• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

To nie jest świat dla grubych ludzi!

PeFK
9 kwietnia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (390)
Choć otyłość jest chorobą, osoby, które się z nią zmagają, czują się dyskryminowane i poniżane z powodu wyglądu. Choć otyłość jest chorobą, osoby, które się z nią zmagają, czują się dyskryminowane i poniżane z powodu wyglądu.

Żyją w strachu, czy zmieszczą się w fotel w kinie, pociągu bądź samolocie. Nie kupią ubrań w sieciówkach, bo tak duże rozmiary ma w swojej ofercie niewielu dużych producentów. Nawet u lekarza spotykają się z dyskryminacją, bo przychodnie nie są z reguły przystosowane do badania osób ze skrajną otyłością. Są jednak ciągle oceniani i muszą się tłumaczyć z tego, dlaczego doprowadziły się do takiego stanu. - Osoby niewidomej i bez nogi nikt na dzień dobry nie pyta o przyczynę niepełnosprawności. Na mnie patrzą i wiedzą, że jestem gruba, bo obżeram się jak świnia - komentuje Marta.



Nadwaga, otyłość, wszystko jedno



Czy masz nadwagę?

W medycynie definicje nadwagi i otyłości znacznie się różnią. W życiu codziennym wiele osób, szczególnie tych, które nigdy nie dorobiły się nadliczbowych kilogramów, traktuje te pojęcia jako synonim.

- Gruby to gruby, mniej czy bardziej nie ma znaczenia - komentuje Artur, kiedyś przedstawiciel handlowy, od czterech lat na rencie z powodu zaawansowanej cukrzycy. - Kiedy zaczynałem się "rozrastać", ludzie krzywili się na mój widok już od rozmiaru XL. Kiedy dobiłem do najwyższej wagi - 145 kg przy 170 cm wzrostu, patrzyli na mnie tak samo jak wtedy, kiedy ważyłem 95.
Jako że społeczeństwo wrzuca wszystkich, którzy mają nadwagę, do jednego worka, my zróbmy to samo i sprawdźmy, jak wygląda świat z ich perspektywy. Bo tę mają niejednokrotnie wspólną zarówno ci, którzy noszą rozmiar 42, jak i ci, którzy mają problem ze zmieszczeniem się do kinowego fotela.

Otyłość to choroba, z którą można walczyć. Szczególnie, jeśli można liczyć na wsparcie bliskich.

Dlaczego oni sobie to robią?



Jak można być grubym? Dlaczego ludzie są grubi? Dlaczego grubi nie przestaną tyle jeść i nie chcą schudnąć? Te i wiele podobnych pytań zadają osoby, które nie potrafią zrozumieć, dlaczego ktoś robi sobie krzywdę, rozrastając do większych rozmiarów niż (w przypadku kobiet) 40, ostatecznie 42. Wiele osób z góry zakłada, że inni są grubi w wyniku zaniedbania, obżarstwa i lenistwa. Ci, którzy zmagają się z nadwagą, mają tego świadomość, dlatego odczuwają potrzebę usprawiedliwiania tego, dlaczego ważą, ile ważą, bądź manifestowania tego, że jest to ich wybór, a nie skutek zaniedbania.

- W pracy słodyczami częstują mnie pierwszą, choć nigdy nikt nie widział, żebym je jadła - opowiada Julia (28 lat, rozmiar 48). - Czasem częstuję się tylko dlatego, żeby nikt mi nie powiedział "no nie wstydź się, wyglądasz na taką, co lubi dobrze podjeść", po czym, kiedy nikt nie patrzy, wyrzucam cukierki czy ciastka do kosza. Tego już nikt nie widzi. Dla nich jestem śmietnikiem, który pochłonie wszystko.
- "Jejku, co ty ze sobą zrobiłaś!" - tak przywitał mnie serdeczny kolega, z którym nie widziałam się rok - wspomina Kasia (39 lat, rozmiar 44). - W tym czasie "urosłam" z rozmiaru 38 do 42. Ja - zawsze tak zdrowo się odżywiająca i dbająca o aktywność fizyczną, w ciągu roku przytyłam 15 kg. Potem kolejne 10. Stała za tym historia, na którą nie miałam wpływu, ale to już nikogo nie interesowało. Dla większości byłam tą, która "to ze sobą zrobiła".
Kiedy powiedzieć sobie dość? Przyczyny przejadania się Kiedy powiedzieć sobie dość? Przyczyny przejadania się

"Puszysty to może być kotek"



"Gruby" to nie cecha wyglądu - to obelga. Jeszcze gorszy wydźwięk ma zastępowanie tego słowa wszelkimi eufemizmami.

- Jestem gruba i nie mam oporów przed mówieniem tego wprost. Czuję się jednak poniżona, kiedy ktoś, kto niby chce być miły, zastępuje słowo "gruby" różnymi dziwolągami, bo to oznacza, że w jego przekonaniu bycie grubym to coś złego. Puszysta, okrągła, "nieco większa" - kiedy to słyszę, robi mi się niedobrze. Puszysty to może być kotek, a nie osoba z nadwagą - mówi Marta, specjalistka ds. eksportu - rozmiar 44. - Kiedyś dzwoniłam do klienta, którego poznałam na targach. Chciałam mu przypomnieć o naszym spotkaniu i opisać siebie, żeby mnie skojarzył. Powiedziałam wprost, że ja to ta najgrubsza, bo co miałam powiedzieć, skoro towarzyszące mi koleżanki też były długowłosymi blondynkami, z tym że noszącymi rozmiar XS? Klient natychmiast się zmieszał i poprosił o zmianę opiekuna w naszej firmie. Nie chciał już ze mną pracować.

Osoby otyłe czują się dyskryminowane m.in. przez producentów odzieży sportowej. Nawet jeśli dostaną coś w swoim rozmiarze, z reguły są to większe wersje tego, co zostało zaprojektowane dla osób o atletycznej i wyrzeźbionej sylwetce. - Ani to dobrze nie wygląda, ani nie jest wygodne - komentuje Arleta. Osoby otyłe czują się dyskryminowane m.in. przez producentów odzieży sportowej. Nawet jeśli dostaną coś w swoim rozmiarze, z reguły są to większe wersje tego, co zostało zaprojektowane dla osób o atletycznej i wyrzeźbionej sylwetce. - Ani to dobrze nie wygląda, ani nie jest wygodne - komentuje Arleta.

"Nie jesteś gruba, jesteś piękna!"



Osoby o rozmiarach większych niż 44 (czasem i 42) mają znikome szanse na znalezienie dla siebie ubrań nie tylko w popularnych sieciówkach. Zdarza się, że jedynym miejscem, w którym są w stanie kupić coś, w czym nie wstyd się pokazać, są sklepy ze specjalną odzieżą dla otyłych. W asortymencie takich sklepów trudno jednak znaleźć coś "na czasie", młodzieżowego. A w coś ubrać się trzeba.

- Mam świadomość tego, jak wyglądam - komentuje Agnieszka. - Zmiana tego stanu rzeczy zajmie jakiś czas, a w coś się ubierać muszę. Nie czuję się komfortowo w ubraniach opiętych, podkreślających moje mankamenty, dlatego szukam takich, pod którymi będę mogła się schować. W sieciówkach już nawet nie próbuję niczego szukać, bo dla nich kobiety w moim rozmiarze nie istnieją. Kiedy idę do "droższych" butików, mam najczęściej do wyboru jakieś babcine kiecki. Najgorsze są sprzedawczynie, które zamiast wsłuchać się w moje potrzeby, próbują wmówić, że wcale nie jestem gruba i podsuwają totalnie nietrafione fasony. Niedawno, kiedy sprzedawczyni nie dawała za wygraną i przyniosła mi do przymierzalni jakieś opięte kokony, zapytałam stanowczym tonem, czy nie widzi, że ja jestem na nie za gruba. Ona mi odpowiedziała "kochaniutka, nie jesteś gruba, jesteś piękna". No faktycznie, bo albo gruby, albo piękny. Z drugiej strony pomyślcie sobie, jak ja się poczułam, mając 164 cm wzrostu i ważąc 120 kg. Miałam jej przytaknąć, że faktycznie suchy szczypior ze mnie?
- Ja ubieram się niemal wyłącznie w lumpeksach, bo tam znajduję ubrania sieciowych marek, ale w moim rozmiarze - dodaje Julia. - Swoją drogą ciekawe, dlaczego zagranicą w sklepach dostanę ubrania w rozmiarze 48 i większym, a w Polsce, w sklepach tych samych marek, już nie.
Choć otyłość jest chorobą, koszty leczenia często nie podlegają refundacji. Choć otyłość jest chorobą, koszty leczenia często nie podlegają refundacji.

Jesteś chory, bo jesteś gruby



Otyłość jest chorobą przewlekłą. Nie oznacza to jednak, że jeśli gruby człowiek na coś zachoruje, mają być temu winne nadprogramowe kilogramy.

- Nieważne, z czym zwrócę się do lekarza, punktem wyjścia do postawienia diagnozy jest moja otyłość - zwierza się Marcin. - Zaczęło się już wtedy, jak ważyłem ok. 100 kg przy wzroście 170 cm. Powiedziałem lekarzowi, że nie wiem, dlaczego tak szybko przybieram na wadze. Ten, bez proponowania jakichkolwiek dodatkowych badań, zalecił dietę i zwiększenie aktywności fizycznej, po czym skasował 250 zł za wizytę. Kiedy przytyłem jeszcze bardziej, każda wizyta u lekarza zaczynała się od tego, że przyczyną mojego stanu jest otyłość. Nieważne, czy przychodziłem z kaszlem, katarem, bólem nogi, świszczącym oddechem czy wypadaniem włosów. Większość lekarzy mówiła, że zaczną mnie leczyć, jak schudnę. Nie brali pod uwagę tego, że otyłość może być skutkiem, a nie przyczyną. Do tego wniosku doszli dopiero lekarze na oddziale ratunkowym, gdzie przywiozła mnie karetka po tym, jak wychodząc z przychodni, od internisty, straciłem przytomność.

W internecie roi się od influencerek, modelek czy celebrytek, które rozpływają się w zachwytach nad życiem w rozmiarze XXXL. Fizjologii jednak nie oszukasz i skrajna otyłość prędzej czy później odbije się na zdrowiu. W internecie roi się od influencerek, modelek czy celebrytek, które rozpływają się w zachwytach nad życiem w rozmiarze XXXL. Fizjologii jednak nie oszukasz i skrajna otyłość prędzej czy później odbije się na zdrowiu.

Otyłość to choroba, za której leczenie państwo nie chce płacić



Leczenie otyłości jest nie tylko problematyczne, ale i drogie, bo NFZ nie oferuje chorym takiej pomocy, na jaką mogą liczyć ci z połamanymi kończynami, przewlekłymi chorobami serca czy innych organów.

- Otyłość jest uznana za chorobę, ale państwo nie chce finansować jej leczenia - dodaje Marcin. - Ci, którzy chcą podjąć walkę, jeszcze zanim staną się przypadkiem dla bariatry i będą kwalifikowali się do leczenia chirurgicznego, są pozostawieni sami sobie. Specjalistyczne badania, które nie są refundowane, prywatna pomoc psychodietetyka, bo ten "zwyczajny" o wyprowadzaniu z otyłości olbrzymiej nie ma pojęcia - to tylko wierzchołek góry lodowej. O konsultacji z fizjoterapeutą, który pokaże, jak należy ćwiczyć, aby mimo potężnych gabarytów zachować sprawność i jak poprawić kondycję, można zapomnieć. Otyłym takich lususów się nie refunduje. Trzeba się utuczyć tak bardzo, aż potrzebna będzie operacja. Po niej możemy liczyć na trochę więcej ze strony państwa. Przynajmniej do czasu, kiedy nie pozostaniemy z wiszącą po odchudzaniu skórą. Wtedy znowu możemy odbić się od muru i usłyszeć, że albo nam to nie przysługuje, bo choć wygląda paskudnie, to da się z tym żyć, a zabiegów "kosmetycznych" NFZ nie refunduje, albo czas oczekiwania jest tak długi, że nabierasz ochoty, aby znowu przybrać na wadze, bo to jedyny sposób na to, aby ta skóra przestała wisieć, odparzać się i stwarzać dodatkowe problemy.
Osoby otyłe niejednokrotnie podkreślają też, że ponoszą wyższe koszty życia niż osoby szczuplejsze.

- Czasy mamy trudne. Jeśli ktoś żyje od pierwszego do pierwszego, to nie będzie miał pieniędzy na dietetyka, siłownię czy odzież sportową, bo już musi więcej płacić np. za normalne ciuchy - dodaje Kasia. - Te w rozmiarach większych niż XXL rzadko pojawiają się w sieciówkach w sezonowych mega promocjach. W "babcinych" butikach za sukienkę czy tunikę trzeba czasem zapłacić od 150 zł wzwyż. A skąd wziąć pieniądze na leczenie (otyłość często jest przecież wynikiem innych chorób), na dietetyka, zdrowe jedzenie. To wszystko przecież bardzo dużo kosztuje.
- Widać postęp, bo sportowe marki poszerzyły rozmiarówkę. Czasem nie dostaniemy ubrań w sklepach stacjonarnych, ale przez internet już tak - dodaje Tamara (34 lata, rozmiar 48). - Zobaczcie jednak, jaki to jest asortyment - to są po prostu te same ubrania, które noszą fit - świruski, tylko dużo większe. Kładzie nam się do głowy body positiv i że każdy ma prawo czuć się dobrze, ale ja nie będę czuła się dobrze, paradując po siłowni w legginsach i sportowym biustonoszu. Jeśli inne dziewczyny o gabarytach podobnych do moich są innego zdania, to mi to nie przeszkadza. Przeciwnie - uważam to za piękne, bo znaczy, że nie przytłaczają ich kompleksy. Ja nie jestem w stanie się przełamać.
Leczenie otyłości. Pacjenci bariatryczni na zabieg czekają nawet do 2 lat Leczenie otyłości. Pacjenci bariatryczni na zabieg czekają nawet do 2 lat

Usiądź, jeśli się zmieścisz



W polskim systemie prawnym otyłość nie jest uznana za niepełnosprawność. Osoba z otyłością nie otrzyma orzeczenia o niepełnosprawności lub niezdolności do pracy z powodu choroby - otyłości. Można natomiast taki dokument otrzymać ze względu na schorzenia współwystępujące, np. choroby układu krążenia, kostno-stawowego, metaboliczne. Orzeczenie o niepełnosprawności uprawnia do korzystania z wielu form wsparcia społecznego, ale nie ma wpływu na realne problemy, z jakimi na co dzień zmagają się otyli.

- Bycie otyłym nie jest wygodne - mówi Tomasz - 175 cm, 150 kg. - Wyobraźcie sobie, że nosicie kilkudziesięciokilogramowy kombinezon. Chodzi wam się z trudem, sapiecie, pocicie się. Po przejściu kilku schodów, a nawet kroków, macie ochotę usiąść. Wchodzicie do zatłoczonej przychodni, ktoś wam ustępuje miejsca, ale wy wiecie, że to miejsce nie wystarczy. Nie zmieścicie się. Potrzebujecie takich dwóch. Co byście na moim miejscu zrobili? Podziękowali i odmówili, licząc na to, że za chwilę nogi nie odmówią posłuszeństwa i nie runiecie na podłogę, czy poprosicie o zwolnienie drugiego krzesła? Ja ostatnio zmuszony byłem to zrobić. Chyba nigdy nie czułem się bardziej upokorzony.
Osoby otyłe żyją wśród nas - chodzą do szkół, pracują, studiują. I na co dzień zmagają się z tym, że przestrzeń życiowa jest totalnie nieprzystosowana do ich szczególnych wymagań.

- Jak żyć normalnie, jeśli nie zmieścisz się w fotel w tramwaju, a nie wystoisz całej, trwającej 35 minut drogi z domu na uczelnię? - pyta retorycznie Ania. - Moi znajomi organizują często wycieczki za granicę tanimi liniami. Jak myślicie, dlaczego z nimi nie latam? Zrobiłam to raz i było to dla mnie doświadczenie tak upokarzające, że więcej go nie powtórzę. Przerzuciłabym się na autokar, ale tam sytuacja wygląda identycznie. Kiedy zaczynałam studiować europeistykę, marzyłam o licznych podróżach, to motywowało mnie do nauki języków - obecnie znam trzy na poziomie B2 i ciągle się uczę. Nie mam jednak szansy wykorzystać tych umiejętności w praktyce, bo przecież się nie teleportuję. I nie, nie zażeram stresu i nie jem śmieci. Na drugim roku studiów zaczęłam chorować, a otyłość jest tego skutkiem. Gdyby to zaczęło się wcześniej, może inaczej pokierowałabym swoim życiem, a nie wybrała kierunek studiów, który miał mi otworzyć drogę do pracy pilota wycieczek.

Choć wiele się mówi o przystosowaniu przestrzeni dla potrzeb osób zmagających się z niepełnosprawnościami, nie bierze się pod uwagę potrzeb osób otyłych. Choć wiele się mówi o przystosowaniu przestrzeni dla potrzeb osób zmagających się z niepełnosprawnościami, nie bierze się pod uwagę potrzeb osób otyłych.

Strefa "plus size" czy getto dla otyłych?



Osoby otyłe nieustannie czują się poddawane ocenie. Kiedy skarżą się na niedogodności, jakie je spotykają, najczęściej słyszą: "to dlaczego nie schudniesz".

- Oczywiste jest, że w gronie otyłych osób znajdują się takie, które swój stan zawdzięczają obżarstwu. Niemniej w wielu przypadkach otyłość jest wynikiem choroby, brania leków, czasem skutkiem długiego pozostawania w bezruchu, np. po wypadku. Spora część tej grupy podejmie walkę z otyłością, a póki co są otyłe. W tym właśnie momencie. I teraz potrzebują większych siedzeń, więcej miejsca, większej tolerancji i udogodnień. Mają prawo pójść do kina bez strachu, że nie wbiją się w fotel. Mają prawo polecieć czy wyjechać na wakacje w komfortowych warunkach. Tak jak są miejsca parkingowe, windy czy podjazdy dla niepełnosprawnych ruchowo, jak są specjalne oznakowania i sygnały dźwiękowe dla niewidomych, tak powinno dbać się o przystosowanie przestrzeni publicznej do potrzeb osób otyłych. Ignorowanie ich potrzeb jest nieludzkie.
O to, czy istnieje możliwość wprowadzenia takich stref dla osób otyłych w autokarach wycieczkowych zapytaliśmy właściciela firmy przewozowej.

- Podjęliśmy kiedyś taką próbę, ale sami otyli poczuli się urażeni, że ich stygmatyzujemy - komentuje mężczyzna, prosząc o anonimowość. - Początkowo, dyplomatycznie, nazwaliśmy te większe miejsca, zlokalizowane z tyłu autobusu, bezpośrednio przy tylnym wejściu, strefą VIP. Niestety, wykupywane były przez osoby, którym po prostu zależało na wyższym komforcie jazdy, i kiedy trafiał się ktoś z otyłością i tak musiał się wciskać w standardowe fotele. Postanowiliśmy zatem nazwać te miejsca strefą Plus Size, ale oskarżono nas o dyskryminację, a przestrzeń z większymi fotelami ktoś kiedyś określił "gettem dla grubasów". Zainteresowanie zakupem takich miejsc było zerowe, bo kto chciałby siedzieć w strefie Plus Size? Zrezygnowaliśmy więc z jakiegokolwiek nazywania tej przestrzeni, wyłączyliśmy te miejsca ze sprzedaży i tyle. Jeśli ktoś ma ochotę, może je zająć. Nie rekomendujemy tego, bo kiedy jeden z kierowców zasugerował pasażerowi, że na tyłach będzie mu wygodniej, to oskarżył nas o dyskryminację. Reasumując, wierzę w potrzebę tworzenia takich przestrzeni, wiem, że jest wiele życzliwych osób, które zechciałyby się w to zaangażować, ale obawiam się, że te gesty dobrej woli, jak miało to miejsce w naszym przypadku, zostałyby uznane za dyskryminujące i ta dobroć wyszłaby nam wszystkim bokiem.
"Leczenie otyłego dziecka wymaga terapii całej rodziny"

A co z tym całym "body positiv"?



Nie wszystkie "grubasy" narzekają na swój - nomen omen - ciężki los. W internecie aż roi się od modelek XXL czy celebrytek, które zapewniają, że bycie otyłym jest super. Noszą fikuśne ubrania, nie mają oporów przed eksponowaniem ciała, nawet nagiego. I nie brakuje też koneserów takich wdzięków. Jak to zatem jest, że jedni narzekają na problemy związane z bycia otyłym, a inni gloryfikują taki stan?

- Jeśli ktoś ma nadwagę i w swoim ciele czuje się dobrze, to super. Ja sama mam 20 kg nadwagi i w życiu nie czułam się bardziej atrakcyjna - komentuje Arleta. - Z zaburzeniami odżywiania zmagam sie od dziecka. Kiedy miałam 26 lat udało mi się wypracować wymarzoną sylwetkę i dzięki stosowanej diecie utrzymywałam ją przez kilka lat. Miało to jednak potężne skutki uboczne - nie jadałam w restauracjach, więc znajomi przestali mnie do nich zapraszać, rozpadł się mój związek, bo skończyło się wspólne przygotowywanie posiłków i jedzenie przed telewizorem, a niesamowicie nas do siebie zbliżało. Zaczęłam nienawidzić swojego chudego ciała i chciałam być znowu tą szczęśliwą dziewczyną, która wychodzi ze znajomymi na miasto i do 3 nad ranem lepi pierogi ze swoim ukochanym. Wróciłam częściowo do dawnych nawyków. Dziś czuję się bardziej atrakcyjna niż wtedy, kiedy miałam ciało greckiej bogini. Tak więc bycie grubym i szczęśliwym jest możliwe.

Arleta zwraca jednak uwagę, że samoakceptacja nie oznacza, że problemy związane z nadwagą czy otyłością przestają ją dotyczyć.

- To czysta fizjologia - komentuje Arleta. - Nie jest tak, że kiedy stajesz się otyły z wyboru, problemy związane z tą chorobą, która jest przecież chorobą przewlekłą, przestają cię dotyczyć. To jak z chodzeniem w kilkudziesięciokilogramowym kombinezonie. Możesz to lubić, ale stopniowo, od dźwigania nadmiernego ciężaru, zaczną chorować nogi, szybciej będziesz się męczyć, bo ileż można taki ciężar dźwignąć, pojawią się choroby serca. Twoja życiowa radość oraz samoakceptacja nie spowodują, że procesy fizjologiczne zostaną zatrzymane. Dlatego tak potrzebne jest wsparcie państwa w leczeniu otyłości oraz udzielanie wsparcia w życiu codziennym tym, którzy na nią chorują. Dziś takie osoby są pozostawione same sobie.
PeFK

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (390)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Młodzieżowa Grupa Wsparcia

100 zł
warsztaty

II Ogólnopolska Konferencja Naukowa Prawa Medycznego: Nowoczesne technologie a prawo medyczne

konferencja

Jak ochronić swoje krocze przed nacięciem?

warsztaty, konsultacje

Najczęściej czytane