• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Po zatrzymaniu krążenia czekała kwadrans na lekarza. Dramatyczna sytuacja na SOR

Wioleta Stolarska
5 września 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
O problemach z funkcjonowaniem gdyńskiego SOR-u pisaliśmy wielokrotnie. O problemach z funkcjonowaniem gdyńskiego SOR-u pisaliśmy wielokrotnie.

Odsyłani pacjenci, brak nadzoru lekarzy, wielogodzinne czekanie w kolejce - w ostatnim czasie czytelnicy wiele razy alarmowali nas, że sytuacja na gdyńskim Szpitalnym Oddziale Ratunkowym pozostawia wiele do życzenia. Problemem, jak słyszymy od ratowników, są głównie braki kadrowe, które powodują, że pracuje się w bardzo trudnych, czasem dramatycznych warunkach. - Pacjentka po zatrzymaniu krążenia z karetki czekała 15 minut na lekarza, bo nikt nie chciał przyjść. Pomógł dopiero złapany na korytarzu przypadkowy lekarz - opowiada jeden z ratowników. Jak przyznają medycy, to, że pacjenci przychodzą często z dolegliwościami, które nie kwalifikują ich do przyjęcia na SOR to tylko wierzchołek góry lodowej problemów tego miejsca.



Kiedy ostatnio korzystałe(a)ś z pomocy SOR?

- Dziś na dyżurze jest czterech ratowników (choć powinno być standardowo minimum dziewięciu): nie działa sala zabiegowa (pobieranie krwi, podaż leków) na części internistycznej SOR-u, wszyscy pacjenci przechodzą przez chirurgię, nie ma obsady na salach obserwacyjnych, gdzie pacjentom podawane są leki, leżą podłączeni do kroplówek bez nadzoru - to kolejna wiadomość od czytelnika w sprawie gdyńskiego SOR-u, dotyczy środowego (4.09.19) dyżuru.
O problemach, z jakimi boryka się gdyński SOR rozmawialiśmy z osobami związanymi z ratownictwem medycznym w gdyńskim szpitalu.

200 pacjentów dziennie



Do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego działającego przy Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni zgłasza się średnio ok. 200 osób dziennie. Na dyżurze w tym czasie powinno być minimum trzech lekarzy - jeden na obszarze natychmiastowej pomocy, drugi na obszarze konsultacyjnym (tam przyjmowani są pacjenci internistyczni i z problemami kardiologicznymi) oraz trzeci na tzw. obszarze triage (najważniejszym) - tu przyjmowani są pacjenci z zagrożeniem życia - tzw. czerwoni. I właśnie tego ostatniego lekarza na gdyńskim SOR brakuje najczęściej.

- Kiedy brakuje jakiegoś lekarza, ktoś go musi zastąpić, tylko że lekarza z triage nikt nie chce zastąpić. Dostaliśmy polecenie, że w kryzysowych sytuacjach mamy ściągać na zastępstwo neurologa, ci w umowach mają zapis, że zajmują się tylko pacjentami neurologicznymi, więc nie muszą. Zostaje ściągnięcie anestezjologa lub kardiologa, tylko że ich albo nie ma, albo po prostu odmawiają - opowiada ratownik z Gdyni (dane osobowe do wiadomości redakcji).
Czytaj też: Gdyńscy ratownicy chcą odejść z SOR-u. Co z opieką medyczną w weekend?

Zatrzymanie akcji serca nie poczeka na lekarza



Brak lekarza na dyżurze utrudnia życie nie tylko ratownikom, ale przede wszystkim zagraża pacjentom. Jak przyznają ratownicy, czekanie w przypadku pacjenta, który sam się zgłasza, to już norma, ale bywają bardziej dramatyczne sytuacje.

- Kiedy do oddziału ratunkowego ma trafić pacjent w stanie zagrożenia życia, dostajemy wcześniej informacje od zespołu karetki - po to, żeby przygotować zespół, niezbędny sprzęt, żeby móc natychmiast ratować życie. Niestety mieliśmy niedawno taką sytuację, że jechała do nas pacjentka po zatrzymaniu krążenia, to sytuacja zagrożenia życia. Na SOR czekała jednak 15 minut, aż udało się ściągnąć lekarza. Nie był to nikt wyznaczony na zastępstwo, tylko złapany na korytarzu kardiolog, który po prostu nie odmówił. Wcześniej wykonaliśmy kilka telefonów do anestezjologa, ale ten podobno miał operację, od innego kardiologa usłyszeliśmy, że się tym nie zajmie, podobnie od wzywanego neurologa - dodaje.
Innym razem lekarza z obszaru konsultacyjnego nie było od godz. 20 do 8 rano. Oznaczało to, że nie było komu wypisywać zleceń na badania czy podejmować dedycji ws. dalszego leczenia.

- O każdej takiej sytuacji, a bywa ich wiele, alarmujemy zarząd. W tym przypadku usłyszeliśmy, że pacjentów kardiologicznych mamy od razu przyjmować na oddział. Oczywiście staraliśmy się zapewnić pomoc wszystkim, tylko że dla niektórych pacjentów taka sytuacja może być problematyczna. Pacjent kardiologiczny to każda osoba, która przychodzi z bólem w klatce piersiowej, nawet jeśli później okazuje się to bólem po zgadze, niestrawności. Gdyby taką osobę, która przychodzi koło godz. 20-21 przyjmował i diagnozował na SOR lekarz, po badaniach mogłaby zostać wypisana już np. ok. godz. 1 w nocy. Przyjęcie na oddział to jednak dużo więcej formalności, a poza całą biurokracją to dla pacjenta również kilkunastogodzinny pobyt w szpitalu - mówi ratownik.
Czytaj też: Problemy z obsadą lekarską w szpitalu w Gdyni

Do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego działającego przy Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni zgłasza się średnio ok. 200 osób dziennie. Do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego działającego przy Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni zgłasza się średnio ok. 200 osób dziennie.

Pretensje do ratowników czy pielęgniarek



Niepełna obsada lekarska powoduje, że wszystkie negatywne odczucia pacjentów - przez brak informacji, długie oczekiwanie czy poczucie braku zaopiekowania - przekierowywane są właśnie na personel średni.

- Do poprawnego działania SOR-u potrzeba ok. dziewięciu osób - dwie osoby na triage, po trzy na obszarze pomocy natychmiastowej i obszarze konsultacyjnym oraz jedna osoba na sali obserwacyjnej. Dziesięć osób na dyżurze jest dawno niewidzianym już luksusem, wtedy dziesiąta osoba pomaga lekarzowi triage zaopatrywać pacjentów neurologicznych i laryngologicznych. W razie braku dziesiątego pracownika pacjenci ci przekazywani są obszarowi konsultacyjnemu, gdzie zajmują się nimi ratownicy i pielęgniarki. Wystarczy, że kogoś z tego zespołu brakuje i wszystko się komplikuje, bo nie ma komu zawieźć pacjenta na badania (o ile oczywiście jest lekarz, żeby je przeprowadzić), bo nie ma komu zmienić kroplówki itd. - wyjaśnia.
Jak przekonują pracownicy personelu średniego na SOR, poirytowany pacjent podchodzi do recepcjonistki czy przechodzącego ratownika z pretensjami, że nikt nie zajmuje się nim albo jego bliskimi.

- Ludzie na SOR przychodzą z rzeczami, które powinny być leczone w przychodni. Przez to wydłuża się czas oczekiwania i powstaje agresja wobec ratowników. Pacjenci nie biorą pod uwagę sytuacji nieprzewidzianych, tak jak chociażby ostatnio w Tatrach - burza, która spowodowała tyle ofiar. W każdej chwili takie zdarzenie masowe może się zdarzyć w Gdyni. I to my sami się tym będziemy musieli zająć. Te sześć osób, które zostaje na dyżurze. Często bez lekarza. Z powodu braku lekarza chociażby w święta i Sylwestra bardzo dużo osób nie doczekało się pomocy, ale oczywiście to my byliśmy wyzywani na korytarzach i to nam grożono, że się nami "zajmą", jak ich rodziny nie otrzymają pomocy - mówi jedna z ratowniczek (dane osobowe do wiadomości redakcji).
- My naprawdę chcemy móc pracować w tym miejscu i pomagać pacjentom. Zawodu nie wybieraliśmy pochopnie. Każdy z nas ucząc się i później przychodząc do pracy miał nadzieję, że będzie zajmował się medycyną. Tymczasem w ostatnich miesiącach nasze głowy zaprzątają problemy niemedyczne - czy na dyżurze będzie lekarz, czy na dyżurze będę miał współpracownika w gabinecie, kogo należy wezwać, jak przyjedzie pacjent w ciężkim stanie, czy znowu sfrustrowane rodziny pacjentów będą się na nas wyżywać? My chcemy pomagać, ale kto pomoże nam? - pyta jeden z ratowników.

Brakuje chętnych do pracy?



Zarządca placówki, wielokrotnie pytany o problemy z obsadą lekarską, twierdził, że wynikały one głównie z sezonu urlopowego i braku chętnych do pracy.

- Mimo wielokrotnych prób pozyskania przez Szpitale Pomorskie lekarzy specjalistów (poprzez ogłoszenia tradycyjne, stronę www, media społecznościowe) występują incydentalne problemy z obsadzeniem dyżurowym w Szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni - odpowiadała w sierpniu Małgorzata Pisarewicz, rzecznik spółki Szpitale Pomorskie.
Na początku sierpnia podano informację o ogłoszonym konkursie na stanowisko ratownika medycznego. Oferta zamieszczona przez spółkę Szpitale Pomorskie w krótkim czasie wywołała jednak prawdziwą burzę. Szpital św. Wincentego a Paulo w Gdyni próbował zachęcić ratowników do udzielania świadczeń zdrowotnych na SOR-ze, oferując im nietypowy sposób zatrudnienia - im więcej będziesz pracować, tym większą stawkę za godzinę otrzymasz.

Jak czytamy w warunkach konkursu, ratownik, który przepracuje na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Gdyni mniej niż 100 godzin, może liczyć na stawkę 22 zł za godzinę. Za 100 godzin pracy i więcej będzie go obowiązywać stawka 24 zł za godzinę, za 140 godzin pracy i więcej - 26 zł za godzinę, a za 180 godzin pracy i więcej - 29 zł za godzinę.

- Jaką różnicę robi to, czy będzie trzeba zapłacić 29 zł dwóm ratownikom biorącym po 90 godzin, czy jednemu biorącemu 180 godzin? Logika podpowiada, że różnica jest żadna. Tymczasem słyszymy kłamliwe wyjaśnienia, że jest to podyktowane chęcią stworzenia zgranego zespołu. Cóż - są na tym SOR ratownicy pracujący tu od wielu lat, z tym że są to osoby pracujące w kilku miejscach i biorące po np. 10 dyżurów (120 godzin). Taka osoba - wieloletni i doświadczony pracownik! - otrzymuje prosty komunikat: "nie chcemy cię tu, nie jesteś wart godnego wynagrodzenia!". To sprawia, że w wyniku najnowszego konkursu ofert nie został do pracy przyjęty nikt nowy, a wielu obecnych pracowników zrezygnowało z pracy - mówi ratownik.
Według niektórych trójmiejskich ratowników medycznych nawet najwyższa stawka zaproponowana w konkursie jest abstrakcyjnie niska jeśli chodzi o pracę na oddziale ratunkowym.

Szpitale Pomorskie planują zatrudnić 20 ratowników. Zarząd spółki, ponownie zapytany o sytuację z obsadą odpowiedział, że "nic nie zmieniło się w ostatnim czasie. Obsada lekarsko-pielęgniarsko-ratownicza jest zapewniona".

Zmiany na SOR-ach od 1.10.2019 roku



Od października we wszystkich największych szpitalnych oddziałach ratunkowych na terenie całego kraju wprowadzony zostanie obowiązkowy system segregacji pacjentów, tzw. triage.

Na szpitalnych oddziałach ratunkowych w całym kraju pojawi się tzw. czerwona linia, oznaczająca konieczność udzielenia natychmiastowej pomocy lekarskiej, pomarańczowa - informująca o tym, że pacjent wymaga pilnej opieki i rozszerzonej diagnostyki oraz zielona i niebieska dla osób, które na przyjęcie przez specjalistę mogą poczekać chwilę dłużej. Podziałem pacjentów zajmą się tzw. triażyści - osoby specjalnie do tego przeszkolone.

Zmiany, które mają usprawnić pracę na SOR-ach mają być jak najszybciej wprowadzone w życie. Wszytko po tym, jak w sierpniu 39-letni mężczyzna cierpiący na zator w nodze miał czekać na pomoc lekarzy na izbie przyjęć w Sosnowcu ok. dziewięciu godzin. Z kolei kilka dni później media informowały o kolejnym przypadku zgonu na jednym ze śląskich SOR-ów. Tym razem 35-letni mężczyzna z objawami zawału miał być wożony karetką między trzema szpitalami. Zmarł w tym ostatnim.

Opinie (433) ponad 20 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Miejski - teraz to umieralnia. (2)

    Kiedyś to był szpital a teraz zwykła umieralnia.

    • 16 1

    • Pacjent 2

      Posadzić szczurka prezydenta gdyni na sorze w gdyni niech doświadczy tej przyjemności a swoją drogą wyrzucenie 60 mil innowacyjne na pseudo park na wzgórzu to dopiero korupcja i jakąś tam sadzawkę

      • 0 0

    • chyba twoja. my mamy zyc.

      • 0 0

  • (3)

    Lekarze odmówili pomocy pacjentom na SOR'ze? A czy ci lekarze znają przysięgę Hipokratesa??? Powinni zostać pozbawieni prawa do wykonywania zawodu lekarza i stanąć przed sądem powszechnym za nieudzielenie pomocy w stanie zagrożenia życia, tak, jakby się to stało z każdym zwykłym kierowcą, który nie zatrzyma się widząc wypadek!

    • 7 24

    • Pacjent soru

      Ja pobiłam chyba rekord ginesa za tuska byłam 12 godzin na sorze z codziennymi bardzo silnymi krwotokami codziennie dzień w dzień szklankami z gardła i nosa nic nie dali nawet leku lekarz ogólny z ośrodka tak samo.pomogl mi lekarz laryngolog który zlecił cycl9namine.wracam do ogólnego a ta mówi a ten lek to mogę pani przepisać po 3 tyg krwotoków dzień w dzień. Takich lekarzy na front i na mięso armatnie.a sor gdyński to brud smród i ubustwo zajrzyjcie do toalety na sorze .tam zawsze przychodzili bezdomni gdzie myli się jak w lazni miejskiej.ale czego można się spodziewać pi tym szpitalu przecież tam rządzą ruski i ukraiński personel na czele z zarządem przyjrzyjcie się im pacjenci to zrozumiecie qszystko

      • 0 0

    • (1)

      Lekarz odmówił, bo pewnie był na dyżurze jedynym lekarzem na swoim oddziale. W takiej sytuacji lekarzowi nie wolno opuścić oddziału, ale widzę że Ty razu rzucasz wyrokami i wiesz co z robić z takim człowiekiem.
      Z niewolnika nie ma pracownika, a już na pewno lekarza. Po 6 latach studiów, rocznym stażu i 5 latach specjalizacji dopiero możesz liczyć na jakieś godne zarobki jako lekarz. Do tego czasu jesteś gnojony i wykorzystywany w takich szpitalach, siedzisz po nocach na dyżurach i musisz swoje wycierpieć, masz szczęście jeśli w ogóle się na płatną rezydenturę załapiesz, bo część osób pracuje na wolontariacie - tak, do 30 roku życia oficjalnie nie zarabiasz. Przez ten czas na okrągło z TV i gazet leje się na ciebie hejt, pacjenci pyskują, a rząd woła "niech wyjeżdżają!". Czego Wy się ludzie spodziewacie w takiej sytuacji? :D

      • 11 0

      • wszystko ok poza specką

        w praktyca nie trwa 5 lat tylko 6-8

        • 3 0

  • Powinno obowiązywać u nas oświadczenie

    DNR, wtedy wielu pacjentów, karetka nie musiałaby zabierać, bo nie chcą być leczeni , reanimowani i intubowani itd
    Sądzę ,że z 15-20 procent pełnoletnich obywateli Polski z chęcią podpisałoby oświadczenie.
    Ubocznym efektem byłoby odkorkowanie szpitali i oddziałów ratunkowych.
    Jeszcze pewnie nie w tym dziesięcioleciu :(

    • 0 0

  • W tym roku poszedlem na ten SOR w zlym stanie psychicznym. Byly to poczatki brania lekow antydepresyjnych. Ogolnie stany lękowe , mysli samobojcze. Z racji tego ze sam ma wyksztalcenie medyczne , wiedzialem ze w tym stanie moge sobie cos zrobic i jestem w zagrozeniu zycia. Czekalem przy rejestracji ok 15 min i nik nawe nie zapytal sie w czym pomoc. Mialem taki stan ze nie moglem utrzymac w dloni telefonu a wszechstronnie wyksztalceni ratownicy (prawdopodonie w 2 letniej szkolce gdzei nawe nie trzeba chodzic na zajecia zeby zdac egzamin) powedzieli mi bym pojechal do innego szpitala. ( w srodku nocy) . Na koniec kiedy odchodzilem jeden z tych genialnych przedstawicieli SOZ powiedzial do kolegi '' pewnie sie zdenerwowal bo go dziewczyna rzucila'' Mimo ze mowilem ze jestem na lekach i dzieje sie ze mna cos nie dobrego. Skonczylo sie to próbą samobjczą z ktorej wyciagnela mnie kolezanka. Wszystko w srodku nocy wiec mialem duzo szczescia. Jako ze znam troche to srodowisko od srodka to powiem ze polski system edukacji w szkolach medycznych to jest tylko statystyka. A SOZ w polsce to zwykla atrapa demokracji i praw czlowieka. Wstydze sie za tych pseudoratownikow, pseudo lekarzy i pielegniarki. Oczywiscie nie wszyscy tacy sa ale system robi z nich bezduszne roboty przeznaczone tylko to odchaczania kolejnych pacjentow . Aha i czy w szpitalu miejskim nadal konserwatorzy i sprzataczki woza pacjentow itd ? haha patologia

    • 0 1

  • Szpital Porażka

    Tam zawsze był dramat. Moj ŚP Tata umarł w 2012 roku z powodu, uwaga braku lekarza do obsługi usg. Miał nogę jak bania, oddychał jak w górach czyli płytki oddech. Po rabanie zrobili mu rtg płuc i okazało się że miał również zapalenie płuc. Po 2 tyg umarł na niewydolność krążenia. Lekarz powiedział że mu przykro.....
    Totalna znieczulica i to nie tylko braki kadrowe ale też zwykła empatia. Ciekawe czy tak też traktują członków własnej rodziny. Odpowiedz zostawiam wszystkim z Was do przemyślenia

    • 3 0

  • Kazać oddać kasę na ksztalcenie

    I skończyć że studiami dla obcokrajowców.
    Zacząć przyjmować Polaków a nie ze Przez Lata robiono jakieś rekrutacyjne schizy i jeszcze upychsnie swoich.

    • 2 1

  • (10)

    Szpital Miejski w Gdyni to bardzo delikatnie mówiąc, Porażka! A SOR to nie inaczej jak jeden wielki syf.

    • 146 4

    • W Gdansku nie lepiej.

      Kor Uck w Gdansku to jest dramat.To jest Centrum Magii i Hogwartu.Bylam z matką z objawami przedzawalowymi to powiedzieli ze to od zoladka i nic jej nie jest. Za tydzien ledwo przezyla bo miala zawal i koronografie wlasnie w Uck.
      Ten odzial to porazka i dramat dla pacjentow bo nie kazdemu sie udaję.
      Sor w szpitalu copernikus jeszcze tam uzyskasz pomoc i opiekę.
      Lekarze bardzo pomocni, mili i staraja się jak mogą. Szkoda ze tam kardiologi nie ma.

      • 1 0

    • Wszędzie tak jest... (1)

      SOR w Wejherowie wcale lepszy nie jest...

      Sobota. Brak lekarzy. Ludzie czekający po kilka, kilkanaście godzin. Ortopeda będący na dyżurze miał w tym czasie zaplanowany zabieg... A połamani ludzie od rana do nocy czekali. (A może i dłużej, ale zdążyłam już wyjść)
      Starszy Pan słabo już kontaktujący siedział na wózku od 9 do później niż 21. Sam. Nikt z personelu się nie zainteresował.

      Ludzie oczywiście rozumieją, że personelu brakuje, ale też na coś płacą niemałe składki i oczekiwaliby tej pomocy, a nie braku zainteresowania i pół dnia czekania.

      • 8 1

      • niemałe składki ???

        chyba grzybiarzowi z torunia....

        • 4 4

    • Opis rentgena 2 30 h gratulacje mistrzostwa w ignorancji (1)

      • 7 2

      • Skoro według Ciebie to takie proste

        to się wykształć i zatrudnij do opisywania.

        • 6 6

    • (1)

      Gdańsk nie lepszy. Lekarzy brakuje ,ponieważ prowadzą swoje własne gabinety i mają gdzieś pacjentów ,chyba ze zapłacisz.

      • 9 7

      • Tylko Ty jedyna obsługujesz wszystkich za darmo

        • 7 5

    • Całkowita

      racja ten SOR w Gdyni to porażka , pacjentów traktuje się jako zło konieczne i nikt nie jest w stanie zrobić tam porządek , tragedia !!!!!!

      • 6 0

    • Tylko prywatna służba zdrowia!!

      • 2 7

    • Potwierdzam.
      Nie polecam. Rzeżnia.

      • 18 1

  • w kamasze ich posłać !! (11)

    niech pseudo "władza" dalej tak pogrywa jak teraz a nie będzie miał kto leczyć i uczyć....,
    najważniejsze, że będą Ci od pobierania pińcetplus
    Zapaść w służbie zdrowia i szkolnictwie jest faktem i nie da się tego przypudrować stwierdzeniami, że wszystko jest ok, a ludzie i dziennikarze rozpowszechniają nieprawdę....;
    a ilość dziedzin życia w których będzie coraz gorzej się nieuchronnie zwiększa

    • 224 46

    • To nie ich zmartwienie.

      Przecież oni i ich rodziny mają ekspresową opiekę i najlepszych lekarzy do dyspozycji.
      Co ich obchodzi zwykly obywatel. Po to dali 500+ by sie dzieci rodziły i utrzymywały dobrą zmianę.Reszta niech zdycha, leczenie sie nie oplaca.
      Dramat.

      • 0 1

    • To jest chłodna kalkulacja. (9)

      Proporcjonalnie więcej % głosów władza dostanie za 500+. Lekarze i nauczyciele to zaledwie promil tych, którzy mogliby oddać na pis głos. Więc po co? Tak na prawdę wyborca nie musi być zdrowy/wykształcony. Lepiej dać mu pieniądze bo wtedy podziękuję głosem do urny.

      • 56 7

      • i co w tym dziwnego? (8)

        To chyba naturalne, że człowiek oczekuje udziału z przedsięwzięcia, w którym bierze udział. Jest nim organizacja pod nazwą państwo.
        Jeśli jest ono zawłaszczane przez "namaszczonych", to dostaje szyderę, rechot i polew.
        Więc pytam się jeszcze raz, co w tym dziwnego, że głosuje, jak głosuje?
        Przekupstwo? Może...
        Było nie doprowadzać do sytuacji, gdzie można tak tanio to załatwić. To skutki głupoty i arogankiej ignorancji poprzednich ekip. I proszę nie liczyć na "rozsądek i racjonalność", bo one podpowiadają właśnie zaspokojenie własnych interesów.
        Kiedyś powtarzano hasło o takich samych żołądkach. Historia pokazała, że jest ono słuszne i kto o tym zapomina, prędzej czy później znajduje się na politycxznym śmietniku.
        Pułapką tego hasła, w którą wpadły "elity" jest fakt, że żoładki, fakt, mamy te same ale już zupełnie różne apetyty.

        • 9 18

        • tamtych już 4 lata nie ma...... (3)

          więc przestań tłumaczyć obecną patologię poprzednią władzą. Poza tym ci chorzy też "oczekują udziału z przedsięwzięcia, w którym biorą udział....." tzn., że oni też chcą być godnie leczeni, a nie mogą bo obecnie rządzący rozdali większość pieniędzy na 500+ i inne formy przekupstwa.

          • 12 3

          • nikogo nie tłumaczę (2)

            podchodzę "racjonalnie" do zjawiska. A pojawiło sie ono dzięki głupocie tych sprzed czterech lat, co zostawili sobie za plecami tak duży potencjał społecznego niezadowolenia. I nie jest to przekupstwo, szczególnie na tle znacznie dojrzalszych (bogatszych) ponoć demokracji europejskich. Nazywa się to redystrybucją. Nie jest ona bezinteresowna i wyhamowała po zniknięciu straszaka jaką była "komuna". Ale tamtejsze społeczeństwa jeszcze tego nie dostrzegają. Maja z czego tracić. Nas oskrobano do kości nie zawżając na nauki Masłowa.

            Czy można mieć pretensje do wilka, że owce żre? Nie. Takim go natura stworzyła.
            Czy można mieć pretensje do Kaczora, że takiego gotowca wykorzystał? Nie, to cecha dobrego polityka.
            Co do pacjentów, oczywiście... chcą i zasługują. Ale jeśli myślisz, że ta kasa do nich by trafiła lub poprawiła ich los, to... grzeszysz naiwnoscią. Nikt z "elit" (jakichkolwiek) nie kiwnie palcem, jeśli nie będzie musiał. Dlatego lekarzom nie powinno się zezwalać na zarządzanie usłkugami medycznymi a prawnikom na stanowienie prawa.

            Tylko raz mi się zdarzyło, że w trakcie operacji lekarz zrobił czego nie musiał. Ot, tak, zacerował uszkodzenie, które groźne nie było i nie miało związku z powodem znalezienia się na stole. Ale to był człowiek bardzo starej daty i innego wychowania.

            "Kasy nie ma i nie będzie" - pamiętasz?

            • 4 7

            • Dużo słów mało konkretów (1)

              Jeżeli jesteś zadowolony/a z tego, że od 4 lat państwo jest notorycznie zadłużane to pragnę cię poinformować, że już kiedyś był w Polsce taki dobry "wujek". Gierek się nazywał. Do dzisiaj spłacamy zaciągnięte w tamtym czasie długi. W czasie ostatnich czterech lat nasze zadłużenie wewnętrzne wraz z kosztami jego obsługi, wzrosło 7-okrotnie. Nasze wnuki będą to spłacać. Doraźne zaspakajanie potrzeb przez ciągłe zadłużanie nie jest dobrym rozwiązaniem. Mnie to nie sprawia radości tylko wprawia w ogromny smutek. Prawdą jest to, że poprzednia władza zapomniała o ludziach, jednak obecna również o nich zapomniała bo nie myśli o przyszłości moich dzieci, wnuków(a może i prawnuków). Dobry polityk to taki, który bierze odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Czy kaczor to robi? Nie. Gdyby trzeba było postawić kogokolwiek z polityków przed Trybunałem Stanu, to z wszystkimi można to zrobić tylko nie z nim. On pomimo tego, że podejmuje wszystkie decyzje to nie widnieje na żadnym dokumencie. Czy to cecha dobrego polityka??? nie, to cecha doskonałego "cwaniaka" . Tylko czy za to można chwalić? Nie nie można.

              • 8 2

              • można chwalić - za skuteczność i umiejętność przetrwania.

                Tych cech nie ma obecna opozycja a to dyskwalifikuje.

                Twoim błędem jest naiwna wiara w czystość intencji. Jest oczywiste, że nie sa one czyste.
                I z tego powodu, nie wolno zostawiać pretekstów w postaci niezadowolenia elektoratu oraz liczyć na to, że ktoś będzie się "brzydził" zająć "patolą", której ja sie brzydzę.
                Nie, nie będzie się brzydził i jeśli dasz mu szansę to Cię wyr...cha bez mydła. Przepraszam za zwrot ale jest on adekwatny do relacji w polityce. Tam nie ma (i nie powinno) być miejsca na takie błędy.
                Więc pretensje do lekkoduchów (głupców), którzy pozwolili demokracji działać.

                • 4 3

        • Jeżeli ktoś bierze udział to tak (1)

          Niestety sporo z tych wyciągających łapę po kasę dostaje ją bez żadnego własnego wkładu. Nawet Węgrzy potrafili znaleźć lepsze rozwiązanie, bo tam każde kolejne dziecko w rodzinie po prostu obniża płacony podatek czyli żeby coś dostać to najpierw trzeba zarobić. U nas można leżeć na plecach, rodzić dzieci i jeszcze narzekać, że opieka zdrowotna nie działa choć się grosza na nią nie płaci.

          • 23 0

          • no to teraz wiesz, czym jest przekleństwo korpo-definicji -

            ...skuteczność i ukierunkowanie na sukces.
            ;)
            Pewnie nieco przesadzasz i gwarantuję ci, że to "leżenie na plecach" nie jest wcale takie przyjemne i częste. Znam rodzinę z 11 dzieci (to dopiero patologia!!!), z czego 7 jeszcze "łapie" się na zasiłek. I jest to dla nich wielka pomoc, są porządnymi i użytecznymi ludźmi. I muszą się zdrowo uwijać aby zachować "normalność".

            Może jednak lepiej skupić się na tej pełnej części szklanki? I wyciągnąć naukę z tej boooleeesnej i upokarzającej lekcji, jaką odbiera obecna opozycja?
            Systemy społeczne mają to do siebie, że są modyfikowane. A my możemy w tym pomóc, przynajmniej biorąc udział w wyborach. Pomimo niewielkich szans na tak spektakularną zmianę, jaką obserwujemy obecnie.
            Zobaczymy czy faktycznie pycha kroczy przed upadkiem...

            • 2 3

        • (1)

          No właśnie zaspokojenie własnych interesów.
          W tym kraju zawsze tak będzie jak nie zmieni sie mentalność ludzi.
          Kazdy widzi tylko siebie.

          • 11 1

          • a od kogo się tego nauczył?

            Skopany pies będzie gryzł a zgnojony człowiek będzie gnoił innych.
            To uogólnienie żoładackiej fali na całe społeczeństwo.
            Na zaufanie to pracuje się latami.

            • 6 1

  • I dlatego nie pozwoliłam synowi studiować ratownictwa (1)

    Ciężka nauka jeszcze cięższa praca a zarobki dno. Na dodatek wiecznie pomiatany byłby przez pacjentów i ich rodziny oraz lekarzy. Jeden z cięższych zawodów i baaaaardzo niedoceniany zarówno finansowo jak i przez brak szacunku

    • 21 0

    • uuuu,

      "nie pozwoliłam"... Nie zazdroszczę dziewczynie Twojego synusia!

      • 0 0

  • na SORze spędziłam 5 godzin (2)

    W tamtym roku spędziłam na SORze 5 godzin z moim ojcem, który upadł i mia podejrzenie złamania biodra i musiał mieć zrobione RTG. yła sobota po godz. 20.00. Z bliska przyjrzałam pracy SOR. Juz w tamtym roku była segregacja pacjentów. Tata i inna pani ze złamaną ręką czekali 5 godzin na
    RTG. Tylko dzięi uprzejmośći ratownika, doniesiono wynik RTG do lekarza, ja nie dostałam pozwolenia na przeniesienie wyniku 20 kroków od pracowni do gabinetu lekarskiego. Takie wymagania. Lekarz przemiły, zbadał tatę i oglądnął wynik. zajęło mu to 2-3 minuty. Natomiast wypisywanie ton papierów ok. 10 minut.
    w czasie naszego 5 godzinnego pobytu przyjęto poza kolejnością aż 4 panów od których wionęło alkohoholem słaniających sie na nogach. zrobiono im wszystkie molłiwe badania, również zawieziono do neurologa. A potem ta sama policja, która ich przywiozła z interwencji odwiozła ich do domu, bo nie mieli jak wrócić. O nas policja nie zadbała. Takie prawo

    • 23 0

    • (1)

      Miałem to samo. Następnym razem na trzeźwo tam nie jadę.

      • 5 0

      • Policja musi

        Cię przywieźć :)

        • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Warsztat muzykoterapeutyczny Opowieści wewnętrznego dziecka

100 zł
warsztaty, spotkanie

Z psychodietetyczką przy herbacie: Q&A z Aleksandrą Spychalską

spotkanie, spotkanie

Ratuję, bo kocham i potrzebuję

warsztaty, spotkanie

Najczęściej czytane