• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stałe dyżury kardiologiczne na KOR-ze

Ewa Palińska
23 stycznia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Prof. Grzegorz Raczak, kierownik Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Prof. Grzegorz Raczak, kierownik Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.

Od 1 stycznia br. Kliniczny Oddział Ratunkowy wprowadził, zamiast dotychczasowych dyżurów interwencyjnych, stałe dyżury kardiologiczne. Ma to pomóc w szybszym wykrywaniu schorzeń układu krążenia bądź w ich wykluczeniu, jeszcze zanim pacjent zostanie przyjęty na oddział. O tym, dlaczego UCK zdecydowało się na ten krok rozmawiamy z profesorem Grzegorzem Raczakiem, kierownikiem Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca UCK.



Czy zdarzyło ci się pojechać na SOR tylko po to, aby skorzystać z porady specjalisty lub zrobić za darmo badania?

Ewa Palińska: Panie profesorze, jest wiele schorzeń i wielu specjalistów, którzy w sytuacji zagrożenia mogą uratować życie. Dlaczego zatem zdecydowali się państwo na wprowadzenie na Klinicznym Oddziale Ratunkowym całodobowych dyżurów właśnie kardiologicznych?

Grzegorz Raczak: My, kardiolodzy, często mawiamy "czas to mięsień", dlatego że podczas ratowania życia u chorego z zawałem serca każda sekunda jest na wagę złota. Im dłużej tętnica jest zamknięta, tym większy obszar serca umiera. Oznacza to, że pacjent musi jak najszybciej trafić na stół, na którym, kolokwialnie mówiąc, przepchane zostaną te naczynia, które zostały zapchane. Im wcześniej rozpocznie się leczenie, tym większe mamy szanse na uratowanie pacjenta. Stąd też nasze starania, aby pacjent docierał na stół operacyjny jak najszybciej.

Tak ma się stać dzięki wprowadzonej od tego roku stałej obecności kardiologów na waszym oddziale ratunkowym, prawda?

Tak, ale nie tylko. Po pierwsze, i jest to zadanie bardzo trudne, należy obudzić świadomość w społeczeństwie, że jeżeli mamy do czynienia z bólem zamostkowym, szczególnie kiedy pozostajemy w spoczynku, zwłaszcza u osoby z rozpoznaną wcześniej chorobą wieńcową, należy jak najszybciej zadzwonić pod numer alarmowy i wezwać pomoc. To skróci czas od zamknięcia naczynia do interwencji kardiologicznej.

Ale nie mamy przecież wpływu na to, dokąd nas karetka zawiezie.

Troszeczkę tak, bo jeśli mamy do czynienia z bólem w klatce piersiowej, to lekarz karetki wie zazwyczaj, że należy takiego pacjenta zawieźć do takiej placówki, która posiada pracownię hemodynamiczną.

A czy najlepszym rozwiązaniem nie byłoby robienie elektrokardiogramu już w karetce i wysyłanie wyników do szpitalnego kardiologa za pomocą urządzeń do teletransmisji?

Kilka lat temu, kiedy pracowni hemodynamicznych było mniej i dojazd do nich trwał długo, szczególnie na obszarach oddalonych od dużych miast, możliwość zrobienia i skonsultowania ekg jeszcze w karetce była niezwykle istotna. Jeśli pacjent skarżył się na ból w piersiach, to jechał do szpitala powiatowego, wyładowywali go z karetki, zawozili na izbę. To wszystko trwało. Tam ktoś go obejrzał, zrobił ekg i w końcu mówili "biegiem do pracowni hemodynamicznej". I znowu karetka załadowywała go i wiozła dalej. W tej chwili ciężko wskazać placówkę, która nie posiada pracowni hemodynamicznej. Tak więc potrzeba telemedycznego przekazywania danych jest znacznie mniejsza niż kiedyś.

Od 1 stycznia br. Kliniczny Oddział Ratunkowy wprowadził, zamiast dotychczasowych dyżurów interwencyjnych, stałe dyżury kardiologiczne. Od 1 stycznia br. Kliniczny Oddział Ratunkowy wprowadził, zamiast dotychczasowych dyżurów interwencyjnych, stałe dyżury kardiologiczne.
Wróćmy do naszego pacjenta. Wezwano pomoc, przyjechała karetka i zawiozła go na SOR bądź KOR. Co dalej?

Kiedy pacjent trafia na oddział ratunkowy może być różnie. Może się na przykład okazać, że utknie na takim SOR-ze na długie godziny, bo jak doskonale wiemy, SOR-y z reguły są oblężone.

Tam w dobrej organizacji pracy pomaga system triażowy, polegający na klasyfikacji pacjentów.

Tak jest - pacjenci są dzieleni na tych, którzy wymagają pomocy natychmiastowej, pilnej i z najniższym stopniem ryzyka. Może się jednak zdarzyć, że pacjenci, którzy wymagają pilnej pomocy kardiologa, zostają mylnie sklasyfikowani, a długi czas oczekiwania skutkuje uszkodzeniem mięśnia sercowego. Stąd też nasze działania, które mają na celu również poprawienie jakości tej selekcji.

Nadchodzi wreszcie ten moment, kiedy pacjent na Klinicznym Oddziale Ratunkowym spotyka pełniącego tam dyżur kardiologa.

Kardiolog wzywany jest przez internistę. Zbiera wywiad, zleca odpowiednie badania, na miejscu wykonuje badanie echo serca, które jest bardzo ważne w szybkiej ocenie chorego i podejmowaniu właściwych decyzji. Kardiolog po przeprowadzeniu kompleksowych badań może na przykład odsiać pacjentów, którzy nie muszą leżeć na kardiologii. Pomoże nam to uniknąć ryzyka, że jeśli w późnych godzinach nocnych pojawi się nagły przypadek, zawał lub tzw. burza elektryczna, nie będziemy mieli gdzie pacjenta położyć, bo oddział będzie wcześniej wypełniony osobami, które powinny leżeć na innych oddziałach. Ja rozumiem, że z punktu widzenia pacjenta konieczność wielogodzinnego oczekiwania jest skandalem - chory człowiek, z bólem brzucha czy wysoką gorączką, najchętniej położyłby się do łóżka, a nie siedział w poczekalni. Jednak wszystkich nie da się obsłużyć natychmiast, chorzy mniej zagrożeni muszą trochę poczekać, choć oczywiście im krócej, tym lepiej. Natomiast chorzy z zawałem serca muszą być załatwieni szybko. Tracą najwięcej na czekaniu, ponieważ jeśli zwłoka jest duża, to nawet jak uratujemy chorego, to często będzie to kaleka z ciężką niewydolnością serca.

A czy podając informację o stałym dyżurze kardiologicznym nie obawia się pan, że pacjenci będą symulowali i przyjeżdżali na KOR po poradę, skoro tak trudno umówić się na wizytę do lekarza? Już teraz wiele osób traktuje odziały ratunkowe jako miejsca, gdzie można szybko i bezpłatnie otrzymać poradę specjalisty i zrobić badania.

Bez obaw - lekarze pracujący na oddziałach ratunkowych są tak doświadczeni, że łatwo rozpoznają symulantów (śmiech), choć oczywiście przy dużej ich liczbie to może być pewien problem.

Opinie (63) 6 zablokowanych

  • Rozpoznają jak umrze przed szpitalem

    Patrz dzisiejszy, kolejny przypadek omawiany w mediach. Pan doktor ma poczucie humoru, szkoda tylko, ze takie koszmarne.

    • 3 0

  • Z całym szacunkiem dla pana doktora ale albo praca albo posłowanie. (4)

    Jak można te obowiązk pogodzić.
    Powinien być zakaz pracy zawodowej podczas gdy jest się posłem.
    Albo jedno albo drugie a nie dwie sroki za ogon.

    • 13 0

    • haha, powiedz to prezydentom miast, np. z Trójmiasta, którzy to panowie zasiadają w licznych radach nadzorczych spółek (3)

      • 4 1

      • Rada nadzorcza zbiera się kilka razy do roku. (2)

        Poseł powinien wykazywać się większą aktywnoscią a nie tylko podnosić rękę tak jak rozkazuje Jarosław.

        • 4 0

        • (1)

          Za to zasiadanie w radach nadzorczych Budyń zgarnia więcej niż poseł.

          • 1 1

          • Tu nie chodzi o pieniądze ale o czas jaki się poświęca na różne obowiazki.

            Nie da się robić dobrze kliku rzeczy na raz.

            • 2 1

  • Gratulacje

    Właśnie na oddziale leży mój dziadek(87 lat)-zabrało go pogotowie i kazało przyjechać za 3 godziny bo beda robić badania i zobaczą co jest .Gdy pojechałam okazało się ze jest juz po zabiegu ratującym życie (miał zawał serca).Brawo oby tak było w każdej dziedzinie leczenia!!

    • 17 0

  • kor (1)

    Kardiolog, internista a w gabinecie chirurgicznym 2-3 razy więcej pacjentów i nie ma nawet ortopedy o laryngologu czy okuliscie noe wspominajac. Po konsultacji czekalem na wypis kilka godzin z powodu ilości pacjentów

    • 3 0

    • Na pewno?

      Byłam z mama w KOR, w rtg wyszły złamania kończyn, w tym z przemieszczeniem, ortopeda właśnie w KOR nastawił złamania, po nastawieniu kontrolny rtg, było ok i do domu. Innym razem też musiałam z nią pilnie jechac wieczorem do KOR z powodu nagłych bbb.silnych jednostronnych bólów głowy, w KOR mame konsultował zarówno neurolog jak i laryngolog

      • 1 0

  • Broń mnie Panie Boże przed gdyńskim SOR-em (1)

    Wolałabym kamienie na dach wnosić niż znaleźć się ponownie w rękach personelu z gdyńskiego sor- u. W mojej przychodni panie w zabiegowym są miłe i mają serce dla chorego, czego nie da się powiedzieć o niedobrych ludziach którzy "pracują "? W gdyńskim sorze, tam jesteś nikim .

    • 2 0

    • Zgadzam się 100% miałem kilka razy okazję widzieć pracę tam

      • 1 0

  • (1)

    E tam. Co wy gadacie. Miałam wyrostek robaczkowy. Ostry ból brzucha . Lekarz przyszedł włożył mi palca w d*pe i powiedział ze nic mi nie jest. Po godzinie juz mnie operowali. Na drugi dzień ten sam lekarz mnie przepraszał. Fajnie nie. Co za uczucie tego palca. Wyrostek jeszcze jeden dzień a by się rozlał. Gdzie ci lekarze się uczą.

    • 2 1

    • To chyba jednak coś w tej d*pie znalazł

      Skoro cię za godzinę operowali.

      • 1 0

  • Pojechałem raz na sor z siekierą w plecach .czekam i czekam i czekam. W końcu wszedłem do gabinetu powiedziałem ze jak mnie zaraz nie przyjmą to się zes*am im na środku pokoju. Eureka. Zostałem od razu przyjęty i wyjęli mi siekiere. Dziękuję za uwagę

    • 1 2

  • Med (2)

    Ok. Ale co robią lekarze pierwszego kontaktu? Ano odsyłają do specjalistów. I stad biorą się zatłoczone sory idt. Bo łatwiej o konsultację na sorze teraz czy za 5 godzin niż wizyta u speca za 3 -4 miesiące.Dawniwj lekarz wprzychodni byl specjalista i umiał rozpoznać chorobę po objawach. A dzisiaj ludzie z katarem wysyła się na RM lub TK a już na pewno na bdanie moczu.wiecej odwagi i wiedzy zyczę lekarzom w przychodniach.

    • 3 3

    • (1)

      Dawniej lekarz w przychodni był specjalistą? A teraz nie jest?
      Kiedyś to w ogóle lekarz był rodzinnym, kardiologiem, ortopedą i chirurgiem w jednym. Tylko, że jakość leczenia była marna i jak człowiek dożył 50 lat to miał szczęście.
      Medycyna idzie do przodu, co chwila następują jakieś przełomy, dziś lekarze leczą choroby, które zabijały 30 lat temu. Na tym polega postęp, medycyna jako nauka cały czas się rozwija a lekarze coraz bardziej zawężają swoje specjalizacje aby móc pomóc ludziom z konkretnymi schorzeniami. Jak się jest dobrym we wszystkim to tak naprawdę jest się dobrym w niczym. Lekarz rodzinny o ile podejrzewa coś poważnego ma skierować chorego do specjalisty który zna się lepiej niż on.

      • 4 0

      • Poza tym

        jest jeszcze kwestia finansowania badań z NFZ, rodzinny niewiele może zlecić badań, większość jest zarezerwowana dla specjalistów. To nie oznacza, że nie wie co zlecić, tylko ze NFZ płaci tylko za zlecone przez,specjalistów. Krejzi, ale to wymysł systemu.

        • 3 0

  • Sory,kory.......Brrr

    Mój Boże, jak to dobrze, że od kilku lat NIE MUSZĘ dyżurować na tego typu SOR-ach czy KOR-ach, czy Bóg wie co tam jeszcze i mieć do czynienia z tą bandą hipochondryków, samotnych dewotek, leśnych dziadków, czy ciężko chorych, ale nie na tyle, żeby z łapami lub z ryjem do lekarza wystartować. Boże chroń przed tym poligonem, Afganistan czy Irak to przy tym zabawa w lotki

    • 9 3

  • Szpital Miejski w Gdyni

    a ja dziekuje Panu doktorowi na Pogotowiu Ratunkowym w Sopocie w grudniu i p. doktor w szpitalu Miejskim w Gdyni, że nie zbagatelizowali moich duszności , zrobili wszystkie badania jakie powinni. natomiast zdecydowanie jest za malo lekarzy i obsługi mimo dobrej organizacji pracy.

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Slow Space by PUMA

20 zł
warsztaty, spotkanie, konsultacje, joga

Jak ochronić swoje krocze przed nacięciem?

warsztaty, konsultacje

Transformacyjna Podróż w Kolorach Czakr z Anetą Paluszkiewicz

200 zł
warsztaty, spotkanie, joga

Najczęściej czytane