• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trójmiejskie SOR-y są zatłoczone. Czy jest szansa na poprawę?

Ewa Palińska
21 stycznia 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
  • SOR Szpitala im. Mikołaja Kopernika (Copernicus PL)
  • Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK

Długi czas oczekiwania na udzielenie pomocy, niedoinformowanie, znieczulica personelu - to najczęstsze zarzuty, jakie wysuwają pacjenci pod adresem trójmiejskich szpitalnych oddziałów ratunkowych. Sprawdziliśmy, co jest powodem tak niskich - zdaniem pacjentów i ich bliskich - standardów opieki oraz czy jest szansa na poprawę obecnej sytuacji.



Standardy opieki na szpitalnych oddziałach ratunkowych od lat budzą wiele kontrowersji. Pacjenci skarżą się niemal na wszystko - od zbyt długiego czasu oczekiwania, poprzez brak zainteresowania ze strony personelu, problemy ze zdobyciem jakichkolwiek informacji na temat postępów w leczeniu oraz podejmowanych przez lekarzy działaniach, aż po znieczulicę i brak empatii.

Skargi pacjentów nie mają końca...



Jaką ocenę wystawił(a)byś trójmiejskim SOR-om?

Od skarg pacjentów pęka w szwach również nasza redakcyjna skrzynka e-mailowa. Na początku ubiegłego tygodnia przedstawiliśmy historię pacjenta chorego na raka, który na Oddziale Ratunkowym Szpitala im. Mikołaja Kopernika spędził przeszło dobę. Publikacja ta skłoniła inne osoby do podzielenia się podobnymi doświadczeniami.

- 6 stycznia br. przywiozłem mamę na Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK z nagłym urazem uda uniemożliwiającym poruszanie się, stanie i siedzenie. Pomimo prośby pilnego udzielania pomocy z powodu silnego bólu mama posadzona została na drewnianym krzesełku bez jakiejkolwiek kategoryzacji stanu zdrowia i bez wywiadu lekarskiego na pięć godzin - skarży się Łukasz (nazwisko znane redakcji). - Po pięciu godzinach oczekiwania oznajmiono nam, że mama musi poczekać jeszcze przynajmniej kolejne pięć godzin, bo przecież wszyscy są zapracowani. Wykonałem telefony do wszystkich szpitali w Gdańsku. Szpital św. Wojciecha poinformował mnie, że nie przyjmują w ogóle pacjentów, gdyż mają zablokowany Oddział Ortopedyczny. Recepcja SOR w szpitalu Mikołaja Kopernika poinformowała, że nie ma szans na przyjęcie przez lekarza nawet w stanie nagłym i mogę dzwonić na policję, jeśli chcę. Ostatecznie mamę, która wiła się z bólu, przewiozłem do szpitala w Kartuzach, gdzie udzielono jej pomocy.
Podobne zarzuty, a więc długi czas oczekiwania i brak zainteresowania pacjentem, inna nasza czytelniczka kieruje pod adresem Oddziału Ratunkowego Szpitala Wincentego a Paulo.

- Od 8 stycznia br., od godz. 17, mój tata (lat 87) leży odwodniony z zapaleniem płuc na SOR w szpitalu miejskim w Gdyni, czekając na miejsce na internie. Wczoraj byłam tutaj do godz. 22, tata dostawał dożylnie liczne płyny oraz antybiotyk - relacjonuje Ewa (nazwisko znane redakcji). - Przez cały dzień dzisiaj nikt nie podszedł do taty łóżka, nie podał zleconego antybiotyku ani kroplówek, tata nie dostał też ani wody, ani jedzenia. Leży w pampersie, który założyłam mu wczoraj, zanim został zabrany do szpitala, czyli leży w nim już 24 godziny. Chociaż domagam się zmiany pampersa, jestem ignorowana - skarży się.
  • Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK

Szpitalne oddziały ratunkowe są przepełnione



Każdy, kto choć raz odwiedził szpitalny oddział ratunkowy, z pewnością zauważył, jak wiele osób zgłasza się tam po pomoc.

- Kliniczny Oddział Ratunkowy w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w zeszłym roku przyjął prawie 34 tys. pacjentów, to o ok. 30 proc. więcej w stosunku do roku poprzedniego - informuje prof. Andrzej Basiński, kierownik Klinicznego Oddziału Ratunkowego w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym i wojewódzki konsultant ds. medycyny ratunkowej.
Za wzrostem oblężenia nie idzie jednak w parze wzrost zatrudnienia na SOR-ach. I nie chodzi wyłącznie o brak funduszy.

- Na każdym dyżurze w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni pracuje trzech lekarzy, a także łącznie osiem osób na obszarach: rejestracji i przyjęć, segregacji medycznej, resuscytacyjno-zabiegowym, terapii natychmiastowej, wstępnej intensywnej terapii, konsultacyjno-obserwacyjnym (pielęgniarki, pielęgniarze i ratownicy medyczni) oraz dwie sekretarki medyczne - informuje Małgorzata Pisarewicz, rzecznik spółki Szpitale Pomorskie. - Fakt, że nie zwiększamy liczby etatów na SOR-ze, nie wynika z niechęci zatrudnienia nowych pracowników, ale z braku personelu medycznego na rynku pracy. Problem ten dotyczy nie tylko Polski, ale i także wielu krajów Unii Europejskiej. Regularnie ogłaszamy konkursy, m.in. poszukując pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami na SOR. Wiemy jednak, że zapotrzebowanie na rynku wciąż rośnie, ale chętnych do pracy jest niestety niewielu.
W SOR Szpitala im. Mikołaja Kopernika stałą obsadę stanowi dziewięciu lekarzy (dwóch internistów, trzech zabiegowców, dwóch lekarzy ratunkowych, jeden pediatra, jeden ginekolog). Natomiast w Szpitalu św. Wojciecha stałą obsadę stanowi ośmiu lekarzy (dwóch lekarzy ratunkowych, dwóch zabiegowców, dwóch internistów, jeden pediatra, jeden ginekolog).

- Dodatkowo stale utrzymuje się na oddziałach szpitalnych dedykowanych lekarzy (jeden okulista, jeden laryngolog, jeden neurolog, jeden kardiolog) - informuje Krzysztof Wójcikiewicz, wiceprezes ds. medycznych Copernicus PL. - Utrzymujemy w stałej pracy Zakład Radiologii (po dwóch lekarzy, dwóch techników), pielęgniarki (w tym część stanowią ratownicy medyczni), położne (jedna położna), technik EKG całą dobę, trzy rejestratorki medyczne - precyzuje.
Zarząd spółki Copernicus, w przeciwieństwie do Szpitali Pomorskich, nie uważa, że trudną sytuację na SOR-ach poprawiłoby zwiększenie liczby etatów.

- Zatrudnienie nie jest problemem i nie jest jego istotą - komentuje Wójcikiewicz. - Problem polega na liczbie zgłaszających się pacjentów. Ponadto trzeba wiedzieć, że działalność oddziałów ratunkowych przynosi istotną stratę finansową. Finansowanie jest niedostosowane ani do liczby, ani do rodzaju i zakresu świadczeń.
  • Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala św. Wojciecha (Copernicus PL)

Kiedy kolejka do specjalisty i lekarza POZ jest za długa



Długi czas oczekiwania na poradę i udzielenie pomocy to najczęstszy zarzut wobec szpitalnych oddziałów ratunkowych. Jaka jest przyczyna takich kolejek? W tej kwestii zarówno lekarze, jak i ratownicy medyczni są zgodni - wielu pacjentów, którzy trafiają na SOR, w ogóle nie powinno tam trafić.

- Chorzy trafiający na oddziały ratunkowe zaliczani są do sześciu kategorii: od pierwszej - gdzie mówimy o najprostszych dolegliwościach, do szóstej - czyli bezpośredniego zagrożenie życia. Okazuje się, że jeśli weźmiemy pod uwagę statystyki krajowe, w zeszłym roku do 232 oddziałów ratunkowych w całej Polsce trafiło 4,1 mln chorych zaliczanych do kategorii 1 i 2, którzy mogliby zostać przyjęci w Podstawowej Opiece Zdrowotnej, natomiast ponad 50 tys. to pacjenci kategorii 4-6 - tłumaczy prof. Andrzej Basiński z Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK.
Media, w dużej mierze na prośbę szpitali, systematycznie informują, w jakich sytuacjach zgłaszać się na SOR, a kiedy lepiej skorzystać z pomocy doraźnej, np. udać się do dyżurującego po sąsiedzku punktu Nocnej Obsługi Chorych. Do pacjentów ten przekaz albo nie trafia, albo też celowo go ignorują, bo mają w tym swój interes.

- Na Szpitalny Oddział Ratunkowy trafiają często osoby, które nie wymagają natychmiastowej pomocy medycznej, ale chcą skorzystać z możliwości badań w szpitalu, ze względu na brak możliwości dostania się do lekarzy specjalistów w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej - wyjaśnia Małgorzata Pisarewicz ze Szpitali Pomorskich. - To właśnie duża liczba pacjentów, którzy nie wymagają nagłej interwencji lekarskiej, powoduje często duże zatłoczenie i wydłużony okres przyjęcia przez lekarza.
Dlaczego chorzy z lżejszymi dolegliwościami nie mogą się dostać do lekarza POZ czy też poradni specjalistycznych?

- System nie funkcjonuje dobrze - tłumaczy prof. Andrzej Basiński z KOR-u. - Przychodzą więc do nas. My z kolei, żeby odesłać w sposób bezpieczny pacjenta niewymagającego hospitalizacji do domu, musimy wykonać cały panel badań. Badań, na które w zwykłym trybie czeka się tygodniami. Przychodzi więc masa osób, które nie powinny się pojawić na oddziale ratunkowym, a ponieważ w pierwszej kolejności ratujemy życie, czas oczekiwania pacjentów z mniejszymi dolegliwościami jest wielogodzinny. Niestety nie ma w Polsce systemu, który radziłby sobie z tego rodzaju chorymi, przykładowo wymagającymi 10-godzinnej obserwacji. W POZ nie ma takiej możliwości, zostają więc przeładowane szpitalne oddziały ratunkowe.
- Szpital oddział ratunkowy to przede wszystkim oddział szpitalny, a nie ambulatorium chirurgiczne, punkt kwalifikacyjny, oddział szybkiej diagnostyki czy wreszcie izba przyjęć lub po prostu poczekalnia - podkreśla Krzysztof Wójcikiewicz, wiceprezes ds. medycznych Copernicus PL. - To oddział, który z rozporządzenia ministra zdrowia, dotyczącego kodów resortowych, zaliczany jest do działu ODDZIAŁY SZPITALNE.
Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Miejskim im. Wincentego a Paulo w Gdyni Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Miejskim im. Wincentego a Paulo w Gdyni

Nietrzeźwi i bezdomni na szpitalnych oddziałach ratunkowych



Liczną grupę, obok osób traktujących SOR-y jako ambulatoria czy poradnie specjalistyczne, która wydłuża kolejki na oddziałach ratunkowych, są nietrzeźwi bądź bezdomni.

- Osoby będące pod wpływem alkoholu albo innych używek dezorganizują pracę SOR-u - mówi Małgorzata Pisarewisz ze Szpitali Pomorskich. - Codziennością SOR-u są agresywni pacjenci, którzy zakłócają spokój i porządek, zarówno chorych oczekujących na przyjęcie, jak i personelu szpitala.
Dlaczego zatem służby ratunkowe tak często zawożą osoby niebędące w stanie zagrożenia życia bądź zdrowia na SOR, a nie np. do Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych, które mieści się w Gdańsku przy ul. Srebrniki 9? Problemem nie jest brak miejsc.

- Miejsc mamy 35 dla samego Gdańska, więc jest to wystarczająca ilość. My, jako pogotowie socjalne, kierujemy takie osoby na SOR-y w momencie, kiedy np. nagle, podczas pobytu u nas, pogorszył się stan zdrowia - wyjaśnia Sławomir Kunkel, kierownik Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych w Gdańsku. - Moja osobista opinia jest taka i myślę, że niejedna osobą ją ze mną podzieli, że mamy za mało policjantów i strażników miejskich na terenie Gdańska, przez co do części nietrzeźwych osób, znajdujących się w przestrzeni publicznej, przyjeżdża karetka. Po części wydaje się to logiczne, bo przecież zwyczajny przechodzień nie jest w stanie ocenić, czy dana osoba jest tylko nietrzeźwa, czy coś faktycznie jej się stało. Pogotowie wiezie taką osobę na SOR, bo nie ma prawa przywieźć jej do nas - może to zrobić tylko policja bądź straż miejska. Przekazanie takiej osoby właściwym służbom wiązałoby się z wezwaniem radiowozu, co skutkowałoby dosyć długim czasem oczekiwania takiego zespołu ratunkowego. Jeśli natomiast policja czy straż miejska decyduje się przekazać osoby nietrzeźwe pod opiekę oddziałów ratunkowych, to z reguły jest ku temu powód i jest to pobyt uzasadniony. Patrol może też na miejsce interwencji wezwać karetkę, jeśli np. jest utrudniony kontakt z taką osobą albo prawie go nie ma.

Materiał archiwalny

Pogotowie Socjalne dla Osób Nietrzeźwych przyjmuje tylko osoby dowiezione przez straż miejską bądź policję, nie przez karetki. Zobacz nasz materiał z otwarcia obecnej siedziby przy ul. Srebrniki 9.

Jak usprawnić pracę SOR-ów?



Reasumując, największym problemem, z jakim borykają się szpitalne oddziały ratunkowe, jest fakt, że systematycznie zgłaszają się tam po pomoc osoby, których w ogóle nie powinno tam być, a więc nieznajdujące się w stanie zagrożenia życia bądź zdrowia.

- Stan zagrożenia życia definiuje Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która mówi, że jest to stan polegający na nagłym lub przewidywanym w krótkim czasie pojawieniu się objawów pogorszenia zdrowia, którego bezpośrednim następstwem może być poważne uszkodzenie funkcji organizmu lub uszkodzenie ciała, lub utrata życia, wymagający podjęcia natychmiastowych medycznych czynności ratunkowych i leczenia (Ustawa o PRM, Dz.U. 2006 nr 191 poz. 1410) - wyjaśnia Łukasz Wrycz-Rekowski z Fundacji AID Ratunek.
Winę za konieczność wielogodzinnego oczekiwania na pomoc na oddziałach ratunkowych ponoszą więc pacjenci, którzy (niejednokrotnie świadomie) zgłaszają się tam, a nie np. do lekarza POZ, specjalisty czy punktu Nocnej Obsługi Chorych.

- Najważniejsza jest edukacja pacjentów, a także personelu medycznego przychodni, jakie zadania realizują i dla kogo przeznaczone są szpitalne odziały ratunkowe - mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik Szpitali Pomorskich. - Aby skutecznie poprowadzić pracę w SOR, trzeba umiejętnie kierować ruchem pacjentów i jak najszybciej wyłapać grupy pacjentów w stanie bezpośredniego zagrożenia życia oraz tych pacjentów, którym życiu nic nie zagraża. Właśnie tej drugiej grupie osób musimy tłumaczyć, że przychodząc do SOR, muszą być przygotowani na dłuższe oczekiwanie na zdiagnozowanie.

Opinie (255) 3 zablokowane

  • czyli w UCK (3)

    pan Bartosz Dubiela o wszystkim decyduje, ciekawe kim on jest

    • 34 4

    • B.D

      Na pewno kimś ważnym i wystarczająco odpowiedzialnym człowiekiem na to stanowisko

      • 0 0

    • (1)

      Ciekawe jakim kozakiem jest synek pacjentki, że pana Bartosza wymienia z imienia i nazwiska, ale sam podaje swoje jedynie do wiadomości redakcji, jeśli w ogóle.

      • 27 1

      • mam nadzieję że pan Bartosz przeczytał ten artykuł i wyciągnie konsekwencje wobec redakcji która nie stosuje RODO

        • 6 5

  • Badanie tomografem i szycie małej rany przez prawie 10 godzin (3)

    A co się dzieje w poczekalni to ręce opadają

    • 25 2

    • (2)

      to sam se ja zaszyj w 2 minuty, możesz zrobić kurs krawiecki, po co studia medyczne, skoro to takie proste?

      • 5 3

      • A po co składki płace. He? (1)

        Walnij barana w ścianę zanim coś napiszesz

        • 1 4

        • Mała rana... i wszystko jasne. Trzeba było jechać na SOR!

          Właśnie przez takich ludzi jak autor wypowiedzi, później są kolejki i narzekanie. Bo z małą raną idą na SOR. Szpitalny Oddział ratunkowy!!!
          Ta mała rana była śmiertelna? Nie dało się iść na pogotowie? Nie dało się jej zaopatrzyć w domu?
          Trzeba było iść na SOR ze swoją małą raną, zająć miejsce, zrobić kolejkę a później obowiązkowo ponarzekać.

          • 0 0

  • SOR - gorączka 37,6 stopnia, drzazga w palcu. (31)

    Oparzenia słoneczne pierwszego stopnia. Żądanie zrobienia obdukcji dziecka po upadku na lekcji wf (brak złamań). Tabletka 72h po, bo się upiło na koncercie. Potrzebna recepta na leki przeciwalergiczne, etc...
    Przynajmniej 70% przypadków powinno być odsyłanych do POZ i NiŚOZ natychmiast po triagu. Zamiast szukać lekarzy, wykształcić felczerów, którzy odciążą oddziały. Personel administracyjnych niech zajmie się biurokracją, to specjalista będzie miał więcej czasu dla potrzebujących pacjentów.

    • 166 6

    • głos rozsądku (9)

      aż trudno uwierzyć, że można przeczytać tutaj normalny komentarz

      • 40 1

      • (8)

        Niestety póki kolejki do specjalisty w przychodniach są liczone w miesiącach SORy będą obłożone zbędnymi przypadkami. Wiem po sobie. Potrzebna mi była pilna konsultacja u ginekologa, bół, krwawienie, nie weidziałam co mam robić. W przychodni pani mi mówi, że termin za 2 miesiące i co? Nikogo nie obchodzi, że potrzebują wizyty dziś góra jutro a nie za 2 miesiące. Mąż y jak skręcił kolano to poszedłby normalnie do ortopedy w przychodni ale terminy były za 4 miesiące. No i tak każdy trafia na SOR, bo w innych miejscach umrzesz zanim doczekasz się wizyty. Lepiej poczekać kilka czy nawet kilkanaście godzin w szpitalu.

        • 32 2

        • (7)

          Do gina zawsze się idzie prywatnie już. Masakra, że są jeszcze ludzie tak oderwani od rzeczywistości.

          • 9 15

          • (6)

            A jeśli nie stać kogoś na zapłatę 170 zł za wizytę to co?
            Poza tym do mojej gin w przychodni czeka się 2 miesiące a prywatnie miesiąc!

            • 6 2

            • (5)

              Pewnie są tacy co nie stać, ale większość da radę. Najzabawniejsze - jak się rozsypie turbina w 20 letnim, dymiącym passerati to wszyscy pokornie płacą ile mechanik krzyknie - tysiąc, dwa bo przecie jazda zbiorkomem to obraza. A na lekarza 2 stówy żal.

              • 7 3

              • Problem w tym że za lekarza na NFZ też płacisz, więc pójście prywatnie to podwójna opłata, tadam! Chyba że nie płacisz składek wtedy sąsiad płaci za Twojego lekarza.

                • 0 0

              • (1)

                Można chodzić prywatnie jeśli kogoś stać.Wizyta to nie wszystko , za ew. zlecone badania także trzeba płacić. W razie pilnej potrzeby czas oczekiwania na prywatną konsultację może wpłynąć na pogorszenie stanu zdrowia.No ale syty głodnego nie zrozumie...

                • 0 0

              • No właśnie. Ostatnio też miałam taką pilną potrzebę do specjalisty. Wizyta prywatna plus badania i 400 zł. Do tego koszt leków. Poszłam do lekarza tylko dlatego, że byłam w stanie wytrzymać parę dni, ale gdyby to było bardzo pilne to też wybrałabym sor, bo tam badania i wyniki od ręki, prywatnie czekałam 2 dni na wizytę i 4 na wyniki. Nie zawsze można tydzień bezczynnie czekać.

                • 0 0

              • (1)

                A jak ktoś nie ma tego nawet 20sto letniego grata?

                • 3 1

              • to się nie leczy jak na całym świecie...

                • 0 0

    • Moim zdaniem dodatkowo wizyta na SOR platna 50 zl (3)

      • 16 2

      • (1)

        Wystarczy zwrot kosztów badań jeśli nie był to stan zagrożenia życia.

        • 6 3

        • Złamana noga też nie zagraża życiu. A poczekasz tak na wizytę u ortopedy parę miesięcy?

          • 0 0

      • Nie miałabym nic przeciwko. To i tak 1/4 ceny wizyty prywatnej u specjalisty.

        • 4 0

    • (9)

      Dziecko (nastolatek) skręciło nogę idę z nim na nocną i świąteczną opiekę, a tam od razu słyszę, że to dziecko i chirurg na dzieciach się nie zna (pewnie nastolatki mają zupełnie inna budowę niż dorośli) więc bez żadnego badania jesteśmy odsyłani na SOR, gdzie przyjmuje chirurg dziecięcy. Po 5 godzinach czekania na RTG i kolejnych 2 na badanie dowiaduję się, że gips nie będzie potrzebny i o 3 rano możemy iść do domu.
      To nie jest wina pacjentów, że idą na SOR tylko i**otów dyżurujących w pogotowiach czy innych nocnych opiekach.

      • 32 5

      • (2)

        Po pierwsze - na cholerę ktoś ciągnię dziecko ze skręconą nogą do szpitala? Po drugie - tak , dzieci i nastolatki mają nieco inną budowę, wystarczyło uważać na biologii w szkole.

        • 8 5

        • (1)

          A gdzie ciągnie sie dziecko ze skręconą nogą?
          Chyba ty masz rentgen w oczach i wiesz czy skręcona czy złamana, ja jednak nie i muszę mieć pewność, czyli zrobić dziecku badania. A skoro normalnie czeka się na to tygodniami to udajemy sie na SOR.

          • 7 0

          • Z tego samego powodu lekarz z nochu odeśle do chirurga...też nie ma RTG w oczach

            • 2 1

      • Tak, lekarze też są winni i im coś się chyba poprzestawiało, bo ja jako dziecko i nastolatek byłem urazogenny (1)

        A chirurg dziecięcy nie zawsze miał akurat dyżur, jednak normalny chirurg (i to nie jeden) nigdy nie robił żadnych problemów z złamaniami i innymi urazami(a miałem połamane jeszcze przed 18 urodzinami obie nogi, 2 żebra plus 1 palec, zerwane ścięgna w kolanie, achilles oraz pęknięty mostek, jak mówiłem, bardzo urazogenny byłem, treningi piłkarskie też miały tu swój udział, dlatego zrezygnowałem z piłki, bo byłbym klasycznym przypadkiem piłkarza - szklanki, któremu kontuzje zrujnowałyby zdrowie i karierę)

        • 7 1

        • Tylko wtedy nikt nie pozywał do sądu o miliony, teraz każdy się boi ruszyć poza swoją działkę.

          • 5 0

      • Co się dziwisz. Miałem 2 tyg chirurgii dziecięcej i 2 tyg. ortopedii na studiach, z czego 80% czasu to teoria a 20% "paczenie" na skomplikowane zabiegi. Zero praktyki. I szczerze przyznam nie znam się na tym.

        • 2 1

      • Miałem podobnie. Ze Świątecznej Opieki Zdrowotnej sami mnie skierowali na SOR (laryngolog), a na SORze dostałem ochrzan, dlaczego tutaj z tym przychodzę, tutaj ratuje się życie ludzkie. Ja to wszystko rozumiem i nie zazdroszczę pracy na SORze, bo to ciężka praca, jednak częściowo za przepełnienie tych oddziałów są winni lekarze z innych placówek a nie pacjenci.

        • 21 1

      • Przypadek naszego dziecka. Silna wysypka, gorączka, biały jężyk. Lecimy wieczorem do przychodni mającej nocny dyżur. Pediatra od razu po badaniu stwierdza, że to szkarlatyna. Ok trudno, bywa. Potrzebny antybiotyk, ale pediatra nie wie jaki wypisać, bo parę tygodni wcześniej dziecko miało mocne przeziębienie i dostało Augumenntin, na które dostało uczulenie. Co zrobiła pani pediatra z przychodni? Odesłała nas ze skierowaniem do szpitala zakaźnego, żeby tam pediatra wystawił receptę na antybiotyk. Czy to nie chore???? I to ma być pediatra? Stawia diagnozę, a receptę niech wystawi ktoś inny? No brak słów... A jakie zdziwnie mieli w szpitalu...

        • 18 1

      • Tia, te 5 lat specjalizacji z chirurgii dziecięcej to jakiś pokrętny wymysł.

        Ginekolog też mógł obejrzeć, to też lekarz a kobiety i mężczyźni są ludźmi. Niech się jednak pomyli, o co bez RTG nietrudno to dopiero będzie artykuł na portalu na temat odesłania biednego dzieciaka do domu.
        Wiesz czemu lekarz tak robi i pacjent niewymagający natychmiastowej pomocy tyle czeka? Dbać musi o siebie, wypełnić stos papierów, zlecić badania według procedur i kilka razy w roku stawiać się przed komisją po skargach pacjentów. Nie ma go wtedy w pracy, parę dni stara się sobie przypomnieć, kto z 80-120 osób osobiście przyjętych w czasie 24h dyżuru na SOR go może o coś oskarżać.

        • 25 4

    • Nie tak nie, sami niech odejdą.

      • 0 0

    • Nibu racja ale ?

      W mojej Przychodni brak po poludniu lekarza .

      Powod - urlopy ferie zimowe .

      Ok .
      Ale czy ktos nie panuje nad grafikiem .?

      Nie daje sie urlopow wszystkim w jednakowym terminie .

      Jak sie nie ma mozliwosci pelnej obsady .

      • 3 0

    • Częściowo masz rację. (1)

      Felczerów już nie ma i nie będzie. Ale są ratownicy medyczni. W tym zawodzie kształci GUMed.
      Większą częścią biurokracji na SOR i innych oddziałach zajmują się sekretarki medyczne. Ale wywiad i badania przeprowadza lekarz. On to potem wklepuje do komputera i podpisuje własnym nazwiskiem. Sekretarka medyczna kompletuje dokumentację elektroniczną, potem drukuje i zbiera podpisy lekarzy, którzy zrobili wpisy. Następnie rozlicza to elektronicznie z NFZ. Na koniec papierową tzw. Historię Choroby zdaje do archiwum. Ona w archiwum musi leżeć 20 lat.

      • 2 0

      • "Większą częścią biurokracji zajmują się sekretarki medyczne"?

        Wskaż mi proszę palcem ten cudowny, państwowy szpital gdzie rzeczywiście coś takiego ma miejsce.

        • 4 0

    • Masz racje ucinajmy facetom fj.ty nie bedzie wpadem.ani gwaltow. Istny raj na ziemi :)

      • 1 1

    • (1)

      zgadzam się w szpitalu dziecięcym tez 80% z katarem biegnie albo z kaszlem zada wszystkich badan po czym wychodzi na własne zadanie bo nie będzie z dzieckiem kilka godzin na wyniki czekac a biedne chore dzieci siedza tam bog wie ile

      • 19 0

      • Klasyka ;-)

        Najlepsi są rodzice, którzy wypisują dziecko na żądanie (albo wychodzą z nim bez powiadomienia personelu) podczas oczekiwania na opis RTG.

        • 7 0

  • Może by się przydał trzeci szpital w Gdyni? Pan prezydent zamiast wszystko sprzedać developerom może by pomyślał o terenie pod budowę?

    • 0 0

  • Dopóki pierwszy sort nie przestanie przepijać 500+, dopóty SOR-y będą przepełnione.

    • 0 0

  • Pogotowie a SOR Gdynia.

    Skręciłam kostkę, uderzyłam się w głowę, więc udałam się - na logikę - na Pogotowie. Już nie tylko z powodu, że w Miejskim czeka się X godzin, ale po prostu z powodu, że to Pogotowie jest odpowiednie na takie urazy. Nie zagraża mojemu życiu. Ok, kręci mi się w głowie i mdli, ale czuje się w miarę dobrze. Prześwietlenie zrobią, gips założą itp.
    Na rejestracji wprost mi powiedziano, że lepiej bym jechała na SOR.
    Ile jeszcze pacjentów zaraz przed rejestracją poinformowano o tym, że lepiej by udali się dalej, na SOR do Miejskiego tego dnia? Ile tych osób jest w tygodniu, miesiącu? Może to nie chodzi o to, że to pacjenci wybierają SOR "od tak se", tylko są odsyłani?

    • 1 0

  • KOR/SOR

    Fakt że specjalistów jest powoli jak na przysłowiowe lekarstwo. Ale tez trzeba zrozumieć fakt że czekając w kolejce. Za ściana czy parawanem toczy się drugie życie. Zazwyczaj są to pacjenci z poważniejszymi urazami. Jesteśmy coraz bardziej roszczeniowi a szpital to nie jest piekarnia w której poczekamy na wypiek. Lekarze i Pielęgniarki oraz rejestracja jest ograniczona a dyżury są po 12 h. Pacjent czuje się indywidualna jednostka. A personel jest ograniczony. Trochę zrozumienia. I pamietajmy ze trafiamy w ręce specjalistów którzy rozpatrują sprawy naszego zdrowia a nie oceniają dowcip który opowiemy w dyżurce. A jeżeli mimo wszystko nie odpowiada stan i możliwości. Zawsze można skorzystać z prywatnych usług medycznych i gwarantuje ze ani nie trzeba będzie czekać. A może nawet kwiaty wybrać. Miłego dnia i więcej zrozumienia.

    • 0 1

  • (9)

    SOR - szpital wojewódzki. Zostałem przywieziony karetką, gdzie dwóch panów bardzo dobrze się mną zajęło. Co mnie spotkało na SOR-rze w wojewódzkim ? Krzyki na sanitariuszy, że znowu przywieźli im pacjenta, że są inne szpitale w mieście, że mają mnie zawieść do Gdyni jak nie ma miejsc . Proszę pracowników SOR aby położyli się na miejscu pacjentów na noszach i sami słuchali jakimi to są intruzami, że zachciało im się chorować a wstrętni sanitariusze przywieźli im karetką pacjenta ! Szacunek dla sanitariuszy z karetki za wysoki poziom kultury, przeprosili mnie za kolegów ratowników ze SOR-u i załatwili wszystko jak trzeba. SOR wojewódzki - najmniej kulturalny sor w Gdańsku !

    • 63 0

    • Zgłosiłeś gdzieś skargę? Na piśmie? Ordynator, NFZ, Rzecznik Praw Pacjenta? Od pisania na forum nic się nie zmieni. Dopóki ludzie nie będą jasno wskazywać, że takie zachowania się pojawiają, ale nie są przez nas akceptowane, dopóty będą występować.

      • 1 0

    • (1)

      Z przykrością muszę się zgodzić - gdy zawieziono moją mamę pobiegłam z pracy pod SOR i czekałam na przyjazd karetki. Gdy przyjechała też była przepychanka i pretensje, ze znowu pacjentke przywiezli do ich szpitala, sa przeciez inne a nie tylko " wojewoda", gdy przyszedl lekarz nakrzyczal ns ratownikow. Tam sie pracownikom wydaje , ze sa chyba lepsi niz koledzy z karetki -szkoda, ze zapominaja , ze pacjent jest tego swiadkiem i slyszy.... Ordynator tego oddzialu powinien zrobic z towarzystwem porzadek bo brak kultury i obcesowosc do obslugi karetki byla az przykra.

      • 2 0

      • A zgłosiłaś taką skargę na piśmie do ordynatora, do NFZ, do rzecznika praw pacjenta? Jeśli ludzie nie będą zgłaszać takiego zachowania, nic się nie zmieni. Od pisania na forach w internecie sytuacja się nie poprawi.

        • 1 0

    • Sor w Wojewódzkim nie jest jeszcze taki zły. (1)

      Jeszcze nie byłeś na Kor w uck. Tam to jest horror dopiero. Tez ratownicy traktowani są jak g*wno razem z pacjentem. Szkoda ze nie są nagrywane rozmowy miedzy dyspozytorem pogotowia a szpitalem to dopiero by się niektórym oczy otworzyły a uszy zwiędły.

      • 4 0

      • Przerażajacy jest ten brak simolidarnosci w tej samej grupie zawodowej....

        • 2 0

    • Też byłem świadkiem takiej " awantury" - ratownicy z karetki grzeczni dla

      pacjenta, grzeczni dla ratowników na Sor a ludzie z Sor z pretensjami, wyrzutami - przy tym biednym , zdezorientowanym pacjencie ! Przecież to skandal !

      • 3 1

    • To że mają sporo pracy nie usprawiedliwia chamstwa i bezczelnego traktowania pacjentów! W końcu nikt nie pracuje tam za darmo, dostają pensje za swoją pracę ! Wykorzystywanie tego że osoba chora potrzebuje ich pomocy i jest zdana na ich chumory jest nieludzkie! Ekspedientka w sklepie musi być miła dla klienta bo z jego pieniedzy ma pensję... to samo tyczy pracowników służby zdrowia.. nie robia nikomu łaski to jest ich praca!

      • 8 1

    • Brawo dla panów (1)

      Co sanitariusz to sanitariusz a nie jakiś tam ratownik

      • 2 4

      • Nie ma już sanitariuszy, są sami ratownicy - brawo dla nich ! Pracuję na Starówce i często mam z nimi do czynienia - Ci, którzy są dedykowani do centrum to naprawdę kulturalni ludzie, bez względu kto i w jakim stanie jest ich pacjentem a większość to niestety pijani imprezowicze. Szkoda, że kultura się kończy w drzwiach szpitala i koledzy na sor już nie przejmują dobrych praktyk - oj gdybym była na noszach i na mnie trafiłby taki " czemu do nas" nie odpuściłabym ! A gdzie mają zawozić pacjentów ? Do własnych domów ?!

        • 9 0

  • sutuacja z SOR szpital Kopernika: (1)

    Opowieść pani w autobusie miejskim: "Wchodzi pacjent, wytrzeszczone oczy, wyje z bólu. Wchodzi do lekarza przede mną, mimo, ze ja grzecznie czekam w długaśnej kolejce. I on i ja spotykamy się na rezonansie. Jakież jest moje zdziwienie, kiedy widzę pacjenta wcinającego kiełbachę, bez wytrzeszczu bez skręcania się. Wiecie co powiedział? Pani, normalnie czekałbym na rezonans kilka miesięcy, a tak mam od ręki. I do tego bez kolejki".

    • 20 2

    • a świstak zawija w sreberka

      • 0 1

  • umieralnia (1)

    Córka miała silny ból brzucha lekarz rodzinny zrobił USG podał przeciwbólowe nic nie pomogło dostała skierowanie do szpitala na SOR żadnej opaski nie dostała gdzie spędziliśmy 8 godzin swoje badania robili no spa podawana w końcu morfina nic nie pomagało w końcu straciła przytomność hałas że stan krytyczny okazało się że pękł tętniak miała tylko 32 lata córka odeszła.Przez 8 godzin czekania.taka pomoc

    • 4 1

    • Współczuję

      Błędy lekarzy kryje ziemia...

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Warsztat muzykoterapeutyczny Opowieści wewnętrznego dziecka

100 zł
warsztaty, spotkanie

Rola osoby towarzyszącej w porodzie warsztaty dla mamy i taty

warsztaty, konsultacje

Targi kosmetyczne i fryzjerskie - Uroda

targi

Najczęściej czytane