już zasady panujące w tej poradni (wyczytywanie pacjentów), grzecznie czekałem na wyczytanie swojego nazwiska. I tak czekałbym pewnie do dziś, ale ktoś bardziej doświadczony poradził mi, żebym wszedł do gabinetu sam. Faktycznie warto było, bo pani od mierzenia ciśnienia siedziała sama i trochę się nudziła. Nawet się ucieszyła na mój widok. - To pani nie wyczytuje po nazwisku? - zapytałem. - Eee, nie. Tu się wchodzi samemu - odparła.
Chciałem zerknąć ukradkiem na karteczkę z rezerwacji, czy nie ma tam czegoś na ten temat, ale dałem sobie spokój.
Badanie przebiegło sprawnie, zakończyło się po 5 minutach. - Po wyniki proszę przyjść za tydzień - usłyszałem. Tu się trochę zdziwiłem, bo takie badanie robiono mi już trzykrotnie i za każdym razem wynik, czyli kolorowy wydruk z komputera, dostawałem tuż po jego zakończeniu. Ale wtedy badał mnie lekarz, a tym razem chyba pracownik techniczny (jeśli się mylę, to przepraszam, ale nie widzę innego wytłumaczenia).
- Kiedy i gdzie mam się zgłosić? - zapytałem jednak. - No mówię, gdzieś tak za tydzień i ogólnie, do poradni. - Ale gdzie, do tego pokoju? - dopytywałem. - Nie, bo on często jest zamknięty - szczerze przyznała moja rozmówczyni, ale to już sam wiedziałem. - Pan pochodzi, popyta, ktoś będzie je miał.
Ok, czyli gdzieś tak za tydzień zmienię się w najbardziej znienawidzoną postać z każdej przychodni w Polsce, czyli kogoś, kto nie bacząc na kolejkę czekających, wpycha się przed innych, z bezsensownym wytłumaczeniem: "ja tylko po wyniki". Tak jakby to miało sprawić, że inni pacjenci, czekający na wizytę od pół roku albo i dłużej, będą bardziej wyrozumiali.
Ja rozumiem, że internet wynaleziono raptem 30 lat temu, więc nie wymagam, by wydruk z komputera wysłano mi mailem. Ale czy naprawdę nie można zorganizować tak, by nie szczuć jednych pacjentów na drugich?
Do tego nie trzeba dodatkowych pieniędzy, tylko chęci i dobrej woli.
Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.
Miejsca
Opinie (119) 1 zablokowana
-
2015-11-19 08:16
mm710 (5)
bo trzeba ten bałagan sprywatyzować
tylko realna konkurencja wymusi na nich normalne zachowania - wyciągają od nas nasze pieniądze i mają nas za nic
Korwen-Mikke ma rację... przykład weterynarii jest w 100% trafiony- 70 33
-
2015-11-19 08:19
(2)
To jest dobre i działa dla wiekszości statystycznej przypadków i chorób. A niestety dla kogoś, komu padły nerki albo ma raka będzie to wyrok śmierci z braku leczenia (bo nikt nie podejmie się oszacowania składki, czy będzie to wykluczone z opłaty sprywatyzowanej służby).
- 21 9
-
2015-11-19 10:06
system łączony (1)
Dlatego wyłączyć do prywatnej obsługi większość możliwą do oszacowania składki, a przypadki trudne (nerki, nowotwory itp) obsługiwać z NFZ lub MZ.
Większość przypadków to kolejki do specjalistów z przyziemnymi rzeczami, gdzie bezsensownie czeka się czasem nawet latami.
Składka złożona z 2 części i większość pacjentów poczułaby ulgę. W tym kraju nikt nie liczy strat w gospodarce spowodowanych opóźnionym leczeniem przez patologiczne kolejki.- 15 2
-
2015-11-19 12:10
I to chciał wprowadzić Religa
Kilka konkurujących ze sobą ogólnokrajowych publicznych ubezpieczalni plus prywatne ubezpieczalnie i finansowanie wysokospecjalistycznych procedur z budżetu. Niestety nie zdążył a następcy mieli własne "lepsze" pomysły.
- 6 1
-
2015-11-19 09:33
Prywatyzacja tylko uzupełnieniem służby publicznej
Przykład weterynarii akurat nie jest do końca dobry:
- wiele osób nie stać na leczenie zwierzaków, bo usługi są drogie; np. za operację swojego psa ostatnio zapłaciłem 800zł + koszty wizyt kontrolnych
- leczenie poważnych chorób kosztuje bardzo dużo i nawet zamożniejsze osoby muszą się zastanowić dwa razy zanim się zdecydują na taki krok
- leczenie często ma na celu wyciągnięcie jak największej ilości pieniędzy, pomimo że są przypadki beznadziejne, nie nadające się do leczenia; miałem taki przypadek ze swoim kotem
Prywatyzacja TAK, ale tylko jako dodatek do publicznej służby zdrowia. W praktyce i tak chodzimy prywatnie do specjalisty w poważnych i pilnych przypadkach, więc nie ma potrzeby utrzymywania fikcji całkowicie bezpłatnej służby zdrowia.- 21 3
-
2015-11-19 08:32
niestety
sama prywatyzacja nie zawsze pomaga, przykładem sa stany zjednoczone, gdzie służba zdrowia to prawdziwa patologia (no, powiedzmy wsród krajów rozwiniętych), kosmiczne koszty, a jakość taka sobie.
Moze konkurencja płatnych jednostek państwowych oraz prywatnych zapobiegła by windowaniu cen, ale w sumie marne szanse ;)- 17 1
-
2015-11-19 11:37
Każdy dobrze zorganizowany lekarz, posiadający wiedzę medyczną (1)
i rozsądek, już wyemigrował z Polski.
Pozostali ci, którzy mają wiedzę, ale im się nie chce oraz ci, którym nie chciało się już na studiach więc przepychano ich z roku na rok - bo znany tatuś adwokat, lekarz, farmaceuta albo mamusia polityk.
Ci ostatni nawet próbowali wyemigrować i zarabiać w euro, ale Europa szybko się poznała na ich wiedzy i im podziękowała.
Polska w ruinie przyjęła ich z powrotem, z pocałowaniem w rękę, państwowym etatem i niezłą pensją, bo w Polsce "brakuje specjalistów".
Dyrektor przychodni wie jak funkcjonuje jego placówka ale nic z tym nie robi bo i po co?
Jeszcze wpadną do niego razem z drzwiami panowie w kominiarkach, o szóstej rano i bynajmniej nie na śniadanie.
Prasa pisze o takich przypadkach nie po raz pierwszy.
NFZ ma na to wywalone, on jest od dzielenia pieniędzy nie pilnowania kolejek.
Ważne że jest obowiązek opłacania składki zdrowotnej przez wszystkich.- 10 1
-
2015-11-19 11:45
co do NFZ to sie z Tob a zgodze. Natomiast koniowały w Polsce zarabiaja baaaaardzo dobrze. Zwykli rodzinni co na niczym sie nie znają tez. Potrafia wypisywac leki bez diagnostyki na tzw. oko. Kase dostaja od koncernow farmaceutycznych.
- 2 4
-
2015-11-19 11:20
Zmarnowane pieniądze przez taki sposób obsługi.
Moje doświadczenie w rejestracji jest podobne. Zbudowano wspaniały nowy budynek, ale wniesiono tam stare łby - myślące i traktujące ludzi po staremu. Nowoczesny obiekt, nowoczesna medycyna, ale obsługa to skansen poprzedniej epoki. Pacjenci na kolanach. O jakimś "Res sacra miser" to ktoś coś kuma?
- 10 1
-
2015-11-19 11:17
Godziny przyjęć tutaj to FIKCJA.
Poradnia - pokój badań na końcu korytarza - oficjalnie czynny w poniedziałki do 18:00.
Jednak jakiś miesiąc temu już o 17:00 drzwi zamknięte.
Badanie komputerowe z kroplami w jednym terminie, a dobór okularów (przez tą samą osobę, w tym samym gabinecie) - za 3 miesiące...
A terminy - kilkumiesięczne...
I jeszcze jedno - dostałam od tej pani niekompletną receptę na okulary!!!
Trzeba jeszcze ich pilnować...- 9 0
-
2015-11-19 11:07
Wychodzi na to, że...
, by móc chorować należy mieć końskie zdrowie.
- 9 0
-
2015-11-19 09:02
A ja jestem zadowolona (3)
z działania służby zdrowia. Od pewnego czasu przewlekle choruję i dostaję bardzo przyzwoitą pomoc. Trafiam na rzeczowych lekarzy i dzięki nim zdrowieję. Nie musiałam do tej pory nic załatwiać po znajomości. Nie musiałam również za nic płacić, wszystko na NFZ.
- 18 33
-
2015-11-19 11:04
WCO
Od kilku lat jestem pacjentką WCO. Nie mam nic do zarzucenia lekarzom i pozostałemu personelowi. Wręcz przeciwnie. Uważam, że są wspaniali. Bardzo mi pomogli i pomagają.
Natomiast umówienie się na wizytę woła o pomstę do nieba. Dodzwonienie się graniczy z cudem. A wielu pacjentów przyjeżdża z daleka. Po co podawać więc telefon? Aby zarejestrować się na miejscu, trzeba odczekać w kolejce najczęściej grubo ponad godzinę. Jakiś czas temu wprowadzono system numerków, który czas oczekiwania jeszcze wydłużył! PRZECIEŻ DOTYCZY TO CIĘŻKO CHORYCH LUDZI!!! I moim zdaniem jest przede wszystkim kwestią organizacji.- 11 0
-
2015-11-19 09:53
Szczęściara
no to ciesz się
- 7 0
-
2015-11-19 09:50
ewciu
i ty tutaj?
- 7 0
-
2015-11-19 08:14
(4)
Dlatego ten, kto zreformuje służbę zdrowia będzie miał głosy ludzi chorych i znających "szpitalno-lekarski" temat, a stanie się wrogiem wszystkich, bo wszystkim będzie trzeba zwiększyć składki, aby ten bajzel doprowadzić do porządku. Żadnemu rządowy nie zależy, aby głosy stracić. Prosta kalkulacja. Smutne, ale prawdziwe.
- 45 9
-
2015-11-19 11:04
Ja jestem PH i zawsze jestem pierwszy w kolejce.
Nie powinno mnie tu być ale żyjemy w Polsce tu jest Ameryka.Jestem w grupie PH najwyżej leki szpitalne na marketing mam 200 tys rocznie. To jest piekny kraj gole kase jak ta lala. Najgorzej jak Ci zajfajdańcy z Pisu to ograniczą. Co ja zrobię dom,dzieci w prywatnych szkołach dwa auta w lisingu. Boże dopomóż.
- 0 10
-
2015-11-19 10:58
bo tu naprawę należałoby zacząć właśnie od lekarzy ! pokaż lekarzu co masz w garażu
i ktokolwiek ich tknie to wywołają taki jazgot, że nikt się nie odważy
A niestety sprawa jest arcyboleśnie prosta, zarobki lekarzy i ich układanki między pracą w państwowej służbie zdrowia a ich prywatnymi praktykami to jest skandal
Jeśli lekarz pierwszego kontaktu w zwykłej osiedlowej przychodni zarabia na rączkę ok 10 tysięcy zł za normę godzin w miesiącu to chyba łatwo policzyć ile taka przychodnia musi wybulić na wypłaty dla tych wypisywaczy recept
Jeśli w nowym dworze gdańskim ośrodek szukał jakiś czas temu ginekologa na etat do przychodni i nie było chętnych bo stawka netto za godzinę wynosiła tylko 80zł !!! 80,- x ok 170godz = 13.600,- - brak chętnych - ręce opadają!!!- 5 12
-
2015-11-19 08:24
chyba (1)
o to chodziło autorowi, że to nie kwestia składek, a organizacji, dobrej woli i zwykłej inteligencji.
- 26 0
-
2015-11-19 10:24
Ja rozumiem autora, ale to, co on widzi to jest sama końcówka tego bajzlu. On się zaczyna wyżej i trzebaby go systemowo rozegrać.
- 12 0
-
2015-11-19 10:59
CMI - to prawda
Zgadzam się z panem Michałem. W tym szpitalu brak najprostszej organizacji pracy.
Korzystałam z poradni chirurgii i wychodziłam stamtąd jakby z domu wariatów. Moja karta zgubiona, nikt nie wie, gdzie jest, za to wydają mi wyniki innego pacjenta. Kierują na badanie w klinice gastrologii. Tam zapisy raz w tygodniu, więc czekam na odpowiedni dzień, czekam w kolejce po to ,aby dowiedzieć się, że aparat od dawna nieczynny (o czym chirurdzy wiedzieli). Nikt nie pomyślał, żeby zwykłą kartkę z informacją wywiesić.
W rejestracji TK, MR pracownice wiecznie zagadane miedzy sobą i innymi osobami co chwila podchodzącymi. Nie wiedziałam, czy obsługująca mnie pani skupia się na mojej sprawie czy na grzybach, o których jednocześnie rozmawiała z koleżanką. A kolejka cierpliwie czeka...
Szkoda, taki piękny, nowy szpital a brak prostego myślenia.- 24 2
-
2015-11-19 10:28
wystarczy pol godziny przejsc sie po jakimkolwiek szpitalu
by dojsc do takich wnioskow. ostatnio widzialem jako odprowadzajacy/odwiedzajacy szpitale w koscierzynie i gdansku (akademia).. wlos sie jezy na glowie jaki jest balagan i brak organizacji.. Skandal.
- 18 1
-
2015-11-19 10:26
"stawić się na wizytę" - to milicja wzywa na tę wizytę?
- 6 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.