• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Lekarz: "Zamontuje pan tusz, to wydrukuję skierowanie"

Rafał
16 października 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Jadąc na Szpitalny Oddział Ratunkowy, konieczne jest nie tylko uzbrojenie się w cierpliwość, ale często też psychiczne przygotowanie na oziębłość i brak życzliwości ze strony lekarzy i obsługi oddziału. Jadąc na Szpitalny Oddział Ratunkowy, konieczne jest nie tylko uzbrojenie się w cierpliwość, ale często też psychiczne przygotowanie na oziębłość i brak życzliwości ze strony lekarzy i obsługi oddziału.

To, że w szpitalnych oddziałach ratunkowych czas płynie wolniej, a swoje trzeba odstać, dziwi już niewielu. Ciężko jednak przywyknąć do braku życzliwości i dobrej woli w stosunku do pacjenta.



Kiedy musisz coś załatwić, zwracasz uwagę na życzliwość ludzi?

Jeden z naszych czytelników postanowił opisać historię, jaka przytrafiła mu się kilka dni temu podczas wizyty w oddziale ratunkowym szpitala na Zaspie.

- Mieliśmy z żoną bardzo nieprzyjemną sytuację. Po tym, jak lekarz internista w naszym oddziale NCM w Osowej stwierdził u mojej żony podejrzenie zapalenia wyrostka robaczkowego, musieliśmy stawić się na SORze. Padło na Zaspę - pisze w liście do redakcji pan Rafał.

Przyjechaliśmy do szpitala ok. godziny 19:30, a opuściliśmy go krótko przed 3 nad ranem. Przy czym żona posiadała skierowanie do chirurga z podejrzeniem zapalenia wyrostka. Oczywiście najpierw trzeba przejść przez rejestrację, później segregację medyczną z kwalifikacją urazu i określeniem czasu oczekiwania do specjalisty.

Czekaliśmy w kolejce, grzecznie jak wszyscy, aż nagle, po ok. 30 min., wyszedł młody stażysta i zawołał moją żonę. Pomyślałem: ale super, szybko zdiagnozują i zobaczymy, co się faktycznie dzieje. Po paru minutach żona wyszła ze skierowaniem na badanie USG jamy brzusznej. Udaliśmy się zatem na pierwsze piętro na badanie, na które ostatecznie czekaliśmy 3 godziny!

Najpierw odesłano mnie jednak z powrotem do chirurga, gdyż wydrukował zlecenie badania niewyraźnie i nie można było odczytać, jaki rodzaj badania zlecił żonie. Pytałem, czy nie można zadzwonić do lekarza i zapytać, przecież wszyscy się tu znają, a poza tym karta została już założona, więc wystarczy tylko potwierdzić czy i co robimy.

Niestety, musiałem osobiście wrócić do lekarza. Poprosiłem o ponowne wydrukowanie skierowania. W odpowiedzi usłyszałem, że skończył się tusz w drukarce i musimy czekać. Paranoja, pomyślałem sobie i poszedłem do rejestracji pacjenta z pytaniem, kto dostarcza tusz do drukarek do pokoju lekarza. Pani do mnie, z uniesionym głosem, że ona, ale się nie rozdwoi... Poprosiłem więc o ten tusz i sam zaniosłem do gabinetu lekarza, który kazał mi go zamontować. Chyba pan żartuje! - krzyknąłem. Wtedy lekarz zrozumiał, że nie jestem serwisem drukarkowym, choć był mocno niepocieszony, że musi sam go zamontować w drukarce. Po ok. 10 min. otrzymałem wyraźne zlecenie badania.

Jak wspomniałem wyżej, czekaliśmy z żoną ok. 3 godzin na badanie USG, a w międzyczasie wjechał na badanie przywieziony przez sanitariuszy człowiek z ulicy, będący pod wpływem alkoholu, który sobie smacznie spał i, jak się dowiedzieliśmy, miał badanie rezonansu z miejsca... Ja osobiście wykonywałem kiedyś badanie rezonansem, ale czekałem na nie ponad 3 miesiące. A taki człowiek z ulicy, bezdomny, zostaje przebadany na miejscu, bez kolejki, a i jeszcze go wwiozą. Nie obchodzi go, która jest godzina, bo nie wstaje rano do pracy, żeby m.in. zarobić na składkę ubezpieczeniową, a żeruje na uczciwych obywatelach, którzy to sponsorują.

Po badaniu zeszliśmy na parter z powrotem do chirurga po wyniki badań i po poradę zrobionego badania USG. Okazało się, że z pobranej krwi nie dało rady zrobić badań, więc jeszcze raz pobrano mojej żonie krew. Znów czekaliśmy. Było ok. godziny 23, o 2 nie wytrzymałem i zapytałem lekarza, co z wynikami, bo ile można czekać? On mi na to ostrym tonem, że mogę iść i sam to sobie sprawdzić. Więc udałem się do laboratorium, gdzie dowiedziałem się, że krew przyniesiono dopiero 15 min. przed moim przyjściem! Mówię: jak to? Przecież już 3 godziny czekamy na wyniki. A pani laborantka wyjaśniła mi, że cała izba przyjęć nigdy się nie kwapi do dostarczenia próbek i oszukują pacjentów już tak od 17 lat...

Poszedłem więc na izbę przyjęć i z krzykiem zapytałem, kto odnosi próbki krwi do badań. Dostałem informację od pani z segregacji medycznej, że - cytuję: kto popadnie. Po ok. 20 minutach przyszły wyniki, oczywiście lekarz nie raczył sam podejść do drzwi i zaprosić pacjenta, tylko czekał aż pojawi się młody praktykant i go zawoła. W końcu żona sama musiała się upomnieć o ocenę badania usg i całe szczęście okazało się, że to silna kolka jelitowa.

Po tej sytuacji zastanawiamy się właściwie nad kilkoma sprawami. Po pierwsze, dlaczego ludzie bezdomni, przywiezieni prosto z ulicy są zazwyczaj obsługiwani na SORze w pierwszej kolejności, robi im się z biegu komplet badań, a uczciwy obywatel siedzi godzinami w poczekalniach? Po drugie, czy ktoś mi powie, co stało się ze zwykłą, ludzką życzliwością? Bo nie widać jej ze strony pracowników, którzy pacjenta traktują jak klienta w sklepie spożywczym w czasach PRL?
Rafał

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Miejsca

Opinie (221) 6 zablokowanych

  • SOR

    Po pierwsze - większość pacjentów, którzy trafiają na SOR powinni tak naprawdę trafić do lekarza rodzinnego albo do Poradni. Przychodzą na SOR, bo nie chce im się czekać w kolejce do lekarza rodzinnego. Gdyby tacy ludzie nie przychodzili na SOR, czas oczekiwania byłby krótszy.
    Po drugie - o tym, który pacjent ma pierwszeństwo decyduje lekarz na podstawie stanu klinicznego pacjenta. Czasami ten pijak jest niestety w cięższym stanie, niż siedząca na wózku kobieta. A to, że "smacznie śpi", nie znaczy, że nie jest poważnie chory. Ale tak wypowiadać się może tylko laik.
    Po trzecie - chyba trzeba się cieszyć, że nie jest tak źle, skoro możemy poczekać na pomoc lekarza. Lepiej by było, gdybyśmy tej pomocy potrzebowali od razu? Lepiej jest poczekać czy być w stanie zagrożenia zdrowia i życia?
    Może trzeba się nad tym zastanowić. A z kolką jelitową najpierw udać się do lekarza rodzinnego :-)

    • 1 0

  • Lekarze-zawsze najbiedniejsi i (1)

    najbardziej poszkodowani. Oczywiście tylko i wyłącznie w swojej ocenie. A kiedy zainstalujecie kasy fiskalne w swoich gabinetach prywatnych wy rzezimieszki?

    • 23 1

    • kup se tokarke ja sie na tym znasz

      a jak znasz sie na medycenie to lecz
      a lekarzy wiadomo wygonić z kraju
      znawca tokarek bedzie leczyć

      • 0 0

  • Ze skierowaniem nie idzie sie na SOR.. Lekarz rodzinny powinien to wiedziec i skierowac pacjenta na calodobowy dyzur chirurga

    • 0 0

  • PRAWDA

    Wiecie Państwo dlaczego menel z ulicy jest zaopatrywany w pierwszej kolejności?? a no dlatego, że jak taki umrze to zaraz obrońcy praw człowieka i wszystkie inne instytucje będą się rozżalać jaki to biedny pijak, który pół życia chlał i wracał do sor co 2 dni umarł bidulek w szpitalu i wszyscy będą się po sądach pętać latami. Niestety zwykły człowiek siedzi i czeka. Dlaczego? po pierwsze dla tego, że sory są przepełnione pierdołami, których nie zaopatrują lekarze rodzinni bo oszczędzają na wszystkim. Najłatwiej wypisać skierowanie na sor... A dlaczego ludzie są niemili? Dlatego, że są przepracowani, sfrustrowani, zmęczeni ciągłym menelstwem wracającym co dwa dni... Zarabiają tyle co ludzie w biedronce a pracy jaką wykonują nie można nawet porównać ze sobą(nie ujmując ludziom pracującym w biedronce ale chyba wszyscy się zgodzą, że tych dwóch zawodów porównać się nie da) Tak więc niestety...Przestańcie dzwonić po pogotowie do byle pijaka nawalonego na max-a leżącego na ławce a może sytuacja się zmieni...pozdrawiam!

    • 4 0

  • Marna pociecha... (1)

    Marna pociecha, ale po lekturze wiekszości postów i po moich doświadczeniach w inych SOR stwierdzam ze smutkiem, ze wszedzie jest podobnie. Pracujący tam personel ( nie wszyscy) chyba nie lubi swojej pracy, nie lubi pacjentów, nie lubi ich rodzin. W wiekszości są aroganccy, nieuprzejmi, nieprzyjaźni. Te godziny oczekiwań...np na zaniesienie pobranej krwi do laboratorium, czy zawiezienia wózkiem pacjenta doo rtg.
    Eeehh,m szkoda gadać

    • 0 1

    • a może

      a może Markus w swojej mądrości by rozważył przyczynę zachowań ludzi zamiast produkować płytkie komentarze
      a może zacząć od tego po co są SORy i jaką rolę mają spełniać, jacy pacjenci powinni tam trafiać
      a może personel pracuje w warunkach niedostatku organizacyjnego i przeciążenia naprawdę dużego, które dotyczy pracownika na każdym szczeblu w tych miejscach pracy czyja to wina - tych ludzi
      twoje zarzuty są takie jakbyś obrońcom 1939 dopierdzielał że nie obronili Polski
      eeeh szkoda gadać

      • 0 0

  • Jak dostaje psią wypłatę, to nie będę się nad wami rozczulać...

    • 1 1

  • Pan Rafał to roszczeniowy i bezmyślny prostak.

    Cały ten stek bzdur udowadnia moją tezę. Jakże to tak, że wykonuje się zabiegi ratujące życie, podczas gdy biały, dumny reprezentant klasy średniej musi czekać. Panie Rafale, proponuję stworzyć getta dla bezdomnych, gdzie na miejscu będzie można odpierdzielić podstawową pomoc medyczną, bez zabierania czasu i miejsca przedstawicielom rasy panów.
    Wzdycha pan Rafał na brak życzliwości dla pacjenta. Po życzliwość radzę udać się do starbaksa, gdzie miła pani uśmiechnie się i jeszcze będzie życzyć miłego dnia. Na SORze pracownikom 100% uwagi zajmuje utrzymanie tego chaosu w ryzach, pomimo chamskich i roszczeniowych postaw niektórych pacjentów, którym przecież "należy się tu i teraz".

    • 10 1

  • HIPOKRYTA !!!!!

    mówisz Gościu o życzliwości a jak się mają Twoje krzyki i awanturnictwo wobec personelu - sam o tym piszesz....
    warto zdać sobie sprawę z warunków pracy na SOR ach i mieć pojęcie o drugiej stronie medalu - gwarantuję Tobie marudo że gdybyś tam się znalazł jako pracownik to byś przy twoim charakterze prawdopodobnie kopał w tyłek pacjentów........
    O twojej marudo kulturze i humanistycznej postawie świadczy dobitnie stosunek do ludzi słabszych, bezdomnych itp co do których prezentujesz specyficzną marginalizującą postawę bez dostrzeżenia ich człowieczeństwa .. DRAMAT.... polega m innymi na tym że tego typu wynurzenia znajdują się jako logiczna interpretacja zdarzeń

    • 9 0

  • Bardzo fajny felieton, ale kolejnym razem żona zamiast spędzać upojny wieczór (2)

    na SOR zastanowi się dwa razy czy warto ;-) Czasem lepiej samemu sobie wygryźć woreczek robaczkowy niż oczekiwać pomocy fachowca w tym kraju ;-P

    • 148 9

    • (1)

      Jaki woreczek?! :D

      • 0 0

      • Taki z robaczkami. :D

        • 1 0

  • o co chodzi?

    Chciał skierowanie, dostał skierowanie. Żona nie umierała, nie było zagrożenia życia, więc nie była przyjęta w pierwszej kolejności.
    Autor tekstu serwisem drukarek nie jest, ale lekarza za takiego serwisanta uważa. W dodatku ma nadprzyrodzone zdolności medyczne. Jedno spojrzenie na nosze i umie ocenić stan innego pacjenta. I to bez neuroobrazowania! Dziw, że żony w ten sposób nie zdiagnozował.
    Maksymalny czas oczekiwania na SOR to 6 godzin, pani została przyjęta w znacznie szybszym czasie.
    Wniosek: selekcja działa dobrze, a pan Rafałek ma muchy w nosie, bo się nie dostał na medycynę.

    Droga redakcjo, jak to jest, że publikujecie takie obrzydliwe paszkwile bez podpisu autora?

    • 8 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Młodzieżowa Grupa Wsparcia

100 zł
warsztaty

Transformacyjna Podróż w Kolorach Czakr z Anetą Paluszkiewicz

200 zł
warsztaty, spotkanie, joga

Ratuję, bo kocham i potrzebuję

warsztaty

Najczęściej czytane