• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nowy dyrektor Szpitala na Zaspie

Elżbieta Michalak
16 września 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Od 16 września tymczasową funkcję dyrektora Szpitala Specjalistycznego Św. Wojciecha pełni Piotr Wróblewski. Od 16 września tymczasową funkcję dyrektora Szpitala Specjalistycznego Św. Wojciecha pełni Piotr Wróblewski.

Piotr Wróblewski został nowym, tymczasowym dyrektorem Szpitala Specjalistycznego Św. Wojciecha na Zaspie. Decyzję taką podjął 16 września Zarząd Województwa Pomorskiego.



Czy zmiany dyrekcji szpitala na Zaspie wpłyną na sytuację pacjentów?

Po odwołaniu z funkcji dyrektora Krystyny Grzeni, która zarządzała Szpitalem Specjalistycznym na Zaspie od 15 lat, Zarząd Województwa Pomorskiego zdecydował powierzyć obowiązki dyrektorskie (tymczasowo) Piotrowi Wróblewskiemu. Dotychczas pełnił on funkcję zastępcy dyrektora ds. finansowych w Pomorskim Centrum Traumatologii w Gdańsku.

- Byłem zaskoczony tą decyzją, jednak od dziś pełnię obowiązki dyrektora szpitala - mówi Piotr Wróblewski. - Pracy jest co niemiara, ponieważ to ogromna placówka. Przede wszystkim jestem tu po to, by dopilnować, aby szpital normalnie funkcjonował, mamy leczyć pacjentów - do tego placówka została stworzona. Moim drugim zadaniem jest dokończenie procesu komercjalizacji szpitala, co wcale nie musi się wiązać z redukcjami i zwolnieniami - zapewnia nowy tymczasowy dyrektor.

Zdaniem Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego podstawowym zadaniem Piotra Wróblewskiego, do czasu wyłonienia docelowego zarządu szpitala, będzie zapewnienie ciągłości udzielanych świadczeń medycznych, przy zachowaniu ich wysokiej jakości, niezbędne zarówno z punktu widzenia bezpieczeństwa pacjentów, jak i pracowników szpitala na Zaspie.

Piotr Wróblewski z wykształcenia jest ekonomistą, absolwentem Wydziału Zarządzania na Uniwersytecie Gdańskim. Ukończył także Podyplomowe Studium Prawno-Menedżerskie na Politechnice Gdańskiej oraz studia podyplomowe w zakresie zarządzania jednostkami ochrony zdrowia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Posiada również uprawnienia biegłego rewidenta.

Przeciwko odwołaniu Krystyny Grzeni i przekształceniu szpitala w spółkę protestowali nie tylko lekarze, pielęgniarki czy administracja szpitala, ale też przedstawiciele związków zawodowych. Dlatego jeszcze dziś, 16 września, wicemarszałek Hanna Zych-Cisoń spotka się ze związkami zawodowymi Szpitala Specjalistycznego Św. Wojciecha w Gdańsku celem przedstawienia sytuacji szpitala i dalszych planów względem niego.
Elżbieta Michalak

Miejsca

Opinie (111) 7 zablokowanych

  • Obserwacja....

    Widzę , że działalność SŁUŻBY ZDROWIA nastawiono na przeczekanie ...

    W myśl starego przysłowia ::

    "Im dłużej krowa leży , tym większa szansa , że wstanie "

    Pozostaje, nam pacjentom czekać na efekty ../ smutna to perspektywa /

    Pozdrawiam

    • 17 1

  • PO-owskiej prywatyzacji ciag dalszy... (5)

    Usunieto dyrektorke, ktora nie chciala sie zgodzic na prywatyzacje.

    • 31 4

    • Na dodatek była to kobieta, która widziała potrzeby pacjenta (4)

      a nie jego, często pustą, kieszeń.
      To zaś wyraźnie było nie na rączkę obecnie rządzącym, tzn. rozporządzającym zbójecko resztką naszego majątku narodowego

      • 11 6

      • Pisowskie gadanie czcze (3)

        Miałam (nie)przyjemność być pacjentką tejże placówki. Niestety nie zauważyłam tej nadmiernej dbalości i zainteresowania pacjentem przez zwolnioną personę. Ostatnie lata, to porażka.

        • 5 6

        • czego konkretnie oczekiwałaś od dyrektora szpitala? (2)

          żeby przychodziła rano na Twój oddział i osobiście mówiła Ci "dzień dobry"?
          Ja w tym szpitalu spotkałam cierpliwych lekarzy i uśmiechnięte, próbujące nas odstresować pielęgniarki.
          Fakt, szpital nie wygląda w środku jak placówka chociażby Swissmedu, ale kogo stać może leczyć się w prywatnych szpitalach.

          • 6 2

          • ja bym oczekiwała od dyrektora, żeby ogarnął ten bałagan i stawiał wymagania ordynatorom, a nie głaskał ich/je z matczyną troską (1)

            Oddziały różnią się w tym szpitalu, czyli to zasługa dobrego lub złego ordynatora, z przewagą tych drugich.

            • 1 2

            • teraz będzie dobre ;-) nareszcie ;-)

              hokus pokus...

              • 0 0

  • Dyrektor

    Oby udało się zmienić szpital na bardziej przyjazny dla chorych i ich kieszeni. Pożyjemy, zobaczymy co przyniosła dobrego ta zmiana Dyrektora.

    • 15 9

  • Tatoooo...wróć do Mamy ...a nie w dyrektora się bawisz... synek.

    • 16 2

  • Tracimy kolejny szpital...

    szkoda.

    • 20 4

  • Gość (3)

    Szpital na Zaspie masakra 7 wrzesnia na izbie mieli awaria laboratorium w wyniku której mój ojciec czekał na wyniki moczu UWAGA 10 godz po czym dowiedział sie od pielegniarki że ma oddac ponownie mocz do analizy po 10 godzinach!!!!!!!!!!!!!!!!!! Skandal cały czas kazali nam czekac nie chcac udzielic zadnej konkretnej informacji a mielismy skierowanie. Na dyzurce na izbie pan który chyba ma przerost ambicji dosłownie wysmiał skierowanie wystawione przez lekarza z innego miasta i wrecz je zakwestionował. Do tej pory jestem w szoku ale juz wystosowałam skarge do odpowiednich organów gdyz ten sobotni cyrk ze tak to okresle naraził mnie i ojca na spore koszty.

    • 20 10

    • t (2)

      To Twój lekarz naraził Ciebie na koszty, zamiast sam dać skierowanie na badania to posłał do szpitala. Bo I tak wszyscy robią.

      • 2 13

      • do T (1)

        Z miejscowości z ktorej przyjechalam nie ma specjalistów ani specjalistycznej przychodni która mogłaby pomóc w przypadku mojego taty po badaniach i wynikach jakie wczesniej zrobil lekarz zdecydował o skierowaniu do szpitala na oddzial na zabieg a mimo to na izbie przetrzymano nas 10 godz i kazano robic wyniki na nowo choc mielismy aktualne. Nie wymadrzaj sie no chyba ze jestes tym malym czlowieczkiem z rejestracji na izbie na którego złozyłam juz skargę

        • 9 1

        • ciekawe

          A dlaczego niema? Od zawsze czy od kiedy szpitale powiatowe są spółkami?

          • 0 1

  • Kto naprawdę boi się prywatyzacji szpitali - tekst napisany dla Gazety Lekarskiej (4)

    "Prywatyzacja szpitali znowu wystąpiła w roli głośnego i negatywnego bohatera dyskusji o reformie służby zdrowia. Stało się to za sprawą zapowiedzi rządu, że szpitale zostaną obowiązkowo przekształcone w spółki prawa handlowego. Właściwie to żadnej merytorycznej dyskusji o prywatyzacji szpitali nie było. Zamiast tego usłyszeliśmy szeroki repertuar uogólnień, uproszczeń, zafałszowań, utrwalonych, choć nieprawdziwych schematów myślowych.

    Prywatyzacja czyli kradzież.
    Najcięższym zarzutem, jaki stawia się przy okazji omawiania problemu prywatyzacji szpitali jest zarzut o chęć uwłaszczenia się przez niektóre osoby, wspólnym mieniem wszystkich Polaków. Krótko mówiąc, prywatyzację zrównuje się z kradzieżą. Celują w tych oskarżeniach zwłaszcza politycy obecnej opozycji, dając jasno do zrozumienia, że potencjalnym złodziejem jest każdy zwolennik prywatyzacji szpitali. Nic dziwnego, że dzisiaj w Polsce mało kto się do popierania prywatyzacji szpitali przyznaje. A przecież to tylko od posłów i stanowionego przez nich prawa zależy czy podlegające prywatyzacji szpitale (ich budynki, grunty i sprzęt) zostaną rozdane przez państwo, czy z zyskiem sprzedane. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby szpitale sprzedawać na otwartej licytacji, z odpowiednio wysoką ceną wywoławczą, albo odpowiednio wysoko wycenić przeznaczone do sprzedaży akcje szpitala - spółki. Zamiast więc rzucać oskarżenia, że zwolennicy prywatyzacji to złodzieje, politycy lepiej by się zastanowili, co zrobić aby prywatyzacja nie oznaczała kradzieży, a państwo mogło na tym dobrze zarobić. Dlaczego tego nie robią?

    Dla zdrowych i bogatych.
    Opinią często powtarzaną przy okazji tej niby dyskusji o prywatyzacji szpitali jest twierdzenie, że prywatne szpitale będą leczyć odpłatnie i to głównie tych, którzy nie wymagają zbyt skomplikowanego leczenia. Zdecyduje o tym dogmat zysku, który zastąpi dotychczasową misję szpitali, jaką jest leczenie ludzi. Mówią tak pacjenci, przestraszeni, że nie będą mieli gdzie się leczyć. Mówią i politycy, którzy chcą odgrywać rolę obrońców pacjentów. Ciekawe, że dogmat zysku, czyli dążenie do uzyskania przewagi przychodów nad wydatkami, krytykują zajadle również ci, którzy jednocześnie ostro potępiają niegospodarność szpitali i ich zadłużanie się, czyli działania dokładnie odwrotne niż dążenie do zysku.
    Jest oczywiste, że prywatny szpital nie oznacza odpłatne leczenie. To czy leczenie jest odpłatne nie zależy od formy własności szpitala, ale od tego, czy dane świadczenie jest refundowane przez publicznego płatnika. Mogą o tym nie wiedzieć niektórzy pacjenci, ale z pewnością wiedzą o tym politycy. Trzeba zatem uznać, że ich straszenie odpłatnością w prywatnym szpitalu to świadome wprowadzanie ludzi w błąd.
    Szpital prywatny oczywiście będzie się kierował zyskiem, bo w przeciwnym wypadku przestanie istnieć. Dlatego nie zgodzi się na podpisanie kontraktu z publicznym płatnikiem na udzielanie tych świadczeń zdrowotnych, o których z góry będzie wiadome, że są deficytowe. Takie świadczenia faktycznie nie będą wykonywane. Ale czy winę za to ponosić będzie prywatny szpital, czy płatnik? Może niektórzy pacjenci nie rozumieją tych zależności, ale politycy raczej wiedzą o co chodzi. ()Nie trzeba być bardzo przenikliwym żeby domyśleć się, że chodzi o taki wpływ, który pozwoli władzom zmusić szpitale do leczenia pacjentów, nawet gdy publiczny płatnik - z woli tych władz - nie zapłaci tym szpitalom za leczenie. Oczywiście później zapłacimy za nie wszyscy i to dużo więcej, bo z odsetkami i wynagrodzeniem dla komornika. Będzie to jednak kłopot już innej władzy.

    Wyzysk pracowników.
    Prywatyzacji szpitali sprzeciwiają się tez pracownicy służby zdrowia. Boją się, że prywatne szpitale zmniejszą zatrudnienie i obniżą płace. I nie jest to lęk nieuzasadniony. Prywatny szpital musi się zbilansować, bo oznacza to dla niego być albo nie być. Prywatny szpital będzie zatem ciął koszty, zwłaszcza w warunkach niedoszacowania świadczeń przez NFZ. Ponieważ płace są jedynymi elementami kosztów na które dyrektor szpitala ma wpływ, to one pierwsze pójdą pod nóż: zmniejszy się je wprost lub przez zmniejszenie zatrudnienia. Żaden szpital nie będzie się przejmował obniżeniem poziomu usług, gdy wszystkie szpitale będą zmuszone robić to samo. Tyle tylko, że nie prywatyzacja będzie tutaj właściwym winowajcą, a publiczny płatnik, który płaci za mało, żeby szpital mógł się utrzymać, zatrudniając odpowiednią ilość ludzi i sprawiedliwie wynagradzając ich za pracę .
    Prywatyzacja szpitali jest rzeczą korzystną dla pacjentów, dla pracowników i dla państwa. Oznacza bowiem lepsze zarządzanie szpitalami i oszczędne ich funkcjonowanie. Dzięki temu pieniądze przeznaczane na leczenie nie będą marnowane. Nie trzeba też będzie płacić dwa razy za to samo, spłacając odsetki od szpitalnych długów i wynagrodzenie dla komorników. Lepsze gospodarowanie pieniędzmi to lepsze płace dla lekarzy i więcej świadczeń zdrowotnych dla pacjentów. Prywatyzacja szpitali ma jednak jedną zasadniczą wadę. Jest bezwzględnym weryfikatorem poziomu finansowania lecznictwa, bo na prywatne szpitale władza nie ma wpływu i gdy świadczenia nie będą opłacone należycie nie będą też wykonane. Tego przede wszystkim władza się boi. Również ta władza, która dzisiaj jest w opozycji.
    Krzysztof Bukiel przewodniczący ZK OZZL 20 maja 2008r. "

    • 8 11

    • (1)

      "Jest oczywiste, że prywatny szpital nie oznacza odpłatne leczenie. To czy leczenie jest odpłatne nie zależy od formy własności szpitala, ale od tego, czy dane świadczenie jest refundowane przez publicznego płatnika." - no i właśnie o to chodzi kolego, że jeśli będzie dużo prywatnych szpitali, które nie podpiszą kontraktu na jakieś świadczenia medyczne to skończy się tak, że do państwowej placówki, która podpisze taki kontrakt będę czekała 15 lat, zamiast obecnych 5 lub będę musiała jechać na drugi koniec polski, bo tam może uda mi się dostać na leczenie po 12 latach

      • 1 1

      • jeżeli masz rację

        to pretensje tylko do NFZ o zbyt niskie kontrakty. Forma własności szpitala nie ma nic do tego.

        • 1 0

    • 5 lat temu (1)

      Wypowiedz z 5 pięciu lat. Teoria. a teraz widać praktykę i jest całkiem odmienna.

      • 0 0

      • 5 lat

        OZZL staje w obronie odwołanej dyrektor Szpitala na Zaspie- poczytaj.

        • 0 0

  • Po prostu: klakierzy prywatyzacji szpitali (3)

    robili wszystko, by szpital na Zaspie obrzydzić. Oni oczywiście zachowają swoje miejsca pracy, może nawet jakaś premia im wyskoczy

    • 18 0

    • komu obrzydzić? (2)

      • 0 1

      • pacjentom, którzy nie chcą prywatyzacji tego i innych szpitali (1)

        • 1 1

        • bo demagogicznie nastraszono pacjentów, że będą dodatkowo płacić za leczenie

          zrobili to ci, którzy boją się rzetelnej oceny swoich umiejętności a chcą się prześlizgnąć na uśmiechach do pani dyrektor

          • 1 0

  • najgorszy szpital w pl (3)

    tragedia. nikt niczym sie nie interesuje i za nic nie odpowiada. ludzie traktowani sa jak robactwo. opryskliwy i wiecznie obrazony personel. tragedia!!!!!!!!

    • 15 19

    • nie zgodzę się z Tobą (2)

      leżałam tam tydzień na ginekologii - operacja + dochodzenie do siebie i mam inne zdanie. Dodam, że był to mój pierwszy w życiu pobyt w szpitalu. To czego bałam się najbardziej było przedmiotowe traktowanie. Uważam bowiem, że każdy pacjent czuje i boi się trochę inaczej i każdy ma prawo do w miarę to możliwe indywidualnego traktowania.
      Lekarz, który mnie przyjmował na oddział - sympatyczny. Ze zrozumieniem słuchał moich lęków, obaw... Wszystko tłumaczył. Pani, chyba psycholog, a może anestezjolog (w sumie nie pamiętam Jej specjalizacji), która rozmawiał ze mną przed operacją przemiła i cierpliwa. Wiele Sióstr na oddziale - przemiłe Dziewczyny. Nie powiem, że wszystko było idealnie. Siostra Przełożona niekiedy miała minę niby chmura gradowa, ale myślę, że to stresująca robota, więc może akurat miała taki dzień.
      Jasne, że jest wiele rzeczy do poprawienia, ale uważam że pracuje tam wiele osób, które mają powołanie i starają się rozumieć chorych. Oczywiście wolałabym aby w sali pooperacyjnej można było się umyć, bo te kilka kroków po korytarzu wydawała się dzień po operacji maratonem, ale ludzi tam pracujących wspominam z sympatią.
      Dodam, że nie było żadnych sugestii "wsparcia" leczenia. Jakieś dwa tygodnie po wyjściu ze szpitala zawiozłam Siostrzyczkom coś słodkiego na pożegnanie. Miłe z nich były Babki :-)
      Uważam, że gdy jesteśmy chorzy, w strachu, gdy boli sami też stajemy się trudni, roszczeniowi... a oni tam mają więcej podobnych przypadków...

      • 6 3

      • (1)

        Ginekologia należy do nielicznych kilku oddziałów, gdzie pacjenci są dobrze traktowani, a nie jak robactwo.

        • 1 4

        • to może by tak nie uogólniać, bo tam pracuje sporo ludzi z powołaniem

          a jeśli gdzieś Cię źle potraktowano to trzeba było napisać skargę do Pani Dyrektor, albo jeśli sprawa była "gruba" to do NFZ'u (nie wiem, może to zrobiłaś).
          Pielęgniarki, lekarze mają szczególną robotę... nie wszystko da się zaplanować, zdarzają się pilne przypadki, które rujnują planowe zabiegi. I oczywiście wiadomo, że każdy z nas gdy jest chory to chciałby aby koło niego skakać i być na każde zawołanie...
          Co nie oznacza, że bezpośrednio po wyjściu ze szpitala nie miałam małej listy spraw, które można byłoby poprawić lub usprawnić, ale może tylko tak mi się wydawało.
          Wiem, że gdybym musiała znów poddać się operacji to nie szukałabym innego szpitala i mam świadomość, że takich pacjentów jest sporo. Jednak my Polacy rzadko chwalimy, za to bardzo głośno wyrażamy swoje niezadowolenie.
          Pozdrowienia dla Siostry Moniki, która wszystkie pacjentki traktuje jak członków rodziny. I buch zastrzyk w pośladek ;-)

          • 2 3

  • O prywatyzacji - za, a nawet przeciw
    Krzysztof Bukiel

    Bądź na bieżąco: medexpress.pl.
    W dyskusji o naprawie polskiej służby zdrowia, zwłaszcza prowadzonej przez media, dominują zwykle hasła - wytrychy. Ich zaletą, z punktu widzenia dziennikarzy, jest to, że wywołują emocje i skrajnie odmienne stanowiska. Takim hasłem jest współpłacenie, o którym pisałem niedawno. Jest nim również prywatyzacja.

    Z prywatyzacją jest jeszcze ciekawiej niż ze współpłaceniem. O współpłaceniu wiadomo bowiem, że część dyskutantów jest za, a część przeciw. Jeśli zaś chodzi o prywatyzację, to nikt nie jest przeciw, niektórzy są za, inni zaś i za, i przeciw jednocześnie. Ta ostatnia grupa jest chyba największa. Warto się przyjrzeć, co powoduje ten fenomen.

    Ministrowie zdrowia ostatnich lat byli i są w tej sprawie wyjątkowo zgodni. Wszyscy dostrzegali jej zalety. Chwalili prywatyzację podstawowej opieki zdrowotnej i ambulatoryjnej specjalistyki. Podkreślali, że prywatne przychodnie działają dużo lepiej niż państwowe, dbają o pacjenta, starają się wychodzić naprzeciw jego potrzebom, efektywniej gospodarują środkami. Podobne opinie wyrażali o prywatnych szpitalach. Jednak, gdy pytano ich o dalszą prywatyzację opieki zdrowotnej - stwierdzali kategorycznie: prywatyzacji publicznych szpitali nie będzie. Zatrzymano więc również działania przygotowujące prywatyzację uzdrowisk. Jak zatem jest - w ocenie naszych ministrów: prywatyzacja jest dobra czy zła, pożyteczna, czy szkodliwa?

    Ministrowie, co oczywiste, nie wypowiadają się w swoim imieniu, ale rządu, którego starają się być lojalnymi członkami. Tak się składa, że wszystkie nasze dotychczasowe rządy prezentowały i prezentują pogląd, iż każdy obywatel powinien mieć zapewniony - przez państwo - bezpłatny dostęp do opieki zdrowotnej na najwyższym poziomie. Wszyscy wiedzą, ministrowie również, że jest to niemożliwe, bo stanowi rodzaj utopii lub zwykłej politycznej propagandy. Przy braku jakichkolwiek barier finansowych w dostępie - popyt na świadczenia zdrowotne musi dążyć prosto do nieskończoności, co przy ograniczonej ilości środków na te świadczenia powoduje albo ich administracyjną reglamentację (osławione limity), albo stałą obniżkę kwoty, jaką publiczny płatnik może zapłacić za poszczególne świadczenie. W praktyce, jak pokazały doświadczenia i kas chorych, i NFZ - stosuje się obie te metody "równoważenia" popytu na usługi medyczne z ich podażą, a właściwie - z "podażą" publicznych środków na lecznictwo.

    I teraz pytanie właściwie retoryczne. Dzięki czemu publiczny płatnik może bezkarnie limitować świadczenia czy zmniejszać ich ceny nawet grubo poniżej kosztów?

    Bezpośrednim mechanizmem tego wyzysku jest oczywiście tzw. konkurs ofert, w czasie którego świadczeniodawcy biją się o "kość rzuconą do ogródka", godząc na niemal wszystko, byle tylko uzyskać "kontrakt".

    Jednak sam mechanizm "konkursu" mógłby okazać się niewystarczający, gdyby nie dominacja publicznych zakładów wśród podmiotów udzielających świadczeń zdrowotnych, zwłaszcza wśród szpitali. Jest oczywiste, że prywatni świadczeniodawcy, jakkolwiek dotychczas raczej "miękcy" w konfrontacji z publicznym płatnikiem - pewnej granicy obniżania przychodów nie zaakceptują, godząc się nawet z utratą kontraktu, bo po prostu ich funkcjonowanie straciłoby sens, gdyby mieli "dokładać do interesu".

    Takie niebezpieczeństwo nie grozi płatnikowi ze strony publicznych szpitali, które wolą się zadłużać do horrendalnych rozmiarów, niż odrzucić zaproponowane im stawki. Właścicielami tych szpitali są samorządy terytorialne. W dużej części przypadków w samorządach władzę sprawują te same ugrupowania, które tworzą akurat rząd. Naturalne jest więc, że "chronią" publicznego płatnika, dbając zarazem o dobre imię rządu, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo zdrowotne obywateli. Nawet jednak w tych samorządach, gdzie rządzi parlamentarna opozycja, władze samorządowe wolą się zgodzić na zadłużanie szpitala niż na jego ewentualną likwidację, czyniąc tak w imię tzw. spokoju społecznego na swoim terenie.

    Oczywiście, problemu niedofinansowania służby zdrowia w ten sposób się nie rozwiąże, choć zostanie on odsunięty do bliżej nieokreślonej przyszłości. I - stanie się problemem... innych.

    Gdy pan minister sprzeciwia się prywatyzacji szpitali, to nie dlatego, że uważa, iż prywatny szpital jest gorszy. Pan minister po prostu wie, że prywatnego podmiotu nie można bezkarnie i bez końca wykorzystywać, a obecny system opieki zdrowotnej może funkcjonować tylko i wyłącznie dzięki wyzyskowi ekonomicznemu jednostek świadczących usługi medyczne. Powszechna prywatyzacja, np. szpitali, bardzo szybko ujawniłaby, jak dalece niewystarczające jest finansowanie opieki zdrowotnej w naszym kraju ze środków publicznych i nie pozwoliłaby na dalsze mamienie wyborców obietnicami bez pokrycia.

    Zapewne podobne, jak w przypadku pana ministra, są przyczyny sprzeciwu wobec prywatyzacji w służbie zdrowia przedstawicieli wielu partii politycznych obecnych w parlamencie. Oni również podzielają opinię o konieczności istnienia bezpłatnej opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych i również zdają sobie sprawę, że warunkiem istnienia takiego systemu jest wyzysk podmiotów udzielających świadczeń medycznych, co z ich prywatyzacją nie dałoby się pogodzić.

    Podobnie rozdwojone stanowisko wobec prywatyzacji wykazują pielęgniarki oraz inni pracownicy służby zdrowia. W czasie jednej z audycji radiowych liderka warszawskiego samorządu pielęgniarskiego chwaliła funkcjonowanie prywatnych praktyk pielęgniarskich, udzielających świadczeń w ramach poz. Pochwały dla prywatyzacji nie ograniczyła zresztą tylko do świadczeń pielęgniarek, zaznaczając, że również prywatne gabinety lekarskie mające kontrakty z publicznym płatnikiem działają dużo lepiej i korzystniej dla pacjenta niż dawne publiczne przychodnie. Ta sama pielęgniarka wypowiedziała się jednak zdecydowanie przeciwko dalszej prywatyzacji w służbie zdrowia, zwłaszcza prywatyzacji szpitali. Nie była to wyłącznie jej osobista opinia, ale także Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych oraz ich związku zawodowego.

    ......

    • 3 6

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Młodzieżowa Grupa Wsparcia

100 zł
warsztaty

Jak ochronić swoje krocze przed nacięciem?

warsztaty, konsultacje

Certyfikowany kurs pierwszej pomocy

warsztaty, spotkanie

Najczęściej czytane