- 1 Liliana przez 5 lat była przykuta do łóżka bez diagnozy (25 opinii)
- 2 Średnio 169 dni czekania na rezonans magnetyczny na Pomorzu? (81 opinii)
- 3 5 prostych ćwiczeń na bolącą szyję i kark (1 opinia)
- 4 Te zabiegi musi wykonać każda 30- i 40-latka (45 opinii)
- 5 Szpital z rekordem zabiegów kardiologicznych (11 opinii)
- 6 Oddział Zakaźny dla dzieci przeniesiony na Zaspę (16 opinii)
W pandemii pacjenci z udarami za późno trafiają do szpitali
Trójmiejscy neurolodzy alarmują - pacjenci z objawami udarowymi za późno trafiają do szpitali, co ma fundamentalne znaczenie dla późniejszego rokowania. Cały czas widać istotną różnicę w liczbie przyjęć w porównaniu z okresem poprzedzającym wybuch pandemii.
- Obserwujemy w Polsce spore opóźnienia w rozpoczynaniu interwencji terapeutycznych u pacjentów z ostrymi udarami mózgu w porównaniu z okresem przed pandemią - potwierdza prof. Bartosz Karaszewski, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. - Podstawowe przyczyny to zmiana zachowań społecznych i obawy przed zakażeniem SARS-CoV-2 przy kontakcie z - uogólniając - systemem ochrony zdrowia, co było szczególnie wyrażone w pierwszym okresie epidemii, oraz zmiany systemowe wprowadzane w związku z pandemią - co było z kolei najpewniej główną przyczyną problemu w drugiej połowie zeszłego roku i pierwszym okresie bieżącego.
Czytaj też: Rok temu zniesiono limity. Ile czeka się do specjalisty?
Kliniki neurologii w Trójmieście cały czas odnotowują wyraźny spadek pacjentów zgłaszających się z objawami udarowymi. Mniej jest też chorych leczonych na oddziałach. Nie oznacza to jednak, że udary przestały stanowić problem, wręcz przeciwnie - chorzy po prostu nie zgłaszają swoich dolegliwości.
- Zanotowaliśmy w Polsce w zeszłym roku istotny spadek liczby hospitalizowanych pacjentów z rozpoznaniem ostrego udaru mózgu, mimo że najpewniej ich rzeczywista liczba nie zmalała, a na pewno nie w takim zakresie, można wręcz roboczo zakładać, że była większa niż wynikająca z przewidywań, co wynika ze zwiększonego ryzyka zachorowania na udar u pacjentów z COVID-19 - podkreśla prof. Bartosz Karaszewski. - Ta grupa chorych - to jest z udarami mózgu, którzy nie trafili do szpitala - w jakimś sensie zaginęła w systemie, najpewniej nie otrzymała pomocy właściwej temu rozpoznaniu, co już skończyło się bądź może skończyć niekorzystnie u wielu spośród nich. Można przypuszczać, że pośród przyczyn dużej, nadmiernej w stosunku do przewidywań śmiertelności Polaków niespowodowanej COVID-19 były także udary mózgu.
Gdzie do neurologa w Trójmieście?
Liczy się natychmiastowa reakcja
W przypadku większości chorób czas - od momentu rozpoznania do wdrożenia leczenia - stanowi kluczową rolę dla późniejszego rokowania. W kwestii udarów szybka reakcja wydaje się najistotniejszym czynnikiem. Z tego względu lekarze nie mają wątpliwości, że przekonanie pacjentów do szybkiej reakcji stanowi obecnie największe wyzwanie.
- Liczba pacjentów rzeczywiście zmalała. Dla nas jest to jasny sygnał, że chorzy z objawami przemijającymi lub lekkimi symptomami zostają w domu i starają się przeczekać ten stan. Jest to bardzo niebezpieczne i może skutkować dalszą progresją choroby. Warto podkreślić, że pacjent trafiający na oddział w czasie pierwszych 4-5 godzin ma o wiele większe szanse w późniejszym leczeniu. W tych pierwszych godzinach możemy rozpocząć leczenie trombolityczne lub skierować na trombektomię mechaniczną - mówi lek. med. Agata Tomczak, ordynator Oddziału Neurologicznego i Udarowego w Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni.
Niewykryte zmiany udarowe są często potem rozpoznawane przy kolejnych incydentach neurologicznych. Warto podkreślić, że udary nie dotykają wyłącznie pacjentów w wieku senioralnym. Specjaliści wskazują, że osoby w wieku 40-50 lat szczególnie w czasie pandemii nie przykładają często odpowiedniej wagi do leczenia nadciśnienia tętniczego i unikają wizyt kontrolnych. To może również wpływać na późniejsze, większe ryzyko wystąpienia incydentów neurologicznych.
W przypadku wystąpienia niepokojących objawów i niezależnie od ich intensywności zawsze należy wezwać karetkę.
- Bardzo mocno podkreślamy, że takie symptomy jak połowiczne zaburzenia czucia, zaburzenia mowy, równowagi czy niedowłady kończyn zawsze powinny stanowić sygnał alarmowy i są podstawą do natychmiastowego wezwania pomocy. Nasze podejrzenia powinna wzbudzić zwłaszcza nagłość objawów - dodaje lek. med. Agata Tomczak.
Miejsca
Opinie wybrane
-
2021-03-18 08:45
(2)
Problem w tym że każdy pacjent z pozytywnym wynikiem testu PCR, który nie oznacza wcale zakażenia a tym bardziej choroby, automatycznie paraliżuje oddział czy caly szpital. Stąd prawdziwe ofiary Covid czyli pacjenci zaniedbani przez paraliż szpitali i procedur, wydłużony do absurdu czas leczenia.
Dlatego to wszystko trwa bo każdy z pozytywnymProblem w tym że każdy pacjent z pozytywnym wynikiem testu PCR, który nie oznacza wcale zakażenia a tym bardziej choroby, automatycznie paraliżuje oddział czy caly szpital. Stąd prawdziwe ofiary Covid czyli pacjenci zaniedbani przez paraliż szpitali i procedur, wydłużony do absurdu czas leczenia.
Dlatego to wszystko trwa bo każdy z pozytywnym testem jest traktowany jakby miał ebolę czy wąglika a ma tylko pozytywny wynik testu PCR który nic nie znaczy oprocz tego że jest pozytywnym wynikiem testu PCR. Cała tajemnica trwania tzw pandemii. Testy testy testy.- 22 2
-
2021-03-18 11:06
Pozytywny test = chory - to jeden z największych absurdów tej żenady (1)
Dlaczego nie nosiciel? Tylko chory od razu - przecież jest w nauce i medycynie stosowany taki termin, 80% jest nosicielami CMV a jakieś 60% opryszczki.
Bo to jest demagogia i marketing, gdyby za chorego uznawać kogoś z objawami plus potwierdzony test to te liczby tak zwanych chorych i zgonów by się zmniejszyły 10-20 razy i nie byłoby czymDlaczego nie nosiciel? Tylko chory od razu - przecież jest w nauce i medycynie stosowany taki termin, 80% jest nosicielami CMV a jakieś 60% opryszczki.
Bo to jest demagogia i marketing, gdyby za chorego uznawać kogoś z objawami plus potwierdzony test to te liczby tak zwanych chorych i zgonów by się zmniejszyły 10-20 razy i nie byłoby czym straszyć.
W Polsce jest od 5 do 10 milionów hospitalizacji i z 200 tys. łóżek w szpitalach - w szczytach sezonów grypowych do szpitali trafia ponad 30 tys. osób dziennie i jakoś nikogo to wcześniej nie obchodziło, a teraz wielka epidemia, bo ludzie chorują.- 4 0
-
2021-03-18 13:44
Proste
- 0 0
-
2021-03-20 18:55
UCK
nie przyjmuje, wysyłają na zaspę! to co teraz narzeka! za mało teraz pacjentów? program się nie spina? to trzeba było przyjąć moja babcie!
- 0 0
-
2021-03-18 09:07
Nie tylko w pandemii. (1)
Zwłaszcza gdy zamiast udaru stwierdza się nowotwór mózgu informując o tym rodzinę pacjenta mimochodem, przez ramię idąc po szpitalnym korytarzu. A informację, że to ,,tylko'' udar uzyskuje się po pół roku.
- 13 0
-
2021-03-18 09:58
na TK widać czy to udar czy Guz, różnica jest ogromna
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.