Ponad sześć lat po śmierci ciężarnej kobiety, która zmarła kilka godzin po tym, jak wypisano ją ze szpitala, prawomocnie skazano dwóch lekarzy, którzy zdaniem sądu dopuścili się błędów i źle zdiagnozowali chorą.
tak, miały zresztą bardzo poważne konsekwencje dla mnie lub moich bliskich
57%
tak, chociaż rozumiem, że każdy jest człowiekiem i może się czasem pomylić
20%
nie, na szczęście nie zetknąłem się z nimi
23%
Był koniec maja 2008 roku, pani
Anna - 33-latka, matka 1,5-rocznego dziecka, w ósmym tygodniu ciąży z kolejnym dzieckiem - trafiła do szpitala w Redłowie. Skarżyła się na silne bóle brzucha. Skierowano ją na oddział patologii ciąży, nie wykonano jej jednak USG jamy brzusznej. Po trzech dniach - chociaż nadal uskarżała się na bóle - wypisano ją do domu.
Po wyjściu ze szpitala kobieta nadal źle się czuła. W domu opiekował się nią mąż, który - widząc cierpienie żony - po kilku godzinach zdecydował się wezwać karetkę. Kiedy przewieziono chorą na szpitalną izbę przyjęć, była już w stanie krytycznym. Mimo reanimacji zmarła. Jak się później okazało, powodem jej śmierci był skręt jelit.
Gdyńska prokuratura przeprowadziła w tej sprawie śledztwo i uznała, że opiekujący się kobietą lekarze popełnili błędy. Ostatecznie oskarżono trzech z nich. Dwóch -
Maciej S. i
Maciej D. (jeden z nich przyjmował kobietę do szpitala i wypisywał ją z niego, drugi opiekował się nią podczas pobytu na oddziale) - zostało skazanych przez sąd pierwszej instancji, jednak odwołali się i złożyli apelację. Na niewiele się jednak zdała.
-
Sąd Okręgowy wyrokiem z dnia 20 października utrzymał zaskarżony wyrok w mocy, uznając apelacje za oczywiście bezzasadne. Wcześniej Sąd Rejonowy w Gdyni skazał Macieja S. na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary na cztery lata próby oraz grzywnę stu pięćdziesięciu stawek po 10 zł każda. Z kolei Maciej D. został skazany na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary na trzy lata próby oraz grzywnę stu stawek po 10 zł każda - mówi
Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Lekarze będą też musieli pokryć koszty procesu.
-
Chociaż sami nie poczuwali się do winy, to z opinii biegłych wynikało, że w przypadku prawidłowego przeprowadzenia badań i trafnej diagnozy żona mojego klienta miałaby 80 proc. szans na przeżycie - mówi
Marek Woźniak z kancelarii Cogitus, pełnomocnik męża zmarłej kobiety - oskarżyciela posiłkowego w procesie.
Dodaje też, że zdania sądu nie podzieliły sądy lekarskie, które w przypadku obu lekarzy uznały, że nie popełnili oni żadnych błędów.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
Filmy