• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Życie w wielkim mieście. Z Trójmiasta do Londynu

Anna Bojarowicz
9 grudnia 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Czego uczy życie w Londynie i co przyciąga do "wielkiego miasta"? Poznajcie mieszkańców Trójmiasta, którzy zostali Londyńczykami. Czego uczy życie w Londynie i co przyciąga do "wielkiego miasta"? Poznajcie mieszkańców Trójmiasta, którzy zostali Londyńczykami.

Londyn jest trzecim największym miastem Europy, a teoretycznie co czterdziesta spotkana na ulicy osoba mówi tu po polsku. Stanowimy największą w Wielkiej Brytanii społeczność obcokrajowców. Od razu na myśl przychodzą bliscy i znajomi, którzy wyjechali z Trójmiasta, żeby zacząć w Londynie pewien "nowy rozdział". Jak mieszka się im w ośmiomilionowym mieście i czy bardzo zmieniło to ich styl życia? W Londynie rozmawiałam z kilkorgiem z nich.



Czy myślisz o przeprowadzce z Trójmiasta?

Londyn żartobliwie bywa nazywany siedemnastym województwem Polski, nie bez kozery. Mieszka tu ponad 200 tys. Polaków, a kupienie rano polskiego dziennika nie stanowi problemu. Pod tym względem można poczuć się tu jak u siebie - jeśli tylko ma się na to ochotę. Druga twarz Londynu wydaje się bardziej kusząca. Londyn jest zróżnicowany - środowiskowo, zawodowo, etnicznie. Spotkamy tu ludzi z całego świata, poznamy różne opinie i możliwości. To niezwykle otwarte i inspirujące miejsce. Do Londynu nie wyjeżdża się tylko dla pieniędzy, a wyjazd nie oznacza ucieczki.

Natalia, mimo wielu sprzecznych odczuć, którymi dzieliła się na swoim blogu Nat W Londynie, ten czas wspomina bardzo dobrze.

- Londyn pokochałam za mieszankę narodowości i łatwość poznawania ludzi, nawiązywania kontaktów. Tu cały czas coś się dzieje. Jak ktoś chce jak ja, zacząć jako fotograf, to jest idealne miejsce. Do tego każdy może się czuć w Londynie swobodnie. To jest piękne, że można założyć na siebie strój Spidermana i wsiąść do metra, i nikt nie będzie się na nas dziwnie patrzył - wspomina Natalia z Gdańska.
Czego uczy życie w Londynie i co przyciąga do "wielkiego miasta"? Jak wygląda styl życia Londyńczyków i czego możemy im pozazdrościć? Poznajcie cztery historie osób z Trójmiasta, które zdecydowały się wyjechać.

Gosia
Gosia pochodzi z Gdańska. Z wykształcenia jest kosmetologiem, zatrudnionym w sieci klinik medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej. Wykonuje m.in. zabiegi laserowe. W Londynie mieszka od ponad dwóch lat, ale z Trójmiastem jest silnie związana.

  • "Przeprowadziłam się tu dwa i pół roku temu, ale jestem jedną nogą w Londynie, a drugą w Gdańsku".
  • "Obraz typowego Londyńczka różni się w zależności od środowiska. Mi na co dzień w oczy rzucają się przede wszystkim ci, którzy pracują w typowo biznesowym City. Trudno powiedzieć, że nie przywiązuje się tu wagi do wyglądu. U mężczyzn garnitur musi być dobrze skrojony, koszula wyprasowana, buty wypastowane. Do tego dbałość o szczegóły - spinki do mankietów, elegancki zegarek, markowa aktówka, a włosy koniecznie stylowo wystrzyżone i ułożone. Kobiety zawsze musza mieć perfekcyjny makijaż i fryzurę. Nawet jeśli noszą niby banalne garsonki i płaszcze, to wyglądają elegancko i profesjonalnie".
  • "Ważny jest nie tylko sam wygląd, ale styl życia. Czy trenujesz, co trenujesz, gdzie trenujesz i z kim trenujesz. Nawet dieta może być wyznacznikiem tego, jak jesteś postrzegany. Na ulicach biegaczy można spotkać o każdej porze dnia, a kluby fitness mają specjalne zajęcia w porze lunchu".
  • Gosia na co dzień stawia na wygodną klasykę. Jest fanką prostoty, którą przełamuje bezpretensjonalnymi akcentami, np. futrzaną kamizelką, skórzaną spódnicą czy kolorowymi butami. Duże znaczenie mają też makijaż, zadbane włosy i dłonie, które od zawsze są wizytówką kobiety.
- Londyn był dla mnie wyborem trochę z serca - mój chłopak tu studiował. Przyjeżdżałam go odwiedzać, później dostałam się tu na staż w jednej z klinik, a po trzech miesiącach zaproponowano mi kontrakt. Mój chłopak też zaczął pracę, więc decyzja o pozostaniu była oczywista. Mieszkam tu dwa i pół roku. Wciąż czuję, że jestem jedną nogą w Londynie, ale drugą w Gdańsku. W Polsce wiem, ze jestem wśród swoich, natomiast w Londynie wiem, że jestem tym, kim chcę być. Nie lubię krytykować Polski i bardzo chciałabym wrócić do Trójmiasta, ale na tę chwilę istnieje dla mnie diametralna różnica między możliwościami tu a tam. W Londynie medycyna kosmetyczna szybko się rozwija. Ludzie inwestują w zabiegi kosmetyczne i są na nie otwarci. Trudno powiedzieć, że nie przywiązuje się tu wagi do wyglądu - mówi Gosia.
W jej przypadku wyjazd był szansą rozwijania planów zawodowych. W branży medycyny estetycznej Wielka Brytania ma wiele do zaoferowania, a społeczeństwo jest otwarte na tego typu zabiegi. Przeprowadzka do Londynu była skokiem na głęboką wodę, ale w określonym celu.

- Gdańsk czy Londyn pod względem stylu życia nie muszą bardzo się różnić - tłumaczy Gosia. W ciągu tygodnia poranek jest ekspresowy. Jestem śpiochem, więc mam godzinę na prysznic, śniadanie i przygotowanie się do wyjścia. Potem biegiem do pracy i tak od poniedziałku do piątku. Praca z pacjentami nigdy nie jest nudna, bo zawsze przytrafi się ktoś ciekawy, a każdy pacjent to nowe doświadczenie. W weekendy z chłopakiem wychodzimy ze znajomymi albo odkrywamy nowe miejsca na mieście, a tych nie brakuje. Londyn jest niezwykle ciekawym miastem o każdej porze roku. I tak życie się toczy, a w nim można zachować swoje przyzwyczajenia. Jestem trochę typem kury domowej, uwielbiam gotować i prowadzić dom, i robię to też tutaj. Lubię mieć poczucie, że wszystko jest pod kontrolą, mam wtedy czas i na pracę i rozwój, i na odpoczynek, a ten w tak szalonym mieście jest koniecznością. Ludzie cały czas gdzieś się śpieszą, a ty automatycznie robisz to samo i bez potrzeby się stresujesz. Nawet najbardziej zabiegany dzień w Trójmieście nie wyciąga z człowieka takiej energii. Ale coś za coś - dodaje.
Kamila
Kamila mieszka w Londynie od października tego roku. Po kilku latach spędzonych w gdyńskiej korporacji postanowiła poszukać czegoś innego i zaczęła rozsyłać CV. Zadzwonili do niej z BBC, gdzie teraz pracuje.

  • "Kiedyś różnice Londyn - Trójmiasto były większe. Teraz wszystko jest dużo bardziej wyrównane".
  • "W Londynie panuje większa wolność noszenia tego, co się chce i inność nie jest niczym wytykanym palcami. Tu więcej ludzi wie, że nie wypada się gapić. W Trójmieście potrzeba nam trochę więcej luzu i odwagi ".
  • "Sporo ludzi w Londynie przywiązuje ogromną wagę do wyglądu, ale pewnie drugie tyle ma to totalnie gdzieś. Wszystko zależy od środowiska".
  • Kamila lubi proste rzeczy i klasyczne kroje, które zestawia z ciekawymi dodatkami. "W nudny sweter albo zwykłą dżinsową kurtkę wepnę wielką broszkę w kształcie dinozaura, założę fluorescencyjne Reeboki do czarnej reszty albo wzorzysty szal. Kiedyś obwieszałam się biżuterią, teraz nawet jeśli czasem znów tak robię, to przed samym wyjściem i tak wszystko zdejmę".
- Londyn może być miastem marzeń i może być największym koszmarem. To zależy od ciebie, bo nic nie zrobi się samo. Jako miejsce potrafi inspirować, ale możesz oczywiście się uprzeć i siedzieć w domu przed telewizorem. 8 lat temu widziałam więcej różnic między Londynem a Trójmiastem, mieszkałam tu prawie rok, pomiędzy maturą a studiami. Teraz wszystko jest bardziej wyrównane. Po przeprowadzce w moim życiu niewiele się zmieniło - prócz ciekawej pracy. Może powinnam dodać "jeszcze", w końcu jestem tu dopiero miesiąc.
Kamila codziennie obserwuje ludzi na ulicy czy w metrze. Londyńczycy są niezwykle barwni i interesujący jeśli chodzi o wygląd. Panuje tu większa wolność niż w Trójmieście noszenia tego, co się chce i inność nie jest niczym wytykanym palcami.

- Staram się zapamiętać rożne elementy i spróbować je przerobić pod siebie - mówi. Może nie gołe nogi w listopadzie, które przyprawiają mnie o ciarki na plecach, ale to też element charakterystyczny dla Londynu. Bardzo podoba mi się, że po starszych ludziach widać, że dbają o to, co mają na sobie. Niedaleko mnie mieszkają dwie starsze panie, które zawsze wychodzą zgrane kolorystycznie. Noszą wszystko w tonacjach czerwieni i fioletu, od rajstop po czapki i worki na zakupy. Widziałam też pana, który miał spokojnie 90 lat, eleganckie buty, widoczne dopasowane skarpetki, eleganckie spodnie, sportową czapkę z daszkiem i ogromne plastikowe pierścionki-serca. Ktoś mógłby powiedzieć, ze wyglądał śmiesznie, ale nikt mu nie zabroni takiego stylu. Tutaj ogólnie chyba mężczyźni są trochę odważniejsi w swoich wyborach modowych - dodaje.
Marta
Marta wyjechała z Gdańska prawie trzy lata temu. Londyn okazał się dla niej strzałem w dziesiątkę. Założyła rodzinę, kupiła psa i zamierza zostać tu na stałe.

  • "Uważam, że Londyn to mój dom i moje miejsce. Kocham Gdańsk i z ogromną radością tam jeżdżę, jednak brakowało mi otwartości, swobody i różnorodności. Cieszę się, że mój syn będzie dorastał w takim multikulturowym środowisku. To uczy szczególnej wrażliwości i tolerancji".
  • "Mój styl zmienił się znacząco, oczywiście wpłynęło na to macierzyństwo, ale nie tylko. Wcześniej ubierałam się bardziej ekstrawagancko, nosiłam wielkiego koka. Aktualnie preferuję rzeczy eleganckie, szczególnie uwielbiam czerń. Zrezygnowałam też z obcasów, które nosiłam na co dzień, za to pokochałam koturny i buty sportowe. Chcę czuć się kobieco i odpowiednio, zarazem będąc mamą".
  • "Ludzie w Trójmieście potrafią się świetnie ubrać, kierują się trendami w modzie, ale wyglądają podobnie. Jeśli założysz złote buty albo zrobisz sobie wielkiego koka, będą cię obgadywać. Definitywnie nie jestem osobą, która ubierze się tak, aby tylko nie zwracać na siebie uwagi. Blond długie włosy czy wspomniany kok wystarczą, żeby być obiektem krytyki, a tej nikt nie lubi. Gdyby zmieniło się nastawienie, z całą pewnością trójmiejskie ulice byłyby bardziej kreatywne".
  • "Oczywiście życie w Londynie ma swoje dobre i złe strony. Jak wszędzie. Można się przyzwyczaić".
- To nie jest typowa historia o wyjeździe do miasta marzeń. Pomysł z Londynem wpadł bardzo spontanicznie i nie planowałam tu zostać na stałe - opowiada Marta. - Jednak bardzo szybko się tu odnalazłam, zadomowiłam i układam sobie życie. Może los tak chciał. Od dziecka podróżowałam i poznawałam różne miejsca. Dzięki temu wiesz, że w niektórych czujesz się lepiej niż w innych. Podjęłam decyzję, żeby poszukać szczęścia poza Trójmiastem. To był skok na głęboką wodę, wyjechałam zostawiając w Gdańsku wszystko, ale również to, co mnie irytowało i nie dawało spokoju. W Londynie czuję się dużo swobodniej i widzę, że Londyn tak działa na wszystkich. Kiedy nie ma napięć, ludzie są bardziej uprzejmi i przede wszystkim otwarci. Można spotkać tu mężczyzn poruszających się na szpilkach lepiej niż niejedna kobieta. Homoseksualiści nie muszą się kryć, po prostu idą za rękę. Nie ma tu nienawiści za to, jak się wygląda i kim się jest. To jest wspaniałe. Oczywiście istnieje ciemna strona Londynu - przeludnienie. Wszędzie są tłumy. Czasem ciężko jest przedrzeć się przez centrum, tym bardziej z wózkiem. Mieszkam na Londyn Bridge, w godzinach szczytu nie ma szans, żebym zmieściła się do autobusu. Ale ten tłum jest przynajmniej ciekawy. Każdy jest inny. Przyjeżdżając ze swoich krajów, przywozimy elementy swojej kultury i stylu, które tutaj się łączą. To właśnie cechuje Londyńczyków - różnorodność.
Adam
Adam do Londynu trafił osiem lat temu, za sprawą przyjaciela, który namówił go do podjęcia tutaj studiów. Teraz jako freelancer zajmuje się postprodukcją filmów i uważa, że decyzja o wyjeździe była jedną z lepszych w życiu.

  • "Wcześniej przeprowadzka do Londynu bardziej kojarzyła mi się z pracą na zmywaku za funciaki niż z rozwojowym życiem. Najpierw to była przygoda, ale bardzo szybko przekonałem się, że to najważniejsza, jeśli nie najlepsza decyzja w moim życiu. Co prawda papier z londyńskiej szkoły na nic mi się jeszcze nie przydał, ale doświadczenie życiowe jest nieocenione. Wcześniej nigdy bym nie pomyślał, że będę pracował dla Burberry, Louis Vuitton czy Topshopa".
  • "Trudno określić styl życia typowego Londyńczyka w ponad ośmiomilionowym mieście. Po Internecie krążą listy typu - 28 rzeczy, które tylko Londyńczyk zrozumie - "niezależna" kawa za bezcen, niepatrzenie w oczy w metrze, odwiedziny w pubie w środku tygodnia, najwyższe w Europie czynsze czy horror Oxford Street o każdej porze dnia i nocy. Na tym się mniej więcej kończą wspólne mianowniki".
  • "Dzięki wielkiej swobodzie w wyrażaniu siebie przez wygląd i ogromnej dostępności ciuchów najróżniejszego gatunku, nowych i używanych, powstają tu wszelkie nowe trendy. Każdy nosi co chce. Polskie społeczeństwo ciągle jeszcze patrzy nieufnie, a nawet agresywnie na to co nowe i nieznane".
  • "Życie w tak różnorodnym środowisku z pewnością otworzyło mnie na ludzi. Londyn nauczył mnie ciekawości i wyzbył dyskryminacji ze względu na wygląd czy markę. Piję też więcej herbaty z mlekiem, to na pewno".
- Trudno powiedzieć czy Londyn jest miastem marzeń. No chyba że mówimy o tym, że wszyscy tu mają o Londynie marzenia. To bardzo uwodzicielskie miasto, niezwykle kuszące różnorodnością i możliwościami, jakie potencjalnie daje. Mam wrażenie, że każdy tutaj pragnie, by Londyn był "jego" i 10 lat później w mikro-pokoju za trzy czwarte zarobków ciągle to marzenie trwa, chociaż przypomina bardziej jedynie egzystencję, niż niczym niepohamowane życie pełne perspektyw. Londyn w rzeczywistości nigdy nie będzie "twój", ale im szybciej człowiek sobie to uświadomi, tym szybciej będzie w stanie wykorzystać to, co jednak oferuje. A mimo wszystko oferuje dużo - opowiada Adam.
Niektóre perspektywy zawodowe jawią się dopiero w nowych miejscach i w kontaktach z nowo poznanymi ludźmi. Londyn jest idealnym miastem na start, a duża konkurencja na rynku pracy dodatkowo motywuje.

- Nie zainteresowałbym się tym, czym teraz się zawodowo zajmuję mieszkając w Trójmieście, nie mówiąc już o pracy zarobkowej w tej branży. A tutaj poznałem ludzi, którzy to robią i nie jest to jedno studio, ale dziesiątki. Można dzięki temu próbować swoich sił, a jeśli nie wyjdzie, nie trzeba zmieniać miasta, najwyżej autobus. No i oczywiście, zawsze jest szansa, że nagle trafisz do "tej najlepszej" pracy na świecie - mówi Adam. - Nie dotyczy to tylko pracy. Chcąc iść na koncert, do teatru, gdziekolwiek, Londyn zawsze daje wybór. Fajnych inicjatywy pokroju Streetwaves czy Narracji jest tu mnóstwo. To miasto daje szansę na bycie bardziej kim się chce. Czy mówimy tu o wyglądzie, muzyce czy poglądach, Londyn jest na tyle duży i różnorodny, że wszystko zniesie. Jedna ważna rzecz, nie jest to miasto na stałe. Warto doświadczyć życia tutaj, ale jest wiele innych, ciekawych miejsc. Mój czas w Londynie powoli dobiega końca.

Macie swoje doświadczenia związane z życiem w Londynie? Jeśli mieszkaliście tu podczas studiów albo wyjechaliście w poszukiwaniu pracy, chętnie poznamy wasze zdanie. Co człowiek, to historia.

Opinie (122) 1 zablokowana

  • A ja tam zostaje w Gdansku na stale. Tu jest mi najlepiej :D

    • 20 2

  • Spędziłam tam 3 lata (2)

    Wróciłam z przyczyn osobistych i powiem tak: wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Bardzo miło wspominam spędzony tam czas, prawdopodobnie głównie dlatego że miałam około 20 lat i wszystko było łatwiejsze. Przystosowałam się momentalnie. Finanse / praca - nie było na co narzekać. Od paru lat mieszkam z powrotem w Gdańsku. Czasami tęsknię za tamtym życiem, ale prawda jest taka, że tutaj ułożyłam sobie życie i jak ponoszą mnie sentymenty to przypominam sobie jak strasznie tęskniłam w Londynie do gdańskiego życia

    • 34 2

    • zaraz powinno pojawic sie tradycyjne pytanie ))))))) (1)

      czy zarobilas miliony funtow i czy to prawda ze tam wszyscy Polacy w rok kupuja mieszkania za gotowke bo sa tam tak tanieee . Tak pisza na forach ze tam jest wszystko tanie to chyba prawda ? ile w Londynie kupilas mieszkan po 3 latach ? ...3 ? ). pozdro

      • 4 9

      • Różne rzeczy wypisują na forach

        Życie w stosunku do zarobków jest naprawdę tanie. Niestety ja nie jestem jedną z tych co odkładają ;) Żyłam sobie na fajnym poziomie nie odmawiając sobie przyjemności (jadanie na mieście, imprezy, ciuchy, wycieczki). Wynajmowałam dom- nie duży ale przytulny w dobrej dzielnicy. Może i jakbym posiedziała dłużej to mogłabym pomyśleć o zakupie własnego m. Niekoniecznie za gotówkę. Ale tak to jest z powtarzaniem głupich plotek jak np ta, że w Anglii wszyscy Polacy pracują na zmywaku- ja nie miałam przyjemności poznać choćby jednej osoby, która by się zajmowała ta profesją.

        • 2 0

  • nie dotykam kobiet po ich pobycie w uk (1)

    Niestety mowie o polkach . To co tam zobaczyłem ......bleeeh. Nie dotykam patykiem!

    • 35 10

    • Masz rację

      ale współczuję patyka. Ja tam mam konar!

      • 14 6

  • inny jest punkt widzenia jak sie wraca do Trojmiasta (11)

    Mieszkajac w Londynie, mozna narzekac, na tlok lub wysokie ceny mieszkan. Jednak jak sie wroci do Trojmiasta to dopiero widac roznice. Pierwsze co mnie porazilo to jakosc transportu publicznego (SKM to kpina), ilosc ludzi w knajpach (pusto). Samochody parkujace na chodnikach. Rynek pracy wydaje sie byc niedorozwiniety, wrecz patologiczny, dostac mozna kazda prace pod warunkiem, ze bedzie sie tanszym od innych.

    • 36 14

    • napisz wiec co ty zrobiles zeby zmienic cos w PL ? to poczytamy ! (5)

      bo UK budowalo swoja gospodarke 300 lat a my dop. 25 od komuny . Napisz jaka ty fabryke otworzyles w Polsce, ile miejsc pracy w tej fabryce stworzyles , ile ludziom placisz .........czy tylko czekasz zeby to inni za ciebie tu zrobili ? Anglicy 300 lat tworzyli mozolnie gospodarke i nie uciekali i dlatego dzis maja . Chyba ze ty nie umiesz zalozyc fabryki to moze faktycznie jak napisales jestes '' niedorozwiniety ''.

      • 10 14

      • Nic nie rozumiesz panie nierozwinięty (3)

        Piszesz o tych ciężko pracujących kolonistach, co to w pocie czoła, z mozołem wyzyskiwali mieszkańców koloni?

        • 8 4

        • jak sie nic nie potrafi to zawsze sie tlumaczenia szuka. (2)

          Co maja kolonizatorzy do zalozenia przez ciebie fabryki w PL ? chyba nic . Jak Anglik zaklada fabryke dzis to tez mu byli kolonizatorzy pomagaja bo pierwsze slysze ? . Rozumiem ze takie firmy jak Apple cos dostaly od kolonizatorow jak zalozyli fabryke bo ja slyszalem ze zaczynali jako biedni w garazu !. Moze brak ci jaj zwyczajnie !. Bajj

          • 1 6

          • Potwierdzasz, co napisałem (1)

            Akcentujesz pracę pokoleń Anglików, a za chwilę piszesz, że nie ma to znaczenia, bo Anglik zakłada fabrykę dziś. Poza tym nie wiedziałem, że Apple powstało w angielskim garażu.
            Może brak mi jaj, ale tobie ewidentnie brak mózgu!

            • 3 2

            • Apple powstalo w USA w garazu tluczku lecz to przyklad jak sie cos tworzy.

              Zwisa mi twoje myslenie i dla mnie to mozesz byc jeczacym robolem u Anglika nawet do usrrr..j smierci. Jakie ma znaczenie swirku zakladanie dzis fabryki z kolonizackja ? zadne ! wiec mozna zalozyc bez problemu a ty myslisz ze w UK zakladaja jakos inaczej !.

              • 2 2

      • Juz skoncz ten belkot

        Pomysl, wszyscy ci ktorymi gardzisz wyjada i bedziesz tylko w otoczeniu takich jak lubisz.

        Poza tym moze najpierw ty napisz, co zrobiles.

        • 2 1

    • (4)

      Mnie poraził poziom lokum w jakich większość Polaków tam mieszka.
      Mój pies ma większe i lepiej zbudowane.
      Jak coś potrafisz to możesz znaleźć pracę za dobre pieniądze w Polsce - mam wykształcenie techniczne, doświadczenie i bez znajomości znalazłem pracę na wolnym rynku i żyję lepiej niż większość was tam.
      Poza tym kolejna żałosna opinia osoby, która dorobiła się tam butów puma, telewizora LCD... Kiedy wyemigrowałeś, że Ciebie wszystko tu razi? Jak miałeś 10 lat? Inaczej być to znał raczej, a jeśli faktycznie miałeś 8-10 lat to ulżyj sobie i pisz po angielsku.

      • 6 4

      • (3)

        Powtarzasz się ze swoimi pumami i telewizorem. Gdybyś pomieszkał trochę w Londynie, a nie odwiedził równych sobie koleżków, to wiedziałbyś, że Gdańsk to totalna prowincja. I pod kątem pracy, i kultury! Taka duża dziura z wielkimi aspiracjami i powietrzem zaśmiardłym wolnością od rozumu.

        • 5 4

        • (2)

          Oczywiście
          Bo większość rodaków w Londynie to bywalcy Royal Albert Hall i po koncercie tam wracają tam do swojego bungalowa volvo v60 na przedmieściach gdzie o jakość trawnika dba ogrodnik.
          Do tego dzieciak chodzi do prywatnej szkoły (bo taka ma tam sens) i nie robisz zakupów spożywczych w Tesco.
          Tak, piszę teraz o rodzinach, które chcą normalnie wychować dziecko a nie o singlach/hipsterach/gołodupcach dla których żarcie take away i koncert to szczyt.

          • 8 2

          • popadasz ze skrajności w skrajność (1)

            Nie sądzę, byś sam miał własnego ogrodnika. Rodziny, które chcą normalnie wychować dziecko, to zawsze i wszędzie mają ciężej niż tzw. syngle. Z tym, że w Anglii łatwiej się utrzymać.
            A co do Royal, to ja bywałem. No i tutaj zapraszam czasem ogrodnika do ogrodu. Rzadko, bo rzadko, ale jednak. Bynajmniej nie do trawnika.

            • 2 2

            • zminusował zazdrośnik widzę

              • 1 0

  • (2)

    Sami studenci i absolwenci w artykule. Wyidealizowany Londyn. A gdzie wywiad z robotnikami pracującymi w UK? Ich należy spytać jak wygląda prawdziwe życie emigranta.

    • 43 2

    • To nie jest tekst o emigrantach robotnikami

      bo nie każdy jest polskim robotnikiem na brytyjskich wyspach. Całe szczęście w tekście są normalni ludzie, dla których wyjazd to wybór a nie konieczność. Dzięki nim w końcu opinia o Polaku się poprawi. Spoko tekst

      • 3 8

    • "Robię przy betonie, twarde mam dłonie
      Rozporek rozpięty i jestem nagięty

      Nazywam się Romek i rychtuje domek
      Na angielskiej ziemi, los mój się odmienił

      Jeszcze wczoraj Romek z Jastarnii
      Dzisiaj Betoman z Wielkiej Brytanii

      Dobry tu obyczaj, bo płacą tygodniówkę
      Polubiłem funta, pie**ole złotówkę"

      • 12 0

  • po 8 latach zjechałem, tu jestem u siebie i mam dobrą pracę, tam multi kulti mi (1)

    już zaczęła przeszkadzać, można pojechać na parę lat, ale potem wychodzi, że kasa to nie wszystko i w życiu są inne rzeczy ważniejsze

    • 30 2

    • Prawda.
      Też "odhaczyłem" swoje tam.
      Pracuję tutaj - nie jestem milionerem, ale nie narzekam.
      Nikt głodny nie chodzi w rodzinie.
      Też miałem dość czarnuchów/bambusów nierobów, ogólnego skretynienia i pseudo wyluzowanych ludzi itd.
      Kto był i jest normalny ten wie o czym mówię.
      A żeby żyć tam na europejskim poziomie to naprawdę trzeba dobrze zarabiać - dla prawie wszystkich polskich emigrantów to nieosiągalne.

      • 15 2

  • Nie rozumiem.

    Czemu ma służyć taki artykuł?

    • 12 6

  • ...

    Nie znam nikogo, kto byłby szczęśliwy na emigracji.. a trochę znajomych tam mam. Olbrzymia tęsknota, zdrady i rozwody. I pieniądze, za którymi większość tam jedzie, nie są w stanie tego uratować.

    • 25 6

  • Nie ma takiego miasta jak Londyn (2)

    jest Londek, londek zdroj..

    • 27 3

    • A to czemu nie mowi, ze to zagranica?

      • 6 1

    • Londyn. Miasto w Anglii.

      • 0 0

  • Sweet home Gdansk forever (3)

    11 lat w UK ale wroce kiedys do mojego ukochanego miasta 8)

    • 13 2

    • (1)

      Widać angielski już biegły.

      • 6 2

      • Biegły sądowy

        • 6 0

    • ugrzęźniesz swoją ciężarówką w budyniu

      jedno wielkie bagno

      • 3 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Certyfikowany kurs pierwszej pomocy

warsztaty, spotkanie

Rola osoby towarzyszącej w porodzie warsztaty dla mamy i taty

warsztaty, konsultacje

Bezpłatne badania dla kierowców zawodowych (1 opinia)

(1 opinia)
badania

Najczęściej czytane