• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Cztery pokolenia Flisaka. Czterdzieści lat historii z Gdańskiem w tle

Alicja Olkowska
6 sierpnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
  • Na zdjęciu: założyciele Flisaka, Zenobia i Leonard Tarczyńscy oraz partnerka ich wnuka, Magdalena Papke, obecna właścicielka. Zdjęcie zrobione w czerwcu podczas 40. urodzin lokalu.
  • Leonard Tarczyński (na zdjęciu w centrum), po latach pracy na Darze Pomorza, dołączył do załogi Batorego, słynnego polskiego wycieczkowca, na którym dotarł do odległych zakątków globu.
  • - Byłem w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Indiach... - wymienia Leonard Tarczyński. - Zobaczyłem te miejsca z zupełnie innej perspektywy - w Polsce mieliśmy komunę, a tam dobrze rozwinięte kraje, także pod względem gastronomicznym. Ta obserwacja wiele mi dała, gdy zacząłem prowadzić Flisaka. Na zdjęciu: założyciel Flisaka na Batorym (trzeci od lewej).
  • Zenobia Tarczyńska w restauracji Flisak '76.
  • Leonard Tarczyński w restauracji Flisak '76. Wnętrza jeszcze przed remontem.
  • Państwo Tarczyńscy podczas urodzin Flisaka, czerwiec 2016.

Czterdzieści lat temu powstała w Gdańsku przy ul. Chlebnickiej zobacz na mapie Gdańska restauracja, która przetrwała stan wojenny, zmianę systemu i po chwilowym kryzysie, odnalazła się, metodą prób i błędów, w nowej rzeczywistości. O Flisaku '76 rozmawiam z jego założycielami, Zenobią i Leonardem Tarczyńskimi oraz nową właścicielką, partnerką ich wnuka i niebawem mamą prawnuczki, Magdaleną Papke.



Pierwsze pokolenie

Założyciele Flisaka pochodzą z małej wsi Dobrzankowo pod Warszawą. Zanim przenieśli się na stałe do Gdańska, do Leonarda Tarczyńskiego, młodego chłopaka, uśmiechnął się los: został chłopcem pokładowym na Darze Pomorza. Okazało się, że na statku radzi sobie świetnie. Z czasem dołączył do załogi Batorego, słynnego polskiego wycieczkowca, na którym dotarł do odległych zakątków globu.

- Byłem w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Indiach... - wymienia nestor rodu. - Zobaczyłem te miejsca z zupełnie innej perspektywy - w Polsce mieliśmy komunę, a tam dobrze rozwinięte kraje, także pod względem gastronomicznym, chociaż oczywiście nie wszystkie. Ta obserwacja wiele mi dała, gdy zacząłem prowadzić Flisaka.
Flisak w latach 70. i 80. był restauracją z prawdziwego zdarzenia, z dobrze wyposażonym zapleczem gastronomicznym. Gości obsługiwali eleganccy kelnerzy w białych rękawiczkach i pod muchą


Na Batorym został stewardem, a jego pracą było kierowanie salą restauracyjną.

- Na transatlantyku uczyłem się gastronomii i gościnności. Pływałem do 1964 roku, gdy moja ukochana żona zagroziła, że jeśli nie skończę z wojażami, wystawi moje walizki za drzwi (śmiech). W tym czasie mieszkaliśmy już w Gdańsku i doczekaliśmy się dwóch córek. Po zejściu na stałe na ląd pracowałem w dwóch znanych gdańskich hotelach, Orbisie i Monopolu.
W 1975 roku małżonkowie podpisują umowę z miastem na wynajem starego składu węgla, czyli piwnicy, w której do dziś mieści się Flisak '76. Zaczynają żmudny remont, by w maju 1976 otworzyć ze wspólnikami restaurację.

- To było konieczne, bo potrzebowaliśmy finansowego wsparcia. Dopiero w latach 90. lokal trafił w ręce jednej rodziny. Zdecydowanie lata 70. i 80. są najciekawsze jeśli chodzi o działalność restauracji. Trudno sobie wyobrazić, jak ciężko wtedy prowadziło się biznes, zwłaszcza taki jak nasz. To były czasy głębokiej komuny, wszystko było na kartki. Od miasta dostawaliśmy przydział na zakupy - np. mogliśmy kupić określoną ilość alkoholu i w określonej cenie go sprzedać - wspomina Leonard Tarczyński.
Właściciele wspomagali się m.in. Pewexem, a po mięso jeździli na Kaszuby do zaprzyjaźnionego rolnika. Co trzeba podkreślić, w latach 70. i 80. Flisak był restauracją z prawdziwego zdarzenia, z dobrze wyposażonym zapleczem gastronomicznym. Gości obsługiwali eleganccy kelnerzy w białych rękawiczkach i pod muchą.

- Były lata, że na terenie Głównego Miasta działał tylko nasz Flisak. Właściwie wszyscy przychodzili do nas, aż mój mąż musiał czasem zamykać drzwi, bo lokal był wypełniony gośćmi po brzegi. Musieliśmy też uważać na milicję, żeby jej nie podpaść. Wtedy za źle podpisany papierek można było trafić na komisariat... Ja raz trafiłam - wspomina babcia, Zenobia Tarczyńska. - Oprócz artystów i studentów ASP, odwiedzały nas też gwiazdy. Maryla Rodowicz, Marian Opania, cała ekipa filmowa "Człowieka z żelaza"...
Pan Leonard ma też na koncie epizod w filmie Andrzeja Wajdy. Dublował w "Człowieku z żelaza" Tadeusza Fiszbacha [polski polityk, dyplomata, w 1980 roku brał udział w negocjacjach i podpisaniu porozumień sierpniowych - przyp. red.].

- Filmowcy tak mocno zżyli się z nami, że jak szli do Flisaka, to mówili, że "idą na szampana do Fiszbacha" - mówi niedoszły aktor.
Zobacz także: Historie rodzinne: rodzina zegarmistrzów z ul. Długiej

  • Magdalena Papke, obecna właścicielka Flisaka. Na zdjęciu widać starą książkę z przepisami, z której wiele lat temu uczył się Leonard Tarczyński.
  • Flisak '76: kiedyś i dziś.
  • Wejście do Flisaka dziś i kiedyś.
  • Magdalena Papke, barman Kamil Mieczkowski i szef baru Krzysztof Rathnau (po prawej).
  • Negroni przygotowane według przepisu z książki dziadka Leonarda.
  • "Dziadkowy" shaker z 1936 roku. Pływał z nim na Batorym, dziś stoi za barem we Flisaku.
  • Autorski koktajl Into The Woods z opalanym świerkiem.
Drugie pokolenie

W latach 80. coraz częściej pomaga przy prowadzeniu Flisaka córka państwa Tarczyńskich, Jolanta Ławniczak z mężem. W 1993 roku dziadkowie przechodzą na emeryturę. To niezwykłe i zarazem niełatwe czasy, kiedy wydawało się, że w Polsce można osiągnąć wszystko, wystarczy tylko mieć pomysł i kapitał.

- W latach 90. kolejni właściciele kontynuowali prowadzenie Flisaka i chociaż lokal wciąż przyciągał tłumy, z roku na rok było coraz trudniej. Skończyła się komuna, nadszedł kapitalizm. W okolicy otwiera się miejsce za miejscem, konkurencja rośnie - wspomina Magda. - Wciąż jednak było dużo dobrych momentów, np. okresy Jarmarku Dominikańskiego były zawsze bardzo pracowite i Flisaka w tym czasie tłumnie odwiedzali goście. Zdarza się także, że goście z tamtego okresu czasem wpadają do nas i wspominają starą szafę grającą oraz randki z lat młodości. Wielu naszych gości mówi, że ich rodzice także przychodzili do Flisaka.
W 2008 roku dochodzi jednak do tąpnięcia: Gdańsk sięga do kieszeni najemców lokali usługowych, drastycznie podnosząc czynsz na Głównym Mieście. Jolanta Ławniczak po rozmowie z synami i partnerką jednego z nich, Magdaleną Papke, decyduje się przepisać lokal na "młodych".

Trzecie pokolenie

Grzegorz ŁawniczakMagdalena Papke mają wtedy po 25 lat, głowę pełną marzeń i zero pojęcia o gastronomii. Początkowo pracowali sami z małą pomocą jednego barmana. Wszystkiego musieli nauczyć się od podstaw, co miało też swoje konsekwencje.

- Jestem samoukiem. Nie byłam na żadnym stażu, nie pracowałam wcześniej w gastronomii. Gdybym wtedy podjęła decyzję, żeby iść się gdzieś pouczyć, nawet za darmo, na pół roku, byłby to zdecydowanie najmądrzejszy ruch. A tak uczyłam się, ale na własnych błędach... - mówi po latach Magda.
Przez pierwszy rok pomagał im również brat Grzegorza, Jacek. Właściciele odkładali wszystkie zarobione pieniądze na remont lokalu, który przeprowadzili na przełomie 2009/2010 roku. Wiele rzeczy pamiętało jeszcze lata 70. i wymagało naprawy.

- Po remoncie zaczyna się bardzo ważny etap dla Flisaka, który zapoczątkował nasz błąd: chcieliśmy wszystko naraz. Chcieliśmy tu zrobić galerię, miały być wernisaże, koncerty, ale też imprezy z muzyką elektroniczną. Nie umieliśmy też zarządzać personelem. Pogubiliśmy się - mówi. - W końcu też Grzegorz skupił się na swojej pasji, czyli architekturze, a ja zostałam we Flisaku i prowadzę go do dziś.
Pierwszy rok od "nowego otwarcia" był przeciętny, kolejny również. Właścicielka musiała podjąć decyzję, co dalej z lokalem, bo być może trzeci rok byłby jednocześnie jego ostatnim. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że "trzecie pokolenie" na remont wydało wszystkie oszczędności oraz wzięło dużą pożyczkę.
Wbrew pozorom dziadek zna się na koktajlach, do dziś mamy jego starą książkę z przepisami, z której wiele lat temu sam się uczył. Za barem stoi srebrny shaker z 1936 roku, który dziadek przywiózł z Batorego. To ważna dla nas pamiątka


- Na szczęście jestem uparta i tak łatwo nie odpuszczam. Poznałam również niezwykłą postać ze świata "koktajlowego", Rafała Ciesielskiego. To on zainspirował mnie, żeby we Flisaku podawać oryginalne koktajle. Było to w 2011 roku, czyli kilka lat przed modą na koktajle, którą obserwujemy od jakiegoś czasu. Flisak jest pierwszym koktajlbarem z prawdziwego zdarzenia w Trójmieście.
Zmiany w karcie były wprowadzane stopniowo, a klienci powoli przekonywali się do nowych mikstur. Gdy ktoś przychodził na piwo, obsługa nienachalnie sugerowała, że być może tym razem warto spróbować czegoś innego. Sprzedaż zaczęła wzrastać, a lokal wychodzić na prostą.

- Typowym koktajlbarem jesteśmy od 2 lat. Dziś dominują u nas koktajle, a piwo mamy tylko butelkowe. Niedawno zdobyliśmy nagrodę Bar Roku 2016 w kategorii Bar Koktajlowy. To piękne ukoronowanie 40 lat działalności Flisaka, ale też nagroda za całokształt naszych działań, czyli m.in. autorską kartę koktajli - mówi Magda.
Rewolucja we Flisaku została dobrze przyjęta przez jego pierwszych właścicieli. Dziadek Leonard zawsze jest przychylny obecnej ekipie lokalu, mimo że w pewnym momencie dzieło jego życia zostało wywrócone do góry nogami. Magda nigdy nie usłyszała słów krytyki.

- Jeszcze kilka lat temu odwiedzał nas regularnie, lubił przyjść na małe piwko, posiedzieć, poobserwować ludzi... Bardzo chętnie słuchają z babcią relacji z Flisaka, o tym, co się u nas dzieje i jak się zmieniamy. Wbrew pozorom dziadek zna się na koktajlach, do dziś mamy jego starą książkę z przepisami, z której wiele lat temu sam się uczył. Za barem stoi srebrny shaker z 1936 roku, który dziadek przywiózł z Batorego. To ważna dla nas pamiątka.
Czwarte pokolenie: nadchodzi

Dziś Flisak działa na pełnych obrotach, a sześciu barmanów przygotowuje dla gości swoje autorskie koktajle. Sami właściciele niebawem powitają na świecie córkę, jak mówią, "małą Flisaczkę" i już teraz wierzą, że ona także pójdzie w ślady państwa Tarczyńskich i zwiąże swoją przyszłość z lokalem przy ul. Chlebnickiej 9/10.

Miejsca

Opinie (31) 5 zablokowanych

  • Brigitte

    Lata 83-90 gdzie miała miejsce moja praca z Panią Janina i Waldkem Muszyńskim było wesoło i wspaniale mieliśmy wszscy szacunek do siebie łącznie z Gośćmi od artysty do cinkciaza pozdrawiam.

    • 0 0

  • flisak to barmanka Monika (2)

    muza alkoholikow, wrozka meneli :) kto raz wypil z jej dloni miksa, ten dopiero czul co to zycie. gdzie sie ona teeaz podziewa?? wie ktos?

    • 4 3

    • Flisak

      Pracowałam w Flisaku siedem lat za komuny, przeżyliśmy czasy wojny. solidarnosci ale przyznaje ze było wesoło żeśmy się wszyscy szanowali, łącznie z naszymi Gośćmi którzy do nas przychodzili, było wspaniałe bardzo miło wspominam moja pracę z Panią Janina i Waldkem Muszyńskim. Pozdrawiam wszystkich którzy te czasy pamiętają lata 83-90 Brigida

      • 0 0

    • Pani Monika

      Elephant na dlugiej zapraszam

      • 1 0

  • Kiedyś siedziałem z dziewczyną w tym małym pomieszczeniu od strony ulicy... (1)

    Przyszedł kelner z Adwokackiej, taki Darek z jakimś kolegą i jak nas chwilę nie było wyciągneli z torebki dziewczyn 5.000 zł - dzisiaj jakieś 500 zł

    Później zwalał na tego kolegę, zorientowaliśmy się po wyjśću z lokalu.

    • 0 0

    • czasami mówi się piękne rzeczy to jest okropne

      • 0 0

  • Szału nie ma

    Tak to jest jak sie więcej mówi niż robi. Flisak to speluna która śmierdzi jak sie wchodzi. Nic nie pomogą zagraniczne drinki.

    • 0 3

  • A GDZIE WNUK? (3)

    czym sie teraz zajmuje i czemu nie zrobil sobie zdjecia z partnerka?

    • 5 3

    • Wnuk woli zostać anonimowy. Moze szuka pierścionka zaręczynowego. W końcu dziecko w drodze

      • 0 0

    • na zmywaku w Birmingam

      • 1 1

    • Zajęty budową domu.

      • 3 0

  • Wydawało mi się że Flisak kiedyś to straszna speluna... (2)

    • 23 10

    • :(

      Niestety nadal jest.

      • 0 3

    • kiedys tak dzisiaj nie...jak z miastem calym w PRL i RP

      • 12 6

  • rewelka

    Dawno nie odwiedzałem lokalu ale parę lat temu piliśmy tu rewelacyjną lemoniadę

    • 3 0

  • gratulacje (1)

    tylko pogratulować wytrwałości; nie można zmarnować takiej spuścizny.

    • 36 5

    • scheda brzmi lepiej :)

      • 0 1

  • Bywałem często za czasów kelnerki (2)

    Maryli:-)
    Była u Was REWELACYJNA Wątróbka !!!

    Zaczynaliśmy w Kurkowej a kończyliśmy w Renatce, albo np w Atrium:-)
    Obok Szkot i Zodiak a w pobliżu Kasyno milicyjne. Po jakimś czasie otworzyli lokal obok podwórza Dworu Artusa, zapomniałem nazwę.

    W tamtych czasach frekwencja była duża a szafa grająca miała sporo pracy:-)

    • 22 1

    • a ja z rozrzewnieniem wspominam forszmak (1)

      najlepsze danie na starówce, w latach 80-tych siedzieliśmy często Pod Holendrem, ale na jedzenie chodziło się się do Flisaka, a forszmak - palce lizać, jeszcze teraz ślinka mi leci gdy wspominam

      • 6 0

      • dla mnie wątróbka była nr 1

        :-))
        Holender...

        • 3 0

  • Pani Alicjo, dziękuję za ten wywiad

    Proszę o więcej takich historii

    • 9 3

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Młodzieżowa Grupa Wsparcia

100 zł
warsztaty

Targi kosmetyczne i fryzjerskie - Uroda

targi

Ratuję, bo kocham i potrzebuję

warsztaty, spotkanie

Najczęściej czytane