• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trójmiejskie SOR-y są zatłoczone. Czy jest szansa na poprawę?

Ewa Palińska
21 stycznia 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
  • SOR Szpitala im. Mikołaja Kopernika (Copernicus PL)
  • Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK

Długi czas oczekiwania na udzielenie pomocy, niedoinformowanie, znieczulica personelu - to najczęstsze zarzuty, jakie wysuwają pacjenci pod adresem trójmiejskich szpitalnych oddziałów ratunkowych. Sprawdziliśmy, co jest powodem tak niskich - zdaniem pacjentów i ich bliskich - standardów opieki oraz czy jest szansa na poprawę obecnej sytuacji.



Standardy opieki na szpitalnych oddziałach ratunkowych od lat budzą wiele kontrowersji. Pacjenci skarżą się niemal na wszystko - od zbyt długiego czasu oczekiwania, poprzez brak zainteresowania ze strony personelu, problemy ze zdobyciem jakichkolwiek informacji na temat postępów w leczeniu oraz podejmowanych przez lekarzy działaniach, aż po znieczulicę i brak empatii.

Skargi pacjentów nie mają końca...



Jaką ocenę wystawił(a)byś trójmiejskim SOR-om?

Od skarg pacjentów pęka w szwach również nasza redakcyjna skrzynka e-mailowa. Na początku ubiegłego tygodnia przedstawiliśmy historię pacjenta chorego na raka, który na Oddziale Ratunkowym Szpitala im. Mikołaja Kopernika spędził przeszło dobę. Publikacja ta skłoniła inne osoby do podzielenia się podobnymi doświadczeniami.

- 6 stycznia br. przywiozłem mamę na Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK z nagłym urazem uda uniemożliwiającym poruszanie się, stanie i siedzenie. Pomimo prośby pilnego udzielania pomocy z powodu silnego bólu mama posadzona została na drewnianym krzesełku bez jakiejkolwiek kategoryzacji stanu zdrowia i bez wywiadu lekarskiego na pięć godzin - skarży się Łukasz (nazwisko znane redakcji). - Po pięciu godzinach oczekiwania oznajmiono nam, że mama musi poczekać jeszcze przynajmniej kolejne pięć godzin, bo przecież wszyscy są zapracowani. Wykonałem telefony do wszystkich szpitali w Gdańsku. Szpital św. Wojciecha poinformował mnie, że nie przyjmują w ogóle pacjentów, gdyż mają zablokowany Oddział Ortopedyczny. Recepcja SOR w szpitalu Mikołaja Kopernika poinformowała, że nie ma szans na przyjęcie przez lekarza nawet w stanie nagłym i mogę dzwonić na policję, jeśli chcę. Ostatecznie mamę, która wiła się z bólu, przewiozłem do szpitala w Kartuzach, gdzie udzielono jej pomocy.
Podobne zarzuty, a więc długi czas oczekiwania i brak zainteresowania pacjentem, inna nasza czytelniczka kieruje pod adresem Oddziału Ratunkowego Szpitala Wincentego a Paulo.

- Od 8 stycznia br., od godz. 17, mój tata (lat 87) leży odwodniony z zapaleniem płuc na SOR w szpitalu miejskim w Gdyni, czekając na miejsce na internie. Wczoraj byłam tutaj do godz. 22, tata dostawał dożylnie liczne płyny oraz antybiotyk - relacjonuje Ewa (nazwisko znane redakcji). - Przez cały dzień dzisiaj nikt nie podszedł do taty łóżka, nie podał zleconego antybiotyku ani kroplówek, tata nie dostał też ani wody, ani jedzenia. Leży w pampersie, który założyłam mu wczoraj, zanim został zabrany do szpitala, czyli leży w nim już 24 godziny. Chociaż domagam się zmiany pampersa, jestem ignorowana - skarży się.
  • Kliniczny Oddział Ratunkowy UCK

Szpitalne oddziały ratunkowe są przepełnione



Każdy, kto choć raz odwiedził szpitalny oddział ratunkowy, z pewnością zauważył, jak wiele osób zgłasza się tam po pomoc.

- Kliniczny Oddział Ratunkowy w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w zeszłym roku przyjął prawie 34 tys. pacjentów, to o ok. 30 proc. więcej w stosunku do roku poprzedniego - informuje prof. Andrzej Basiński, kierownik Klinicznego Oddziału Ratunkowego w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym i wojewódzki konsultant ds. medycyny ratunkowej.
Za wzrostem oblężenia nie idzie jednak w parze wzrost zatrudnienia na SOR-ach. I nie chodzi wyłącznie o brak funduszy.

- Na każdym dyżurze w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni pracuje trzech lekarzy, a także łącznie osiem osób na obszarach: rejestracji i przyjęć, segregacji medycznej, resuscytacyjno-zabiegowym, terapii natychmiastowej, wstępnej intensywnej terapii, konsultacyjno-obserwacyjnym (pielęgniarki, pielęgniarze i ratownicy medyczni) oraz dwie sekretarki medyczne - informuje Małgorzata Pisarewicz, rzecznik spółki Szpitale Pomorskie. - Fakt, że nie zwiększamy liczby etatów na SOR-ze, nie wynika z niechęci zatrudnienia nowych pracowników, ale z braku personelu medycznego na rynku pracy. Problem ten dotyczy nie tylko Polski, ale i także wielu krajów Unii Europejskiej. Regularnie ogłaszamy konkursy, m.in. poszukując pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami na SOR. Wiemy jednak, że zapotrzebowanie na rynku wciąż rośnie, ale chętnych do pracy jest niestety niewielu.
W SOR Szpitala im. Mikołaja Kopernika stałą obsadę stanowi dziewięciu lekarzy (dwóch internistów, trzech zabiegowców, dwóch lekarzy ratunkowych, jeden pediatra, jeden ginekolog). Natomiast w Szpitalu św. Wojciecha stałą obsadę stanowi ośmiu lekarzy (dwóch lekarzy ratunkowych, dwóch zabiegowców, dwóch internistów, jeden pediatra, jeden ginekolog).

- Dodatkowo stale utrzymuje się na oddziałach szpitalnych dedykowanych lekarzy (jeden okulista, jeden laryngolog, jeden neurolog, jeden kardiolog) - informuje Krzysztof Wójcikiewicz, wiceprezes ds. medycznych Copernicus PL. - Utrzymujemy w stałej pracy Zakład Radiologii (po dwóch lekarzy, dwóch techników), pielęgniarki (w tym część stanowią ratownicy medyczni), położne (jedna położna), technik EKG całą dobę, trzy rejestratorki medyczne - precyzuje.
Zarząd spółki Copernicus, w przeciwieństwie do Szpitali Pomorskich, nie uważa, że trudną sytuację na SOR-ach poprawiłoby zwiększenie liczby etatów.

- Zatrudnienie nie jest problemem i nie jest jego istotą - komentuje Wójcikiewicz. - Problem polega na liczbie zgłaszających się pacjentów. Ponadto trzeba wiedzieć, że działalność oddziałów ratunkowych przynosi istotną stratę finansową. Finansowanie jest niedostosowane ani do liczby, ani do rodzaju i zakresu świadczeń.
  • Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala św. Wojciecha (Copernicus PL)

Kiedy kolejka do specjalisty i lekarza POZ jest za długa



Długi czas oczekiwania na poradę i udzielenie pomocy to najczęstszy zarzut wobec szpitalnych oddziałów ratunkowych. Jaka jest przyczyna takich kolejek? W tej kwestii zarówno lekarze, jak i ratownicy medyczni są zgodni - wielu pacjentów, którzy trafiają na SOR, w ogóle nie powinno tam trafić.

- Chorzy trafiający na oddziały ratunkowe zaliczani są do sześciu kategorii: od pierwszej - gdzie mówimy o najprostszych dolegliwościach, do szóstej - czyli bezpośredniego zagrożenie życia. Okazuje się, że jeśli weźmiemy pod uwagę statystyki krajowe, w zeszłym roku do 232 oddziałów ratunkowych w całej Polsce trafiło 4,1 mln chorych zaliczanych do kategorii 1 i 2, którzy mogliby zostać przyjęci w Podstawowej Opiece Zdrowotnej, natomiast ponad 50 tys. to pacjenci kategorii 4-6 - tłumaczy prof. Andrzej Basiński z Klinicznego Oddziału Ratunkowego UCK.
Media, w dużej mierze na prośbę szpitali, systematycznie informują, w jakich sytuacjach zgłaszać się na SOR, a kiedy lepiej skorzystać z pomocy doraźnej, np. udać się do dyżurującego po sąsiedzku punktu Nocnej Obsługi Chorych. Do pacjentów ten przekaz albo nie trafia, albo też celowo go ignorują, bo mają w tym swój interes.

- Na Szpitalny Oddział Ratunkowy trafiają często osoby, które nie wymagają natychmiastowej pomocy medycznej, ale chcą skorzystać z możliwości badań w szpitalu, ze względu na brak możliwości dostania się do lekarzy specjalistów w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej - wyjaśnia Małgorzata Pisarewicz ze Szpitali Pomorskich. - To właśnie duża liczba pacjentów, którzy nie wymagają nagłej interwencji lekarskiej, powoduje często duże zatłoczenie i wydłużony okres przyjęcia przez lekarza.
Dlaczego chorzy z lżejszymi dolegliwościami nie mogą się dostać do lekarza POZ czy też poradni specjalistycznych?

- System nie funkcjonuje dobrze - tłumaczy prof. Andrzej Basiński z KOR-u. - Przychodzą więc do nas. My z kolei, żeby odesłać w sposób bezpieczny pacjenta niewymagającego hospitalizacji do domu, musimy wykonać cały panel badań. Badań, na które w zwykłym trybie czeka się tygodniami. Przychodzi więc masa osób, które nie powinny się pojawić na oddziale ratunkowym, a ponieważ w pierwszej kolejności ratujemy życie, czas oczekiwania pacjentów z mniejszymi dolegliwościami jest wielogodzinny. Niestety nie ma w Polsce systemu, który radziłby sobie z tego rodzaju chorymi, przykładowo wymagającymi 10-godzinnej obserwacji. W POZ nie ma takiej możliwości, zostają więc przeładowane szpitalne oddziały ratunkowe.
- Szpital oddział ratunkowy to przede wszystkim oddział szpitalny, a nie ambulatorium chirurgiczne, punkt kwalifikacyjny, oddział szybkiej diagnostyki czy wreszcie izba przyjęć lub po prostu poczekalnia - podkreśla Krzysztof Wójcikiewicz, wiceprezes ds. medycznych Copernicus PL. - To oddział, który z rozporządzenia ministra zdrowia, dotyczącego kodów resortowych, zaliczany jest do działu ODDZIAŁY SZPITALNE.
Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Miejskim im. Wincentego a Paulo w Gdyni Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Miejskim im. Wincentego a Paulo w Gdyni

Nietrzeźwi i bezdomni na szpitalnych oddziałach ratunkowych



Liczną grupę, obok osób traktujących SOR-y jako ambulatoria czy poradnie specjalistyczne, która wydłuża kolejki na oddziałach ratunkowych, są nietrzeźwi bądź bezdomni.

- Osoby będące pod wpływem alkoholu albo innych używek dezorganizują pracę SOR-u - mówi Małgorzata Pisarewisz ze Szpitali Pomorskich. - Codziennością SOR-u są agresywni pacjenci, którzy zakłócają spokój i porządek, zarówno chorych oczekujących na przyjęcie, jak i personelu szpitala.
Dlaczego zatem służby ratunkowe tak często zawożą osoby niebędące w stanie zagrożenia życia bądź zdrowia na SOR, a nie np. do Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych, które mieści się w Gdańsku przy ul. Srebrniki 9? Problemem nie jest brak miejsc.

- Miejsc mamy 35 dla samego Gdańska, więc jest to wystarczająca ilość. My, jako pogotowie socjalne, kierujemy takie osoby na SOR-y w momencie, kiedy np. nagle, podczas pobytu u nas, pogorszył się stan zdrowia - wyjaśnia Sławomir Kunkel, kierownik Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych w Gdańsku. - Moja osobista opinia jest taka i myślę, że niejedna osobą ją ze mną podzieli, że mamy za mało policjantów i strażników miejskich na terenie Gdańska, przez co do części nietrzeźwych osób, znajdujących się w przestrzeni publicznej, przyjeżdża karetka. Po części wydaje się to logiczne, bo przecież zwyczajny przechodzień nie jest w stanie ocenić, czy dana osoba jest tylko nietrzeźwa, czy coś faktycznie jej się stało. Pogotowie wiezie taką osobę na SOR, bo nie ma prawa przywieźć jej do nas - może to zrobić tylko policja bądź straż miejska. Przekazanie takiej osoby właściwym służbom wiązałoby się z wezwaniem radiowozu, co skutkowałoby dosyć długim czasem oczekiwania takiego zespołu ratunkowego. Jeśli natomiast policja czy straż miejska decyduje się przekazać osoby nietrzeźwe pod opiekę oddziałów ratunkowych, to z reguły jest ku temu powód i jest to pobyt uzasadniony. Patrol może też na miejsce interwencji wezwać karetkę, jeśli np. jest utrudniony kontakt z taką osobą albo prawie go nie ma.

Materiał archiwalny

Pogotowie Socjalne dla Osób Nietrzeźwych przyjmuje tylko osoby dowiezione przez straż miejską bądź policję, nie przez karetki. Zobacz nasz materiał z otwarcia obecnej siedziby przy ul. Srebrniki 9.

Jak usprawnić pracę SOR-ów?



Reasumując, największym problemem, z jakim borykają się szpitalne oddziały ratunkowe, jest fakt, że systematycznie zgłaszają się tam po pomoc osoby, których w ogóle nie powinno tam być, a więc nieznajdujące się w stanie zagrożenia życia bądź zdrowia.

- Stan zagrożenia życia definiuje Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która mówi, że jest to stan polegający na nagłym lub przewidywanym w krótkim czasie pojawieniu się objawów pogorszenia zdrowia, którego bezpośrednim następstwem może być poważne uszkodzenie funkcji organizmu lub uszkodzenie ciała, lub utrata życia, wymagający podjęcia natychmiastowych medycznych czynności ratunkowych i leczenia (Ustawa o PRM, Dz.U. 2006 nr 191 poz. 1410) - wyjaśnia Łukasz Wrycz-Rekowski z Fundacji AID Ratunek.
Winę za konieczność wielogodzinnego oczekiwania na pomoc na oddziałach ratunkowych ponoszą więc pacjenci, którzy (niejednokrotnie świadomie) zgłaszają się tam, a nie np. do lekarza POZ, specjalisty czy punktu Nocnej Obsługi Chorych.

- Najważniejsza jest edukacja pacjentów, a także personelu medycznego przychodni, jakie zadania realizują i dla kogo przeznaczone są szpitalne odziały ratunkowe - mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik Szpitali Pomorskich. - Aby skutecznie poprowadzić pracę w SOR, trzeba umiejętnie kierować ruchem pacjentów i jak najszybciej wyłapać grupy pacjentów w stanie bezpośredniego zagrożenia życia oraz tych pacjentów, którym życiu nic nie zagraża. Właśnie tej drugiej grupie osób musimy tłumaczyć, że przychodząc do SOR, muszą być przygotowani na dłuższe oczekiwanie na zdiagnozowanie.

Opinie (255) 3 zablokowane

  • SOR to przykład rodzimych zachowań społecznych w pigułce (1)

    nie znam człowieka, który by nie wieszał psów na lekarzach i pielęgniarkach oraz ratownikach, nie konfrontował internetowej parawiedzy lub co gorsza pseudowiedzy z lekarzem jednocześnie próbując mu udowodnić brak kompetencji a jednocześnie niemal wszyscy z każdym większym lub mniejszym g*wnem biegną od razu do lekarza, po czym na miejscu okazuje się że chętnych nadmiar, personelu mało i rozpoczyna się narzekanie np. chodzi i nie interesuje się babcią, za długo sika w ubikacji, nie uśmiecha się wystarczająco szeroko, wygląda na zmęczonego a przecież tylko śpi w kanciapie itd. Czyż to nie jest świetny przykład ambiwalencji postaw społecznych w praktyce? To jak panna na wydaniu- opiera się, ale faktycznie chce. Swoją drogą kiedyś też dyżurowałem w SOR, ludzi miałem "poustawianych", nikt mi nie jęczał pod nosem, ponieważ wystarczyło wrogie moje spojrzenie co przy prawie 2 m wzrostu i ponad 100 kg żywej wagi budziło respekt. nawet pijacy w swoich mankolijach nie podskakiwali, bo mogliby otrzymać porządkową pieczątkę. Ech, to były czasy- dziś prawdziwych lekarzy już nie ma, są tylko same stękające nad swoim losem wydmuszki. SOR to permanentny front wojenny- ty albo oni, nie ma trzeciego rozwiązania

    • 27 11

    • aha, zapomniałem jeszcze dodać

      że pismaki to w ogóle nie kumają tak jak ten portal z resztą o co chodzi w tych SORach, piszą o jakimś swoim lub czyimś wyobrażeniu o SOR lub bezpośrednio przytaczają wypowiedzi wstrząśniętego pana Czesia który czekał w SOR 15 godzin na usuniecie woskowiny z uszu. Kiedyś pewna przedstawicielka pismaków poszła incognito na dyżur w szpitalu na Bielanach zdaje się i zaczęła do nowej zmiany od słów:" no to może na początek mała kawusia". Już na starcie słychać było, że nie ma bladego pojęcia, co się tam dzieje, ale już po dobie spędzonej na dyżurze zmieniła zdanie, a swoje skonfrontowane z rzeczywistością przemyślenia uwieczniła w jakimś tam artykule

      • 3 1

  • skoro 95% osób przychodzi na SOR z błahymi sprawami (1)

    to dlaczego te 5% najgorszych przypadków i tak musi siedzieć w poczekalni po 12 godzin?
    Nie ma w tym żadnego sensu, ani logiki.
    Podobnie jak w mówieniu przez dyrekcję SORu, że zatrudnienie dodatkowego lekarza nic by nie zmieniło? Jeżeli jest 8 lekarzy, a pracowałoby 9, to długość oczekiwania powinna się zmniejszyć o jakąś 1/8, a to już sporo.

    • 42 5

    • Od momentu wejścia do poczekalni SOR do czasu położenia mnie na czerwonymSOR-ze minęło 10 minut. Byłam, wiec, w tym twoim 5% przedziale i nie czekałam.

      • 3 0

  • Nigdy więcej takiej ,,pracy" (1)

    Pozdrawiam, szczęśliwy motorniczy tramwaju.

    • 33 1

    • podobnie jak Ty, jeszcze trochę i przenoszę się do Biedry- niedługo zarobki będa podobne, zero odpowiedzialności . I leczcie sie sami .
      Pozdrawiam . lekarz (jeszcze)SOR

      • 7 0

  • Badanie tomografem i szycie małej rany przez prawie 10 godzin (3)

    A co się dzieje w poczekalni to ręce opadają

    • 25 2

    • (2)

      to sam se ja zaszyj w 2 minuty, możesz zrobić kurs krawiecki, po co studia medyczne, skoro to takie proste?

      • 5 3

      • A po co składki płace. He? (1)

        Walnij barana w ścianę zanim coś napiszesz

        • 1 4

        • Mała rana... i wszystko jasne. Trzeba było jechać na SOR!

          Właśnie przez takich ludzi jak autor wypowiedzi, później są kolejki i narzekanie. Bo z małą raną idą na SOR. Szpitalny Oddział ratunkowy!!!
          Ta mała rana była śmiertelna? Nie dało się iść na pogotowie? Nie dało się jej zaopatrzyć w domu?
          Trzeba było iść na SOR ze swoją małą raną, zająć miejsce, zrobić kolejkę a później obowiązkowo ponarzekać.

          • 0 0

  • (9)

    SOR - szpital wojewódzki. Zostałem przywieziony karetką, gdzie dwóch panów bardzo dobrze się mną zajęło. Co mnie spotkało na SOR-rze w wojewódzkim ? Krzyki na sanitariuszy, że znowu przywieźli im pacjenta, że są inne szpitale w mieście, że mają mnie zawieść do Gdyni jak nie ma miejsc . Proszę pracowników SOR aby położyli się na miejscu pacjentów na noszach i sami słuchali jakimi to są intruzami, że zachciało im się chorować a wstrętni sanitariusze przywieźli im karetką pacjenta ! Szacunek dla sanitariuszy z karetki za wysoki poziom kultury, przeprosili mnie za kolegów ratowników ze SOR-u i załatwili wszystko jak trzeba. SOR wojewódzki - najmniej kulturalny sor w Gdańsku !

    • 63 0

    • Brawo dla panów (1)

      Co sanitariusz to sanitariusz a nie jakiś tam ratownik

      • 2 4

      • Nie ma już sanitariuszy, są sami ratownicy - brawo dla nich ! Pracuję na Starówce i często mam z nimi do czynienia - Ci, którzy są dedykowani do centrum to naprawdę kulturalni ludzie, bez względu kto i w jakim stanie jest ich pacjentem a większość to niestety pijani imprezowicze. Szkoda, że kultura się kończy w drzwiach szpitala i koledzy na sor już nie przejmują dobrych praktyk - oj gdybym była na noszach i na mnie trafiłby taki " czemu do nas" nie odpuściłabym ! A gdzie mają zawozić pacjentów ? Do własnych domów ?!

        • 9 0

    • To że mają sporo pracy nie usprawiedliwia chamstwa i bezczelnego traktowania pacjentów! W końcu nikt nie pracuje tam za darmo, dostają pensje za swoją pracę ! Wykorzystywanie tego że osoba chora potrzebuje ich pomocy i jest zdana na ich chumory jest nieludzkie! Ekspedientka w sklepie musi być miła dla klienta bo z jego pieniedzy ma pensję... to samo tyczy pracowników służby zdrowia.. nie robia nikomu łaski to jest ich praca!

      • 8 1

    • Też byłem świadkiem takiej " awantury" - ratownicy z karetki grzeczni dla

      pacjenta, grzeczni dla ratowników na Sor a ludzie z Sor z pretensjami, wyrzutami - przy tym biednym , zdezorientowanym pacjencie ! Przecież to skandal !

      • 3 1

    • Sor w Wojewódzkim nie jest jeszcze taki zły. (1)

      Jeszcze nie byłeś na Kor w uck. Tam to jest horror dopiero. Tez ratownicy traktowani są jak g*wno razem z pacjentem. Szkoda ze nie są nagrywane rozmowy miedzy dyspozytorem pogotowia a szpitalem to dopiero by się niektórym oczy otworzyły a uszy zwiędły.

      • 4 0

      • Przerażajacy jest ten brak simolidarnosci w tej samej grupie zawodowej....

        • 2 0

    • (1)

      Z przykrością muszę się zgodzić - gdy zawieziono moją mamę pobiegłam z pracy pod SOR i czekałam na przyjazd karetki. Gdy przyjechała też była przepychanka i pretensje, ze znowu pacjentke przywiezli do ich szpitala, sa przeciez inne a nie tylko " wojewoda", gdy przyszedl lekarz nakrzyczal ns ratownikow. Tam sie pracownikom wydaje , ze sa chyba lepsi niz koledzy z karetki -szkoda, ze zapominaja , ze pacjent jest tego swiadkiem i slyszy.... Ordynator tego oddzialu powinien zrobic z towarzystwem porzadek bo brak kultury i obcesowosc do obslugi karetki byla az przykra.

      • 2 0

      • A zgłosiłaś taką skargę na piśmie do ordynatora, do NFZ, do rzecznika praw pacjenta? Jeśli ludzie nie będą zgłaszać takiego zachowania, nic się nie zmieni. Od pisania na forach w internecie sytuacja się nie poprawi.

        • 1 0

    • Zgłosiłeś gdzieś skargę? Na piśmie? Ordynator, NFZ, Rzecznik Praw Pacjenta? Od pisania na forum nic się nie zmieni. Dopóki ludzie nie będą jasno wskazywać, że takie zachowania się pojawiają, ale nie są przez nas akceptowane, dopóty będą występować.

      • 1 0

  • Kiedyś to było... (1)

    Kiedyś nie było żadnych sorów,były stacje pogotowia ratunkowego w każdym mieście w Polsce i nikt się nie skarżył, nie było przypadków zgonów z powodu nie doczekania się pomocy, wszystko działało sprawnie.

    • 38 3

    • były przypadki zgonów z powodu niedoczekania się pomocy tylko o tym nie wiedziałeś , bo niby skąd. A sprawnie działało to chyba tylko z punktu widzenia zdrowego. Ludzie umierali na zawały dużo częściej bo czas dotarcia i udzielenia pomocy był dłuższy. Zresztą porównaj sobie średni czas życia teraz a 40 lat wcześniej..

      • 3 0

  • To was nie usprawiedliwia (9)

    Nie można chamstwa usprawiedliwiać przeciążeniem pracą. Ci sami lekarze po dyżurze idą do swoich prywatnych gabinetów i tam potrafią być uprzejmi. O lepszą organizację walczcie z pracodawcą, a nie z pacjentami.

    • 55 15

    • (1)

      I nie można też tak upraszczać. Pacjent często spotka się z chamskim traktowaniem zanim dojdzie do lekarza. Ale wrzuty już idą na "lekarza" jako alegorię służby zdrowia.
      I myślisz, że oni nie walczą? Że lubią pracować w obecnych warunkach? No kaman.

      Pamiętaj też o tym, że dyrekcje szpitali to mniej lub bardziej udani menedżerowie. Im się ma zgadzać hajs. I za bardzo się na tym skupiają.

      • 8 2

      • najlepiej gdyby lekarze z SOR zwolnili się i przyjmowali prywatnie!

        • 1 0

    • (3)

      Dokładnie! W prywatnym gabinecie zostałam traktowana jak należy, lekarz był nader uprzejmy, wstał żeby mi otworzyć drzwi do gabinetu, uśmiechał się , był życzliwy, natomiast ten sam lekarz operując mnie w szpitalu nawet nie przyszedł do mnie do sali poinformować o przebiegu operacji , w gabinecie był nieuchwytny, moje kilkukrotne prośby o to aby przyszedł i udzielił mi informacji o operacji i zaleceniach nie przyniosły efektu... doktor się nie pofatygował, inni lekarze na moje pytania warczeli tylko że to lekarz operujący ma obowiązek przyjśc do pacjenta z informacjami bo oni nic nie wiedzą! Doktor widocznie wyszedł z założenia że w szpitalu płaci mu nfz i nie musi pacjenta traktować jak człowieka!

      • 7 2

      • (2)

        W prywatnym gabinecie ma pół godziny dla jednego pacjenta, a po oddziale biega z miejsca w miejsce bo ma zabiegi, opisy, przyjęcia, wypisy, ludzi do pracy nie ma i nie wiadomo czasem w co ręce włożyć. A poradnie na NFZ? 10 minut na pacjenta. Czasami dłużej trwa rozebranie się pacjenta, nie mówiąc o badaniu, tłumaczeniu, dokumentacji. I znajdź tu jeszcze czas żeby drzwi otwierać!

        • 8 4

        • czujesz się usprawiedliwiony?

          możesz kogoś potraktować jak zero dzięki temu?

          • 4 0

        • trafne!

          • 0 0

    • szczególnie lekarze medycyny ratunkowej (1)

      zakładają gremialnie prywatne praktyki i czekają z uśmiechem, aby przywitać pacjenta z rozległymi obrażeniami, oraz miło z nim porozmawiać zanim straci prytomność.

      • 3 0

      • a nie, to spoko....

        w takim razie jesteś usprawiedliwiony

        • 0 0

    • to co piszesz to jest domeną lekarzy " starej" daty- gbur rano, dżentelmen wieczorem zgodnie z rozkładem pracy państwówka-prywata. Młodzi albo mają całkowicie wyjechane niezależnie od miejsca w którym się znajdują albo bardzo się starają też niezależnie od miejsca w którym się znajdują

      • 1 0

  • (1)

    na każdym sorze na trzy zmiany powinni pracować lekarze ogólni prowadzący pierwszy odsiew pacjentów i pomagający tym którzy nie wymagają hospitalizacji
    ale znając bolandę to zabrania tego ustawa

    • 22 1

    • Brednie

      Przecież dokładnie tak jest. Na sorze pracują lekarze, którzy robią odsiew, ale żeby się dowiedzieć czy dana osoba wymaga/nie wymaga hospitalizacji potrzebne są badania. Nikt nie jest jasnowidzem

      • 3 0

  • No jasne że tak

    Trzeba tylko ludzi przekonać żeby umierali w domach...

    • 9 3

  • Nie mogę już czytać tych tłumaczeń

    Każdy SOR próbuje się tylko wybielić i zepchnąć winę na kogoś innego. Zawsze znajdzie się argument, że nie oni zawinili.
    Jakiś czas temu mój partner doznał nagłego pogorszenia stanu zdrowia, ale że znamy sytuację szpitali najpierw udaliśmy się do lekarza POZ z nadzieją, że ominie nas wizyta na SOR. Niestety lekarz po obejrzeniu męża wystawiła skierowanie do szpitala w trybie pilnym. Trafiliśmy na Gdyński SOR, gdzie zostaliśmy poinformowani że będzie trzeba czekać na lekarza do rana (była godzina 17:00) bo jest za dużo pacjentów. Za nic mieli skierowanie od lekarza rodzinnego.
    Byliśmy tą właśnie grupą, której POZ ani NOCh nie mógł udzielić pomocy, a i tak zostaliśmy potraktowani jak byśmy przyszli robić tam sztuczny tłum.

    • 38 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Prowadzenie cukrzycy u kobiet z cukrzycą ciążową lub cukrzycą typu I

badania

IV Gdańskie Dni Zdrowia

spotkanie, konferencja

Konferencja "SM i co z tego?"

konferencja

Najczęściej czytane