• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dofinansowania do in vitro - chętnych brak?

Elżbieta Michalak
6 lutego 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Rządowy program leczenia niepłodności metodą pozaustrojową pochłonął z budżetu państwa blisko 250 mln zł. Będzie realizowany do 30 czerwca 2016 r. Rządowy program leczenia niepłodności metodą pozaustrojową pochłonął z budżetu państwa blisko 250 mln zł. Będzie realizowany do 30 czerwca 2016 r.

W lipcu 2013 r. ruszył rządowy program dofinansowania leczenia niepłodności metodą in vitro. W Trójmieście realizują go trzy kliniki - i jak się okazuje, wciąż są jeszcze wolne miejsca.



Czy długo staraliście się z partnerem/partnerką o dziecko?

Zgodnie z szacunkami Ministerstwa Zdrowia, w Polsce dla 15 tys. par dotkniętych problemem niepłodności, zapłodnienie metodą in vitro jest jedynym wyjściem i sposobem na posiadanie swojego dziecka. Dlatego z początkiem lipca 2013 r. ruszył rządowy program leczenia niepłodności. Jego koszt szacowany jest na blisko 250 mln zł.

W Trójmieście, do końca czerwca 2014 r., realizować go będą trzy kliniki: Invicta, która otrzymała roczny kontrakt na zabiegi w wysokości 2,7 mln zł, Centrum Zdrowia Gameta, do której trafiło 3 mln zł, oraz Europejskie Centrum Macierzyństwa Invimed z Gdyni - której roczny kontrakt wynosi 1,9 mln zł. W dwóch z nich są jeszcze wolne miejsca.

- Miejsca zapełniane są na bieżąco, dlatego możemy cały czas zapisywać nowych pacjentów - mówi Tomasz Ignaciuk, prezes Invimedu. - Dostaliśmy dofinansowanie na 130 cykli zapłodnień in vitro, zużywamy je równomiernie i wciąż pozostało nam ok. 30 miejsc dla nowych pacjentów.

80 nowych par do programu zakwalifikować może też Invicta, która w najbliższym półroczu planuje przeprowadzić 200 cykli zapłodnień. Czy wolne miejsca świadczą o niedostatecznym zainteresowaniu pacjentów leczeniem?

- Zainteresowanie od początku jest duże, ale należy pamiętać, że w przypadku niektórych par, przed przystąpieniem do procedury konieczne jest wykonanie dodatkowych badań lub przejście wcześniejszego, zgodnego z wymaganiami projektu, leczenia - wyjaśnia Katarzyna Goch z Invicty. - Ich kwalifikacja musi zostać odłożona w czasie. Zdarza się również, że część pacjentów, po zakwalifikowaniu, ze względów osobistych czy finansowych nie rozpoczyna programu od razu, ale ustala indywidualnie termin z kliniką - dodaje.

Nowych pacjentek nie przyjmie już Centrum Zdrowia Gameta. Powodem jest zbyt duża liczba oczekujących na rozpoczęcie leczenia.

- Możemy co prawda zarejestrować nowe pacjentki, ale ich leczenie rozpocznie się najszybciej z początkiem lipca 2014 r. - tłumaczy Dariusz Wójcik, dyrektor placówki. - W tej chwili mamy 90 zakwalifikowanych i czekających na leczenie pacjentów, ponad 400 jest zarejestrowanych i czekających na zakwalifikowanie do leczenia.

Kto może liczyć na dofinansowanie do in vitro? Rządowy program skierowany jest przede wszystkim do par, u których stwierdzono niepłodność, leczoną od minimum 12 miesięcy, oraz do par, które wyczerpały wszelkie inne metody. Dodatkowo kobieta w chwili składania aplikacji nie może mieć ukończonych 40 lat.

Program zapewnia sfinansowanie maksymalnie trzech cykli leczniczych jednej pary i składa się z części klinicznej oraz biotechnologicznej. Kliniczna związana jest ze sposobem przeprowadzenia kontrolowanej stymulacji jajeczkowania. Część biotechnologiczna polega na pobraniu komórek jajowych i ich zapłodnieniu metodą in vitro. Pomimo dofinansowania pacjent i tak musi ponieść spore koszty leczenia. Państwo nie zapłaci za leki stymulujące, które mogą się okazać konieczne podczas leczenia. Ich cena waha się od ok. 2 do nawet 6 tys. zł.

Więcej szczegółów o programie leczenia niepłodności

Program leczenia niepłodności metodą pozaustrojową trwać będzie do czerwica 2016 r. W tym czasie ma z niego skorzystać ok. 15 tysięcy par. W pierwszym roku leczenie (na które będą się składać maksymalnie trzy próby zapłodnienia) objąć ma on ok. 2 tys. par, w drugim 5,5 tys., a w trzecim ok. 7,5 tys. Wkrótce ogłoszony ma zostać kolejny konkurs (na kontrakt obowiązujący w drugim roku programu). Mogą przystąpić do niego wszystkie zainteresowane i spełniające kryteria placówki.
Elżbieta Michalak

Miejsca

Opinie (155) 7 zablokowanych

  • Młodzi rodzice ??? (11)

    Pytam jak młodzi?? Jestem położną z wieloletnim doświadczeniem. Współcześni :młodzi rodzice" to mężczyzna i kobieta, którzy mają przeciętnie ok 30-35 lat! Wystarczy zrobić sondaże na oddziałach patologii ciąży- kto tam leży ?? głownie kobiety, które decydują się na pierwsze dziecko po 30 roku życia ! Kiedyś kobiety rodziły mając 20-25 lat i nie było takich problemów. Kobiety pakują mnóstwo chemii różnorakiej w swoje ciała i potem dziwią się że nie mogą mieć dzieci ? Teraz odkłada się macierzyństwo na coraz późniejszy czas.... tłumacząc sobie "jeszcze nie teraz", " "2-3 lata po ślubie", " jak postawimy dom"... itp. Po co Ci dom, skoro on będzie pusty??? Natury nie pokonasz! Im później odkładamy macierzyństwo tym większe będą komplikacje- jeśli nie z zajściem w ciąże, to z jej donoszeniem , bądź przy porodzie....a nawet może to wyjść u dziecka za 10 lat :( taka prawda. A in vitro- jeśli ktoś zna je od drugiej str nigdy nie stanie za wspieraniem tego projektu....Idąc w tym kierunku za 20 lat rodzice będą wybierać kolor włosów i oczu przyszłego dziecka z katalogu :( Z innej beczki. Choćby kobieta miała 40 lat to lekarz jej powie "oczywiście, to wspaniały wiek na dziecko, ma Pani macice jak 20-latka"- dla niego kobieta w ciąży to KASA ! comiesięczny dochód :> A przyszli rodzice nie pomyślą- że za 20 lat będą 60-letnimi staruszkami i już od samego poczęcia skazują swoje dziecko na tak wczesną opiekę nad nimi:( Marząc o dziecku- nie wolno kierować się tylko kategorią - chcę je mieć ! zrobię wszystko by to osiągnąć !

    • 24 33

    • (2)

      Wszystko fajne i dużo racji w tym co jest napisane, tyle że kiedyś jak kobiety rodziły mając 20-25 lat było trochę inaczej.
      Teraz trzeba skończyć studia, albo wypracować jakąś pozycje w firmie, żeby mieć za co żyć. Gdzie wychowywać to dziecko jak nie ma się mieszkania (nie mówię o luksusach tylko o własnym kącie), jak je utrzymać?
      Czasy się zmieniły i dlatego ludzie podejmują decyzję o dziecku jak czują się w miarę bezpiecznie finansowo, to jest bardzo proste.
      Właśnie dlatego w krajach UE, które mają bardziej rozwinięta gospodarkę od Polski rodzi się więcej dzieci.
      I nie trzeba tu się doszukiwać drugiego dna, takie teraz mamy czasy.

      • 20 4

      • sorry takie czasy

        dokładnie zgadzam sie z poprzednikiem. Teraz staranie się o potomstwo wymusza gospodarka w późniejszym wieku, ludzie się boją, że nie utrzymają rodziny, strach o utratę pracy jest przerażający, tym bardziej przy ilości branych kredytów przez młodych. Kiedyś każdy miał mieszkanie, były komunalne, pracownicze itd Teraz tego nie ma!

        • 13 2

      • Zgadzam się po części

        Kiedyś- nie było także mieszkań,

        mieszkaliśmy po prostu z rodzicami- w dwóch pokojach w falowcu,
        ja studiowałam,często dzieci zostawiałam z koleżankami i wzajemnie,

        mąż zarabiał niedużo,
        mama moja pracowała

        a brat tak samo- u swoich teściów,

        przeprowadziliśmy się z dziećmi na swoje ( w kredycie) , gdy dzieci miały kilkanaście lat

        wiec nie do końca chodzi tu o warunki bytowe......

        • 5 3

    • mar_44

      Jest dużo prawdy w tym co piszesz. W zeszłym roku miałam przyjemność bycia na porodówce i "młode matki" to teraz 30+ a i takie 40+ widuje się coraz częściej. Ale to mus ekonomiczny. Teraz nie ma przedszkoli i żłobków. Opcją jest pozostanie w domu albo niania. Oba warianty bardzo kosztowne i trzeba za coś przeżyć te 3 lata, a kredyt nawet na skromne lokum, trzeba spłacać co miesiąc. Jak dziecko już skończy 3 lata to nie lada wyczynem staje się dostanie się do publicznej placówki, prywatna wychodzi trochę taniej niż niania a i tak następne 2-3 lata trzeba zaciskać pasa. Dzisiaj rzadkością jest pomoc dziadków, bo nasze mamy jeszcze muszą pracować i nie ma co liczyć na darmowe nianie. Natomiast jak będę miała 60 lat to mi jeszcze prawie dziesięć zostanie do przepracowania! I raczej swoimi wnukami się nie zajmę chyba że moje dziecko wstrzyma się do 40tki z własnym potomstwem. Dzieci to bardzo droga impreza. Moi znajomi 30+ też bardzo by chcieli mieć dzieci tylko wiedzą że ich zwyczajnie nie stać. Taka ekonomiczna kastracja :( tylko Brytyjczyków polskiego pochodzenia jakoś cudownie przybywa...

      • 17 0

    • trudno tutaj uogólniać

      znam kilka kobiet, które urodziły po 40-stce, ciążę znosiły świetnie
      to sprawa indywidualna

      pewnie lepiej, gdy dziecko nie ma bardzo starych rodziców,

      jak np. znajoma urodziła w Niemczech przed 50-tką, i podejrzewam, że w przyszłości, gdyby ona zaniemogła na zdrowiu, to dziecko byłoby "chowane" przez starsze rodzeństwo ( ciąża planowana przed 50-tką)

      • 0 0

    • Szanowna Pani (3)

      W dzisiejszych czasach w wieku 25-lat nie stać mnie było nawet na podstawowe rzeczy, a tym bardziej na dziecko. Jak nie mając pracy ani wsparcia rodziny urodzić i wychować dziecko... Obecnie mam 31 lat i stać mnie nawet na samotne macierzyństwo. Tak samotne, bo wielu mężczyzn w dzisiejszych czasach nie dorasta do roli partnera i ojca. Dziecko planuje za 2 lata (zabieg w prywatnej klinice w Danii w moje 33-cie urodziny). Będę starą, ale zaradną pierworódką...oraz samotną matką. Ale też szczęśliwą kobietą... Za granicą nikt się nie dziwi, że kobiety tak późno mają dzieci, ba że są samotne... To tylko w Polsce dyskryminuje się ze względu na wiek, płeć czy preferencje seksualne.

      • 6 6

      • do Nany (1)

        Zyczę zeby sie zabieg udal. Masz racje ze dzisiejsi faceci nie nadaja sie a ojcow.

        • 5 3

        • Zbytnie uogólnienie

          uważaj, by nie wychować takiego syna jak 'dzisiejsi faceci"

          • 1 0

      • Bądź ostrożna z tą decyzją

        samotne rodzicielstwo zawsze jest ułomne,
        owszem kiedy jest dwoje rodziców tez bywa różnie,
        ale wiem, jak samotnej matce, nawet zarabiającej, jest ciężko

        ( chodzi tu o aspekt psychologiczny wychowania szczególnie synów)

        • 0 0

    • Niepłodność kojarzy się tylko z problemami zdrowotnymi kobiety.

      Pani położna i takie głupoty wypisuje. Jaka chemia? O co chodzi? I dlaczego większość twierdzi, że jak niepłodność to na pewno z winy kobiety? Guzik prawda. Poczytajcie trochę, dowiedzcie się czegoś więcej w tej materii a wtedy się wypowiadajcie. Obecnie 50 % par borykających się z problemem niepłodności to pary, gdzie przyczyną jest niepłodność męska! Każdy lekarz Ci powie, że lepiej jak problem jest po stronie kobiety, bo można go wyleczyć i jest szansa na normalne poczęcie. Gorzej jak problem jest po stronie mężczyzny. Jeżeli przyczyną nie są żylaki powrózka nasiennego, które można wyleczyć to tak naprawdę medycyna nie zna przyczyny męskiej niepłodności i nie ma na to lekarstwa. Lekarz przepisuje mężczyźnie witaminy, które może wpłyną na jakość i ilość jego nasienia i to jest jedyny ratunek. A jak nie pomogą to pozostaje in vitro, bo wbrew temu co nas uczono w szkole, że do zapłodnienia komórki jajowej kobiety potrzebny jest tylko jeden plemnik, to nie do końca tak jest, więc jak mężczyzna ma mało plemników to jedynym wyjściem jest właśnie ta metoda. Ja z mężem z niej skorzystaliśmy i właśnie oczekujemy naszego pierwszego dziecka. Jestem po 30-tce i również uważam, że jest to trochę za późno, ale jak miałam lat 29 i zaczęliśmy z mężem starać się o dziecko to nikt nie przypuszczał, że leczenie potrwa ponad 4 lata. Pomimo to cieszymy się oboje, że zostaniemy rodzicami naszego dziecka. Polecam Gametę, ponieważ od razu bierze pod uwagę niepłodność męską. Mężczyzna jest na równi badany tak jak kobieta. Powodzenia dla wszystkich par, które się leczą. Wytrwajcie, bo warto! :)

      • 7 3

    • Nie cofniesz czasu, ludzkość się zmienia

      za 50 lat mało kto będzie się rozmnażał naturalnie, jeżeli utrzyma się nasza cywilizacja. Taka jest natura ludzka, że nauka rozwija się i człowiek też będzie inny. Mam nadzieję, że nie cofniemy się już do XIX wieku tak sobie życzą talibowie wszelkiej maści.

      • 2 1

  • wolne miejsca na in-vitro ????? (2)

    Ta metoda znacznie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia chorób genetycznych, zabija się niepotrzebne zarodki przy jej stosowaniu i co najciekawsze nie leczy więc nie powinna być dofinansowana z NFZ.

    Poza tym jest bardzo droga, a żeby z dzieckiem dostać się do endokrynologa na NFZ czeka się dwa lata (jak czytałem w postach powyżej to nie tylko mój problem).
    Natomiast nie dofinansowuje się w naszym kraju metod leczenia bezpłodności (które wykazują daleko lepszą skuteczność i nie obciążają dziecka genetycznie).

    Wspaniała władza nic dodać nic ująć...

    • 19 18

    • mój drogi (1)

      sam wybierałeś władzę...albo zastanów się...może w ogóle nie wybierałeś? ot cała polityka!po za tym ja też nie miałem problemu z endokrynologiem ok. 2 miesiące czekania ale nie 2 lata!!! Ludzie skąd bierzecie takie dane? dajcie mi namaiary na tą placówkę w której czeka się dwa lata????? co do zabijania niepotrzebnych zarodków - udowodnij mi to, bo moja kuzynka jest embriologiem i wiem coś na ten temat. Tam nikt nie zabija zarodków, nad wszytskim czuwają różne organizacje.

      • 4 1

      • i tak fajnie, że gdzieś rejestrują na 2 lata wprzód

        ja swego czasu (1,5 roku temu) szukałem miejsca do endokr. to wszędzie w Trójmieście były wyczerpane kontrakty do końca roku, a dalej nie chcieli rejestrować. Jedyny wolny termin w jakimś powiatowym zadupiejewie godzinę drogi od 3M i dopiero za pół roku! A tam na kasę chorych można dostać tylko dobre słowo, bo na usg nie ma limitów, miła pani doktor "zleca" badania prywatne na świstku papieru... No i oczywiście receptę na kurację, którą można wystawić pomimo niepełnej diagnozy. Dramat. Ale płodność to choroba, którą trzeba "leczyć" hormonalnie, a potem jeszcze leczyć skutki tego leczenia na koszt wszystkich podatników. Ważne, że są nowi klienci i jest przepływ kasy. Zus zapłaci, obywatel zapłaci. A że nie ma kasy na onkologię? - Owsiak zrobi zbiórkę i "będzie dobrze". I tak do następnego ministra.

        • 1 2

  • Na program invitro znalazły się fundusze

    a w przypadku leczenia chorób nowotworowych wprowadza się limity(!?) bo brak środków finansowych. Taka to polityka zdrowotna obecnej władzy...

    • 18 9

  • nie żal mi tych zrozpaczonych rodziców, tylko dzieci w domu dziecka, które czekają aż przyjdzie ktoś kto ich zabierze (4)

    nie martwię się o własną płodność, bo istnieje coś takiego jak adopcja i wiem że pokocham to dziecko jak swoje, bo ja je wychowam i nie ważne czy z mojego brzucha wyjdzie czy nie.

    • 14 17

    • Cudownie jest umieć pokochać adoptowane dziecko (3)

      i ...wytrwać w tym
      gdy nadejdzie okres dojrzewania- buntu, wracania nad ranem do domu,
      nieuczenia się "bo nie", używek...
      gdy to robi 'rodzone" dziecko- tez trudno
      ale trudniej gdy nie rodzone.....
      choć wierzę, że można tak kochać
      koleżanka zaadoptowała syna ( niemowlę) , potem się rozwiedli z mężem (odszedł do młodszej), syn to bardzo ciężko przeżył- rzucił szkołę
      nie ma zawodu, ma 24 lata,
      teraz dopiero wraca jakoś wszystko do normy- powoli odbudowują codzienność

      • 3 1

      • domy dziecka

        owszem pełne są dzieci , ale takich które nie mają uregulowanej sytuacji prawnej i bardzo często nigdy nie trafia do adopcji.

        • 8 1

      • ale ten syn bardzo to przeżył bo był adoptowany czy dlatego że tatuś to sq...yn? (1)

        • 5 0

        • Przeżył rozwód rodziców

          o adopcji dowiadywał się od maleńkości, że jedna mama nosiła go pod sercem, druga wychowuje i kocha
          patrząc na jego rozwój wydaje mi się, że fakt adopcji "zaakceptował"ponieważ wiedział o tym od dziecka, wiedział, że rodzice pomogą mu poszukać jego mamy biologicznej gdyby chciał,
          do rozwodu rodziców był świetnym uczniem, dobrym kolegą, wesołym, pełnym pasji chłopakiem
          po rozwodzie- się załamał

          • 0 0

  • in vitro (3)

    W 2011 urodzilam zdrowego synka udalo mi się za pierwszym podejściem in vitro w Gamecie. Potrzeba dużej determinacji ,cierpliwości ale narodziny dziecka wynagradzają wszystko

    • 15 12

    • a co stało się z zarodkami-dziećmi nadmiarowymi - gdzie one są, mrożą się? (2)

      • 3 9

      • Czy 1 listopada wspominasz wszystkie opóźniające się miesiączki żony? Zapalacie im świeczki? Nie jesteś mordercą, ale kilkoro dzieci "straciłeś" na pewno w wyniku stosowania metod naturalnych. I tym zmarłym przedwcześniw pogrzeb i modlitwa się należy, a nie "uff!"

        • 8 4

      • No.... u mnie w domu. Tylko nie mów nikomu. To będzie nasza tajemnica.

        • 0 0

  • ivf rządowy (2)

    a ja się cieszę z tej inicjatywy, bo dzięki temu programowi noszę pod sercem moje maleństwo. Warto było czekać na swoją kolej. :) Dziękuję lekarzom z invicty

    • 15 11

    • czy pracownikom invicty (1)

      robią za darmo?

      • 2 1

      • ivf rządowy

        za darmo tak nie do końca bo musisz zrobić badania na początku i kupić leki do stymulacji...ale duża część kosztów odpada. poza tym bardziej to chyba zasługa lekarzy i embriologów niż samych pracowników z obslugi...nie rozumiem tego komentarza

        • 1 0

  • Tak (2)

    a nie lepiej adoptować te dzieci które już są na świecie a nie mają rodziców ktrzy by je kochali?

    • 8 12

    • Nie bo ludzie są z natury egoistami i widzą tylko swoje potrzeby ...smutne ale prawdziwe

      • 2 5

    • Adotowaliście już ?

      Na co czekacie Dobrzy ludzie ? Kochajcie !

      • 2 1

  • (6)

    Jakbym była mężatką to juz nym dawno wzięła dziecko do adopcji jeśli bym mie mogła miec własnego. ..załamuje mnie twój komentarz swoja bezczelnoscia

    • 5 7

    • Marna wymówka (5)

      Gdybym była to bym zrobiła ...Gdybym nie miała nogi to bym radośnie skakała na drugiej. Marna wymówka, a dzieciątka w sierocińcu czekają...
      ps.
      Wiesz niektóre kobiety nigdy nie zostaną mężatkami, pewnie takie twoje przeznaczenie. Prawdopodobnie przeznaczenie nie chce żebyś miałą męża podobnie jak te złe kobiety - dzieci. A - jak nie ma męża - nie ma dzieci. Więc może już zaadoptuj, na co czekasz ? cbdo

      • 1 1

      • (4)

        Wybacz ze kończę studia i nie planuje ślubu z moim mężczyznom z ktorym jestem juz kilka lat i debatuje z nim nie jedno krotnie co by zrobil gdybym nie dała mu dziecka zgadzamy się ze sobą że adopcja byłaby lepszym rozwiązaniem dla nas. Nie wiem skąd ten naskok na człowieka że powoli planuje swoje życie i nie zakłada tylko kolorowych scenariuszy .

        • 0 1

        • (3)

          O tempora, o mores! Kończyć studia i pisać "mężczyznom" i "nie jedno krotnie". Ranga wyższego wykształcenia nie istnieje.

          • 9 0

          • bo nie wszyscy kończą filologie jak ty ;) (2)

            i najtrudniejszym przedmiotem jaki ma się na studiach to ortografia i gramatyka

            • 0 7

            • Nie ma takiego przedmiotu jak " ortografia"....

              • 1 0

            • Jestem inżynierem, a ortografię opanowałem w pierwszych latach podstawówki.

              • 2 1

  • in vitro nie jest metodą leczenia. (6)

    Dlaczego pani z Invicty nazywa zapłodnienie pozaustrojowe leczeniem? Co przepraszam leczy? Czy para przez to staje się nagle płodna?
    Staramy się z mężem dość długo, niestety bezskutecznie. Wyniki nasienia pół roku temu mąż miał bardzo słabe, dostaliśmy skierowanie do androloga. Okazało się, że W CAŁYM WOJEWÓDZTWIE POMORSKIM NIE MA ANI JEDNEGO ANDROLOGA NA NFZ !!! Nie mogłam w to uwierzyć i nawet zadzwoniłam do Pomorskiej Kasy Chorych. Niestety potwierdzili i zaproponowali, że możemy jechać z tym skierowaniem do Warszawy lub Łodzi ... Na włąsną rękę rozpoczęliśmy więc intensywne leczenie i zrobione badania po pół roku pokazały ogromną poprawę - niemal wszystkie parametry w normie. Bardzo się ucieszyliśmy, a że Invicta organizuje akurat bezpłatne konsultacje, to się kilka dni temu wybraliśmy. Pani doktorka nie zaproponowała jakiegokolwiek leczenia, zapisałą nam tylko na kartce badania, które musimy wykonać i wrócić do niej, jeśli będą ok, to inseminacja, a jeśli się nie uda to in vitro. To jest jedyne, co zaproponowali, zero jakiegokolwiek leczenia. Po wyjściu z gabinetu recepcjonistka od razu pyta - jakie badania robimy? Okazało się, że kosztują w promocyjnej cenie 930 zł, za parę dni trzeba wykonać następne za 500, następnie wizyta, badanie i leki - kolejne 500 i wreszcie ewentualnie inseminacja 600. Jedyne "leczenie" jakie nam zaproponowano (coć ciężko mówić o propozycji) to inseminacja za ponad 2,5 tys łącznie, bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia problemów z płodnością, skoro wyniki się poprawiły i bez jakiejkolwiek próby leczenia. Podziękowaliśmy i daliśmy sobie spokój. In vitro zupełnie nas nie interesuje ( bez względu na to - płatnie czy nie), a inseminacja tylko ostatecznie. Najpierw jednak CHCIELIBYŚMY PODJĄĆ LECZENIE !!! pod opieką normalnego androloga i ginekologa w ramach kasy chorych, na którą to łożymy składki...
    Wybieramy się jeszcze do Gamety, ale obawiam się, że będzie podobnie ....
    KLINIKI LECZENIA NIEPŁODNOŚCI - NIE POLECAM!

    • 14 2

    • od paru ładnych lat nie ma Pomorskiej Kasy Chorych tak na marginesie, A Gamete polecam bo sama tam się leczę

      • 0 2

    • (2)

      Tak jak proteza ręki nie jest leczeniem, bo ręka nie odrasta? Tak jak podawanie insuliny cukrzykom, bo cukrzyca pozostaje? Dializa nie jest leczeniem bo nie naprawia nerki? Psychotropy nie likwidyją schizofrenii, AA nie kończy alkocholizmu, opieka paliatywna prowadzi do śmierci. Medycyna to niie tylko przywracanie do stanu naturalnego, ale umożliwienie godnego życia z chorobą, likwidacja/zmniejszenie udręki fizycznej i psychicznej. W taakiej definicji in vitro podpada ppd proces leczenia. Ale jak ktoś chce się wywyższać to mu wolno. Życzmy mu jednak, aby nie musiał odwoływać swoich mądrości na skutek własnych doświadzczeń, lecz jedynie po przemyśleniach.

      • 4 7

      • zamiast udowadniać wyższość swoich mądrości nad innymi (1)

        przeczytaj sobie najpierw definicję leczenia, choćby na Wikipedii i dowiedz się czym się różni leczenie przyczynowe od objawowego. Dializa, proteza, insulina - to są przykłady terapii, które podejmuje się dopiero wobec braku możliwości leczenia przyczynowego. Techniki sztucznego rozmnażania u ludzi możnaby uznać za leczenie tylko po warunkiem, że niepłodność w danym przypadku zagraża zdrowiu psychicznemu potencjalnych rodziców. Bo nie widzę innego powodu (poza, oczywiście, finansowym), dla którego medycyna miałaby się zajmować zabawą w Pana Boga? Czy brak potomstwa jest przyczyną braku homeostazy albo pogorszenia komfortu życia? Jeśli przeradza się w obsesję, to może tak. Ale wtedy powinna być zastosowana terapia psychologiczna w kierunku radzenia sobie z emocjami i z problemami. Dawanie dzieci osobom na skraju załamania to nie jest leczenie tylko okaleczanie wszystkich zainteresowanych stron. Nie ubliżając nikomu i nie umniejszając cierpień, naprawdę są w życiu gorsze tragedie i choroby z którymi ludzie musza sobie radzić bez żadnej pomocy ze strony państwa. Dlaczego prowadzi się selekcję rodziców do adopcji, a nikt nie patrzy na to, jakimi rodzicami będą probówkowicze, dla których dziecko może być tylko protezą emocjonalną, lekiem na depresję? Po pierwsze nie szkodzić - tutaj ewidentnie jest szkoda, bo na każdy zagnieżdżony zarodek kilka innych zostaje zniszczonych. Jeśli to ma być cena za "zmniejszenie udręki fizycznej/psychicznej", w dodatku w sytuacjach, gdy inne środki do przywrócenia naturanej płodności nie zostały jeszcze nawet sprawdzone, to ja dziekuję za taką "terapię". Nie wiem jak trzeba być wypranym z emocji żeby nie czuć absolutnie żadnych wątpliwości przed podjęciem tak radykalnej decyzji...

        • 5 4

        • Zapłodniona komórka nie jest istotą czującą, myślącą, świadomą, czy elementem socjalnym. Można rozpatrywać jej godność, prawa i podmiotowość jedynie w kontekście posiadanej duszy. Przyjmując nawet katolickie widzenie układu ciało- dusza kwestią sporną musi być moment jej powstania, jako że proces łączenia materiału genetycznego trwa nawet do kilku dni, a samo wniknięcie plemnika noe zmienia nic w biologicznej strukturze komórek rozrodczych.

          • 2 1

    • Małą (1)

      próbowaliście już konsultacji u dobrego ginekologa-endokrynologa? Zetknąłem się z wieloma opiniami, że właśnie ci specjaliści często pomagają w problemach niepłodności przez diagnozę niedoborów hormonalnych, których wcześniej nikt inny nie zauważył. Oczywiście androlog swoją drogą. Choć z moich własnych wniosków (które bardzo rzadko mnie zawodzą:) mogę powiedzieć, że naprawdę nasienie musiałoby być totalnie fatalne (azoospermia) żeby naturalne zapłodnienie ze strony faceta nie było możliwe. Naprawdę polecam spróbować od strony endokrynologicznej. Pozdrawiam i życze powodzenia!;)

      • 4 0

      • dziękujemy

        za radę oczywiście. Z andrologiem, który nie pracuje w klinice leczenia niepłodności dość kiepsko w Trójmieście, ale do gin-endokrynologa koniecznie się zapiszę.

        • 0 0

  • Do przyszłych pacjentek (oraz ich mężów) klinik Invitro: (3)

    najpierw zapoznajcie się z pojęciem "naprotechnologia" (choćby na początek z Wikipedii), a potem będziecie wiedziały co macie robić dalej...Pozdr

    • 9 15

    • Wierz mi, że wszyscy doskonale wiedzą co to znaczy

      wszyscy przeciwnicy invitro o tym paplają bo im się wydaje, że osoby korzystające z invitro nic nie robią tylko któregoś dnia wpadają na pomysł, że chcą mieć dziecko i od razu lecą zapisać się na ów zabieg.
      Ogarnijcie się!
      My spędzamy miesiące, a zazwyczaj lata na leczeniu i diagnozowaniu- invitro to ostatni krok. A naprotechnologia to zwykłe diagnozowanie, któremu ktoś nadał fajną nazwę, dorobił ideologię i teraz zarabia na tym kasę.
      Dla niewtajemniczonych dodam, że N. to często dużo większe koszty niż invitro a rezultaty marne.

      • 7 5

    • Modlić sie, modlić się, modlić się. Tym na onkologii też to zaproponuj. W końcu buk tak chciał.

      Katogówno. Jak modły nie pomogą, to ksiądz pleban chętnie kropidłem pokropi. Byle nie zostawił dziewczyny jak ta kanalia spod Poznania, który nawet po karetkę nie zadzwonił przy ewidentnych powikłaniach przyporodowych.

      Swoją drogą, jak to jest, ksiądz wyruchał, a problemy przy porodzie były? Przecieżto prawie jak niepokalane poczęcie.

      • 4 6

    • Naprotechnologia

      "Naprotechnologia (NaProTECHNOLOGIA) metoda, mająca monitorować i utrzymywać zdrowie układu rozrodczego kobiet, stworzona przez Thomasa W. Hilgersa w 1991 roku. Oparta jest głównie na naturalnych metodach planowania rodziny, które są dopuszczalne m.in. przez Kościół katolicki. Metoda stawia nacisk na naukę umiejętności rozpoznawania własnej płodności przez małżonków starających się o potomstwo. Jest adresowana do pacjentów, których niepłodność jest uleczalna i daje się korygować medycznie, czyli do ok. 40% niepłodnych par (nie będą to więc kobiety z niewydolnością jajników, niedrożnością jajowodów czy mężczyźni)."

      Masz swoje pojęcie. A przeczytałeś ze zrozumieniem?
      Z tej metody mogą co najwyżej skorzystać pary, które dopiero zaczynają starać się o dziecko- o ile ich na to stać- bo to najdroższe śledzenie cyklów owulacyjnych o jakich słyszałam.

      • 5 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Biologia totalna | wykład wprowadzający 10 maja (piątek), godz. 20:30-22:30

70 zł
warsztaty, spotkanie

Certyfikowany kurs pierwszej pomocy

warsztaty, spotkanie

Jak ochronić swoje krocze przed nacięciem?

warsztaty, konsultacje

Najczęściej czytane