• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jeśli rodzić, to gdzie? Sprawdzamy Szpital Morski w Redłowie

Justyna Spychalska
5 kwietnia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 
Na oddziale są cztery porodówki, w tym trzy indywidualne, jedna z wanną do immersji. Łóżka są nowe i wygodne. Na oddziale są cztery porodówki, w tym trzy indywidualne, jedna z wanną do immersji. Łóżka są nowe i wygodne.
Cykl "Jeśli rodzić, to gdzie?" powstał z myślą o przyszłych rodzicach. Specjalnie dla nich sprawdzamy warunki opieki w trójmiejskich oddziałach położniczych, a przy okazji pytamy o opinie świeżo upieczone mamy.

Oddział położniczy Szpitala Morskiego im. PCK w Redłowie zobacz na mapie Gdyni jest duży, ale, niestety, przepełniony. Na poród w gdyńskiej placówce decydują się kobiety z całego Trójmiasta. Czy warto wybrać porodówkę w tym szpitalu?



Miejsc jest ciągle za mało

Szpital morski działa od 1957 roku, chociaż same budynki są dużo starsze: wcześniej na tym terenie znajdowały się koszary wojskowe. Placówce na pewno przydałby się generalny remont, na szczęście oddział położniczy nie odstrasza, w przeciwieństwie do połączonej z nim ginekologii.

Na kobiety po porodzie czeka 26 miejsc rozmieszczonych w salach 2-, 3- i 4-osobowych. Niestety, od jakiegoś czasu szpital boryka się ze sporym przepełnieniem.

- Przyjeżdżają do nas mamy z całego Trójmiasta i okolic, mamy dużo pacjentek z Rumi - informuje kierownik, dr n. med. Andrzej Płoszyński - Robimy, co możemy, ale na oddziale wciąż brakuje miejsc.

- W styczniu mieliśmy 170 porodów, to bardzo dużo - dodaje Jolanta Błaś, zastępca położnej oddziałowej.

Oprócz sal położniczych z dzieloną łazienką na korytarzu, na oddziale są dwa pokoje o podwyższonym standardzie ze wspólnym sanitariatem: jedna "dwójka" i jedna "trójka". To przestronne sale z telewizorem, przeznaczone przede wszystkim dla mam po cesarskich cięciach.

- Za pobyt w tych pokojach nie pobieramy od mam żadnych dodatkowych opłat - podkreśla kierownik. - Dyrekcja jest przeciwna przyjmowaniu jakichkolwiek pieniędzy od pacjentów.

Poród na nowoczesnym łóżku

Na oddziale znajdują się cztery sale porodowe: trzy jednoosobowe przystosowane do porodów rodzinnych i jedna sala ścisłego nadzoru z dwoma łóżkami. Wyposażenie jest standardowe: piłki, worki sako, brakuje tylko drabinek.

- W jednej z sal porodowych mamy wannę, która umożliwia korzystanie z immersji wodnej - dodaje dr Płoszyński. - Nie mamy jednak w ofercie porodów do wody.

Sale porodowe różnią się standardem od położniczych: są intymne, zamykane, jasne i przestronne. Co ważne, kobiety rodzą na nowoczesnych, wygodnych, regulowanych łóżkach.

Niestety, szpital nie przewiduje możliwości znieczulenia zewnątrzoponowego.

- W najbliższym czasie planujemy za to rozpocząć stosowanie środka łagodzącego ból: podtlenku azotu. Mamy już akceptację dyrekcji - informuje kierownik.

Oddział posiada własną salę operacyjną, po cesarskim cięciu mamy trafiają najpierw do dwuosobowych pokojów, gdzie dochodzą do siebie, potem są przewożone na oddział położniczy.

- Odsetek cesarskich cięć jest u nas dość wysoki, wynika to z tego, że mamy aż 18 łóżek na oddziale patologii ciąży - tłumaczy kierownik. - Oczywiście, wspieramy porody fizjologiczne, nie ma u nas czegoś takiego, jak "cesarka na życzenie".

Szpital Przyjazny Dziecku od 16 lat

Położnictwo Szpitala Morskiego otrzymało wiele ważnych dyplomów uznania, wśród nich na pewno warto wymienić "Złotego bociana", przyznanego przez miesięcznik "Twoje Dziecko" za ".. stworzenie warunków godnego przychodzenia na świat" i II nagrodę w akcji "Rodzić po ludzku", którą szpital otrzymał od Gazety Wyborczej.

Placówka uzyskała też tytuł Szpitala Przyjaznego Dziecku. Co ważne, posiada go już od 16 lat, zdobyła go dużo wcześniej niż Szpital Św. Wojciecha na Zaspie, który dostał odznaczenie dopiero w tym roku.

Dzięki temu tytułowi, na oddziale jest konsultantka laktacyjna, która razem z położnymi promuje naturalne karmienie. Kadra dba też o to, żeby dziecko od narodzin aż do wypisania przebywało z matką.

Idealna sala porodowa to przede wszystkim taka, która:

W szpitalu można wypożyczyć sprzęt laktacyjny bez żadnej dodatkowej opłaty. Na oddziale jest też poradnia laktacyjna, którą w ramach swoich obowiązków prowadzą położne.

- Poradnia działa codziennie od 11 do 13, jest bezpłatna, ale przeznaczona tylko dla pacjentek naszego szpitala - tłumaczy zastępca ordynatora, lek. med. Anna Benert - Po porodzie kobiety dostają ulotkę z numerem telefonu, pod którym można się rejestrować.

Rodziny i znajomi mam mogą je odwiedzać w specjalnie przeznaczonym do tego pokoju, ale dzieci ogląda się tylko przez szybę: w ten sposób szpital chroni je przed infekcjami. Preferowane godziny to 13-19, chociaż nie jest to restrykcyjna zasada.

- Wolimy, żeby podczas zabiegów i obchodów mamy z dziećmi były na oddziale, ale jesteśmy elastyczni i wyrozumiali, jeśli ktoś chce przyjść poza godzinami odwiedzin - zapewnia Jolanta Błaś, zastępca położnej oddziałowej.

Neonatologia: jest prawie wszystko

Neonatologia znajduje się na innym piętrze niż położnictwo, ale karmiące mamy mogą odwiedzać dzieci cały czas. Wstęp na oddział mają także ojcowie maluchów.

W szpitalu jest sprzęt niezbędny do opieki nad maluchami, między innymi dziewięć inkubatorów.

- Mamy wszystko, co potrzebne niemowlakom, część sprzętu dostaliśmy od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, oczywiście nie znaczy to, że nie chcielibyśmy mieć aparatury lepszej i nowszej - przyznaje ordynator, lek. med. Andrzej Butkiewicz.

Dzieci są przewożone do szpitali o wyższym stopniu referencyjności (na Zaspę lub do Kliniki Położniczej) tylko w specjalnych przypadkach, na przykład przy dużej niedowadze.

Nasze podsumowanie: Oddział położniczy Szpitala Morskiego jest dość schludny, pokoje o podwyższonym standardzie są naprawdę ładne i duże. Niestety, placówka boryka się ze sporym przepełnieniem, w takich warunkach trudno o komfortowy odpoczynek po porodzie. Brakuje możliwości znieczulenia zewnątrzoponowego, podtlenek azotu ma być dopiero wprowadzony do oferty. Te braki mogą rekompensować zamykane, intymne sale porodowe z wygodnymi łóżkami. Tak jak w pozostałych szpitalach - łazienka znajduje się na korytarzu. Mamy mogą korzystać z drugiego sanitariatu przy trakcie porodowym, ale żeby się do niego dostać, trzeba przejść przez pokój odwiedzin: to opcja nie dla każdego.

Opinie mam:

Bogna Nadolska, mama bliźniaków Leonka i Tymonka (sala o podwyższonym standardzie):
Przebywam w szpitalu już miesiąc, najpierw leżałam na oddziale patologii ciąży. Moje dzieci to wcześniaki, urodziły się w 37. tygodniu ciąży, jeden z nich leżał na OIOM-ie, drugi w sali obserwacyjnej, opieka na oddziale neonatologii jest bardzo dobra. Zawsze mogłam przyjść, odciągnąć pokarm i nakarmić maluchy. Położne są bardzo pomocne, a warunki w pokoju świetne, chociaż reszta sal nie jest aż tak komfortowa.

Mama Rocha (sala trzyosobowa):
Warunki w pokoju są dobre, nie ma na co narzekać, łazienka jest co prawda na korytarzu, ale niedaleko mojej sali. Leżę w pokoju trzyosobowym, dla niektórych obecność innych osób może być problemem, mi akurat nie przeszkadza. Mój synek wymaga leczenia, jest naświetlany, więc dobrze, że mam na oddziale z kim porozmawiać, to dodaje otuchy. Opieka jest dobra, większość położnych jest miła.

Miejsca

Opinie (291) ponad 20 zablokowanych

  • Re: Jeśli rodzić, to gdzie? Sprawdzamy Szpital Morski w Gdyni Redłowo (1)

    A ja prosilabym o aktualne opinie na temat porodowki w redlowie .. Jaka opieka i jakie wasze wrazenia .. i bylabym wdzieczna gdyby ktos napisal co powinnam wziazc do szpitala i w jakich ilosciach?? Moze ktos ma liste co zabrac ze soba do REdlowa???

    • 4 0

    • Re: Jeśli rodzić, to gdzie? Sprawdzamy Szpital Morski w Gdyni Redłowo

      ktos napisze ? :)

      • 1 0

  • SZPITAL NA ZASPIE (3)

    Drogie przyszłe mamy, wszędzie tylko nie na Zaspie!
    Moja żona spędziła miesiąc w tym szpitalu przychodząc do niego zdrowa, pierwsze jakaś bakteria i sepsa i 2 tygodnie na antybiotykach, dziecko karmione ze strzykawki. Po 2 tygodniach okazało się że pani doktor źle dokonała łyżeczkowania i zakażenie i kolejne 2 tygodnie na antybiotykach. Śmiać mi się chce z tych lekarzy jak jeden o drugim mówili jaki to paprok wykonywał łyżeczkowania do momentu kiedy okazało się że to ........... no właśnie i okazało się że to się zdarza, że no cóż czasem tak bywa. aaaaaa stado studentów wkładających paluchy aby sprawdzić jakie jest rozwarcie.
    Daliśmy jakoś rady ale moja żona powiedziała mi że to pierwsze i ostatnie dziecko. Szpital zabrał nam najcudowniejsze chwile. Ale przecież to nasza wina!

    • 52 10

    • szpitale

      Krótko mówiąc nasze szpitale daleko odbiegają od tych na zachodzie. Czy to Wejherowo, Gdańsk czy Gdynia, niestety.

      • 0 4

    • (1)

      Mam podobne odczucia. Najpierw miesiąc na patologii - lekarze ok, pielęgniarki łaskę robiły odpowiadając na jakiekolwiek pytania, z łaską sprawdzały tętno dziecka i generalnie sprawiały wrażenie, że pacjentki im przeszkadzają. Porodówka - te same stada studentów i stażystów - musiałam kilka razy powtarzać, że nie wyrażam zgody na bycie królikiem doświadczalnym. Zadziałała dopiero położna. Oddział poporodowy - pielęgniarki ok, lekarze poniżej krytyki a "doradca laktacyjny" - płakać się chce. Dowiedziałam się, że moje dziecko nie je, bo ja tak naprawdę podświadomie nie chcę karmić piersią!!! Rozumiem Twoją żonę, ja do tej pory pozostałam przy jednym dziecku. NIE POLECAM.

      • 16 1

      • Nie polecam! Urodziłam dziecko w Redłowie w lutym. Warunki na oddziale położniczym zbliżone tylko do hotelu na Bialorusi. Coś okropnego. Jedna brudna łazienka na korytarzu. Aby do niej się dostać, należało wyczekać w kolejce innych biednych mam. Prysznic mogłam wziąć dopiero o trzeciej w nocy, gdy nie było kolejki. Rodziłam dziecko w czasie przepełnienia, więc kobiet na jednym korytarzu było około 40, po cztery w jednej sali, przy tym wyobraźcie sobie jedną łazienkę z prysznicem. Pani położna i pani ginekolog, które prowadziły poród - miłe i pomocne. Pani "doradca laktacyjny" - naciska na karmienie piersią, ale co ma zrobić mama, która nie ma pokarmu?? Przy tym nacisk taki, że nie chcą kobiety puścić do domu, gdy dziecko nie nauczy się ssać piersi.
        Pierwszy i ostatni raz - poród w tym szpitalu.

        • 8 5

  • Poród Redłowo

    Witam, w czerwcu tego roku urodziłam w szpitalu w Redłowie córeczkę. Niestety do szpitala trafiłam już pod koniec maja, z powodu kiepskich zapisów KTG. Oczywiście najpierw na oddział patologii ciąży, w którym spędziłam tydzień. Jeżeli chodzi o Panie położne, o lekarzy dyżurujących na tym oddziale naprawdę nie mam na co narzekać. Pobyt w szpitalu nigdy sam w sobie nie jest przyjemny, ale personel czyni go znośnym. Doktor A.Żółtowski i dr. Jańczewski- rewelacja.
    Czułam się spokojna o siebie i przede wszystkim o moje Dziecko. Regularne KTG, badania. W trakcie badania wykazały sporą utratę białka. W środę rano podano mi oksytocynę, przebito pęcherz. Poród został wywołany. Mimo 10 godzin skurczów, nie udało mi się urodzić SN, zadecydowano o CC, z moim poparciem. O Godzinie 20.40 przyszła na świat Julia. Przewieziono nas do sali pooperacyjnej, gdzie opiekę również wspominam bardzo dobrze.
    Następnego dnia po spionizowaniu, zostałyśmy przeniesione na odział położniczy, w którym spędziłyśmy kolejne trzy dni. I znowu nie mogę narzekać. Jedyną rzeczą, którą bym zmieniła, to łóżko, które bylo po środku jakby załamane w dół, co po CC utrudniało mi wstawanie, w rezultacie spałam na w pół siedząco żeby w miarę szybko móc podejść do Córki w razie gdyby zaczęła płakać. Przydała by się też jakaś dźwignia nad łóżkiem, bo bez pomocy pierwsze dwa dni wstawania po CC nie należą do najłatwiejszych.
    Ale uznaję to za szczegół, bo wszystko idzie przeżyć, gdy ma się w okół siebie fajnych, ciepłych i doświadczonych ludzi. Także oddział położniczy bardzo mile zapisał się w mojej pamięci. Mimo trudów porodu z ręką na sercu polecam szpital w Redłowie.

    • 5 1

  • Nie dla ojców (2)

    Urodziło mi się dziecko. Syn. Nie pierwsze, a trzecie. Potężna euforia mnie niesie. Dzisiaj jestem gotowy być ojcem jak nigdy wcześniej, chcę być rodzicem. Pełnoprawnym rodzicem, ale to nie jest takie proste, nie wolno mi.

    Moja żona poszła do szpitala tydzień temu. Po porannych badaniach zadzwoniła do mnie do pracy że musi położyć się w szpitalu bo dziecko zbyt słabo się rusza w jej brzuchu i grozi to martwicą. Uciekłem z pracy. Natychmiast. W domu spakowaliśmy mamę i przyszłe dziecko (najtrudniej jest mi zawsze wybrać ubrania dla dzieci, dlatego żona mi pomogła). W szpitalu było normalnie, ktg na izbie przyjęć, wywiad i ponowny na oddziale, razem dwie godziny. Nie jesteśmy nagłym przypadkiem i spokojnie to zniosłem. Opiekunka zajmuje się dziećmi więc nie muszę się spieszyć.
    Potem było profesjonalnie. Kilkukrotne ktg (badanie tętna dziecka) i nasłuchiwanie w ciągu dnia.
    Nie można przyczepić się do niczego.... Z wyjątkiem traktowania mnie, czyli ojca. Każdy obchód zaczynał się od wyproszenia mnie z pokoju. Nie ważne że rozmowy na obchodzie dotyczyły dziecka do którego czuje pełne zobowiązania i prawa identyczne jak moja żona. Wszelkie decyzje dotyczące dziecka była omawiane z pominięciem mnie. Wiem nie mam wiedzy lekarza, ale zdanie mojej żony było uwzględniane podczas tych decyzji, mimo ze również nie ma wykształcenia, ani wiedzy medycznej. W świetle prawa rodzice mają identyczne obowiązki i uprawnienia ale nie w szpitalu.

    Jednak razem z żoną udało nam się ominąć beton szpitala . Zawsze po obchodzie razem uzgadnialiśmy naszą decyzję. Dzięki porozumieniu, wyrównywaliśmy nasze prawa czego nie chciał nam dać w żaden sposób szpital. Horror zaczął się jednak po narodzinach dziecka.

    Wyszło na to że moja żona musi mieć cesarkę. Pojawiłem się rano w szpitalu, czekaliśmy razem trzy godziny na operację. W końcu zaczęło się. Operacja, płacz dziecka. Chwilę później jedna z pielęgniarek poprosiła mnie do dziecka. Podszedłem przytuliłem, dałem ubranka i pieluszki. Czułem się odpowiedzialny i chciałem być odpowiedzialny bo to moje dziecko. Niestety na tym zakończył się mój udział w narodzinach dziecka jako ojca.

    Dlaczego? Ja też zdaje sobie to pytanie. Jestem ojcem, podjąłem zobowiązanie (bardzo świadome), że będę opiekał się dzieckiem, do końca życia (nie ważne jak patetycznie to brzmi) ale w szpitalu to nic nie znaczy. NIE MAM PRAWA POJAWIAĆ SIE NA SALI POOPERACYJNEJ. Może to ochrona przed bakteriami czy innym zagrożeniem? Ale po chwili obserwacji wiem że na pewno nie o to chodzi. Na salę pooperacyjną którą przed którą siedziałem zaledwie godzinę zdarzył wejść obchód lekarzy w liczbie 6 osób (cholera skąd ich tyle), dwie pielęgniarki i salowa. Wnioskuje wprost że 2 ojców na sali gdzie leżą dwie mamy niewiele by zmieniło (czytaj niewiele więcej wniosło by bakterii i wirusów, zresztą nie od dziś wiadomo że najwięcej wirusów i bakterii jest na lekarzach a ich było sześciu, nas ojców jak by nie patrzeć sprawców narodzin, tylko dwóch). Jednak ta sytuacja w świetle następnego dnia nic nie znaczyła. Dzień po cesarce pojawiłem się w szpitalu o 9. Pielęgniarki mnie przegoniły, więc jakoś cudem dałem żonie nowa piżamę. Jak widać szpital traktuje ojca jak trutnia lub inna negatywna istotę (nie wiem jak mam się nazwać). Przyjechałem 4 godziny później. Moja żona była przenoszona z oddziału pooperacyjnego na oddział noworodków, Okazało się że nieoczekiwanie że mogę wejść na salę i spakować żonę. Moja radość obcowania z żoną i dzieckiem trwała krótko . Na sali noworodków cerber przy wejściu po raz kolejny potraktował mnie jak natręta i wyrzucił za drzwi. Nie mogłem pomóc żonie rozpakować się, ani przytulić syna. Dodam jedynie że cesarka jaką miała moja żona jest poważna operacja i na każdym innym oddziale dopuszczają najbliższych krewnych aby pomóc osobie po operacji. Jak widać ta zasada nie obowiązuje w przypadku cesarskiego porodu. Pewnie dlatego że ojciec jest dla szpitala człowiekiem ograniczonego zaufania. Mimo ze za trzy dni razem z mamą będzie pełnoprawnie decydował o rozwoju i wychowaniu dziecka.

    Czytam jeszcze raz mój tekst i nie rozumiem co się dzieje i co się stało. Jestem silny i potrafię znieść tę sytuację. Nie wiem jednak dlaczego nie wolno przytulić mi mojego dziecka i dlaczego nie mogę pomóc moje żonie po ciężkiej operacji. Moje syn urodził się w Gdyni w szpitalu w Redłowie.

    • 8 9

    • hahaha

      To co Pan pisze... komedia... Wielka rola ojca...
      A gdzie miejsce dla tej matki i dziecka... w sali pooperacyjnej, gdzie leży ich kilka...?
      Jakby pan się czuł gdyby obcy facet wchodził i oglądał Pana żonę po operacji??? Ledwo żywą, obolałą, z piersią na wierzchu...? Trochę intymności dla innych pacjentek... trochę prywatności na obchodach, w których rozmowa jest również na temat innych pacjentek i ich chorób, o których nie musi pan wiedzieć...
      o tym pan nie pomyślał ładując się na salę pooperacyjną czy salę ciężarnych, gdzie toczy się kroplówki, potrzebny jest spokój i gdzie pracują ludzie którzy odpowiadają za życie i zdrowie, zapewnienie spokoju i odpoczynku...
      Jak sam pan napisał cc to ciezka operacja, pierwsza doba po operacji to doba krytyczna, w której może wydarzyć się wszystko! To położne i lekarze zapewniają należytą opiekę w tym czasie, a pan jest tam zbędny...
      Niestety jak widać jest pan egoistą i podejrzewam, sądząc po tym jak pan opisał sytuację ( ciągle tylko Ja, ja ja, mój, moja ) że jest pan tyranem i zona w tej rodzinie nie ma za wiele do gadania. Biedna kobieta ...

      • 15 2

    • Za mało ich opieprzyłeś chłopie

      • 1 4

  • Polecam

    Rodziłam w szpitalu PCK na początku sierpnia 2013. Ja jestem bardzo zadowolona, nie mogę właściwie nic złego powiedzieć. Owszem, luksusów nie ma,ale to w końcu nie wyjazd do SPA tylko szpital. Pewnie, miło by było gdyby warunki były lepsze, ale jeśli o mnie chodzi to najważniejsza jest dobra opieka medyczna. Rodziłam razem z mężem. Towarzyszyła nam położna - Pani Grażynka - przekochana kobieta. Podczas porodu zwracała się do mnie jak do swojej córki, z wielką troską, zaangażowaniem i poświęceniem. Udzielała rad i wskazówek co robić, żeby poród przebiegł sprawnie i sprawił jak najmniej bólu. Jeśli tylko się za tymi poradami podąża jest dużo łatwiej. Dodatkowo zaglądał do nas dr Płoszyński. Wspaniały lekarz, bardzo empatyczny, życzliwy i świetny specjalista. Żadnych zastrzeżeń. Z czystym sumieniem mogę polecić. Sam oddział poporodowy jest też ok. Ja leżałam na sali 3-osobowej. Fakt, trochę kłopotliwa jest jedna łazienka wspólna z toaletą, ale to też do przeżycia. Jako duży plus odbieram podziwianie maluchów zza szybki. Przynajmniej nie nawiedzają kobiet w salach tabuny gości, ufff. Można się spotkać w pokoju odwiedzin i popatrzeć na bąble przez "szkiełko". A jak się bardzo tatuś postara to i zakradnie się na chwilę do dziecka dać całusa. Szczerze polecam. Następne maleństwo też na pewno tam będę rodzić.

    • 8 0

  • Polecam Szpital w Redłowie (1)

    Akcja porodowa zaczęła się nad ranem. W szpitalu na Izbie Przyjęć położna wykonała KTG i lekarz przebadał mnie potwierdzając akcje porodową, przyjęto mnie. Zalecano mi ruch więc spacerowałam po korytarzu licząc skurcze, położne raz na jakiś czas pytały jak się czuje... Na obchodzie zostałam zbadana i stwierdzono już spore rozwarcie, zabrano mnie wraz z mężem na jednoosobowa salę porodową, przedstawiono nam dr i położną z która będziemy rodzić. Zalecono mi prysznic rozluźniający, dano piłkę i tak z instrukcjami położnej prze oddychałam 2h, położna pokazała wygodne pozycje porodowe, potrzymała za rękę itp. :) Miało to dla mnie ogromne znaczenie bo nie chodziłam do szkoły rodzenia... Mąż, pan dr i pani położna spisali się na medal! Pomogli przejść mi przez te ciężkie i bolesne chwile. Urodziłam śliczną i zdrową dziewczynkę (dziewczyny, wiem, że boli ale nie traćcie siły na krzyk i wulgaryzmy, to nic nie dają, strata czasu i bardzo cennej siły i energii!). Trafiłam do 3osobowej sali z łazienką, pierwszą noc spędziłyśmy same w pokoju wpatrując się w swoje oczka nawzajem :) Zaglądały do nas położne pomagały, tłumaczyły i pokazywał co i jak. Jedzenie dobre, opieka też. Reasumując czułam się jak w prywatnej klinice, naprawdę!!! Polecam! Opisuje tak szczegółowo bo chce pokazać, że naprawdę pracują tam wykwalifikowany zespół i warto ich słuchać i im zaufać, wiem że boli ale i w bólu trzeba umieć współpracować...!!!
    Baaardzo dziękuje i serdecznie pozdrawiam pana dr Grzegorza i panią położną Bożenke!

    • 5 2

    • DR. Gzregorz Piskulak

      Pan dr.Grzegorz już niestety nie pracuje w szpitalu w Redłowie tylko w Kartuzach :( To bardzo dobry lekarz.

      • 4 1

  • Szczerze polecam!

    Rodziłam 5 lipca 2013, więc dopisuję opinię jeszcze na gorąco :) Na salę porodową trafiłam w środku nocy prosto z oddziału patologii ciąży. Ciąża pierwsza, poród po terminie, miał być wywoływany na drugi dzień, jednak rozpoczął się w nocy naturalnie. Zajęła się mną wspaniała położna - pani Ewa (niestety nie pamiętam nazwiska). Gdyby nie to jak mnie motywowała kiedy brakowało już sił pewnie nie dałabym rady i zrobiłabym sobie krzywdę (bóle parte przy braku rozwarcia, ryzyko uszkodzenia szyjki). Pani Ewa była bardzo pomocna, sama proponowała różne pozycje porodowe i sposoby łagodzenia bólu jak np. skakanie na piłce, większość pierwszej fazy spędziłam pod prysznicem. Położna robiła wszystko żeby było jak najmniej interwencji medycznych i wszystko przebiegało naturalnie, z nacięciem krocza wstrzymywała się do samego końca licząc że nie będzie konieczne. Po niecałych 6 godzinach porodu trzymałam synka w ramionach :) Po porodzie na oddziale położniczym spędziliśmy 5 dni z powodu małej infekcji u malca, na 4-osobowej sali. Warunki super, jedzenie zadziwiająco smaczne jak na szpital. Pielęgniarki bardzo pomocne, uspokajały i pocieszały mamy kiedy maluchy chorowały, pomagały w trudnościach z karmieniem o każdej porze dnia i nocy. Jedyny minus to jedna łazienka na oddziale, przez co było ciężko trafić na wolną, jednak kawałek dalej za pokojem odwiedzin była kolejna łazienka do której kolejek nie było. Poza tym drobnym mankamentem wszystko super, przy drugim dziecku też zdecyduję się na ten szpital :)

    • 4 1

  • Podczas porodu chyba najważniejsze jest traktowanie pacjenta jak człowieka. Niestety tego nie mogę powiedzieć ani o położnych, ani o lekarzach z Redłowa. Przeżyłam tam 2 porody, które wspominam jako koszmar, jeśli tylko możecie omijajcie ten szpital z daleka. Położne na porodówce okropne, na patologii trafiłam też nie lepiej... traktowanie przedmiotowe człowieka, z łaski udzielane informacje, złośliwe uwagi, strach się było odezwać żeby nie zakłócić spokoju położnej.

    • 2 7

  • ODRADZAM (2)

    Porodówka okropna, nieuprzejme położne, zniechęcone, zmęczone, zirytowane. Mam same najgorsze wspomnienia po tym jak mnie tam kiedyś potraktowano. Twierdzili, że udaję, że nie mam wcale skurczy, doprowadzili mnie do łez. Z porodówki uciekłam taksówką w piżamie do szpitala na Zaspę i tam po godzinie normalnie urodziłam.

    • 28 11

    • potwierdzam, że położne na porodówce okropne, na patologii trafiłam też nie lepiej... traktowanie przedmiotowe człowieka, złośliwe uwagi, przeżyłam tam 2 porody, które wspominam jako koszmar, jeśli tylko możecie omijajcie ten szpital z daleka

      • 3 4

    • tak tak oczywiście

      • 4 10

  • (2)

    Bogna Nadolska, mama bliźniaków: opieka na oddziale neonatologii jest bardzo dobra, położne są bardzo pomocne, a warunki w pokoju świetne i nieprawdą jest że dach wcale przeciekał tym bardziej że wcale nie padało

    • 24 8

    • ŚWIEŻE DOŚWIADCZENIA (1)

      Wczoraj, 04.04.2012 przyszła na świat moja córeczka Ania. Poród odbył się w opisywanym szpitalu, w sali z wanną. Do samego końca miała podpięte KTG, dzięki czemu (między innymi) wiedziała jak oddychać i kiedy przeć. Poród do końca naturalny. Panie położne kładą duży nacisk na poród naturalny (po naszej myśli), gdyż dobrze to wpływa na laktację. Komfort jest bardzo przyzwoity dla rodzącej, jak i dla osoby towarzyszącej. Opiekę mieliśmy bardzo troskliwą i kulturalną. Panie położne wyjaśniały wszystko na spokojnie, nie wywierały presji, ale jednocześnie otoczyły Małżonkę profesjonalną opieką.
      Opieka i warunki na sali poporodowej bardzo dobre, tak opisuje moje Żona. Chwali także opiekę i nie narzeka na przepełnienie. Dopiero dziś na sali pojawiły się dwie kobiety (trzy łóżka są na sali mojej Żony). Nie odnosi wrażenia przepełnionego oddziału. Jest cicho, spokojnie i bardzo czysto.
      Sprzęt USG i KTG nie jest pierwszej młodości, ale sprawny i dokładny. Na sali porodowej jest telewizor, radio, dwie duże piłki przydatne w walce ze skurczami, łóżko z kilkoma możliwościami elektrycznej regulacji. Jest także fotel dla osoby towarzyszącej, krzesełko, kilka szafek medycznych z medykamentami, kocami i poduszkami. Świeża lignina w ilościach wystarczających. Wanna jest przestronna, wygodna i przynajmniej mojej Żonie pomogła w walce ze skurczami. Umywalka, mydło, ręczniki i płyn dezynfekujący do rąk.
      Po porodzie świetna opieka nad nowym mieszkańcem planety Ziemia. Dziecko jest owijane i okrywane czystymi i świeżymi pieluchami.

      Bardzo chcieliśmy, aby poród był naturalny, a po porodzie córeczka położona mamie na brzuchu. Tak też było. Poleżała na Żony brzuchu kilka minut, jeszcze bez przeciętej pępowiny. Potem uroczyste przecięcie wstęgi przez tatę i do mierzenia i ważenia. W tym czasie Żona miała rodzić łożysko.
      Niestety nie mogła tego sama wykonać i był potrzebny zabieg. Dostała całkowite znieczulenie, był anestezjolog. Po godzinie już karmiła piersią.

      Ani Żona, ani ja nie możemy na nic narzekać... aaa może na jedno. Parking...
      Gdy przywiozłem Żoną na porodówkę, zaparkowałem, tak jak powiedział Pan przy szlabanie, przy izbie przyjęć. Zapytałem się ile godzina. On mi powiedział, że dla rodzących jest darmo. Było to o 21:00 w poniedziałek. Następnego dnia, po 15 godzinach wyjeżdżam zadowolony, a przy szlabanie od innego jegomościa słyszę 90 PLN. Zrobiłem wielkie oczy. Podszedłem do okienka i wyjaśniłem, jak mnie poinformowano. Pan z okienka był uparty, dlatego zapytałem się, o jego przełożonego, to Pan skruszał i "zszedł" do 50PLN. Wówczas było dla mnie jasne, że to zwykłe wyłudzenie. Odszedłem, wsiadłem do samochodu i odjechałem, a mogłem na Policję zgłosić. Dlatego warto uważać na szlabaniku.

      • 12 4

      • Opinia została zablokowana przez moderatora

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Jak ochronić swoje krocze przed nacięciem?

warsztaty, konsultacje

Distinguished Gentleman's Ride

w plenerze, zlot, imprezy i akcje charytatywne

Certyfikowany kurs pierwszej pomocy

warsztaty, spotkanie

Najczęściej czytane