Od kilku godzin rodzice ostrzegają się nawzajem o rzekomo zbliżającej się do Trójmiasta radioaktywnej chmurze i namawiają do kupowania jodyny i podawania jej dzieciom. To nieuzasadniona niczym panika, która może doprowadzić do tragedii.
Jodek potasu. Czy w aptece można kupić jodek potasu? Punkty dystrybucji w Trójmieście
tak i wziąłem je na poważnie
11%
tak, ale zignorowałem je
19%
nie, nie słyszałem o tym
70%
W ciągu godziny do naszej redakcji zadzwoniło dwoje rodziców kilkuletnich dzieci, którzy od innych rodziców dowiedzieli się o zagrożeniu chmurą radioaktywnego pyłu, która rzekomo ma zbliżać się do Trójmiasta.
- Rodzice przekazują sobie te informację z ust do ust i nawzajem doradzają sobie, by kupować w aptekach jodynę, zrobić z niej płyn Lugola i podawać go dzieciom - poinformowała nas pani Magdalena.
Płyn Lugola to wodny roztwór czystego jodu w jodku potasu. Jego zastosowanie może zalecić wyłącznie lekarz, a jego przygotowania może się podjąć wyłącznie farmaceuta. Samodzielne sporządzenie go i podanie może doprowadzić do bardzo dużego zagrożenia zdrowia dziecka.
Takie zachowanie jest bardzo groźne dla dzieci - znacznie groźniejsze, niż chmura, której w rzeczywistości nie ma.
Choć płyn Lugola podawano dzieciom po katastrofie w Czarnobylu w 1986 r., to dziś naukowcy uznają, że było to zbędne.
"(...) Gdybym miał wówczas obecną wiedzę na temat skali skażeń i tego, co dokładnie wydarzyło się w czarnobylskiej elektrowni, nie rekomendowałbym absolutnie podawania ludności płynu Lugola - powiedział po latach prof. Zbigniew Jaworowski, profesor nauk medycznych, w 1986 r. członek Polskiej Komisji Rządowej ds. Skutków Katastrofy w Czarnobylu.
Tym razem nie mamy do czynienia z poważną awarią elektrowni atomowej, lecz z incydentem. Doszło do niego 28 listopada w elektrowni atomowej Zaporoże, na południowym wschodzie Ukrainy.
Ukraińskie władze zapewniły, że reaktory są bezpieczne i do żadnego skażenia nie doszło.
- Nie ma żadnego zagrożenia. Nie ma żadnych problemów z reaktorami - zapewnił minister
Wołodymyr Demczyszyn. Wyjaśnił, że awaria ma związek z systemem zasilania i "w żaden sposób" nie była związana z samą produkcją energii.
Informacje o braku skażenia potwierdziła Polska Agencja Atomistyki. PAA poinformowała, że jej systemy radiacyjne nie odnotowały żadnych uwolnień elementów radioaktywnych do środowiska.
- Sytuacja radiacyjna kraju jest całodobowo monitorowana przez Centrum do Spraw Zdarzeń Radiacyjnych. Na podstawie danych z systemu stacji wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych nie stwierdzono żadnych odchyleń od wartości normalnych. Nie odnotowano też wzrostu poziom mocy dawki promieniowania gamma na terenie Polski - informuje
Bożena Wysocka z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Francuski instytut IRSN odpowiedzialny za bezpieczeństwo nuklearne także poinformował, że nie wykrył żadnego wycieku radioaktywnego.
- Mamy czujniki uplasowane na dachu francuskiej ambasady w Kijowie, a ambasada nie dała nam znać, że dzieje się coś niepokojącego - uspokajał przedstawiciel IRSN na Europę Środkową i Wschodnią
Michel Chouha.
Awaria została także skontrolowana przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej (MAEA). Poinformowała ona, że zamknięcie reaktora nie spowodowało uwolnienia do atmosfery żadnych materiałów radioaktywnych.