• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dofinansowania do in vitro - chętnych brak?

Elżbieta Michalak
6 lutego 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Rządowy program leczenia niepłodności metodą pozaustrojową pochłonął z budżetu państwa blisko 250 mln zł. Będzie realizowany do 30 czerwca 2016 r. Rządowy program leczenia niepłodności metodą pozaustrojową pochłonął z budżetu państwa blisko 250 mln zł. Będzie realizowany do 30 czerwca 2016 r.

W lipcu 2013 r. ruszył rządowy program dofinansowania leczenia niepłodności metodą in vitro. W Trójmieście realizują go trzy kliniki - i jak się okazuje, wciąż są jeszcze wolne miejsca.



Czy długo staraliście się z partnerem/partnerką o dziecko?

Zgodnie z szacunkami Ministerstwa Zdrowia, w Polsce dla 15 tys. par dotkniętych problemem niepłodności, zapłodnienie metodą in vitro jest jedynym wyjściem i sposobem na posiadanie swojego dziecka. Dlatego z początkiem lipca 2013 r. ruszył rządowy program leczenia niepłodności. Jego koszt szacowany jest na blisko 250 mln zł.

W Trójmieście, do końca czerwca 2014 r., realizować go będą trzy kliniki: Invicta, która otrzymała roczny kontrakt na zabiegi w wysokości 2,7 mln zł, Centrum Zdrowia Gameta, do której trafiło 3 mln zł, oraz Europejskie Centrum Macierzyństwa Invimed z Gdyni - której roczny kontrakt wynosi 1,9 mln zł. W dwóch z nich są jeszcze wolne miejsca.

- Miejsca zapełniane są na bieżąco, dlatego możemy cały czas zapisywać nowych pacjentów - mówi Tomasz Ignaciuk, prezes Invimedu. - Dostaliśmy dofinansowanie na 130 cykli zapłodnień in vitro, zużywamy je równomiernie i wciąż pozostało nam ok. 30 miejsc dla nowych pacjentów.

80 nowych par do programu zakwalifikować może też Invicta, która w najbliższym półroczu planuje przeprowadzić 200 cykli zapłodnień. Czy wolne miejsca świadczą o niedostatecznym zainteresowaniu pacjentów leczeniem?

- Zainteresowanie od początku jest duże, ale należy pamiętać, że w przypadku niektórych par, przed przystąpieniem do procedury konieczne jest wykonanie dodatkowych badań lub przejście wcześniejszego, zgodnego z wymaganiami projektu, leczenia - wyjaśnia Katarzyna Goch z Invicty. - Ich kwalifikacja musi zostać odłożona w czasie. Zdarza się również, że część pacjentów, po zakwalifikowaniu, ze względów osobistych czy finansowych nie rozpoczyna programu od razu, ale ustala indywidualnie termin z kliniką - dodaje.

Nowych pacjentek nie przyjmie już Centrum Zdrowia Gameta. Powodem jest zbyt duża liczba oczekujących na rozpoczęcie leczenia.

- Możemy co prawda zarejestrować nowe pacjentki, ale ich leczenie rozpocznie się najszybciej z początkiem lipca 2014 r. - tłumaczy Dariusz Wójcik, dyrektor placówki. - W tej chwili mamy 90 zakwalifikowanych i czekających na leczenie pacjentów, ponad 400 jest zarejestrowanych i czekających na zakwalifikowanie do leczenia.

Kto może liczyć na dofinansowanie do in vitro? Rządowy program skierowany jest przede wszystkim do par, u których stwierdzono niepłodność, leczoną od minimum 12 miesięcy, oraz do par, które wyczerpały wszelkie inne metody. Dodatkowo kobieta w chwili składania aplikacji nie może mieć ukończonych 40 lat.

Program zapewnia sfinansowanie maksymalnie trzech cykli leczniczych jednej pary i składa się z części klinicznej oraz biotechnologicznej. Kliniczna związana jest ze sposobem przeprowadzenia kontrolowanej stymulacji jajeczkowania. Część biotechnologiczna polega na pobraniu komórek jajowych i ich zapłodnieniu metodą in vitro. Pomimo dofinansowania pacjent i tak musi ponieść spore koszty leczenia. Państwo nie zapłaci za leki stymulujące, które mogą się okazać konieczne podczas leczenia. Ich cena waha się od ok. 2 do nawet 6 tys. zł.

Więcej szczegółów o programie leczenia niepłodności

Program leczenia niepłodności metodą pozaustrojową trwać będzie do czerwica 2016 r. W tym czasie ma z niego skorzystać ok. 15 tysięcy par. W pierwszym roku leczenie (na które będą się składać maksymalnie trzy próby zapłodnienia) objąć ma on ok. 2 tys. par, w drugim 5,5 tys., a w trzecim ok. 7,5 tys. Wkrótce ogłoszony ma zostać kolejny konkurs (na kontrakt obowiązujący w drugim roku programu). Mogą przystąpić do niego wszystkie zainteresowane i spełniające kryteria placówki.
Elżbieta Michalak

Miejsca

Opinie (155) 7 zablokowanych

  • in vitro(inseminacja) to mordowanie dzieci nienarodzonych - życie zaczyna się od poczęcia (17)

    do macicy wprowadza się kilka zarodków-dzieci, wybiera jedno wg uznania inseminatora a resztę dzieci uśmierca!
    Naprotechnologia nie uśmierca i leczy niepłodność.

    • 22 93

    • az zal czytac

      in vitro to nie inseminacja:) jak tego nie rozrozniasz i inseminacje nazywasz morderstwem to chcialabym Cie uswiadomic ze codziennie na swiecie dochodzi to milionow morderstw w takim ukladzie (kiedy facetowi uda sie przepraszam za wyrazenie "spuscic"w kobiecie:) a naprotechnologia to sekta a nie leczenie.

      • 0 0

    • jak naturalnie sie kochasz stosunek przerywany lub w prezerwatywie zostawiasz nasienie to tez usmiercasz plemniki "przyszle dzieci"

      • 0 0

    • (10)

      Proszę nie mylić in vitro z inseminacją, bo to dwie zupełnie różne rzeczy.
      W przypadku inseminacji nie tworzy się zarodków poza ustrojem, proces polega na podaniu nasienia bezpośrednio do jamy macicy, tak aby do zapłodnienia doszło samoczynnie w organiźmie kobiety. Stosuje się to m.in. u par borykających się z wrogością śluzu, który jest wrogi dla nasienia partnera. Tak więc inseminacja nikogo nie zabija, a jedynie pomaga w zapłodnieniu, które w efekcie jest bardzo zbliżone do naturalnego poczęcia.

      • 13 1

      • słowa "inseminacja" użyłem ironicznie bo tak zapładnia się zwierzęta a nie ludzi! (7)

        ludzie rozmnażają się poprzez akt seksualny a nie manipulację laboranta na szkle!

        • 4 13

        • (4)

          A jednak niektórzy ludzie nie mają szansy na zapłodnienie w inny sposób aniżeli poprzez inseminację. Czy takich ludzi uwazasz za zwierzęta?
          Nie obrażaj proszę tych, którzy są skrzywdzeni przez los. Mam nadzieję, że nigdy nie doświadczysz co to znaczy.

          • 5 2

          • lili, a co powiesz na te mordowane dzieci - nie współczujesz ich losowi ? (3)

            nie ma mowy o obrażaniu kiedy mówi się prawdę!

            • 1 8

            • jesteś ignorantem i nieukiem. Nie wypowiadaj się na tematy o których nie masz pojęcia.

              • 0 0

            • (1)

              Przy inseminacji nikogo się nie zabija. Nie myl pojęć i nie obrażaj ludzi, którzy decydują się na inseminację, przy której nie tworzy się sztucznie zarodków, ani ich nie mrozi.

              • 3 0

              • do ch.o.l.e.r.y nie rozumiesz, że mówię o in vitro (poczęcie na szkle), a nie o inseminacji

                • 0 3

        • zwierzęta też rozmnażają się przez seks

          • 0 0

        • po prostu lepiej się zamknij!!!!!!!!!!!!!

          • 1 0

      • Debil z Ciebie

        • 0 1

      • uwielbiam jak na takie tematy wypowiadają sie osoby, które nie mają pojęcia o czym piszą ;)

        • 10 1

    • twoja naprotechnologia to szamanskie praktyki oparte na badaniach nad prokreacja mrówek

      • 1 1

    • A kalendarzyk jeszcze i hemoroidy wyleczy. Katotaliban do watykanu.

      • 2 1

    • idz sie lepiej wyedukuj bo widac szkoly nie masz

      • 1 0

    • "życie zaczyna się od poczęcia"

      to ciekawe jak Jezus sie urodzil jak nie bylo poczecia hue hue

      • 12 4

  • pomylenie z poplataniem (3)

    Ani jeden androlog (jedna ze specjalizacji leczacych m.in. nieplodnosc meska) nie dostal kontraktu na nfz w pomorskiem, a kontrakt na in vitro przewaza podaz. Czy to normalne?

    • 24 1

    • uscislam (1)

      Sa pary, ktore bardzo dlugo sie staraja, wyczerpaly wszelkie inne metody, nie ma dla nich innego wyjscia i dla nich pozostaje in vitro, Zastanawiajace jednak, ze nie ma wcale zbyt duzej selekcji par do tego zabiegu, nie stawia sie na leczenie bezplodnosci (do endokrynologa 2 lata w kolejce, do androloga w innym wojewodztwie), natomiast dofinansowanie in vitro przewyzsza wrecz potrzeby. I to w kraju, gdzie aby zalapac sie na leczenie biologiczne choroby, ktora nieleczona prowadzi do inwalidztwa, albo na leczenie niektorych nowotworow, trzeba spelnic wysrubowane kryteria. Tym ktorzy nie maja innego wyjscia dofinansujmy in vitro, ale poprzedzmy to koniecznoscia kilkuletniej diagnostyki i leczenia oraz wprowadzmy ROZSADNE kryterium wieku, bo teraz, o ile sie nie myle, to jest cos okolo 20 roku zycia! sorry, ale cos tu nie gra.

      • 4 0

      • nie wiesz o czym piszesz

        nie wiesz o czym piszesz. in vitro to jest metoda do ktorej przystepuja pary po wieloletnim leczeniu. najczesciej juz dobrze po trzydziestce bo kilka lat leczenia za nimi. To jest bardzo rozsadne bo jeszcze kilka lat i ani szans na powodzenia ani szans na rodzicow dla dziecka (a nie dziadkow)

        • 0 0

    • Oczywiście, że to normalne. Takie rzeczy są na porządku dziennym wszędzie tam gdzie istnieją dofinansowania lub kontrola przez Państwo.

      • 2 0

  • "jedynym sposobem na POSIADANIE swojego dziecka" (18)

    Wszak najważniejsze jest posiadanie. Posiadać trzeba dom, samochód, markowe szmaty, ładnego partnera/erkę; wreszcie na pewnym etapie w życiu konsumenta powinien on czy ona posiąść dziecko. Dziecka nie można kupić w sklepie na półce ani na aukcji w internecie, a jeśli dodatkowo nie można go posiąść w toku zwyczajnej eksploatacji partnera, wtedy zaczyna się prawdziwy dramat. Przez całą młodość wszyscy zapewniali, że wystarczy odstawić tabletki i natychmiast będzie można cieszyć się posiadaniem idealnej ciąży, a tu nagle pojawiają się jakieś niepożądane komplikacje. Że niby istnieją jeszcze jakieś inne aspekty - jakaś gospodarka hormonalna, jakieś psychologiczne i emocjonalne czynniki i cała masa innych ważnych przygotowań do rodzicielstwa, które przez kilka(naście) lat konsumpcji w ogóle nie były brane pod uwagę. Więc co trzeba zrobić? Najlepiej nie zmieniając swojej roszczeniowej postawy udać się do inżyniera, który dokona inseminacji niczym wprawny weterynarz. Najlepiej nie przejmując się losem pozostałych dzieci, które będą miały mniej szczęścia, bo ich komórki zamiast w jamie macicy, wylądują w zlewozmywaku. Choć w tym wypadku może należałoby mówić tylko o mniejszym pechu, bo trudno nazwać szczęściem poczęcie refundowane przez Kasę Chorych, wykonane przez laboranta w szklance z materiału genetycznego dwojga egoistów, owładniętych żądzą posiadania za wszelką cenę. Żeby nie było - nie osądzam konkretnych przypadków, bo różne są ludzie i sytuacje; ale rozwiązanie przez IV jest typowe dla postawy roszczeniowej, gdzie egoizm jest zarówno przyczyną, jak i skutkiem problemu. Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że najlepszą, uniwersalną metodą jest czas tylko dla rodziny i miłość do siebie nawzajem. Jaki jest sens posiadania dziecka jeśli nawet są pieniądze, a nie ma ani czasu ani miłości? Nawiasem, dzieci w domach dziecka to nie są jakieś trędowate potwory, tylko żyjące istoty, spragnione miłości rodziców i prawdziwego domu. Szkoda, że rząd zmniejsza im szansę na spełnienie tych marzeń kosztem kiełbasy wyborczej dla swojego hedonistycznego elektoratu.

    • 60 83

    • Zgadzam się w 100 % (15)

      Nie potrafię sobie wyobrazić takiej suchej determinacji oby tylko spłodzić to dziecko ,sama jeszcze nie mam dzieci ale powoli zaczynam o tym myśleć a co jeśli nie będzie mi dane spłodzić z moim mężczyznom dziecka co wtedy ? Pierwsze co przyszło mi na myśl była adopcja nie żadne in vitro ,jest tyle biednych ,porzuconych ale dobrych dzieci bez szansy na normalne życie ,gdzie po 18 roku życia zostaną brutalnie wykopani z domu dziecka bez żadnej pomocy ...bardzo smutne.Myślę że biorąc pod opiekę takie dziecko ,wychowanie go jak własne ,podarowanie mu szansy na normalne życie jest czymś pięknym i ta myśl refunduje cały brak poczęcia własnego dziecka.

      • 14 27

      • wbrew pozorom (7)

        to są bardzo trudne tematy, które na pewno trzeba przepracować z mężem/żoną, najlepiej jeszcze na etapie narzeczeńskim. Ciężko mi wyobrazić sobie poczucie żalu i wstydu kobiety, która nie może być w ciąży. Ale ten żal, wstyd, czy chęć zajścia w ciążę nie mogą być celem same w sobie. Nie może być też celem pragnienie wyhodowania sobie embriona na własny obraz i podobieństwo. Celem poczęcia na długą metę jest wychowanie potomstwa w miłości i poczuciu bezpieczeństwa, na tym polega dojrzałość do rodzicielstwa. Na pewno decyzja o adopcji jest jedną z najtrudniejszych w życiu, ale wystarczy chwilę porozmawiać z tymi, którzy taką decyzję podjęli, żeby przekonać się o tym, ile dobrego zmieniła w ich życiu. "Materiał genetyczny" i chodzenie w ciąży zupełnie przestaje mieć wtedy znaczenie. Często jest tak, że po adopcji coś się "odblokowuje" i po wielu latach nieudanych starań rodzice adopcyjni poczynają własne biologiczne potomstwo. Grunt, to nie myśleć tylko o sobie i spełnianiu wszystkich swoich zachcianek, bo wtedy zamienimy życie w pasmo nieustającej frustracji.

        • 8 2

        • Wolna droga ! (6)

          Po co ci wszyscy uczciwi dobrzy ludzie nie mający problemu wogóle je robią ? Dla "chęci posiadania własnego?" Powinni od razu iść adoptować sierotki i spełnić dobry uczynek, tak jak radzą to robić parom które nie mogą mieć dzieci.
          To będzie naprawdę prawdziwie dobry uczynek i potwierdzenie ich etycznej nieroszczeniowej postawy. Im przecież nie zależy na "ich" dziecku, tylko dziecku wogóle, nie tak jak zblazowanym rodzicom zaciągajacym kredyty i wypłakującym żeby było modnie morze łez dla chorego widizmisie posiadania sztucznego bachorka.

          • 6 3

          • chyba rozumiesz mnie trochę na opak (5)

            Nie chodzi mi o to, że wszyscy mają się teraz rzucić do adopcji bo to jest dobre i fajne na wszystko, tylko o zmianę mentalności i rozumienie tematu rodzicielstwa oraz o ukazanie alternatywy - bardziej humanitarnej i korzystniejszej społecznie. Każdy ma tyle dzieci, za ile jest w stanie wziąć odpowiedzialność. Gdybym uważał, że jestem zdolny do utrzymania większej rodziny niż mam obecnie, a nie moglibyśmy mieć własnych dzieci, zapewne stalibyśmy właśnie w kolejce do adopcji.

            W ramach rewanżu mam propozycję eksperymentu myślowego - zakładając, że starasz się o dziecko metodami klinicznymi (nie wykluczając IV), wyobraź sobie że się udaje, ale poczęte dziecko ma wady wrodzone (oczywiście nikomu nie życzę, ale ryzyko jest istotne, bo wynosi ok. 4%) - i co wtedy, jaka decyzja? Rodzisz i kochasz jak zdrowe? Czy usuwasz w 14 tygodniu (bo wtedy się robi testy) i kolejna próba, do skutku? Proszę nie odpowiadać, tylko przemyśleć sobie i wyciągnąć wnioski we własnym zakresie.

            • 4 4

            • Brawo za humanitaryzm (4)

              Mam inny eksepryment:
              Twoje dziecko ma informacje o bombie która zabije 300 dzieci w przedszkolu. Terroryści żądają głowy twojego dziecka uczciwe po bożemu urodzonego, bez bruzd, w zamian za tamtych 300 wśród których, dodam dla porządku statystycznie jest kilka urodzonych "mniej humanitarnie i korzystnie społecznie"
              a) oodajesz swoje dziecko dla dobra 300
              b) patrzysz spokojnie na śmierć 300
              Co te żałosne kalkulacje mają do rzeczy?
              ps.
              "Bardziej humanitarna alternatywa" "korzystniejszej społecznie". No brawo. Podoba mi się ten humanizm i ta obiektywna ocena. Dość nowych frankensztajnów z bruzdami na ulicach.

              • 5 2

              • widzę że masz jakieś problemy ze sobą (3)

                nie wiem czemu niektórzy reagują tak nerwowo człowiek napisał że chce uświadomić ludziom że jest alternatywa do in vitro które nie gwarantuje urodzenia dziecka (w tym jeszcze ryzyko choroby) .
                Można przestać myśleć tylko o SOBIE że ja muszę koniecznie urodzić dziecko,być w ciąży ,że JA muszę być biologiczną matką jest to tylko i wyłącznie przejawem egoizmu bo nie myślimy tutaj o dziecku i jego szczęściu lecz tylko i wyłącznie o usatysfakcjonowaniu swojej rządzy nie tyle co posiadania własnego dziecka ale o jakąś dziwną obsesje bycia koniecznie w stanie błogosławionym i że to dziecko musi być MOJE!
                Niech te kobiety które negują z góry adopcje zastanowią się o co im naprawdę chodzi o dziecko czy swoją rządzę bycia w ciąży .
                Pozdrawiam bo mnie natura też nigdy nie obdarzy i zamierzam adoptować dzieciątko.

                • 3 4

              • to ciekawe

                taaaa a mi tu jedzie czolg. juz widze jak adoptujesz. Takie dyrdymaly to moze pisac tylko ktos kto ma dzieci wlasne albo jest ksiedzem wiec ich z zalozenia miec nie bedzie bo tak wybral. Z takiej perspektywy bardzo latwo naucza sie innych.

                • 1 0

              • Bzdury. Cały czas myślę tylko o moim dziecku. Jest ono cudem bożym, czy to się Wam podoba czy nie. To przez co przeszłam walcząc o nie, jest niepojęte. Niejeden z Was by się już poddal. Ale Bóg nie mówił, że będzie łatwo. Trzeba walczyć i się nie poddawać

                • 0 0

              • O psycholog !

                A kto cię prosi o "uświadamianie ludiom"? Jest też alternatywa do biologicznyc dzieci bardzo zaszczytna dla humanitarysty.
                A o kim ma myśleć kobieta ktora pragnie dziecka ? O koleżance ? O czyimś dziecku ? Co za absurd.

                • 4 0

      • no właśnie jeszcze nie masz...więc co Ty możesz wiedzieć. W gadce wszyscy są tacy dobrzy. "co to ja bym nie zrobił jak bym był na Twoim miejscu". obyś nie miała tego problemu tego Ci życzę

        • 1 0

      • nie masz o niczym pojęcia (2)

        Ty myślisz ze adopcja to taka prosta sprawa. Ze przychodzisz do domu dziecka prosisz o ładnego blondynka najlepiej miesięcznego , pani sie odwraca wyciąga z łóżeczka trzy bobasy . Ty wybierasz , dziękujesz i wychodzisz. Pomyśl ,poczytaj a potem sie wypowiadaj. Nie masz pojęcia przez jakie sito przechodzisz przy adopcji, ile czeka cie wyrzeczeni, zmian. Wizyt pani zaglądającej do każdej szafki i wszystko skrupulatnie notującej. A potem zalecenia. Musicie zmienić znajomych,mieszkanie na większe, i ogólnie cale swoje życie.
        Gratuluje myślenia i nie życzę ci takiego stresu jaki przechodzą pary chcące mieć własne potomstwo. Oby to nie dotknęło ciebie.

        • 34 9

        • a ty myślisz że in vitro

          to taka łatwa i przyjemna sprawa ,że przyjdziesz powiesz panu doktorowi ma być syn brunet i pan doktor weźmie wstrzyknie z probówki coś i gotowe!
          I ty będziesz zadowolona że w końcu pochwale się rodzinie i przyjaciołom że jestem w wymarzonej ciąży .Jak dla mnie strasznie to płytkie .Wiem że prawo adopcyjne jest ciężkie ale bez przesady jeśli jesteś dość młoda tzn 25-35 lat, masz podstawowe zabezpieczenie żeby zapewnić dziecku dobry byt to dostaniesz dziecko bez aż tak wielkiego problemu , problem pojawia się gdy jesteś powyżej 35 roku życia ,moja ciotka starała się w tym wieku o adopcje niestety wtedy w chodzą w grę tylko dzieci powyżej 5 roku życia (ale gdybym była w ich sytuacji wziełabym nawet takie) równie długo będziesz starała się o dziecko w in vitro albo i dłużej(i też bez gwarancji że się uda) niż zajmą Ci procedury adopcyjne

          • 6 4

        • bez przesady

          adopcja to nie urząd skarbowy. Znam normalnych ludzi, którzy mają adoptowane dzieci, ba, nawet prowadzą rodzinne domy dziecka, a nikt im nie zaglądał do szafek ani nie ingerował w kontakty towarzyskie. Natomiast dzieciaki są świetne - dogadują się lepiej, niż niejedno biologiczne rodzeństwo, zupełnie jakby odwdzięczały się za serce, którym zostały obdarowane. Fakt, sami przez to jeszcze nie przechodziliśmy. Ale gdyby tak bardzo nam zależało na potomstwie, to wątpię, aby stres związany z formalnościami był dla nas większy niż cała seria ingerencji medycznych w narządy płciowe, przez które trzeba przejść bez jakiejkolwiek gwarancji powodzenia. Zawsze można mieć jakieś zastrzeżenia do sposobu przeprowadzania adopcji, ale generalnie to dobrze, że w Polsce istnieje jakaś weryfikacja. Inaczej dzieci byłyby masowo wykupywane na narządy albo dla zagranicznych pederastów. Teraz bez umowy adopcyjnej nie wydadzą Ci nawet szczeniaka z Ciapkowa, jeśli nie upewnią się, że zapewnisz mu wszystkich wymaganych warunków. Wracamy do punktu wyjścia - sama chęć posiadania nie wystarczy...

          • 10 11

      • (2)

        Pożyjecie zobaczycie, jak się obudzi w was macierzyństwo a latami nic nie będzie wychodziło... jak koleżanki i siostry będą chodziły z brzuchami a w was będzie rosło tylko poczucie bezsilności i żal do świata...
        Wreszcie jak wypłaczecie morze łez to wtedy zrozumiecie, że nie ma innej drogi jak in vitro.

        • 35 12

        • ..

          widać w twoim komentarzu jak bardzo jesteś zgorzkniałą osobą ,że życzysz drugiemu co tobie nie miłe .Postaw się na miejscu osoby która może mieć dzieci a jej siostra nie może raczej nie uważałabyś jej za osobę gorszą ,wykazałabyś odrobinę współczucia i zrozumienia.
          To że nie możesz mieć dzieci nie oznacza że musisz czuć się bezsilna i jedyne co się w tobie będzie rodziło to żal do świata .Możesz wykorzystać swoje obudzone macierzyństwo i swoją miłość aby przekazać je adoptowanemu dziecku ,a dziecko odpłaci Ci jeszcze większą miłością :) Zobaczysz wtedy jaki świat może być piękny nawet z "nie swoim" dzieciątkiem u boku .

          • 2 5

        • Zależy jak na to spojrzysz

          z jednej strony możesz obwiniać siebie i cały świat że nie możesz zajść w ciąże co niczego nie zmieni z drugiej strony możesz wziąć los w swoje ręce potraktować to jaką swoją misje na tym świecie i zrobić coś dobrego dla innych .
          Rodzicielstwo to nie tylko lans brzuchem przy rodzinie i znajomych to coś więcej .Myślisz że ludzie adoptujący dziecko są mniej szczęśliwi niż Ci co mają własne biologiczne dzieci ? Znam wielu ludzi którzy adoptowali nawet 5 letnie dziecko i byli 10 razy szczęśliwsi niż inni biologiczni rodzice, bo żyli w miłości .
          Bo jak tak patrze na wasze komentarze to widzę tylko chęć posiadania brzucha bo wszystkie inne kobiety mogą je mieć a wy nie.No i chyba strach że wstyd przy rodzinie ,a przecież to nie wasza wina dajcie na luz takie jest życie ludzie mają gorsze problemy np dzieci chore na genetyczne choroby, nowotwory i inne . Macierzyństwo to nie tylko sielanka i piękne sceny jak z filmu piękne,zdrowe dziecko bez problemu sielanka ...
          Co więcej znam parę która wiele lat starały się o dziecko ,i w swoim usilnym dążeniu do dziecka chyba zapomnieli o co w tym wszystkim chodziło kobieta była wrakiem człowieka ,kilkanaście razy poroniła nie potrafię sobie tego wyobrazić przez co przeszła .Nie widzę w tym sensu zajechać siebie swojego męża w usilnym dążeniu do narodzin biologicznego dziecka jakbyśmy byli zwierzętami które muszą usilnie powielić swoje DNA aby przetrwać ,( żeby się cieszyć ojojoj jaki ma podobny nosek do ciebie , ojejej jakie oczka niebieskie jak tatuś)

          • 8 6

    • widać od razu po wypowiedzi, że nie masz pojęcia o problemie. Ciesz się, że w twoim przypadku jak mniemam wszystko jest ok i albo masz dziecko z naturalnego poczęcia albo wogóle o dziecku jeszcze nie myślisz.

      • 4 0

    • świetny komentarz, nic dodać nic ująć

      • 0 1

  • In vitro - biznes

    Mam doświadczenie z 3 klinik, 8 podejść, jedna ciąża i szybkie poronienie. W każdej klinice bałagan, mało empatii:( Apel do wszystkich Pan starających się, aby pilnowały wyników tarczycowych. TSH winno byc max. 2.0, a podczas stymulacji zawsze idzie w górę (dot.pań z niedoczynnością tarczycy), druga sprawa, należy sprawdzić czy przypadkiem Wasz organizm nie wytwarza przeciwciał NK (naturalni zabójcy), należy zrobić badanie z krwi na subpopulacje limfocytów. Niestety in vitro rzadko się udaje, pomimo pięknych zarodków i dobrego endometrium. A po 40stce jest to wielka rzadkość, niestety. Pozdrawiam wszystkie Panie starające się i życzę spełnienia marzeń bycia mamą. Niestety ja już nigdy nie będę mamą:((((((

    • 1 0

  • (1)

    invimedycji Gdynia - dzięki p. Doktor udało nam się. Z całego serca polecam. Dziwią mnie negatywne opinie. W porównaniu do invicty, w invimedzie w końcu poczułam się jak w domu. Wspaniałe pielęgniarki, na które zawsze można liczyć. Przy telefonie siedzą świeżo zatrudnione babki, może przez to czasami jest zamieszanie. Polecam gorąco i dziękuję obsłudze za cud poczęcia

    • 2 1

    • Re: in vitro bez kosztów

      w invikcie za in vitro zapłaciłam 120 zł za badanie amh + 100 zł za badanie nasienia męża, zakwalifkowali nas na podstawie tych badań i zapłaciłam za leki 400 zł. To wszystko, więc bardzo mało, teraz miałam drugie podejście i jestem w ciąży. Mało kto wie że in vitro jest W CAŁOŚCI refundowane przez państwo.

      • 0 0

  • Młodzi rodzice ??? (11)

    Pytam jak młodzi?? Jestem położną z wieloletnim doświadczeniem. Współcześni :młodzi rodzice" to mężczyzna i kobieta, którzy mają przeciętnie ok 30-35 lat! Wystarczy zrobić sondaże na oddziałach patologii ciąży- kto tam leży ?? głownie kobiety, które decydują się na pierwsze dziecko po 30 roku życia ! Kiedyś kobiety rodziły mając 20-25 lat i nie było takich problemów. Kobiety pakują mnóstwo chemii różnorakiej w swoje ciała i potem dziwią się że nie mogą mieć dzieci ? Teraz odkłada się macierzyństwo na coraz późniejszy czas.... tłumacząc sobie "jeszcze nie teraz", " "2-3 lata po ślubie", " jak postawimy dom"... itp. Po co Ci dom, skoro on będzie pusty??? Natury nie pokonasz! Im później odkładamy macierzyństwo tym większe będą komplikacje- jeśli nie z zajściem w ciąże, to z jej donoszeniem , bądź przy porodzie....a nawet może to wyjść u dziecka za 10 lat :( taka prawda. A in vitro- jeśli ktoś zna je od drugiej str nigdy nie stanie za wspieraniem tego projektu....Idąc w tym kierunku za 20 lat rodzice będą wybierać kolor włosów i oczu przyszłego dziecka z katalogu :( Z innej beczki. Choćby kobieta miała 40 lat to lekarz jej powie "oczywiście, to wspaniały wiek na dziecko, ma Pani macice jak 20-latka"- dla niego kobieta w ciąży to KASA ! comiesięczny dochód :> A przyszli rodzice nie pomyślą- że za 20 lat będą 60-letnimi staruszkami i już od samego poczęcia skazują swoje dziecko na tak wczesną opiekę nad nimi:( Marząc o dziecku- nie wolno kierować się tylko kategorią - chcę je mieć ! zrobię wszystko by to osiągnąć !

    • 24 33

    • Szanowna Pani (3)

      W dzisiejszych czasach w wieku 25-lat nie stać mnie było nawet na podstawowe rzeczy, a tym bardziej na dziecko. Jak nie mając pracy ani wsparcia rodziny urodzić i wychować dziecko... Obecnie mam 31 lat i stać mnie nawet na samotne macierzyństwo. Tak samotne, bo wielu mężczyzn w dzisiejszych czasach nie dorasta do roli partnera i ojca. Dziecko planuje za 2 lata (zabieg w prywatnej klinice w Danii w moje 33-cie urodziny). Będę starą, ale zaradną pierworódką...oraz samotną matką. Ale też szczęśliwą kobietą... Za granicą nikt się nie dziwi, że kobiety tak późno mają dzieci, ba że są samotne... To tylko w Polsce dyskryminuje się ze względu na wiek, płeć czy preferencje seksualne.

      • 6 6

      • do Nany (1)

        Zyczę zeby sie zabieg udal. Masz racje ze dzisiejsi faceci nie nadaja sie a ojcow.

        • 5 3

        • Zbytnie uogólnienie

          uważaj, by nie wychować takiego syna jak 'dzisiejsi faceci"

          • 1 0

      • Bądź ostrożna z tą decyzją

        samotne rodzicielstwo zawsze jest ułomne,
        owszem kiedy jest dwoje rodziców tez bywa różnie,
        ale wiem, jak samotnej matce, nawet zarabiającej, jest ciężko

        ( chodzi tu o aspekt psychologiczny wychowania szczególnie synów)

        • 0 0

    • Nie cofniesz czasu, ludzkość się zmienia

      za 50 lat mało kto będzie się rozmnażał naturalnie, jeżeli utrzyma się nasza cywilizacja. Taka jest natura ludzka, że nauka rozwija się i człowiek też będzie inny. Mam nadzieję, że nie cofniemy się już do XIX wieku tak sobie życzą talibowie wszelkiej maści.

      • 2 1

    • Niepłodność kojarzy się tylko z problemami zdrowotnymi kobiety.

      Pani położna i takie głupoty wypisuje. Jaka chemia? O co chodzi? I dlaczego większość twierdzi, że jak niepłodność to na pewno z winy kobiety? Guzik prawda. Poczytajcie trochę, dowiedzcie się czegoś więcej w tej materii a wtedy się wypowiadajcie. Obecnie 50 % par borykających się z problemem niepłodności to pary, gdzie przyczyną jest niepłodność męska! Każdy lekarz Ci powie, że lepiej jak problem jest po stronie kobiety, bo można go wyleczyć i jest szansa na normalne poczęcie. Gorzej jak problem jest po stronie mężczyzny. Jeżeli przyczyną nie są żylaki powrózka nasiennego, które można wyleczyć to tak naprawdę medycyna nie zna przyczyny męskiej niepłodności i nie ma na to lekarstwa. Lekarz przepisuje mężczyźnie witaminy, które może wpłyną na jakość i ilość jego nasienia i to jest jedyny ratunek. A jak nie pomogą to pozostaje in vitro, bo wbrew temu co nas uczono w szkole, że do zapłodnienia komórki jajowej kobiety potrzebny jest tylko jeden plemnik, to nie do końca tak jest, więc jak mężczyzna ma mało plemników to jedynym wyjściem jest właśnie ta metoda. Ja z mężem z niej skorzystaliśmy i właśnie oczekujemy naszego pierwszego dziecka. Jestem po 30-tce i również uważam, że jest to trochę za późno, ale jak miałam lat 29 i zaczęliśmy z mężem starać się o dziecko to nikt nie przypuszczał, że leczenie potrwa ponad 4 lata. Pomimo to cieszymy się oboje, że zostaniemy rodzicami naszego dziecka. Polecam Gametę, ponieważ od razu bierze pod uwagę niepłodność męską. Mężczyzna jest na równi badany tak jak kobieta. Powodzenia dla wszystkich par, które się leczą. Wytrwajcie, bo warto! :)

      • 7 3

    • (2)

      Wszystko fajne i dużo racji w tym co jest napisane, tyle że kiedyś jak kobiety rodziły mając 20-25 lat było trochę inaczej.
      Teraz trzeba skończyć studia, albo wypracować jakąś pozycje w firmie, żeby mieć za co żyć. Gdzie wychowywać to dziecko jak nie ma się mieszkania (nie mówię o luksusach tylko o własnym kącie), jak je utrzymać?
      Czasy się zmieniły i dlatego ludzie podejmują decyzję o dziecku jak czują się w miarę bezpiecznie finansowo, to jest bardzo proste.
      Właśnie dlatego w krajach UE, które mają bardziej rozwinięta gospodarkę od Polski rodzi się więcej dzieci.
      I nie trzeba tu się doszukiwać drugiego dna, takie teraz mamy czasy.

      • 20 4

      • Zgadzam się po części

        Kiedyś- nie było także mieszkań,

        mieszkaliśmy po prostu z rodzicami- w dwóch pokojach w falowcu,
        ja studiowałam,często dzieci zostawiałam z koleżankami i wzajemnie,

        mąż zarabiał niedużo,
        mama moja pracowała

        a brat tak samo- u swoich teściów,

        przeprowadziliśmy się z dziećmi na swoje ( w kredycie) , gdy dzieci miały kilkanaście lat

        wiec nie do końca chodzi tu o warunki bytowe......

        • 5 3

      • sorry takie czasy

        dokładnie zgadzam sie z poprzednikiem. Teraz staranie się o potomstwo wymusza gospodarka w późniejszym wieku, ludzie się boją, że nie utrzymają rodziny, strach o utratę pracy jest przerażający, tym bardziej przy ilości branych kredytów przez młodych. Kiedyś każdy miał mieszkanie, były komunalne, pracownicze itd Teraz tego nie ma!

        • 13 2

    • trudno tutaj uogólniać

      znam kilka kobiet, które urodziły po 40-stce, ciążę znosiły świetnie
      to sprawa indywidualna

      pewnie lepiej, gdy dziecko nie ma bardzo starych rodziców,

      jak np. znajoma urodziła w Niemczech przed 50-tką, i podejrzewam, że w przyszłości, gdyby ona zaniemogła na zdrowiu, to dziecko byłoby "chowane" przez starsze rodzeństwo ( ciąża planowana przed 50-tką)

      • 0 0

    • mar_44

      Jest dużo prawdy w tym co piszesz. W zeszłym roku miałam przyjemność bycia na porodówce i "młode matki" to teraz 30+ a i takie 40+ widuje się coraz częściej. Ale to mus ekonomiczny. Teraz nie ma przedszkoli i żłobków. Opcją jest pozostanie w domu albo niania. Oba warianty bardzo kosztowne i trzeba za coś przeżyć te 3 lata, a kredyt nawet na skromne lokum, trzeba spłacać co miesiąc. Jak dziecko już skończy 3 lata to nie lada wyczynem staje się dostanie się do publicznej placówki, prywatna wychodzi trochę taniej niż niania a i tak następne 2-3 lata trzeba zaciskać pasa. Dzisiaj rzadkością jest pomoc dziadków, bo nasze mamy jeszcze muszą pracować i nie ma co liczyć na darmowe nianie. Natomiast jak będę miała 60 lat to mi jeszcze prawie dziesięć zostanie do przepracowania! I raczej swoimi wnukami się nie zajmę chyba że moje dziecko wstrzyma się do 40tki z własnym potomstwem. Dzieci to bardzo droga impreza. Moi znajomi 30+ też bardzo by chcieli mieć dzieci tylko wiedzą że ich zwyczajnie nie stać. Taka ekonomiczna kastracja :( tylko Brytyjczyków polskiego pochodzenia jakoś cudownie przybywa...

      • 17 0

  • nie żal mi tych zrozpaczonych rodziców, tylko dzieci w domu dziecka, które czekają aż przyjdzie ktoś kto ich zabierze (4)

    nie martwię się o własną płodność, bo istnieje coś takiego jak adopcja i wiem że pokocham to dziecko jak swoje, bo ja je wychowam i nie ważne czy z mojego brzucha wyjdzie czy nie.

    • 14 17

    • Cudownie jest umieć pokochać adoptowane dziecko (3)

      i ...wytrwać w tym
      gdy nadejdzie okres dojrzewania- buntu, wracania nad ranem do domu,
      nieuczenia się "bo nie", używek...
      gdy to robi 'rodzone" dziecko- tez trudno
      ale trudniej gdy nie rodzone.....
      choć wierzę, że można tak kochać
      koleżanka zaadoptowała syna ( niemowlę) , potem się rozwiedli z mężem (odszedł do młodszej), syn to bardzo ciężko przeżył- rzucił szkołę
      nie ma zawodu, ma 24 lata,
      teraz dopiero wraca jakoś wszystko do normy- powoli odbudowują codzienność

      • 3 1

      • ale ten syn bardzo to przeżył bo był adoptowany czy dlatego że tatuś to sq...yn? (1)

        • 5 0

        • Przeżył rozwód rodziców

          o adopcji dowiadywał się od maleńkości, że jedna mama nosiła go pod sercem, druga wychowuje i kocha
          patrząc na jego rozwój wydaje mi się, że fakt adopcji "zaakceptował"ponieważ wiedział o tym od dziecka, wiedział, że rodzice pomogą mu poszukać jego mamy biologicznej gdyby chciał,
          do rozwodu rodziców był świetnym uczniem, dobrym kolegą, wesołym, pełnym pasji chłopakiem
          po rozwodzie- się załamał

          • 0 0

      • domy dziecka

        owszem pełne są dzieci , ale takich które nie mają uregulowanej sytuacji prawnej i bardzo często nigdy nie trafia do adopcji.

        • 8 1

  • syty głodnego nie zrozumie (16)

    W zeszłym roku byłam w klinice leczenia niepłodności, z innej okazji (na szczęście) ale było to dla mnie przeżycie. Tyle par, młodych! Kobiety z wymalowaną determinacją na twarzy, ich mężowie lekko zażenowani a może po prostu onieśmieleni... mimowolnie słyszałam jak pielęgniarki im tłumaczą co i kiedy mają wziąć, leki, strzykawki jakieś, do stymulowania jakieś cuda, i na koniec słony rachunek... Widziałam łzy kobiety u której, jak wnioskowałam, nie udała się stymulacja i nie było jajeczka które można zapłodnić... I wtedy sobie uświadomiłam co tak naprawdę jest w tym wszystkim ciężkiego dla tych ludzi- cud poczęcia, coś pięknego, coś tak niby naturalnego i oczywistego ale owianego lekką tajemnicą, intymnością, MIŁOŚCIĄ coś bardzo romantycznego zostaje sprowadzone do defektu natury, do choroby którą trzeba leczyć, do strzykawek, leków i suchego lekarskiego słownictwa.
    Zakrawa na wielką ironię losu, że Ci co dzieci mieć nie chcą/nie powinni mają i piątkę, a Ci dla których jest to marzeniem tak się męczą

    • 134 10

    • o tym nie wolno mowic (3)

      A skad sie bierze coraz wieksza liczba bezplodnych par mimo znacznej poprawy jakosci zycia?? Propagowanie antykoncepcji hormonalnej od 13 roku zycia, nagonka na lekarzy, ze nie chca wypisywac postinorow na nocnych dyzurach, chwalenie brytyjczykow za sprzedaz srodkow wczesnoporonnych bez recepty... wszystko to ingerencja bez kontroli w nature- w gospodarke hormonalna, ktora niesamowicie zlozonym i skomplikowanym systemem. Od lat mowi sie chlopakom, ze stosujac sterydy stana sie bezplodni i nie urosnie im to i owo. Jednoczesnie agresja traktuje sie i wyzywa od zacofanych ciemniakow tych, ktorzy chca jakakolwiek dyskusje podjac o wplywie hormonalnych srodkow powszechnie stosowanych chociazby na plodnosc. Nie wspomne o nowotworach hormonozaleznych, ktorych liczba lawinowo rosnie-z czasem bedzie pewnie jak z paleniem papierosow, ktore kiedys rowniez nie szkodzily, ale bedzie juz za pozno.

      • 16 6

      • Racja! (1)

        To prawda, u nas wciska się tabletki antykoncepcyjne jak witaminę C, bez badań hormonalnych, bez żadnej alternatywy.
        Nikt nie mówi o tym jaki wieli wpływ maja owe tabletki na gospodarkę hormonalna kobiet i jakie mogą być potem konsekwencje.
        Nie życzę nikomu problemów z zajściem w ciążę, ale przestrzegam wszystkie młode kobiety (przede wszystkim) odstawcie tabletki bo potem możecie mieć wielki problem! A metod antykoncepcyjnych jest wystarczająco dużo, można wybrać najmniej inwazyjną!

        • 6 4

        • Szkoda, że nic poza tabletkami nie zapobiega torbielom :/

          Nie zawsze kobiety biorą tabletki z celów czysto antykoncepcyjnych.

          • 1 0

      • Ale w UK pomimo propagowania antykoncepcji i to darmowej jest o wiele większa dzietność niż w zapiętej pod kołnierzyk Polsce. Jest też duża liczba nieletnich matek, i to pomimo darmowej i ogólnodostępnej antykoncepcji. Mają ale nie korzystają. Bo wiedzą że dadzą radę utrzymać dwójkę i więcej dzieci. A u nas żyje się na kredycik i w niepewności materialnej a myśleć o dzieciach zaczyna się grubo po trzydziestce, 40+ na porodówkach nie są już rzadkością. Coś musi leżeć na rzeczy że ten "wyż demograficzny" nie chce się rozmnażać? A może rozmnaża się rodząc małych Brytyjczyków, Niemców, Norwegów i zasilając populację innych nacji. Taka ekonomiczna kastracja.

        • 10 1

    • może właśnie nie tędy droga (6)

      nie w strzykawkach i tabletkach, ale w mentalnym przygotowaniu na poczęcie i wychowanie dzieci. Młodym ludziom wmawia się od gimnazjum, że trzeba się zabezpieczać przed dzieckiem jak przed katastrofą atomową, więc zwalczają swoją płodność wszelkimi dostępnymi metodami. W ramach tzw. "edukacji seksualnej" powinno się ich prowadzać do takich klinik i pokazywać im te wszystkie nieszczęśliwe pary, próbujące za pieniądze odkupić możliwość poczęcia od "lekarzy", którzy jedną ręką przepisują tabletki anty, a drugą wykonują aborcje. To prawda że poczęcie to cud, do którego potrzeba miłości. Szkoda, że niektórzy uświadamiają to sobie dopiero po trzydziestce, gdy szanse na poczęcie pierwszego dziecka są mniejsze aż o 60%!

      • 14 23

      • wez spitalaj z tymi swoimi poboznymi poglądami (1)

        • 0 0

        • stolec wiesz o potrzebach i mozliwosciach ludzi chcących miec dzieci, a nie mogących naturalnie zajsc

          • 0 0

      • Kato talib bez pojęcia o temacie namierzony. Na cholerę lekarze, modlić się i od szesnastego roku życia robić dzieciaki na lewo i prawo. Bóg dał, Bóg pomoże, co nie?

        • 2 2

      • (1)

        Ci co po 30 decydują się na in vitro mają za sobą lata starania się o dziecko. Wydajw ci się, że hedonistyczna para szprycująca się hormonami i 2 razy w roku łykająca tabletki wczesnoporonne po przekroczeniu bariery 30 mówi sobie:"a teraz zrobimy dzidziusia" i jak po 3 próbach naturalnych nie wyjdzie (oczywiście z powodu hedonizmu, wyuzdania i braku wiary) lecą do kliniki znów się szprycować hormonami i spuazczać w mało intymnych warunkach? Takie maż wyobrażenie o klientach in vitro?

        • 6 1

        • "Masz" T4 i inne syatemy na komórkę to zbrodnia na ortografii.

          • 0 0

      • a chciałbyś/chciałabyś ,żeby tak Ciebie oglądali jak jakiś eksponat w muzeum, gdybyś starał/starała się o dziecko w klinice ?

        • 9 1

    • (1)

      Jak można mówić, że ludzie chcący posiadać dziecko i są gotowi przejść przez cały ten ciężki proces są egoistami? Chyba to dowód, że nie żyją tylko dla siebie i własnych potrzeb, tylko chcą dać życie kolejnej istocie. Czy to coś złego, żeby to dziecko było z ich genów? Żeby kobieta poczuła jak to jest nosić z sobie życie? "posiadanie" dziecka to cały proces biologiczny od starań do zapłodnienia, po ciążę, która trwa 40 tyg i jest mimo pewnych dolegliwości czasem cudownego oczekiwania i poród, który daje nam nasze Maleństwo. Czemu mają z tego rezygnować?

      Jakby patrzeć Twoim tokiem myślenia, że część komórek trafi do zlewozmywaka, to po każdej miesiączce kobieta powinna być w żałobie.

      • 12 3

      • Przesada, ale po opóźniającej się miesiączce, kilka razy w życiu żałoba musiała by być. Niektórzy badacze twierdzą, że do 40% zapłodnień idzie z tamponem do śmieci. A bywa tak, że po kilku-kilkunastu podziałach zarodek się nie zagnieździ, a kobieta nic o tym nie wie. Morderstwa wtedy nie ma, ale czy nie ppwinno być pogrzebu i żałoby? W końcu umiera (obumiera) istota ludzka, po poczęciu.

        • 3 5

    • dokladnie, dla mnie to tez ironia, ze ci co nie powinni maja po kilka, a dobrzy ludzie nie maja w ogole. Ja mam dwojke i dziekuje codziennie losowi za ten dar. Patrze na moje dzieci i nie moge sie nadziwic tym 2 cudenkom:) Starajacym sie zycze powodzenia.

      • 2 0

    • mylisz się pisząc syty głodnego nie zrozumie

      Miałam koleżankę, która bardzo długo starała się o dziecko. W końcu zdecydowali się na In vitro, super za 8 razem się udało(pewnie że były łzy lament jak nie udawało się 7 razy), wydali na to majątek a gdy mały miał roczek ta koleżanka zaszła naturalnie w ciążę. I co zrobiła? Poszła do lekarza i spytała jak to możliwe. Odparł cuda się zdarzają, wszystko jest możliwe nigdy na 100 % nic nie wiadomo. A ona się załamała, że będzie mieć drugie dziecko chciała tylko jedno. Chciała zaspokoić taką potrzebę jedno dziecko, drugiego nie chcę. Bez sensu początkowo rozumiałam ją dlaczego decyduje się na in vitro cud macierzyństwa itd a potem stwierdziłam że wcale nie, że tylko chciała zaspokoić potrzebę MIEĆ SWOJE PODKREŚLAM SWOJE DZIECKO jakby ono do kogoś należało!!!! Niestety dużo par i tak do tego podchodzi.... Nie przedstawię się, nie mam odwagi, nigdy jej prosto w oczy tego nie powiedziałam, mieszka w Trójmieście pewnie to przeczyta i tak nic nie poczuje

      • 7 1

    • Nie jest to standard-

      znam wiele par, które marzyły o dzieciach i je mają, nie jedno, często kilkoro

      • 2 0

  • invicta (22)

    Klinika w gdańsku chwali sie 60%skutecznością w tym programie gdzie w Polsce jest ponoć 20% skuteczności.Sama pani doktor z tej kliniki twierdzi że ten program jest bardzo nieskuteczny. I wcale sie z tym nie kryje, mówiąc to przy każdej wizycie Lecząc sie w tej klinice tez mam wrażenie ze jesteśmy troszkę olewani. Mieliśmy 2 podejścia pełno płatne i teraz już jesteśmy po 2 rządowym (nieudanym) . Przy każdym podejściu jest to kilka ,kilkanaście wizyt w gabinecie . Nigdy nie byliśmy przyjęci o czasie,zawsze to było minimum 10 min a bywało tez 1h.spóźnienia.Przed każdym podejściem żonę faszerują tabletkami ,zastrzykami. A mi nawet nie badali nasienia. Takie badanie miałem 3 razy i 1 było złe ,2 dobre, 3 średnie. Więcej nikt tym sie nie zajął mimo moich sugestii.

    • 20 5

    • a Ty się nie spóźniasz do lekarza?? bo mi się zdarzyło (2)

      • 2 0

      • (1)

        Ja akurat testem osobą która nie spuznia sie. Za co nawet zona sie wkurza.ale juz tak mam. Wole przyjsc troszke wczesniej niz sie spuznic. Oczywiscie zdarzyło mi sie raz spuznic . Ale wtedy zadzwoniłem i informowałem. A jak przyszedłem to czekałem grzecznie az mnie zawołają a nie wpychalem sie . A niestety karzda wizyta i to bez przesady była opuźniona.

        • 0 1

        • spóźniać się piszemy przez "o" z kreseczką

          • 1 0

    • Invicta ... tia... (2)

      Jak wielu innych pacjentów Invicty zostaliście z żoną oszukani. Nie stanowi to chyba tajemnicy, że w stosunku do pacjentów z rządowego projektu (a więc bezpłatnego) stosuje się inne procedury i niestety najgorszej jakości materiał genetyczny. Strata czasu i zdrowia. Po co? Abyście potem już za właściwe pieniądze dostali to co właściwie od początku się należy i wpisali się w ową 60% skuteczność.

      • 2 3

      • najgorszej jakości materiał genetyczny (1)

        Wszyscy obrażeni przez Ciebie uczestnicy programu zakładają że nie wiesz co to jest materiał genetyczny i kto jest jego źródłem.

        Podpowiem : uczestnicy !

        • 3 0

        • Użyto tu skrótu myśliwego a Ty chyba potraktowałas te opinię w zbyt dosłownym sensie, nie wykazując się przy tym znajomością przebiegu samego procesu zapłodnienia. Zamiast wszczepić komórkę która ma szanse na dalszy rozwój, można wszczepic taka która takiej szansy nie ma. A Interes się kręci...

          • 0 3

    • To jak to jest- nie badali tego nasienia, ale miałeś je trzy razy badane ? (2)

      nie jestem głosem przeciw Tobie, ale pytam o logikę wypowiedzi

      • 2 0

      • (1)

        Badali tylko na początku kiedy to pojawiliśmy sie pierwszy raz w klinice. Pierwsze badanie -wynik-przepisanie leku- badanie -wynik-wizyta u lekarza -zmiana leku-badanie - wynik- i koniec. Potem mieliśmy kilka bezskutecznych podejść dokładnie 4 (2-pełno płatne i dwa z programu rządowego) uważam ze takie badanie powinno być przed każdym podejściem.Bo chyba to nie jest tak ze jak mi sie wyniki polepszyły to nie mogą sie pogorszyć. Program jest tak rygorystyczny ze nie pozwala na dopłacenie z własnej kieszeni do lepszych badań .tak powiedziała lekarka z kliniki.
        Nie mam na tym forum celu krytykowania całego programu ani kliniki ale uważam ze troszkę elastyczności w procedurach powinno być.

        • 0 0

        • a po co mieli Cię X razy badać ?

          Jesteś płodny, raz wystarczy.

          Później przy procedurze zapładniania lekarz widzi czy ma plemniki do wykorzystania czy nie.
          Jak ma to mu to starczy i nie musi Ciebie ponownie bo to strata czasu.

          • 0 0

    • To zrób dzieciaka żonie bez tabletek (hormonów stymulujących) a nie marudź na lekarzy (2)

      i spóźnienia. W gabinecie jest też inna kobieta i może ma powikłania, lekarz pewnie powinien skrócić wizytę, bo jaśnie pan czeka już 10 minut dłużej

      • 0 1

      • płytki jesteś (1)

        Po tym wpisie widać jaki płytki jesteś. Nie masz pojęcia o problemach ludzi chcących mieć własne potomstwo.a sie uczepiłeś spóźnień . Nie masz o niczym pojęcia podając przykład opóźnień

        • 1 0

        • ks. płycior

          • 0 0

    • Zamiast jęczeć jak to Ci źle lepiej poczytaj słownik bo aż żal czytać te wypociny

      • 1 2

    • Tak jak kolega napisał . Chcesz podyskutować i dołączasz sie do dyskusji przeczytaj wszystkie wpisy łącznie z tymi ukrytymi pod plusami. A potem zadawaj pytania jak czegoś nie rozumiesz

      • 0 0

    • ? (1)

      Najpierw piszesz,ze Ci nasienia nie badali a potem opisujesz,że 3 razy je miałeś...coś tu nie gra.
      Do wszystkich procedur inseminacji i in vitro wymagane jest badanie nasienia - to podstawa.
      A skoro parametry nasienia nie są u Ciebie rewelacyjne to może efektem tego te nieudane próby? Oczekiwanie w kolejce i spóźnienie-do dyskusji. Wszędzie się to zdarza.

      • 0 1

      • Poczytaj od samego początku tego wątku. Bo tam kolega dokładnie napisał ze mu badali ale tylko 3 razy i to na samym początku. Czytaj ze zrozumieniem i porozwijaj wszystkie wiadomosci a potem sie wypowiadaj.bo pisać żeby zaistnieć to bloga załóż.

        • 0 0

    • moj lekarz powiedzial ze invicta nie jest zbyt dobra, polecil gabinety invimed

      • 0 3

    • jak są dobrzy specjaliści to i są efekty spektakularne! proste

      • 1 0

    • starająca

      to jest niemożliwe, że nie badali Ci nasienia, bo inaczej w ogóle byście nie podeszli do procedury in vitro. To jest badanie wymagane, więc proszę nie mów mi, że Ci nie robili. A opóźnienia są wszędzie nawet w prywatnych klinikach i jest to dla mnie zrozumiałe, czasem są opóźnienia bo pacjent się spóźni a czasem dlatego (tak było przez mnie) że nie chciałam wyjść z gabinetu z odpowiedziami na wszystkie pytania, to wszystko jest takie trudne i masa informacji, które mnie przytłaczają.

      • 10 0

    • Zegarmistrz ... żeś taki punktualny? Ciekawe czy zawsze? (1)

      • 5 2

      • Zawsze .

        • 1 2

    • Idąc z maluszkiem do pediatry też zawsze jest opóźnienie i trzeba jakoś z tym żyć.

      • 9 2

  • in vitro nie jest metodą leczenia. (6)

    Dlaczego pani z Invicty nazywa zapłodnienie pozaustrojowe leczeniem? Co przepraszam leczy? Czy para przez to staje się nagle płodna?
    Staramy się z mężem dość długo, niestety bezskutecznie. Wyniki nasienia pół roku temu mąż miał bardzo słabe, dostaliśmy skierowanie do androloga. Okazało się, że W CAŁYM WOJEWÓDZTWIE POMORSKIM NIE MA ANI JEDNEGO ANDROLOGA NA NFZ !!! Nie mogłam w to uwierzyć i nawet zadzwoniłam do Pomorskiej Kasy Chorych. Niestety potwierdzili i zaproponowali, że możemy jechać z tym skierowaniem do Warszawy lub Łodzi ... Na włąsną rękę rozpoczęliśmy więc intensywne leczenie i zrobione badania po pół roku pokazały ogromną poprawę - niemal wszystkie parametry w normie. Bardzo się ucieszyliśmy, a że Invicta organizuje akurat bezpłatne konsultacje, to się kilka dni temu wybraliśmy. Pani doktorka nie zaproponowała jakiegokolwiek leczenia, zapisałą nam tylko na kartce badania, które musimy wykonać i wrócić do niej, jeśli będą ok, to inseminacja, a jeśli się nie uda to in vitro. To jest jedyne, co zaproponowali, zero jakiegokolwiek leczenia. Po wyjściu z gabinetu recepcjonistka od razu pyta - jakie badania robimy? Okazało się, że kosztują w promocyjnej cenie 930 zł, za parę dni trzeba wykonać następne za 500, następnie wizyta, badanie i leki - kolejne 500 i wreszcie ewentualnie inseminacja 600. Jedyne "leczenie" jakie nam zaproponowano (coć ciężko mówić o propozycji) to inseminacja za ponad 2,5 tys łącznie, bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia problemów z płodnością, skoro wyniki się poprawiły i bez jakiejkolwiek próby leczenia. Podziękowaliśmy i daliśmy sobie spokój. In vitro zupełnie nas nie interesuje ( bez względu na to - płatnie czy nie), a inseminacja tylko ostatecznie. Najpierw jednak CHCIELIBYŚMY PODJĄĆ LECZENIE !!! pod opieką normalnego androloga i ginekologa w ramach kasy chorych, na którą to łożymy składki...
    Wybieramy się jeszcze do Gamety, ale obawiam się, że będzie podobnie ....
    KLINIKI LECZENIA NIEPŁODNOŚCI - NIE POLECAM!

    • 14 2

    • (2)

      Tak jak proteza ręki nie jest leczeniem, bo ręka nie odrasta? Tak jak podawanie insuliny cukrzykom, bo cukrzyca pozostaje? Dializa nie jest leczeniem bo nie naprawia nerki? Psychotropy nie likwidyją schizofrenii, AA nie kończy alkocholizmu, opieka paliatywna prowadzi do śmierci. Medycyna to niie tylko przywracanie do stanu naturalnego, ale umożliwienie godnego życia z chorobą, likwidacja/zmniejszenie udręki fizycznej i psychicznej. W taakiej definicji in vitro podpada ppd proces leczenia. Ale jak ktoś chce się wywyższać to mu wolno. Życzmy mu jednak, aby nie musiał odwoływać swoich mądrości na skutek własnych doświadzczeń, lecz jedynie po przemyśleniach.

      • 4 7

      • zamiast udowadniać wyższość swoich mądrości nad innymi (1)

        przeczytaj sobie najpierw definicję leczenia, choćby na Wikipedii i dowiedz się czym się różni leczenie przyczynowe od objawowego. Dializa, proteza, insulina - to są przykłady terapii, które podejmuje się dopiero wobec braku możliwości leczenia przyczynowego. Techniki sztucznego rozmnażania u ludzi możnaby uznać za leczenie tylko po warunkiem, że niepłodność w danym przypadku zagraża zdrowiu psychicznemu potencjalnych rodziców. Bo nie widzę innego powodu (poza, oczywiście, finansowym), dla którego medycyna miałaby się zajmować zabawą w Pana Boga? Czy brak potomstwa jest przyczyną braku homeostazy albo pogorszenia komfortu życia? Jeśli przeradza się w obsesję, to może tak. Ale wtedy powinna być zastosowana terapia psychologiczna w kierunku radzenia sobie z emocjami i z problemami. Dawanie dzieci osobom na skraju załamania to nie jest leczenie tylko okaleczanie wszystkich zainteresowanych stron. Nie ubliżając nikomu i nie umniejszając cierpień, naprawdę są w życiu gorsze tragedie i choroby z którymi ludzie musza sobie radzić bez żadnej pomocy ze strony państwa. Dlaczego prowadzi się selekcję rodziców do adopcji, a nikt nie patrzy na to, jakimi rodzicami będą probówkowicze, dla których dziecko może być tylko protezą emocjonalną, lekiem na depresję? Po pierwsze nie szkodzić - tutaj ewidentnie jest szkoda, bo na każdy zagnieżdżony zarodek kilka innych zostaje zniszczonych. Jeśli to ma być cena za "zmniejszenie udręki fizycznej/psychicznej", w dodatku w sytuacjach, gdy inne środki do przywrócenia naturanej płodności nie zostały jeszcze nawet sprawdzone, to ja dziekuję za taką "terapię". Nie wiem jak trzeba być wypranym z emocji żeby nie czuć absolutnie żadnych wątpliwości przed podjęciem tak radykalnej decyzji...

        • 5 4

        • Zapłodniona komórka nie jest istotą czującą, myślącą, świadomą, czy elementem socjalnym. Można rozpatrywać jej godność, prawa i podmiotowość jedynie w kontekście posiadanej duszy. Przyjmując nawet katolickie widzenie układu ciało- dusza kwestią sporną musi być moment jej powstania, jako że proces łączenia materiału genetycznego trwa nawet do kilku dni, a samo wniknięcie plemnika noe zmienia nic w biologicznej strukturze komórek rozrodczych.

          • 2 1

    • Małą (1)

      próbowaliście już konsultacji u dobrego ginekologa-endokrynologa? Zetknąłem się z wieloma opiniami, że właśnie ci specjaliści często pomagają w problemach niepłodności przez diagnozę niedoborów hormonalnych, których wcześniej nikt inny nie zauważył. Oczywiście androlog swoją drogą. Choć z moich własnych wniosków (które bardzo rzadko mnie zawodzą:) mogę powiedzieć, że naprawdę nasienie musiałoby być totalnie fatalne (azoospermia) żeby naturalne zapłodnienie ze strony faceta nie było możliwe. Naprawdę polecam spróbować od strony endokrynologicznej. Pozdrawiam i życze powodzenia!;)

      • 4 0

      • dziękujemy

        za radę oczywiście. Z andrologiem, który nie pracuje w klinice leczenia niepłodności dość kiepsko w Trójmieście, ale do gin-endokrynologa koniecznie się zapiszę.

        • 0 0

    • od paru ładnych lat nie ma Pomorskiej Kasy Chorych tak na marginesie, A Gamete polecam bo sama tam się leczę

      • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Jak ochronić swoje krocze przed nacięciem?

warsztaty, konsultacje

Certyfikowany kurs pierwszej pomocy

warsztaty, spotkanie

Konferencja "SM i co z tego?"

konferencja

Najczęściej czytane