• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Podróż pociągiem z niepełnosprawnym dzieckiem drogą przez mękę

Ewa Palińska
30 stycznia 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Dla Alicji i jej niepełnosprawnego syna Szymona podróż do Berlina pociągiem miała okazać się szybsza i bardziej komfortowa niż jazda samochodem, a okazała się drogą przez mękę. Dla Alicji i jej niepełnosprawnego syna Szymona podróż do Berlina pociągiem miała okazać się szybsza i bardziej komfortowa niż jazda samochodem, a okazała się drogą przez mękę.

Miało być bardziej komfortowo niż samochodem, a skończyło się na drodze przez mękę. Mama podróżująca z niepełnosprawnym dzieckiem pociągiem PKP Intercity z Gdańska do Berlina najpierw została wprowadzona w błąd przez pracowników kas, później nie mogła doprosić się pomocy przy wniesieniu wózka z dzieckiem do pociągu. Przewoźnik przeprasza i obiecuje, że dołoży wszelkich starań, aby osoby niepełnosprawne nie były traktowane jak podróżni gorszej kategorii.



Kiedy wybieram się w dłuższą podróż najchętniej wybieram:

Pani Alicja jest mamą niepełnosprawnego dziecka. Od urodzenia jego stan się stabilizuje, ale rozwój nie ulega znaczącej poprawie - chłopiec nie chodzi, nie siedzi, jest dzieckiem całkowicie zależnym od innych.

- Z każdym kilogramem i centymetrem jest coraz trudniej i ciężej, ale dajemy radę - mówi Alicja. - Raz na kwartał, już od 10 lat, jeździmy do Berlina przebadać Szymka i ustawić mu leki. Zazwyczaj podróżujemy samochodem, ale trwa to wówczas ok. 8h i jest bardzo męczące dla nas wszystkich. Dlatego właśnie postanowiłam tym razem wybrać się do Berlina pociągiem Intercity, który z Gdańska do Berlina jedzie 5,5 godziny. Przystąpiłam do zakupu biletu przez internet, utworzyłam konto, zalogowałem się, wybieram trasę itd., przychodzę do ustawowych ulg, żeby wybrać tą właściwą i... tu pierwszy "klops" - opowiada.

Promocja z piekła rodem



Kupując bilet na stronie przewoźnika nie można było wybrać taryfy zniżkowej dla inwalidów i ich opiekunów, dlatego nasza czytelniczka zdecydowała się dokonać zakupu osobiście, w Centrum Obsługi Klienta ICC. Na miejscu wyjaśniła, że będzie podróżowała z 13-letnim synem, który jest dzieckiem niepełnosprawnym, całkowicie zależnym od niej, jako opiekuna. Prosiła o wzięcie tych wszystkich informacji pod uwagę podczas przygotowywania oferty, aby była jak najlepiej dopasowana do jej potrzeb, a przy tym najbardziej atrakcyjna finansowo.

- Pani poinformowała mnie, że są jeszcze bilety w promocyjnej taryfie i może mi taki bilet właśnie sprzedać - relacjonuje Alicja. - Kiedy usłyszałam, że mam zapłacić 630 zł, zmroziło mnie! Dopytałam, czy to aby na pewno jest najkorzystniejsza oferta, bo mój przejazd z synem jest objęty zniżką i być może kupienie biletu z tą właśnie zniżką, poza promocją, byłoby dla mnie bardziej opłacalne.
Alicja prosiła o zweryfikowanie różnych opcji, z zakupem odrębnych biletów na odcinek krajowy i niemiecki włącznie. Panie w punkcie obsługi klienta za każdym razem zapewniały, że bilet promocyjny, który zaproponowały, z całą pewnością będzie opcją najkorzystniejszą. Kiedy temat się wyczerpał, nasza czytelniczka się poddała i kupiła bilet za 630 zł.

- Dopytałam jeszcze, czy jest możliwość uzyskania pomocy asystenta przy wniesieniu dziecka do pociągu. Pani podała numer, pod którym mam taką usługę zamówić, koniecznie przynajmniej 48 h wcześniej. Coś jednak nie dawało mi spokoju - opowiada Alicja. - Po przyjeździe do domu zadzwoniłam pod wskazany numer i zanim umówiłam się z drużyną transportową, zapytałam, ile kosztowałby mnie przejazd z Gdańska do Berlina, korzystając ze zniżki dla osoby z niepełnosprawnością i opiekuna. Pani po chwili odpowiedziała, że przejazd dla dwóch osób na odcinku Gdańsk-Rzepin kosztować będzie mnie 31 zł, a bilet z Rzepina do Berlina ok.19 €. Spadłam z krzesła... Oszołomiona tą informacją, udałam się ponownie do centrum obsługi.
Na niemieckim dworcu nie było najmniejszego problemu z wysiadaniem z pociągu. Po przybyciu na miejsce na pasażerów czekał specjalny pojazd, po którym wózek szybko i bezpiecznie zjechał z pociągu na peron. Na niemieckim dworcu nie było najmniejszego problemu z wysiadaniem z pociągu. Po przybyciu na miejsce na pasażerów czekał specjalny pojazd, po którym wózek szybko i bezpiecznie zjechał z pociągu na peron.

Można kupić bilet taniej, ale zwrócić droższego nie można



Jako, że punkt ICC był już zamknięty, Alicja postanowiła udać się do kas regionalnych. Zapytała tam, ile kosztuje bilet z przysługującą nam zniżką i usłyszała to samo, co powiedziano jej na infolinii. Poprosiła zatem o wymianę zakupionego biletu na tańszy oraz zwrot różnicy i tu po raz kolejny zderzyła się ze ścianą - bilet promocyjny jest bezzwrotny!

- Zrezygnowana, zgłosiłam się następnego dnia do centrum obsługi z nadzieją, że kierownik na pewno coś poradzi. Odpowiedziano mi jednak, że te bilety nie podlegają zwrotom - mówi Alicja. - Dowiedziałam się też, że na stacji Gdańsk Główny nie ma żadnego kierownika, nie ma też starszej kasjerki ani nikogo, kto zawiaduje tą niefrasobliwą obsługą. Nie kryjąc rozczarowania, poprosiłam pomimo wszystko o formularz reklamacyjny i zakupiłam również ten tańszy bilet. Poprosiłam też o zorganizowanie brygady pomocniczej. Pani wypełniła formularz, jeszcze raz potwierdziłam wszystkie informacje dotyczące syna i jego ograniczeń. Zirytowana wyszłam. Po godzinie zadzwoniono do mnie z infolinii ICC z potwierdzeniem złożenia zapotrzebowania na pomoc przy załadunku osoby niepełnosprawnej. Przeszłam jeszcze raz przez formularz zgłoszeniowy, odpowiadając ponownie na wszystkie pytania i korygując źle zaznaczone przez kasjerkę odpowiedzi np. "czy ma problem z poruszaniem się?" Odp.: NIE?! Podczas rozmowy okazało się jednak, że jeśli osoba nie jest w stanie samodzielnie zejść z wózka i podtrzymywana przez drużynę wejść po schodkach, to taka pomoc nie będzie mogła być udzielona, gdyż według przepisów drużyna nie może podnosić osoby będącej na wózku i wnosić jej do pociągu. I tu zaniemówiłam. Właśnie mam bilet za 630 zł i kolejny, który kupiłam przed chwilą, a na końcu okazuje się, że ten pociąg w ogóle nie jest przystosowany do transportu osób niepełnosprawnych niechodzących!
Pracownica punktu obsługi wytłumaczyła, na czym polega pomoc, jaką może zaoferować drużyna konduktorska i że podróżny musi być zdolny do samodzielnego wejścia do pociągu. Zasugerowała też matce, żeby sama wniosła swojego syna, czego zrobić nie byłaby w stanie - Szymon waży 28 kilogramów. Jako że Alicja posiadała już dwa bilety, z których jednego nie była w stanie zwrócić, postanowiła mimo wszystko zaryzykować podróż - a nuż spotka na peronie kogoś empatycznego, kto pomoże jej wnieść wózek.

W międzyczasie wróciła jednak do kwestii reklamacji biletu, bo myśl o niepotrzebnie wydanych pieniądzach nie dawała jej spokoju. Według informacji zamieszczonych na stronie internetowej przewoźnika, aby złożyć reklamację, trzeba dołączyć do niej formularz zwrotu biletu, którego ona w kasie nie dostała. Ponownie udała się do kasy gdzie poinformowano ją, że przecież te bilety są bezzwrotne, więc system nie jest w stanie wygenerować jej formularza zwrotu. Sugerowano, żeby wygenerowała taki formularz przez stronę internetową, czego oczywiście zrobić nie mogła, kupując bilet w kasie. Korzystając jednak z okazji poinformowała panią w punkcie obsługi, że drużyna, która jej zdaniem miała nam pomóc, nie ma możliwości tego zrobić z uwagi na regulamin. Usłyszała w odpowiedzi "Pierwsze słyszę!".

Dzień wyjazdu



- Przyjeżdżamy na dworzec o godz. 7 rano, dziecko zapakowane szczelnie w kokon, bo temperatura -7 stopni Celsjusza, ale na dworcu trzeba być 30 minut wcześniej. Podchodzę do informacji i pytam o drużynę - wyłania się miła pani z miłym panem, w uniformach jak brygada antyterrorystyczna, spodnie bojówki z kieszeniami, wysokie buty na grubej podeszwie antypoślizgowej, czapki, rękawiczki kamizelki odblaskowe, naprawdę robi to wrażenie. Silni, zwarci i gotowi, jak mawiał dziadek - relacjonuje Alicja. - Pomyślałam sobie, że na pewno nie będzie problemu, jak poproszę, żeby wnieśli młodego z wózkiem. Przeszliśmy naokoło dworca w Gdańsku, bo z uwagi na remont nie działa żadna winda, przekroczyliśmy dwa szlabany. W końcu dostaliśmy się na peron i czekamy. Pociąg podjeżdża, otwierają się drzwi do naszego wagonu, z którego wyskakuje chwatki konduktor i zanim się obejrzałam łapie za wózek i wnosi go razem ze mną do pociągu. W tym momencie drużyna już była w tunelu - nawet nie zdążyłam im podziękować... a tym bardziej zapytać, czy pomogą. Najwyraźniej taki mają ruch w interesie, że trzeba umawiać się koniecznie 48 h wcześniej, a zakres pomocy to asysta w przejściu pod szlabanem.
Sam przedział dla osoby na wózku i jego opiekuna okazał się bardzo wygodny, Wars działał, konduktor był miły, toaleta również była dostosowana do potrzeb Szymona. Kiedy Alicja rozglądała się w poszukiwaniu miejsca, w którym mogłaby przewinąć syna, trafiła na... rampę do wysokościowych peronów. Rampę, o której istnieniu nikt, nawet konduktor, nie wiedział.

- Po przekroczeniu granicy dopytałam niemieckiego konduktora, czy będę mogła skorzystać z tej rampy, wysiadając w Berlinie. Powiedział, że nie mają przeszkolenia w obsłudze polskich platform, ale zobaczy, co da się zrobić. Na marginesie, nawet nie sprzedał mi biletu, tylko się uśmiechnął - opowiada Alicja. - Dojeżdżamy do Berlina, ja już lekko struchlałam, bo nikt nie przychodzi z pomocą, żadnej informacji zwrotnej od niemieckiego konduktora, może zapomniał, może olał. Wyglądam nerwowo i próbuje zgadywać, z której strony pojawi się peron, nie wiem, jak ustawić wózek przy drzwiach, a mam jeszcze do wyniesienia fotelik samochodowy, ważący też około 16 kg. Podjeżdżamy, zatrzymujemy się, widzę peron, a na nim nikogo, kto mógłby mi pomóc. Aż tu nagle podjeżdża "łazik marsjański" a prowadzący go starszy pan w czerwonym berecie mówi po niemiecku "uwaga, powoli wsiadamy". Ani się spostrzegłam, jak młody na platformie hydraulicznej zjeżdżał. Można? Można! Nie miałam okazji podziękować panu konduktorowi, podziękowałam panu od platformy.

Podróż powrotna



Na stacji Berlin HBF platformy znajdowały się na dwóch końcach peronu. Umieszczenie chłopca w pociągu przebiegło szybko i sprawnie. W Poznaniu, po zmianie obsługi konduktorskiej, Alicja zgłosiła, że będzie wysiadała we Wrzeszczu i poprosiła o pomoc sugerując, że w toalecie jest rampa i trzeba ją tylko zahaczyć. Konduktorka zapewniła, że na miejscu ochrona pomoże w opuszczeniu pociągu.

- W końcu Wrzeszcz. Wszyscy wyszli. Nikogo z obiecanej ochrony nie widzę, ale dostrzegam mojego partnera. Łapię fotelik, aby go wynieść. Kładę na peronie, wracam po Szymka, a tu gwizd, świst i drzwi zamknęły się przed moim nosem. Panika! Krzyczę ja, ktoś inny też krzyczy. Pociąg stanął, konduktorka biegnie do nas i przepraszając informuje, że na peronie jest winda, która zwiezie nas do tunelu. No ale przecież najpierw trzeba wysiąść! Ochrona była, ale kiedy zapytałam, czy to oni zostali oddelegowani do udzielenia mi pomocy, usłyszałam, że przechodzili tamtędy zupełnie przypadkowo.
Wniosek nasuwa się przykry - system wsparcia osób niepełnosprawnych jest kulawy.

- Zasłanianie się programem "Dostępność +" nie pomaga w praktycznym zastosowaniu tego, co powinno już działać. Tego, co już jest dostępne - puentuje Alicja. - Jest obsługa, która nie potrafi sprzedać właściwego biletu, pomoc, która nie pomaga, rampa, o której istnieniu nikt nie wie, infolinia, która coś weryfikuje, ale po fakcie i w końcu konduktor, który zapomina, straż ochrony kolei, która przypadkiem włóczy się po peronie... W sumie wszystko jest, ale "z czapy" i nie działa.

PKP Intercity przeprasza



Przewoźnik zapewnia, że niedogodności, jakich doświadczyli Alicja i jej syn Szymon były przypadkiem incydentalnym i przewoźnik dołoży wszelkich starań, aby podobna sytuacja nie wydarzyła się w przyszłości.

- Jest nam niezwykle przykro, iż pani Alicja oraz jej syn spotkali się z wieloma trudnościami podczas swojej podróży. Pragniemy zapewnić, że była to incydentalna sytuacja, która nie powinna mieć miejsca. PKP Intercity jako przewoźnik dba o wysoki komfort i standard podróży wszystkich pasażerów. W ramach podejmowanych działań nie tylko inwestujemy w tabor dostosowany do przewozu osób z niepełnosprawnościami, lecz także stale dbamy o właściwe przeszkolenie, jak również świadomość i wrażliwość naszych pracowników w zakresie obsługi i potrzeb pasażerów z niepełnosprawnościami - komentuje Agnieszka Serbeńska, rzecznik PKP Intercity. - W ramach zadośćuczynienia spółka zwróciła pani Alicji poniesione koszty biletów zakupionych 21 stycznia br., a także w formie rekompensaty przekazała dwa vouchery na przejazd pociągami kategorii EIC lub EIP. Zdajemy sobie sprawę, że powyższa rekompensata nie zadośćuczyni wszelkich negatywnych wrażeń związanych z odbytą podróżą, za którą pragniemy raz jeszcze serdecznie przeprosić. W zakresie opisanych zdarzeń trwa aktualnie postępowanie wyjaśniające. Pragniemy zaznaczyć, że każde otrzymane przez nas zgłoszenie jest dla nas ważne i rozpatrujemy je oddzielnie. Przekazywane przez pasażerów informacje i opinie są dla nas niezwykle cenne, ponieważ służą nam nie tylko do jednostkowego rozpatrzenia reklamacji, lecz także umożliwiają analizę i podjęcie działań, które zapobiegną pojawianiu się podobnych sytuacji w przyszłości. Zapewniamy, że dołożymy wszelkich starań, aby podobna sytuacja nie miała miejsca w przyszłości i wyrażamy nadzieję, że pani Alicja wraz z synem zdecydują się jeszcze na podróż naszymi pociągami, z której pozostaną im wyłącznie pozytywne wspomnienia.

Opinie (343) ponad 20 zablokowanych

  • (6)

    próbowałem przebrnąć przez ten artykuł - nie to że uważam że osoby niepełnosprawne mają być wykluczone itd. Ale sama sobie pani jest winna - skoro to taka długa podróż to czy partner nie mógł wziąć wolnego na ten dzień? ma pani do wszystkich pretensje - nie raz przerabiałem takich klientów którzy właśnie mówią tak dużo że nie idzie się połapać a potem do wszystkich mają pretensje. Czy jeśli jedzie Pani samochodem to też jest taka nieporadna??

    • 28 27

    • (2)

      Czy partner nie mógł wziać wolnego - a skąd wiesz że pani ma partnera? Może uciekł gdy sie tylko dowiedział że dziecko jest kaleką? 95 proc. facetów nie ma w takich przypadkach jaj i zwiewa. Więc zamknij japę.

      • 11 11

      • (1)

        Bo partner czekał na nią we Wrzeszczu... Czytać ze zrozumieniem, potem się podniecać...

        • 14 3

        • to nie podniecaj sie

          • 0 2

    • Trzeba przeczytać ze zrozumieniem

      Dziecko jest niepełnosprawne.
      To nie był wyjazd rekreacyjny tylko w ramach leczenie i nie pierwszy i nie jedyny.
      Z takim dzieckiem wkółko jeździ się lub podróżuje w celach leczniczych i rehabilitacyjnych.
      Zapewne partner musi pracować.

      • 9 1

    • Moze nie mogl, liczba dni urlopu jest ograniczona, firma tez nie musi sie zgodzic, by pracownik mial urlop kiedy chce

      Szczegolnie jak sie ma kogos niepelnosprawnego, to trzeba dobrze zyc z pracodawca, by czasem przymknal oko na rozne rzeczy. To trzeba przezyc, by zrozumiec.
      W normalnych krajach niepelnosprawny moze sam sie poruszac po miescie, czy gdzies jechac (pomijajac jakies bardzo nietypowe formy niepelnosprawnosci np. umyslowej), bo infrastruktura jest tak dobrze przygotowana. A u nas na ulatwienia poszly koszmarne pieniadze, a w praktyce wiele rzeczy wciaz nie dziala. Za takie "przygotowanie" IC dla osob niepelnosprawnych, moim zdaniem prezes firmy powinien stracic stanowisko i z wlasnej kieszeni zaplacic tej Pani solidne odszkodowanie. Od razu wiele rzeczy by sie zmienilo. Ale u nas nie mysli sie kategoriami, by osoby odpowiedzialne rzeczywiscie ponosily odpowiedzialnosc.

      • 2 0

    • Pewnie nie jest "nieporadna"

      Moze samochod przystosowany do przewozu syna tej Pani

      • 1 0

  • przypadek incydentalny

    to połowa tych darmozjadów, która ma wywalone na drugiego człowieka a pasażer jest traktowany jak patola, której na VW Passerati nie stać.

    • 5 2

  • umiesz liczyć licz na siebie znam z autopsji

    • 10 0

  • (2)

    Ewo Palińska, ukłony za dobrze napisany tekst, który pierwszy raz na tym portalu przeczytalam z zainteresowaniem i bez raka oczu!

    A kolej w tym porąbanym kraju - niech was uj w końcu trafi!!! Na mitycznym zachodzie wszystko się da, tylko w pieprzonej Polszy ciągle zad*pie! Brak słow!!!

    • 15 8

    • Po diabla sie tu meczysz? Wyjedz, bedzie jednego egoistycznego malkontenta mniej. (1)

      • 2 2

      • nie mecze sie, dla rozrywki wchodze czytac komentarze takich półgłówków jak ty

        • 1 0

  • Ostatni bastion komuny.

    • 7 2

  • PKP to beton komunistyczny i jeszcze wiele lat upłynie zanim coś się zmieni... (1)

    • 6 2

    • Nic sie nie zmieni, nie licz na to.

      • 1 0

  • (1)

    Po pierwsze prokurator, po drugie mecenas i pozew cywilny.
    PKP jest już na kolanach.
    W sądzie przegrywa od wokandy.

    • 8 8

    • Jeszcze więcej amerykańskich filmów polecam

      • 3 0

  • (1)

    Nic tylko rodzić te niepełnosprawne dzieci, tak umiłowane przez PiSiorów. Tylko poźniej radź sobie mamo sama.

    • 19 6

    • PiS przyszedł i w cztery lata cofnął nas do piętnastego wieku. Należy beatyfikować prezesa za umiejetność czynienia cudów.

      • 1 2

  • co się dziwić

    jak nawet Ochojska zostawili na peronie! a Niemiec załatwił wszystko bez słowa!

    • 11 2

  • PKP, służba zdrowia, poczta polska... (1)

    I jeszcze więcej....
    Rok temu zapisywałem się na operację do szpitala. Chcąc wybrać szpital z okolicy, w którym kolejki są najkrótsze odwiedziłem stronę nfz informującą o terminach przyjęć na oddział w różnych szpitalach. Informacje niespójne, nieaktualizowane od wielu miesięcy. Postanowiłem więc obdzwonić szpitale i zapytać się jaki jest termin oczekiwania. Na kilkanaście szpitali, tylko w dwóch odebrano telefon - wojewódzki i szpital w Chojnicach. Szpital w Chojnicach udzielił mi informacji, że czas oczekiwania to ok. 1 rok. Dzwoniąc do szpitala wojewódzkiego dowiedziałem się, że o terminie przyjęcia na oddział dowiem się, jak przyjdę ze skierowaniem i się zarejestruję!
    Ok, mimo wszystko wybrałem szpital wojewódzki.
    Przychodzę 27.12.2017 - na drzwiach kartka, że 27.12.2017 nie ma zapisów - trudno - pech.
    Przychodzę 28.12.2017 - na drzwiach kartka, że dnia 28.12.2017 nie ma zapisów - co?!
    Trudno, do trzech razy sztuka - przychodzę tam dnia 29.12.2017 - zgadnijcie co? Na drzwiach kartka, że 29.12.2017 nie przyjmują....
    Przyszedłem po nowym roku - prawie się udało - bo kartki na drzwiach już nie było. Nie było już też wolnych numerków w automacie kolejkowym....
    Następny dzień - udało się! Przyszedłem wcześniej, udało się wziąć numerek z automatu kolejkowego, udało się zarejestrować na operację. Jednak czekając na zarejestrowanie się byłem świadkiem takiej oto sytuacji:
    o ok. godz. 10 przychodzi pani z dzieckiem i pyta się przechodzącej pani - pracownicy szpitala (pielęgniarki?) co trzeba zrobić, aby się zarejestrować na oddział. Pracownica odparła, że rejestracja jest czynna od godz. 12 i wtedy należy przyjść się zarejestrować. Z pozoru świetnie, informacja została udzielona. Pracownica szpitala zapomniała tylko dodać, że aby dostąpić zaszczytu rejestracji należy wcześniej pobrać numerek z automatu kolejkowego. Automat jest czynny od godz. 9:00 i wydaje tylko kilkanaście numerków dziennie. Dodam jeszcze, że kolejka do tego automatu ustawia się już od wczesnych godzin porannych. Zatem jeżeli pani z dzieckiem przyszłaby zarejestrować się o godz. 12, nie miałaby już czego szukać.
    Wróćmy do mojego przypadku. Termin operacji - za rok. Trudno - nie śpieszy mi się, przeżyję. Po zarejestrowaniu się dostałem obszerną instrukcję jak mam postępować, co mam zrobić przed operacją, w dniu operacji, gdzie się stawić, jakie badania zrobić. Z pozoru świetnie - pacjent ma wrażenie, że ma do czynienia z solidną organizacją, która daje mu dokładne instrukcje co i kiedy ma zrobić, aby wszystko przebiegło szybko i sprawnie. Niestety, mam jednak wrażenie, że nikt z pracowników szpitala nie spróbował zrealizować zaleceń z tej instrukcji w celu sprawdzenia, czy to w ogóle działa. Np. konsultacja z anestozjologiem - niby wystarczy przyjść, wypełnić ankietę i odbyć z nim rozmowę. W rzeczywistości należy się na tą konsultację umówić telefonicznie, o czym w instrukcji nie jest wspomniane. Dalej - choćby taki drobiazg jak szatnia. Na kartce wyraźnie jest napisane, że szatnia obowiązkowa. Ok, - wchodzę do szpitala wejściem "A" - wszystkie szafki w szatni przy tym wejściu zajęte. Pytam ochoniarza, co mogę w tej sytuacji zrobić - ochroniarz mówi, że jest jeszcze szatnia na SOR, mogę zostawić tam kurtkę i już bez niej wrócić z powrotem do tego wejścia.... Nie zapominajmy, że jest zima.... Po chwili rozmowy okazuje się, że jest jednak możliwość przejścia wewnątrz szpitala na SOR. Gorzej z powrotem, bo przez jedne z drzwi można wyjść na SOR, ale powrót jest możliwy tylko dla tych, którzy posiadają kartę.... Po kolejnej rozmowie z ochroniarzem okazuje się, że jednak można obejść te drzwi przez oddział dziecięcy itp. (co za bzdura - po co te karty dostępu?). Kiedy już jestem przy wolnej szafce w szatni - następny zonk - potrzebna jest moneta 2zł aby skorzystać z szafki. Pech chciał, że miałem dwie monety po 1zł. Tutaj z pomocą przyszedł mi automat z napojami na SOR - po wrzuceniu monet i wciśnięciu przycisku zwrotu monet wypluł mi jedną monetę 2zł. Ok, szatnia załatwiona, powrót labiryntami z powrotem w okolice wejścia A, przyjęcie do szpitala, potem spacerek na oddział otolaryngologiczny. Już przy samym oddziale przeszedłem przez drzwi, które zamknęły się za mną, a powrót przez nie był możliwy tylko dla posiadaczy karty... Moja kurtka została w szatni po drugiej stronie tych drzwi... Kolejny raz - po co te karty dostępu, skoro każdy może wejść za te drzwi wchodząc do szpitala innym wejściem?
    Takich sytuacji podczas mojego pobytu w szpitalu było mnóstwo - nawet zakup wody w automacie był problemem, bo dostępu do niego broniły - a jakże - drzwi na kartę....

    • 17 4

    • Musi być trup i telewizja, inaczej nikt nic nie zrobi.

      • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Slow Space by PUMA

20 zł
warsztaty, spotkanie, konsultacje, joga

Certyfikowany kurs pierwszej pomocy

warsztaty, spotkanie

Konferencja "SM i co z tego?"

konferencja

Najczęściej czytane