• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czekał na przyjęcie do szpitala, dostając ataków padaczki. Zmarł po urazie głowy

Wioleta Stolarska
15 września 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Oczekując na pomoc, dostawał kolejnych ataków, po pierwszym uderzył głową w beton. Oczekując na pomoc, dostawał kolejnych ataków, po pierwszym uderzył głową w beton.

Pan Dariusz kilka godzin czekał przed izbą Szpitala na Srebrzysku w Gdańsku na przyjęcie na oddział. W tym czasie mężczyzna miał trzy ataki padaczki. Już podczas pierwszego upadł, uderzając głową w beton. Jak relacjonuje jego rodzina, mężczyzna, czekając na pomoc, dostał jedynie zastrzyk z relanium. Dopiero po kolejnych atakach i utracie przytomności wezwano pogotowie. Pan Dariusz w ciężkim stanie z urazem głowy trafił do na Oddział Ratunkowy, mimo reanimacji i pomocy lekarzy z UCK nie udało się go uratować.



W piątek, 11.09.2020, mężczyzna zgłosił się do szpitala w Gdyni po tym, jak dostał ataku padaczki po odstawieniu alkoholu. Jak relacjonuje jego rodzina, dowiedział się tam, że musi iść do lekarza rodzinnego po skierowanie na Oddział Leczenia Alkoholowych Zespołów Abstynencyjnych.

- Na SOR-ze powiedziano nam, że od nich takiego skierowania nie dostaniemy, więc poszliśmy prywatnie do lekarza. Ze skierowaniem około godz. 16 przyjechaliśmy na Srebrzysko. Tam nie zostaliśmy wpuszczeni do środka, kazano nam czekać. Rozumiem, że w czasie pandemii są specjalne procedury, jednak po godzinie oczekiwania brat zaczął się gorzej czuć, nagle zesztywniał i upadł na ziemię, uderzając głową w beton. To był kolejny atak, trwał dobrych kilka minut. Oczywiście wezwałam pomoc - relacjonuje pani Brygida, siostra pana Dariusza.
Na miejsce przybiegł ratownik, który po odzyskaniu przytomności przez jej brata zapytał go, jak się nazywa i gdzie jest. Pan Dariusz odpowiedział, że w Niemczech, bo tam pracuje. Medyk zaprowadził mężczyznę na najbliższą ławkę i kazał dalej czekać na zewnątrz na przyjęcie na oddział.

- Pokazałam ratownikowi krwiaka, który powstał po upadku, ten jednak spojrzał i nie powiedział nic - opowiada. - Brat był bardzo niespokojny i rozkojarzony, mówił, że boli go głowa, ewidentnie coś się działo. Kilka minut później nastąpił trzeci atak padaczki, zdążyłam go złapać, żeby nie spadł z ławki, zsunęłam brata na ziemię i wołałam o pomoc. Przybiegli ratownicy, którzy trzymali go, żeby nie uderzał głową o ziemię. Po tym ataku zostawili mojego brata na betonie i znów kazali czekać - mówi kobieta.
Czytaj też: Tragiczny wypadek w UCK. Pacjent wypadł z okna

Dopiero po kolejnym ataku, jak opowiada pani Brygida, nieprzytomnego mężczyznę ratownicy przeciągnęli po betonie do środka izby przyjęć i położyli na ziemi. Podano mu dożylnie relanium.

- Błagałam, żeby chociaż po tym upadku zmierzyli mu ciśnienie. Jak się okazało, wynosiło 240/120, znów podano relanium dożylnie. Dopiero kiedy powiedziałam, że brat zaczyna sinieć, to stwierdzono, że trzeba wezwać pogotowie - mówi pani Brygida.
Pogotowie ratunkowe jednak odmówiło przyjazdu, tłumacząc, że Szpital na Srebrzysku ma swój transport i to oni mają pacjenta przetransportować do szpitala. Personel Srebrzyska twierdził jednak, że nie mają takiej możliwości.

- Powiedzieli, żebym to ja wezwała pogotowie, nie mówiąc, że jestem na terenie szpitala. Dyspozytor wiedział już jednak, o co chodzi. Po kilku godzinach od uderzenia w głowę przyjechała karetka, brat w bardzo ciężkim stanie został przyjęty w Klinicznym Oddziale Ratunkowym w Gdańsku. Po przyjechaniu na miejsce zostaliśmy poinformowani, że ma krwiaka przymózgowego, bardzo duży obrzęk mózgu i niewielkie szanse na przeżycie, zbyt długo czekał na pomoc - mówi.
12.09.2020 rodzina dostała informację, że obrzęk mózgu się powiększył i pacjent nie przeżyje, przyczyną śmierci jest uraz głowy. 13.09.2020 stwierdzono całkowitą śmierć mózgu, wywołaną urazami, i zgon pacjenta.

- A przecież przyjechał po pomoc, po upadku był w rękach lekarzy, którzy powinni wiedzieć, co robić w takich sytuacjach - dodaje siostra pana Dariusza.
Wojewódzki Szpital Psychiatryczny w Gdańsku Wojewódzki Szpital Psychiatryczny w Gdańsku

Prokuratura zbada sprawę



O sprawie w poniedziałek poinformowano również prokuraturę.

- Zawiadomienie z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego wpłynęło do Prokuratury Rejonowej Gdańsk Wrzeszcz, prokuratura została powiadomiona o zgonie pacjenta i jego okolicznościach, które mogą wymagać wyjaśnienia przez śledczych - poinformowała Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy dyrekcję Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku - szpital przesłał nam oświadczenie:

"Z wyjaśnień personelu Izby Przyjęć oraz dokumentacji WSP w Gdańsku wynika, że pierwsze procedury medyczne względem opisywanego pacjenta podjęte zostały po mniej więcej godzinie od jego pojawienia się na terenie szpitala. Każdy pacjent przyjmowany jest w Izbie Przyjęć pojedynczo i podlega procedurze zebrania wywiadu epidemiologicznego, badaniu wstępnemu, pobraniu wymazu w kierunku SARS-CoV-2, psychiatrycznemu badaniu lekarskiemu itp. Dodatkowo czasochłonną procedurą jest konieczność sporządzenia dokumentacji medycznej. Obecne warunki epidemiologiczne wymuszają również na placówce dezynfekcję pomieszczeń po każdym przyjęciu pacjenta. Należy podkreślić, że niejednokrotnie czynnościom tym towarzyszy konieczność stosowania środków przymusu bezpośredniego, co znacznie wydłuża czas procedury przyjęcia do szpitala.

W omawianym czasie, pomiędzy godz. 16-18, miały miejsce aż dwa tego typu przyjęcia (pacjenci silnie pobudzeni, dowiezieni przez pogotowie w asyście policji), następujące po sobie i bezpośrednio poprzedzające opisywaną sytuację. W trakcie trwającego przyjęcia wcześniejszego pacjenta jeden z policjantów (znajdujący się na zewnątrz pomieszczeń IP) poinformował ratownika o napadzie drgawkowym u oczekującego pacjenta. Pacjent został zbadany fizykalnie, dokonano oceny stanu świadomości (pacjent przytomny, wydolny krążeniowo-oddechowo, prawidłowo podał dane osobowe, bieżącą datę i określił czas). Mając na uwadze, że w Izbie Przyjęć przebywa pobudzony pacjent, ratownik musiał powrócić na Izbę Przyjęć, jednocześnie pozostawiając mężczyznę pod opieką siostry oraz informując ją, że w przypadku pogorszenia stanu pacjenta niezwłocznie ma zgłosić ten fakt personelowi. Należy dodać, że część zespołu Izby Przyjęć prowadziła w tym czasie interwencje na oddziałach. Jak wynika z dalszej dokumentacji medycznej, o godz. 17:40, w trakcie wciąż trwającego przyjęcia innego pacjenta, personel Izby Przyjęć otrzymał od osoby towarzyszącej zgłoszenie. U oczekującego mężczyzny stwierdzono wystąpienie napadu drgawkowego. W tym czasie przystąpiono do oceny stanu ogólnego pacjenta opisywanego jako nieprzytomny, wydolny krążeniowo-oddechowo. Po konsultacji lekarza Izby Przyjęć podano relanium domięśniowo. Następnie pacjenta przeniesiono do korytarza Izby Przyjęć. W Izbie Przyjęć ułożono pacjenta w pozycji bezpiecznej na podłodze (co jest zalecane w podobnych przypadkach), nakryto kocem. Podczas badania fizykalnego stwierdzono otarcie naskórka i zgrubienie w okolicy potylicy. Z relacji osoby towarzyszącej wynikało, że mogło dojść do urazu głowy. Wykonano również pomiar parametrów życiowych pacjenta, założono wkłucie obwodowe. W krótkim czasie u pacjenta wystąpił kolejny napad padaczkowy, podano 10 mg relanium dożylnie z pozytywnym skutkiem.

W czasie trwania wyżej opisanych czynności pracownicy Izby Przyjęć jednocześnie podejmowali próby ustalenia miejsca w SOR dla pacjenta. Wobec przedłużającego się czasu ustalenia miejsca (warunek konieczny do wezwania karetki realizującej przewozy międzyszpitalne) oraz wobec braku poprawy stanu pacjenta zadecydowano o wezwaniu karetki systemowej. Pracownicy Izby Przyjęć kilkukrotnie podejmowali próby wezwania karetki, które spotykały się z odmową przyjazdu ze strony dyspozytora. Ratownik Izby Przyjęć poprosił rodzinę nieprzytomnego pacjenta o równoczesne wezwanie karetki, ta próba również zakończyła się odmową ze strony dyspozytora. Ostatecznie około godz. 18:30 dyspozytor powiadomił telefonicznie pracownika Izby Przyjęć o fakcie zadysponowania karetki do Izby Przyjęć WSP. Po godz. 19 nieprzytomnego pacjenta przekazano ZRM.

WSP w Gdańsku dysponuje jedynie karetką transportową, służącą wyłącznie do planowych przewozów pacjentów w stanie stabilnym. W tego typu sytuacjach, jak ta opisywana, a więc w stanie zagrożenia zdrowia i życia szpital jest zobligowany do wezwania specjalistycznej karetki wyposażonej w odpowiedni sprzęt oraz zespół ludzi, co też zostało uczynione".

Miejsca

Opinie (394) ponad 20 zablokowanych

  • Tylko rutyna ,,,

    Szkoda czlowieka ale w tym szpitalu to norma ,,,sprawe i tak zamiota pod dywan personel tego szpitala chyba sam juz powinien zrozumiec ze najpierw udzielamy pomocy potem zajmujemy sie procedurami na sorze brak kamery ciekawe czemu tyle lat niema takiego czegos zamontowanego ???wszystko jasne medycy boja sie kamer w tym.szpitalu bo wyszla by prawda na jaw ,,

    • 13 3

  • Zacznijcie w koncu leczyc!!

    Jak zwykle szpital zrobił wszystko ,a tak naprawdę nic!!Bo człowiek nie żyje..biedronki otwarte cala pandemie!!!A lekarze dalej leczą przez telefon to co się wyprawia w służbie zdrowia jest nie normalne!!!!!!

    • 20 0

  • Okropna nasza służba zdrowia! Ręce opadają!

    • 9 0

  • Typowe

    Jedynie słuszne procedury w słusznej sprawie zabiły człowieka. No ale przynajmniej już gościu nie zachoruje na covid. Mam nadzieję że dyrekcja szpitala beknie za to.

    • 13 1

  • Co tu robić ? Wiecie co robić. Prawnie i porceduralnie jest wszystko ok i nikt za to nie odpowie.

    Wiem jak to działa. Prawnie nic nie zdziałacie. Reszta jest oczywsita i wszyscy wiedzą jak trzeba takie sprawy załatwiać. Bardzo mi przykro :/

    • 2 1

  • To nie wina personelu medycznego (2)

    Za bajzel odpowiadają urzędasy na różnych szczeblach zaczynając od ministra a kończąc na tych co ustalają procedury w placówkach

    • 26 26

    • Tak, tak

      Ustawę może mieli mu przeczytać

      • 2 1

    • Oprócz procedur jest jeszcze zdrowy rozsądek, empatia, humanitaryzm, przysięga Hipokratesa ( wiem wiem ... na nią już nikt nie

      • 8 2

  • Wszyscy do zwolnienia że Srebrzyska którzy nie udzielili pomocy (3)

    Co się dzieje z lekarzami to nie cowid to nie moc lepiej brać kasę i nie mieć do czynienia z pacjentami lepiej leczyć przez telefon skandal w Biedronce na kasie kasjerki obsługują dziennie kilka setek ludzi i biorą pieniądze i jakoś nikt się nie zaraził a tu nawet młodzi ludzie muszą umrzeć Skandal Szkoda że rodzina nie poprosiła o pomoc Policję zaraz by zaczęli leczyć

    • 36 14

    • Co za ciemny lud

      Ale jak mieli pomoc jak nie wysłać karetka na tomografię? Umiesz czytać? Zaklęcie mieli wypowiedzieć, witaminę c podać?? Walnął się głową o bruk, wymagał zbadania TK i na neurochirurgię. A czyja to wina że odmówiono przyjazdu karetki ??

      • 7 0

    • Tam już nie ma komu pracować

      • 5 0

    • Fajnie by było...

      Tylko ze już teraz nie ma tam kto pracować. Zreszta to zdarzenie dobitnie pokazuje jacy ludzie tam pracują. Nie sadze by czekała kolejka na ich miejsca. A szkoda.

      • 6 1

  • Nie ma winnych - zmarł, bo tkie są procedury. (2)

    Życie najwyższą wartością - chyba, że leczenie drogie, albo trzeba wypisać papierki.
    Kasa i biurokracja mają priorytet.

    • 68 0

    • Nie winilbym szpitala i ludzi tam pracujacych a osoby zarządzające. W momencie urazu mózgowego w takim szpitalu pracownicy mogą tyle zrobić, co w centrum handlowym czy na ulicy. Pierwsze co trzeba zrobić to wysłać na tomografię komputerowa. To jak już to dyspozytora pociągnąć do odpowiedzialności że ważniejsze były papiery niż zagrożenie życia skoro dzwonili sami ratownicy i lekarze

      • 5 3

    • Dokładnie zmarł na procedure

      • 5 0

  • (2)

    Komunistycze powodzenie skeirowanie czlowiek potrzebuje pomocy i koniec a nie skierowanie teraz cała zmiana powinna trafic na kurkową na12 lat i poczekac na skierowanie na wolnosc

    • 41 2

    • Je się w ogóle dziwię że ktokolwiek jeszcze w takich miejscach jak Srebrzysko chce pracować. Pełen szacun. Bez środków, bez ludzi, bez możliwości reagowania w takich właśnie sprawach. Tam nie ma ani tomografu, ani neurochirurga, co szpital mógł zrobić innego jak nie zawieźć na SOR? I to właśnie próbowano zrobić, może ktoś chociaż spróbuję przeczytać że zrozumieniem. Autobusem mieli wieźć?

      • 8 0

    • Nie dziwie się,że lekarze po studiach uciekają z Polski drzwiami i oknami

      Kto by chciał z wami pracować? Jeszcze tych ostatnich desperatów,ktorzy zostali zaszczujecie na śmierć. Polacy cwaniaczki.

      • 8 0

  • (2)

    Takich przypadków jest dużo więcej. O tym napisano bo skończył się tragicznie. Samo czekanie na przyjęcie kilka godzin, co jest niestety standardem jest skandalem. Póki nie zaczną się sypać wielomilionowe odszkodowania to nic się nie zmieni.

    • 37 3

    • Wystarczyłoby pobudzić przychodnie do działania to SORy i izby przyjęć pozostały by dla najciężej chorych, tak jak to jest na całym świecie. A nie jak u nas, choćby wpis poniżej o tym świadczy - byłem na SOR że skaleczonym palcem i konowały kazały mi czekać !

      • 3 2

    • i będzie jeszcze gorzej.

      Najgorsze dopiero nadejdzie!

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Dzień dziecka. Joga dla dzieci 4-6 lat

60 zł
warsztaty, spotkanie, joga

III Ogólnapolska Konferencja Samoświadomość i komunikAACja a TZW. zachowania trudne

konferencja

Distinguished Gentleman's Ride (1 opinia)

(1 opinia)
w plenerze, zlot, imprezy i akcje charytatywne

Najczęściej czytane