• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trójmiejskie SOR-y są zatłoczone. Czy jest szansa na poprawę?

Ewa Palińska
21 stycznia 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
  • SOR Szpitala im. Mikołaja Kopernika (Copernicus PL)
  • Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK

Długi czas oczekiwania na udzielenie pomocy, niedoinformowanie, znieczulica personelu - to najczęstsze zarzuty, jakie wysuwają pacjenci pod adresem trójmiejskich szpitalnych oddziałów ratunkowych. Sprawdziliśmy, co jest powodem tak niskich - zdaniem pacjentów i ich bliskich - standardów opieki oraz czy jest szansa na poprawę obecnej sytuacji.



Standardy opieki na szpitalnych oddziałach ratunkowych od lat budzą wiele kontrowersji. Pacjenci skarżą się niemal na wszystko - od zbyt długiego czasu oczekiwania, poprzez brak zainteresowania ze strony personelu, problemy ze zdobyciem jakichkolwiek informacji na temat postępów w leczeniu oraz podejmowanych przez lekarzy działaniach, aż po znieczulicę i brak empatii.

Skargi pacjentów nie mają końca...



Jaką ocenę wystawił(a)byś trójmiejskim SOR-om?

Od skarg pacjentów pęka w szwach również nasza redakcyjna skrzynka e-mailowa. Na początku ubiegłego tygodnia przedstawiliśmy historię pacjenta chorego na raka, który na Oddziale Ratunkowym Szpitala im. Mikołaja Kopernika spędził przeszło dobę. Publikacja ta skłoniła inne osoby do podzielenia się podobnymi doświadczeniami.

- 6 stycznia br. przywiozłem mamę na Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK z nagłym urazem uda uniemożliwiającym poruszanie się, stanie i siedzenie. Pomimo prośby pilnego udzielania pomocy z powodu silnego bólu mama posadzona została na drewnianym krzesełku bez jakiejkolwiek kategoryzacji stanu zdrowia i bez wywiadu lekarskiego na pięć godzin - skarży się Łukasz (nazwisko znane redakcji). - Po pięciu godzinach oczekiwania oznajmiono nam, że mama musi poczekać jeszcze przynajmniej kolejne pięć godzin, bo przecież wszyscy są zapracowani. Wykonałem telefony do wszystkich szpitali w Gdańsku. Szpital św. Wojciecha poinformował mnie, że nie przyjmują w ogóle pacjentów, gdyż mają zablokowany Oddział Ortopedyczny. Recepcja SOR w szpitalu Mikołaja Kopernika poinformowała, że nie ma szans na przyjęcie przez lekarza nawet w stanie nagłym i mogę dzwonić na policję, jeśli chcę. Ostatecznie mamę, która wiła się z bólu, przewiozłem do szpitala w Kartuzach, gdzie udzielono jej pomocy.
Podobne zarzuty, a więc długi czas oczekiwania i brak zainteresowania pacjentem, inna nasza czytelniczka kieruje pod adresem Oddziału Ratunkowego Szpitala Wincentego a Paulo.

- Od 8 stycznia br., od godz. 17, mój tata (lat 87) leży odwodniony z zapaleniem płuc na SOR w szpitalu miejskim w Gdyni, czekając na miejsce na internie. Wczoraj byłam tutaj do godz. 22, tata dostawał dożylnie liczne płyny oraz antybiotyk - relacjonuje Ewa (nazwisko znane redakcji). - Przez cały dzień dzisiaj nikt nie podszedł do taty łóżka, nie podał zleconego antybiotyku ani kroplówek, tata nie dostał też ani wody, ani jedzenia. Leży w pampersie, który założyłam mu wczoraj, zanim został zabrany do szpitala, czyli leży w nim już 24 godziny. Chociaż domagam się zmiany pampersa, jestem ignorowana - skarży się.
  • Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK

Szpitalne oddziały ratunkowe są przepełnione



Każdy, kto choć raz odwiedził szpitalny oddział ratunkowy, z pewnością zauważył, jak wiele osób zgłasza się tam po pomoc.

- Kliniczny Oddział Ratunkowy w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w zeszłym roku przyjął prawie 34 tys. pacjentów, to o ok. 30 proc. więcej w stosunku do roku poprzedniego - informuje prof. Andrzej Basiński, kierownik Klinicznego Oddziału Ratunkowego w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym i wojewódzki konsultant ds. medycyny ratunkowej.
Za wzrostem oblężenia nie idzie jednak w parze wzrost zatrudnienia na SOR-ach. I nie chodzi wyłącznie o brak funduszy.

- Na każdym dyżurze w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni pracuje trzech lekarzy, a także łącznie osiem osób na obszarach: rejestracji i przyjęć, segregacji medycznej, resuscytacyjno-zabiegowym, terapii natychmiastowej, wstępnej intensywnej terapii, konsultacyjno-obserwacyjnym (pielęgniarki, pielęgniarze i ratownicy medyczni) oraz dwie sekretarki medyczne - informuje Małgorzata Pisarewicz, rzecznik spółki Szpitale Pomorskie. - Fakt, że nie zwiększamy liczby etatów na SOR-ze, nie wynika z niechęci zatrudnienia nowych pracowników, ale z braku personelu medycznego na rynku pracy. Problem ten dotyczy nie tylko Polski, ale i także wielu krajów Unii Europejskiej. Regularnie ogłaszamy konkursy, m.in. poszukując pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami na SOR. Wiemy jednak, że zapotrzebowanie na rynku wciąż rośnie, ale chętnych do pracy jest niestety niewielu.
W SOR Szpitala im. Mikołaja Kopernika stałą obsadę stanowi dziewięciu lekarzy (dwóch internistów, trzech zabiegowców, dwóch lekarzy ratunkowych, jeden pediatra, jeden ginekolog). Natomiast w Szpitalu św. Wojciecha stałą obsadę stanowi ośmiu lekarzy (dwóch lekarzy ratunkowych, dwóch zabiegowców, dwóch internistów, jeden pediatra, jeden ginekolog).

- Dodatkowo stale utrzymuje się na oddziałach szpitalnych dedykowanych lekarzy (jeden okulista, jeden laryngolog, jeden neurolog, jeden kardiolog) - informuje Krzysztof Wójcikiewicz, wiceprezes ds. medycznych Copernicus PL. - Utrzymujemy w stałej pracy Zakład Radiologii (po dwóch lekarzy, dwóch techników), pielęgniarki (w tym część stanowią ratownicy medyczni), położne (jedna położna), technik EKG całą dobę, trzy rejestratorki medyczne - precyzuje.
Zarząd spółki Copernicus, w przeciwieństwie do Szpitali Pomorskich, nie uważa, że trudną sytuację na SOR-ach poprawiłoby zwiększenie liczby etatów.

- Zatrudnienie nie jest problemem i nie jest jego istotą - komentuje Wójcikiewicz. - Problem polega na liczbie zgłaszających się pacjentów. Ponadto trzeba wiedzieć, że działalność oddziałów ratunkowych przynosi istotną stratę finansową. Finansowanie jest niedostosowane ani do liczby, ani do rodzaju i zakresu świadczeń.
  • Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala św. Wojciecha (Copernicus PL)

Kiedy kolejka do specjalisty i lekarza POZ jest za długa



Długi czas oczekiwania na poradę i udzielenie pomocy to najczęstszy zarzut wobec szpitalnych oddziałów ratunkowych. Jaka jest przyczyna takich kolejek? W tej kwestii zarówno lekarze, jak i ratownicy medyczni są zgodni - wielu pacjentów, którzy trafiają na SOR, w ogóle nie powinno tam trafić.

- Chorzy trafiający na oddziały ratunkowe zaliczani są do sześciu kategorii: od pierwszej - gdzie mówimy o najprostszych dolegliwościach, do szóstej - czyli bezpośredniego zagrożenie życia. Okazuje się, że jeśli weźmiemy pod uwagę statystyki krajowe, w zeszłym roku do 232 oddziałów ratunkowych w całej Polsce trafiło 4,1 mln chorych zaliczanych do kategorii 1 i 2, którzy mogliby zostać przyjęci w Podstawowej Opiece Zdrowotnej, natomiast ponad 50 tys. to pacjenci kategorii 4-6 - tłumaczy prof. Andrzej Basiński z Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK.
Media, w dużej mierze na prośbę szpitali, systematycznie informują, w jakich sytuacjach zgłaszać się na SOR, a kiedy lepiej skorzystać z pomocy doraźnej, np. udać się do dyżurującego po sąsiedzku punktu Nocnej Obsługi Chorych. Do pacjentów ten przekaz albo nie trafia, albo też celowo go ignorują, bo mają w tym swój interes.

- Na Szpitalny Oddział Ratunkowy trafiają często osoby, które nie wymagają natychmiastowej pomocy medycznej, ale chcą skorzystać z możliwości badań w szpitalu, ze względu na brak możliwości dostania się do lekarzy specjalistów w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej - wyjaśnia Małgorzata Pisarewicz ze Szpitali Pomorskich. - To właśnie duża liczba pacjentów, którzy nie wymagają nagłej interwencji lekarskiej, powoduje często duże zatłoczenie i wydłużony okres przyjęcia przez lekarza.
Dlaczego chorzy z lżejszymi dolegliwościami nie mogą się dostać do lekarza POZ czy też poradni specjalistycznych?

- System nie funkcjonuje dobrze - tłumaczy prof. Andrzej Basiński z KOR-u. - Przychodzą więc do nas. My z kolei, żeby odesłać w sposób bezpieczny pacjenta niewymagającego hospitalizacji do domu, musimy wykonać cały panel badań. Badań, na które w zwykłym trybie czeka się tygodniami. Przychodzi więc masa osób, które nie powinny się pojawić na oddziale ratunkowym, a ponieważ w pierwszej kolejności ratujemy życie, czas oczekiwania pacjentów z mniejszymi dolegliwościami jest wielogodzinny. Niestety nie ma w Polsce systemu, który radziłby sobie z tego rodzaju chorymi, przykładowo wymagającymi 10-godzinnej obserwacji. W POZ nie ma takiej możliwości, zostają więc przeładowane szpitalne oddziały ratunkowe.
- Szpital oddział ratunkowy to przede wszystkim oddział szpitalny, a nie ambulatorium chirurgiczne, punkt kwalifikacyjny, oddział szybkiej diagnostyki czy wreszcie izba przyjęć lub po prostu poczekalnia - podkreśla Krzysztof Wójcikiewicz, wiceprezes ds. medycznych Copernicus PL. - To oddział, który z rozporządzenia ministra zdrowia, dotyczącego kodów resortowych, zaliczany jest do działu ODDZIAŁY SZPITALNE.
Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Miejskim im. Wincentego a Paulo w Gdyni Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Miejskim im. Wincentego a Paulo w Gdyni

Nietrzeźwi i bezdomni na szpitalnych oddziałach ratunkowych



Liczną grupę, obok osób traktujących SOR-y jako ambulatoria czy poradnie specjalistyczne, która wydłuża kolejki na oddziałach ratunkowych, są nietrzeźwi bądź bezdomni.

- Osoby będące pod wpływem alkoholu albo innych używek dezorganizują pracę SOR-u - mówi Małgorzata Pisarewisz ze Szpitali Pomorskich. - Codziennością SOR-u są agresywni pacjenci, którzy zakłócają spokój i porządek, zarówno chorych oczekujących na przyjęcie, jak i personelu szpitala.
Dlaczego zatem służby ratunkowe tak często zawożą osoby niebędące w stanie zagrożenia życia bądź zdrowia na SOR, a nie np. do Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych, które mieści się w Gdańsku przy ul. Srebrniki 9? Problemem nie jest brak miejsc.

- Miejsc mamy 35 dla samego Gdańska, więc jest to wystarczająca ilość. My, jako pogotowie socjalne, kierujemy takie osoby na SOR-y w momencie, kiedy np. nagle, podczas pobytu u nas, pogorszył się stan zdrowia - wyjaśnia Sławomir Kunkel, kierownik Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych w Gdańsku. - Moja osobista opinia jest taka i myślę, że niejedna osobą ją ze mną podzieli, że mamy za mało policjantów i strażników miejskich na terenie Gdańska, przez co do części nietrzeźwych osób, znajdujących się w przestrzeni publicznej, przyjeżdża karetka. Po części wydaje się to logiczne, bo przecież zwyczajny przechodzień nie jest w stanie ocenić, czy dana osoba jest tylko nietrzeźwa, czy coś faktycznie jej się stało. Pogotowie wiezie taką osobę na SOR, bo nie ma prawa przywieźć jej do nas - może to zrobić tylko policja bądź straż miejska. Przekazanie takiej osoby właściwym służbom wiązałoby się z wezwaniem radiowozu, co skutkowałoby dosyć długim czasem oczekiwania takiego zespołu ratunkowego. Jeśli natomiast policja czy straż miejska decyduje się przekazać osoby nietrzeźwe pod opiekę oddziałów ratunkowych, to z reguły jest ku temu powód i jest to pobyt uzasadniony. Patrol może też na miejsce interwencji wezwać karetkę, jeśli np. jest utrudniony kontakt z taką osobą albo prawie go nie ma.

Materiał archiwalny

Pogotowie Socjalne dla Osób Nietrzeźwych przyjmuje tylko osoby dowiezione przez straż miejską bądź policję, nie przez karetki. Zobacz nasz materiał z otwarcia obecnej siedziby przy ul. Srebrniki 9.

Jak usprawnić pracę SOR-ów?



Reasumując, największym problemem, z jakim borykają się szpitalne oddziały ratunkowe, jest fakt, że systematycznie zgłaszają się tam po pomoc osoby, których w ogóle nie powinno tam być, a więc nieznajdujące się w stanie zagrożenia życia bądź zdrowia.

- Stan zagrożenia życia definiuje Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która mówi, że jest to stan polegający na nagłym lub przewidywanym w krótkim czasie pojawieniu się objawów pogorszenia zdrowia, którego bezpośrednim następstwem może być poważne uszkodzenie funkcji organizmu lub uszkodzenie ciała, lub utrata życia, wymagający podjęcia natychmiastowych medycznych czynności ratunkowych i leczenia (Ustawa o PRM, Dz.U. 2006 nr 191 poz. 1410) - wyjaśnia Łukasz Wrycz-Rekowski z Fundacji AID Ratunek.
Winę za konieczność wielogodzinnego oczekiwania na pomoc na oddziałach ratunkowych ponoszą więc pacjenci, którzy (niejednokrotnie świadomie) zgłaszają się tam, a nie np. do lekarza POZ, specjalisty czy punktu Nocnej Obsługi Chorych.

- Najważniejsza jest edukacja pacjentów, a także personelu medycznego przychodni, jakie zadania realizują i dla kogo przeznaczone są szpitalne odziały ratunkowe - mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik Szpitali Pomorskich. - Aby skutecznie poprowadzić pracę w SOR, trzeba umiejętnie kierować ruchem pacjentów i jak najszybciej wyłapać grupy pacjentów w stanie bezpośredniego zagrożenia życia oraz tych pacjentów, którym życiu nic nie zagraża. Właśnie tej drugiej grupie osób musimy tłumaczyć, że przychodząc do SOR, muszą być przygotowani na dłuższe oczekiwanie na zdiagnozowanie.

Opinie (255) 3 zablokowane

  • SOR jest od nagłych zachowań a nie opieki nad chorymi.

    Jak masz problem że nie przyjmują cię do szpitala i leżysz drugą dobę na SOR mniej pretensje do szpitala a nie do SOR.

    • 14 0

  • Sam dyzuruje na duzym SOR w Trojmieście (2)

    I muszę stwierdzić, ze nasza praca jest fatalnie zorganizowana i co roku jest gorzej, wiem bo pracuje od 30 lat. Przyczyny tego stanu rzeczy sa liczne:
    1. Ratownik medyczny - nie rozumiem dlaczego sa zatrudnieni na SOR - bo to taka mniej empatyczna i nieudana namiastka dobrej pielęgniarki, których ewidentnie brakuje.
    2.Zatrudniani bardzo niedoświadczeni lekarze mnożący bardzo liczne zbędne badania i procedury co wydłuża pobyt.
    3.Ze względu na niewydolność POZ i specjalistyki SOR jest "wentylem bezpieczenstwa"
    4 .Bardzo duży procent pacjentów SOR to pracujacy u nas Ukraińcy nie posiadajacy podstawowej opieki.
    5. NFZ nie sprawdza tak na prawdę jakości świadczeń, im musi zgadzać sie tylko formalnie w papierach.
    6. Najważniejsze - nie jest w jakikolwiek sposob promowana i premiowana sprawna i komfortowa obsluga pacjentow to i nic dziwnego że jakby wszystkim mniej zależy - brak konkurencji, a nawt jej odwrócenie

    • 28 6

    • Sam dyzuruje na duzym SOR w Trojmieście

      chyba jako salowa...

      • 6 2

    • Serio?

      Jeśli nie rozumiesz, dlaczego ratownik medyczny pracuje w oddziale ratunkowym, to trzeba już chyba na emeryturę iść.

      • 1 0

  • sor to nie poradnia

    jezeli ludzie nie zaczną soru traktowac jak miejsca do ratowania zycia to czas oczekiwania i diagnostyki będzie tak długi

    • 18 4

  • Dziadek mojej dziewczyny zmarł w kolejce na sorze. Wcześniej czekał w kolejce kilka godzin, babci dali do podpisania świstek, żeby nie robić sekcji. Babcia się zgodziła z szacunku do dziadka. Szpital jest kryty. Było to już kilka lat temu w innym mieście, ale będę to zawsze przypominał! Ludzie nie zdają sobie sprawy z problemu dopóki sami nie będą mieli kłopotu! Mój kolega odbywał staż na sorze - innym, widział niesamowite olewactwo lekarzy, którzy czasem zamiast pracować czytali sobie książkę! Czy to jest to powołanie? W dodatku brak szacunku do pacjenta. Straszne... Jest to porażka naszego państwa....

    • 22 9

  • Szpitalu Miejskim im. Wincentego a Paulo w Gdyni

    1, Czy w Gdyni nie ma osób zasłużonych dla medycyny, ratownictwa,.. godnych aby ich im. nazwać tak ważną placówkę ? najlepiej byłoby pozostawić placówkę tak jak było Szpital Miejskim
    2. Dlaczego w tak cennym miejscu i do tego przy ogromnych gdyńskich potrzebach na lecznictwo dobudowuje się taki mały/niski budynek ? To już komuna była mądrzejsza potrafiła wykorzystać potencjał miejsca co widzimy od str. Pl.Kaszubskiego

    • 10 0

  • Moja mama z zlamana bigą czekaka 8h na przyjecie

    Dodam że to było otwarte zlamanie

    • 6 0

  • nie bronię systemu bo jest zgniły

    ale po częśći za tłok i burdel na sorach trzeba winic pacjentow.
    tych wszystkich kretonow, ktorzy mysla ze wyłudzą leki, ktorzy przyjezdzaja albo dzwonia po karetke z byle sr*czką, bolem brzucha czy palca.
    ale to tez kwestia tego, ze na co dzien do przychodni czy jakiegos specjalsity nie da sie dostac. zgnily system

    • 21 1

  • Nie, SORy nie będą nigdy mniej zatłoczone. (4)

    3/4 pacjentów SORu nie powinno się tam znaleźć. Trzeba czekać miesiąc ze skierowaniem na USG? To myk na SOR, tam zrobią od ręki. Boli brzuch, przeżarłem sie pierogów w święta? Myk na SOR, pomogą. Zwichnięta kostka, zbity palec? Myk na SOR. Panią boli głow / ręka / tyłek? A jak długo? "No tak od tygodnia". Tacy pacjenci powinni być odsyłani na izbę przyjęć, podobnie jak wzywanie karetki do tego typu zgłoszeń powinno kończyć się zawsze mandatem za nieuzasadnione wezwanie. Bez tego mamy tłum w poczekalni który siedzi po kilka -kilkanaście (!) godzin i czeka na przyjęcie. Jeśli ktoś może siedzieć kilkanaście godzin na SORze, to znaczy że nie powinno go tam być.
    Druga sprawa - jeśli czas rejestracji pacjenta to kilkanaście - trzydzieści minut (nie mówię o godzinie oczekiwania na rejestrację), to coś jest zdecydowanie nie tak.

    • 36 3

    • "Jeśli ktoś może siedzieć kilkanaście godzin na SORze, to znaczy że nie powinno go tam być."

      Dokładnie TAK. Nawet w telewizji pokazują ludzi siedzących dobę albo więcej, właśnie z byle czym

      • 6 2

    • Na sorach jak tracisz przytomność w kolejce, personel nie garnie się aby pomoc. Może zamiast pomocy Sor od razu grabarz z łopatą powinien czekać.

      • 4 3

    • Jeśli ktoś może siedzieć kilkanaście godzin na SORze, to znaczy że nie powinno go tam być.

      bylem z zapaleniem zyl glebokich konczyny dolnej prawej.(zakrzepica).tez czekalem.ps.nie pisz takich bzdur,bo boli glowa.

      • 3 3

    • Ale jak nagle widzisz, ze lekarz po trzech godzinach (odkąd jestes na sorze) nagle wychodzi z poduszka i kawka z gabinetu nanklucz. A potem sie okazuje, ze to lekarz dyzurujacy to masz ochote trzasnac go w rylo:)

      • 2 2

  • tu jest rola przede wszystkim dla lekarzy rodzinnych (Home doctor) (1)

    3/4 przypadków na SORy to grypy, przeziębienia, infekcje, skleczenia itp. Te wszystkie przypadki powinien obsługiwać Doktor Rodzinny w ramach dyżurów . Powinny być mini poradnie takich doktorów - gdzie powinno być ich 2-3 w tym pediatra. I powinni oni mieć dyżury nocne i świąteczne. Gabinety powinny być wyposażone w podstawową dziś aparaturę typu USG czy badanie serca EKG. Doktor powinien mieć służbowe auto. A teraz koszty :
    - powinno się wprowadzić małą odpłatność za każdą wizytę lekarską np. 10 zł obojętnie czy to w przychodni, w szpitalu czy domową , jeżeli w dni świąteczne lub nocą to 20 zł. Zmniejszyłoby to kolejki do lekarzy o 50% - tak zrobili Czesi i działa tam i nikt nie protestował. Lub oddzielna obowiązkowa opłata zdrowotna - wydzielona - np. 10 zł za każdego ubezpieczonego miesięcznie (jeżeli mam " na stanie" żonę i dwójkę dzieci - to wtedy 40 zł) dodatkowo. Bez problemu płacimy takie kwoty za usługi dla operatorów GSM, za śmiecie itp. więc i na zdrowie, jeżeli to mam przynieść poprawę - nie widzę problemu. Opłata ta powinna w 100% iść na konto lekarzy rodzinnych - ale z takimi obowiązkami jak opisałem.

    • 26 2

    • Zapomniałeś dodać:

      i żadnych dopłat dla "biednych" żyjących z zasiłków. Na chlanie, papieroch maja to i za lekarza zapłacą. Babcia/dziadek nie maja na lekarzy-sciagnąć od dzieci.

      • 3 1

  • Pani redaktor, ochrona danych działa w dwie strony (1)

    Jakim prawem podano nazwisko i imię zapewne pracownuika szpitala bez jego wiedzy i zgody, a nazwiska poszkodowanych sie anonimizuje? Wypada to zgłosić do UODO.

    • 11 6

    • Bo to osoba na publicznym stanowisku.

      • 6 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Jak ochronić swoje krocze przed nacięciem?

warsztaty, konsultacje

Warsztat muzykoterapeutyczny Opowieści wewnętrznego dziecka

100 zł
warsztaty, spotkanie

Rola osoby towarzyszącej w porodzie warsztaty dla mamy i taty

warsztaty, konsultacje

Najczęściej czytane