• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czy wypada płakać na pogrzebie? Wywiad z Jackiem Krzysztofowiczem

Borys Kossakowski
15 maja 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Na pogrzebach rodzina często prosi, by nie składać kondolencji. Często po to, by odciąć się od bólu. Na pogrzebach rodzina często prosi, by nie składać kondolencji. Często po to, by odciąć się od bólu.

- Na pogrzebach ludzie są pogrążeni w smutku, ale próbują się trzymać. Są zrozpaczeni, łamie im się głos, ale próbują tego nie okazywać. Otoczenie oczekuje od nich, żeby się "trzymali", bo trzeba żyć dalej, wszyscy sobie jakoś radzą. W ten sposób odcinamy się od emocji: lepiej nie czuć żalu i bólu - mówi Jacek Krzysztofowicz, psychoterapeuta.



Borys Kossakowski: Dlaczego tak trudno pogodzić się nam ze śmiercią bliskiej osoby? Boli strata fizyczna? A może pożegnanie się z pewną iluzją, którą nosimy w głowie?

Jacek Krzysztofowicz - psychoterapeuta, w latach 1988-2012 był dominikaninem w gdańskim klasztorze. Publikuje w magazynie "Charaktery". Jacek Krzysztofowicz - psychoterapeuta, w latach 1988-2012 był dominikaninem w gdańskim klasztorze. Publikuje w magazynie "Charaktery".
Jacek Krzysztofowicz: Od momentu, kiedy pojawiamy się na świecie, tylko jedno wiemy na pewno. Że umrzemy. Paradoksalnie nie ma nic bardziej sprzecznego z instynktem samozachowawczym niż śmierć. Nie ma więc prostej metody "wmontowania" śmierci w życie. Powiem więcej: całe życie to w zasadzie obrona przed świadomością, że jesteśmy śmiertelni. Próbujemy tę myśl oswoić. Ale w pełni zgodzić się na śmierć - to w zasadzie niemożliwe. Czasami poprzez budzenie nadziei na szczęśliwe życie wieczne pomaga w tym religia. Czasami potrafi ona wręcz zachęcić do śmierci. Tragicznym tego przykładem są samobójcy wysadzający się w powietrze w imię Boga.

Na pogrzebach:

Dodajmy, że jest to imię źle pojmowane i duchowni islamscy potępiają samobójców. Ale wróćmy do naszej kultury. Przypominam sobie, że na pogrzebie mojej babci płakałem jak bóbr, choć wydawało mi się, że nie jestem z nią aż tak związany.

Życie ludzkie to pasmo strat. Większość nie jest bardzo bolesna, bo puste miejsce można czymś wypełnić. Ale utrata bliskich osób jest wyjątkowo trudna. Jeśli pan płakał, to był pan pewnie bardzo związany z babcią. Albo uległ pan zbiorowym emocjom.

Nie przypominam sobie, żeby więcej osób płakało. Może większość zebranych przeżyła już tę śmierć wcześniej?

Albo stłumiła swoje emocje. Myślę, że tradycyjny obrządek pochówku służy jednak temu, żeby emocje przeżywać. Bo łatwiej jest przeżywać wspólnie. To dotyczy zarówno emocji negatywnych jak i pozytywnych, czego możemy doświadczyć np. podczas masowych wydarzeń sportowych.

Czyli płacz jest zdrowy?

Gruczoły łzowe są naturalnym wyposażeniem organizmu. Płacz służy rozluźnianiu napięcia w ciele. Można płakać z bólu, ze śmiechu i ze złości. W zasadzie każda silna reakcja emocjonalna może wywołać płacz. Ale wracając do sytuacji pogrzebu: w przypadku, gdy pojawiają się silne emocje, a na pogrzebie przeważnie się takie pojawiają, to podejmujemy decyzję: pokazać emocje czy je zdusić. Przeważnie podejmujemy ją nieświadomie, zgodnie z tym, czego zostaliśmy nauczeni w dzieciństwie. Jeśli więc wybieramy tłumienie emocji, to jesteśmy jak wulkan, w którym się piekli lawa. Nie ma ona dokąd ujść, bo krater jest zatkany. Próbujemy na siłę utrzymać emocje, ale sił nam kiedyś zabraknie. I eksplozja wulkanu może pojawić się dużo później i bez związku z wydarzeniem. Może więc w pana przypadku był to jakiś starszy płacz, niewyrażony wcześniej.

Z emocjami nie radzimy sobie tak łatwo. Ludzie oświeceni, tacy jak Budda czy Chrystus, uczyli nas, żeby emocje wyrażać w sposób świadomy, ale w rzeczywistości...

... ależ to nie jest kwestia tego, żeby być Chrystusem, tylko kwestia treningu w gronie rodziny. Najczęściej emocje są lekceważone. Dzieci mają się dobrze uczyć w szkole i być grzeczne. Szybko się więc uczymy, że nie mamy prawa do przeżywania emocji: smutku, lęku, złości. Wiadomo: chłopaki nie płaczą. A w przypadku dziewczynek: złość piękności szkodzi. Chłopcy więc na ogół są odcięci od możliwości wyrażania bólu czy smutku, a dziewczynki od złości. Byłoby bardzo dobrze, gdyby w szkole były zajęcia z psychoedukacji, żebyśmy się uczyli, czym są emocje, do czego służą, jak je przeżywać. To by nam wiele w życiu ułatwiło.

Ludzie zawsze mieli problem z emocjami?

Myślę, że kiedyś ludzie mieli lepszy dostęp do nich. W Ewangelii pisze się o płaczu Chrystusa, a dziś? Czy czytał pan kiedyś, że ktoś ważny, na przykład prezydent, się rozpłakał?

Nie.

Kiedyś na pogrzebach zatrudniano płaczki, żeby wywołać nastrój rozpaczy, dać upust rozpaczy. Potem jest łatwiej wrócić do równowagi. Warto pozwalać sobie czuć. Własne uczucia są najlepsze. Choć często idą nam pod włos. Na pogrzebach ludzie są pogrążeni w smutku, ale próbują się trzymać. Są zrozpaczeni, łamie im się głos, ale próbują tego nie okazywać. Otoczenie oczekuje od nich, żeby się "trzymali", bo trzeba żyć dalej, wszyscy sobie jakoś radzą. W ten sposób odcinamy się od emocji: lepiej nie czuć żalu i bólu. Te uczucia wprawdzie próbują się przebić, jakoś uzewnętrznić, ale intelekt dominuje nad nimi, zabija je, a raczej zamraża, nie pozwalając im zaistnieć. Zamieniają się one wtedy jakby w bryły lodu - obciążają nas, i czasem - w końcu, zupełnie niespodziewanie - rozmarzają. Bo nie zostały przeżyte, kiedy była na to pora.

I jak się rozmrażają, to płyną w postaci łez.

Emocje nie wyparowują, wszystko w nas zostaje. Jeśli dziecko jest zaopiekowane, czyli ma to, czego mu potrzeba, to idzie się bawić. W przeciwnym wypadku płacze. Z emocjami jest tak samo. Trzeba się nimi zaopiekować.

Czyli?

Pozwolić im istnieć. Czuć. Na boisku sportowym, jak ktoś jest faulowany, to wkracza fizjoterapeuta, zamraża, blokuje ból, a zawodnik przestaje go czuć. Ale ból wróci i to mocniejszy.

Często na pogrzebach rodziny proszą o nieskładanie kondolencji. Czy to znów tłumienie emocji?

To rzeczywiście dość powszechna praktyka. I rzeczywiście służy odcięciu od emocji. Dajmy spokój, idźmy stąd. Ale z drugiej strony: jeśli chcemy podejść i złożyć kondolencje, to co w zasadzie powiedzieć? Nie ma rytualnych zachowań, zwyczaje związane z pogrzebami zostały zapomniane. W przeżywaniu emocji konieczna jest autentyczność, a jeśli po kolei każdy wydusza sztuczne zdania składając kondolencje, to skutek będzie opłakany.

Kiedyś rytuały były silnie skodyfikowane. Każdy wiedział, co, jak i kiedy trzeba zrobić, powiedzieć.

Dawne czasy charakteryzowały się tym, że ludzie w ogóle mieli mało wyborów. Od urodzenia poruszali się określonymi drogami. Kiedyś wszyscy robili to samo - teraz każdy może inaczej, po swojemu. Mogę podejść i powiedzieć co chcę. Tylko co?

Mogę robić, co chcę, tylko nie wiem, czego chcę.

Wie pan, jaki jest najbardziej dramatyczny moment pogrzebu? Kiedy zaczyna się zasypywanie grobu. Pierwsze szufle ziemi z głuchym łoskotem spadają na wieko trumny... Ten odgłos mało kogo pozostawia obojętnym. Ale teraz na pogrzebach dół pokrywa się specjalną siatką, na którą składa się kwiaty, a zasypanie grobu odbywa się później, kiedy żałobnicy już dawno opuszczą cmentarz. Albo w ogóle nie ma trumny, tylko urna. Wszystko po to, żeby ból wyeliminować z pogrzebu. Ale jeśli pożegnaliśmy kogoś bliskiego, to on i tak przyjdzie.

Jak przeżywać żal w sposób "zdrowy" - nie wpadając w depresję?

Żal po stracie to nie jest depresja. Depresja to smutek nieadekwatny do wywołującej go przyczyny. A rozpacz po stracie bliskiego jest reakcją adekwatną. Przeżywanie jej to jak długotrwałe przeprawianie się przez szeroką rzekę. Dotarcie na drugi brzeg trwa na ogół około roku. Depresję natomiast można porównać do bycia nagle wrzuconym do głębokiego i ciemnego jeziora, w którym nie sposób określić kierunku, w którym należy płynąć, by się uratować. Innymi słowy: żałoba po stracie to kielich goryczy, który trzeba wypić. Póki nie zostanie wypity, żałoba się nie skończy. Nie da się go wypić jednym haustem. To musi zająć trochę czasu. O depresji możemy mówić, gdy w wyniku działania emocji komuś załamuje się linia życia: praca, rodzina. Ale ktoś, kto przeżywa na bieżąco swoje emocje, jest w stanie sobie poradzić z jednorazową, naturalną stratą, jaką jest śmierć, zwłaszcza jeśli ma wsparcie bliskich.

Podczas stypy często panuje wesoła atmosfera. Moja mama mówiła mi zawsze, że to dlatego, że ludzie się cieszą, że żyją.

To chyba jest prawda. To co na przykład w Gdańsku nazywa się stypą, na Mazowszu nazywają konsolacją. To od łacińskiego "consolatio" - pocieszenie. Stypa ma charakter powrotu do życia. Spotkaliśmy się ze śmiercią, ale żyjemy i będziemy żyć dalej. Żałoba nie polega na zanurzaniu się w śmierć, nie chodzi o to, żeby umrzeć za życia. Mamy się życiem cieszyć. Ta konsolacja mówi: śmierć nie jest powodem do bezdennej rozpaczy. Mamy żyć. Życie płynie, rodzina trwa, ktoś odszedł, ale ktoś inny się pojawi na jego miejsce.

Pogrzeb to rodzaj pożegnania...

Tak, ale paradoksalnie nie jest potrzebny zmarłemu. Zmarły nic nie potrzebuje. Pogrzeb jest dla bliskich i nie przypadkiem dzieje się to w zbiorowości, bo przeżywanie emocji, jak już mówiliśmy, łatwiejsze jest w grupie. Choć i tak trudne - po omacku szukamy swoich metod na wyrażanie emocji.

Wiele osób po śmierci bliskiej osoby mówi - to stało się tak nagle. Nie zdążyłem powiedzieć jej lub mu, że ją kocham. Jak wiele dla mnie znaczyła. Co w takich wypadkach robić?

Odpowiedzieć jest bardzo prosta: powiedzieć to. Nie mamy pewności, że nas słyszy, ale nie mamy pewności, że nas nie słyszy. Jak mamy potrzebę, żeby mówić, trzeba to mówić. Zarówno te przyjemne rzeczy, jak i te bolesne. Odwiedzanie grobów bliskich to dobry czas i miejsce na rozmowę z nimi. Także o trudnych sprawach.

Opinie (87) ponad 10 zablokowanych

  • (12)

    Czemu nie ma wywiadu z księdzem, a z osobą świecką???

    • 33 96

    • To jest były duchowny. (5)

      mówił świetne kazania na mszach u dominikanów.
      A gdyby to był ksiądz, czy to tak wiele by zmieniło?

      • 41 6

      • artykuł/wywiad marny. Każdy sam najlepiej wie, czy chce płakać, czy nie. A nazwisko Krzysztofowicza służy jedynie chęci przyciągnięcia większej rzeszy czytelników...

        • 16 26

      • te "kazania" z roku na rok miały coraz mniej wspólnego z Ewangelią (3)

        w homiliach nie chodzi chyba o to, by robić psychoterapię...?

        • 17 21

        • minusujcie - ok. ale co myślicie? (2)

          macie jakieś przykłady tych "świetnych kazań"? jakieś nawrócenia? uratowane małżeństwa? przebaczone winy?

          • 8 22

          • (1)

            dobre pytanie...
            od razu widać czemu cie zminusowali: bo jak slogany i natchnienie spotyka się z faktami, to tym gorzej dla faktów

            • 4 3

            • Dobre pytanie zadał o nawrócenie

              Nawrócenie, to nie sztuczna droga religijności. Nawrócenie, to zmiana kierunku myślenia. Czemu każdy utożsamia nawrócenie z religią. Jak ktoś przestaje żyć w jakimś paskudztwie, które go niszczyło, to też w jakiś sposób się nawraca. Czy Krzysztofowicz pomagał w tym kazaniami? Osobiście dał mi kilka wskazówek w życiu, które okazało się, były nie trafione. Skutki zobaczyłem po latach. Długo tłumaczyć... Ale szanuję go. I myślę, że ma bardzo trudną drogę życiową i bardzo mu z tego powodu współczuję... nie oceniam moralnie, ocenę zachowam dla siebie w sercu, ale współczuję...

              • 2 0

    • a czemu miałby być?

      • 8 2

    • bo ksiundz był wtedy w Rosi

      jak kręcili ten wywiad.

      • 3 6

    • Bo to już jest pan Jacek.mądry jak zawsze ale wyzwolony:)

      • 7 6

    • ...

      Nie tylko katolicy umierają.

      • 16 2

    • temu panu już dziękujemy (1)

      To nie jest przestrzeń dla pana. Proszę pozostać w Łodzi. Proszę już nie hipnotyzować ludzi, uwodzić niskim, tym razem intelektem swojej osobowości. Proszę dokończyć swoją terapię tym razem już bez angażowania społeczeństwa. Proszę zaleczyć wszystkie swoje rany, ale nie kosztem innych. Proszę brać energię, ale już z gniazdka elektrycznego i tylko do oświetlenia pomieszczenia. Pana duszpasterzowanie dobiegło końca, a zawód psychoterapeuty ma wymiar indywidualny, osobisty i prywatny. Dowiedzenia.

      • 10 14

      • Awod psychoterapeuty ma wymiar indywidualny i prywatny??? Wow! Dobrze wiedziec! Od jutra zamykam gabinet i nie dzwoncie drodzy klienci z pytaniami o wolne terminy. Zle wykonywalam swoj zawod. Zajme się zas cieplym mysleniem o was. Jezu chlopie zes blysnal!!!

        • 8 7

  • (6)

    Wspaniały artykuł. Jak Jacek udzielał nam ślubu to razem płakaliśmy ze szczęścia :)

    • 46 18

    • (1)

      Udzielał Wam ślubu jeszcze wtedy o.Jacek

      • 11 4

      • Dla kogoś to mógł być nawet kolega z dawnych lat, więc prywatnie nie wymuszaj od kogoś, żeby mówił o.Jacek. Ja do mojego kolegi księdza i o nim, też mówię Andrzej a nie ks. Andrzej. Bo tak mi naturalniej.

        • 2 1

    • ślubu udzielaliście sobie nawzajem (1)

      o. Jacek reprezentował Kościół

      • 21 3

      • PLUS dla świadomego :)

        • 4 0

    • "wspaniały artykuł"

      ...niech zgadnę - kolega red. Borysa? też red.?

      • 7 17

    • A teraz się na Was wypiął zrzucając sutannę!

      • 11 16

  • Co za tytuł - Czy "wypada" płakać? (2)

    • 99 5

    • jakie czasy taki tytuł

      coraz więcej osób ma z tym problem, albo uważa że nie wypada, nie można, albo "ja im pokaże jaki jestem dzielny" itp.

      • 17 3

    • tytuł sugeruje nam, że płacz na pogrzeie nie jest oczywisty

      dla mnie zawsze oczywisty był i uważałam przeżywanie śmierci za sprawę bardzo osobistą, i wara ludziom do czyjejś reakcji. Kondolencje to idiotyzm, bo są sztucznym tworem wziętym z amerykańskich filmów i gwałcą przestrzeń żałobnika, nie pasują do naszej kultury i charakteru. Ale wciąż - to idnywidualna sprawa, może ktoś ich potrzebuje.
      Tytuł natomiast woła o pomstę do nieba.

      • 21 3

  • Zależy czyj to pogrzeb. (1)

    Jak polityka to wskazane jest radowanie się, oraz radosne okrzyki i tańce.

    • 45 18

    • puknij się w łeb i sięgnij po słownik interpunkcji

      • 0 7

  • (3)

    Ja po pogrzebie i śmierci mamy do tej pory nie mogę przyjść do siebie - a minęło już trochę czasu, więc to pytanie jest co najmniej z kosmosu i nie dotyczy ludzi.. Chyba, tak myślę.

    • 53 11

    • wierząca (2)

      jesteś wierząca? Jeśli tak to czemu rozpaczasz? Spotkacie się w niebie. Życie na ziemi to tylko chwila a tam będzie całą wieczność razem.

      • 4 7

      • (1)

        to tylko tak się mówi...wszystko wiedziałam ale w chwili tragedii nie ma zgody ,jest rozpacz..!

        • 5 1

        • "Minęło już trochę czasu"

          W chwili tragedii i jakiś czas po tym to raczej oczywiste, że jest rozpacz, ale większość wierzących ludzi po jakimś czasie (raczej krótszym niż dłuższym) godzi się ze stratą.

          • 0 1

  • (3)

    Cieszę, że pan Jacek ma się dobrze w "cywilu". To mądry, stabilny emocjonalnie człowiek, czego nie można powiedzieć o wielu terapeutach.

    • 40 19

    • co to znaczy "stabilny emocjonalnie"? (1)

      nie zapominajmy, że był przez połowę życia osobą duchowną, że złożył śluby wieczyste i je potem złamał (publikując jednocześnie swoją odezwę nt. nieokreślonego przedmiotu "miłości" w internecie?)

      • 15 12

      • no i? ludzie się zmieniają, a oznaką stabilności może być również świadome podejmowanie trudnych decyzji

        • 6 1

    • oj, rady tego pana gdy jeszzce był zakonnikiem

      bywały żenujące

      • 8 9

  • Co za beznadzieja!

    Nie rozumiem po co ten artykuł?
    Wiadomo, że na pogrzebie każdy przeżywa tak jak "potrafi". Zależy jak z kim kto był związany.
    Inni płaczą, inni nie płaczą - proste.

    • 51 13

  • Płakać na pogrzebie? (1)

    Ja zawsze gram na fujarce i z resztą śpiewamy szanty.

    • 33 4

    • nooo i kolega gra na d_pie bo to znany flatulista

      • 0 0

  • Dziwne... (6)

    Tyle lat był duchownym, a w tym wywiadzie nie wspomina ani słowem o tym, że jako osoba wierząca ufa, że przecież kiedyś naszych bliskich spotkamy... wspomina jedynie o religii jako o "narzędziu" radzenia sobie ze stratą,... a nie mówi nic o samej wierze...

    • 45 28

    • może dlatego porzucił habit? (2)

      być może nie spotkał Boga w swoim życiu (a tyle lat innym o nim opowiadał z ambony...)

      • 23 5

      • (1)

        bo wiara to wiara, a religia to religia - dwie różne sprawy. Można głęboko wierzyć, ale nie uczestniczyć w grupowych rytuałach i instytucjach związanych z tą wiarą.

        • 4 2

        • Nie żyjąca już moja babcia

          Bardzo głęboko wierząca kobieta mówiła, że modlić można się wszędzie i wcale nie trzeba w związku z tym chodzić do kościoła.
          Bywała w kościele z okazji świąt i innych okoliczności jak pogrzeby, śluby, a modliła się w domu, parku i wszędzie gdzie miała na ten czyn ochotę.
          W związku z tym zastanawiam się czy jest w tym swoim niebie wraz z katolikami, którzy pędzili do kościoła w każdą niedzielę?

          • 3 2

    • może stracił wiarę (1)

      chyba zbyt uciekł w filozofię

      • 11 2

      • raczej w psychologię

        • 5 0

    • metoda ustawień Hellingera to nie filozofia

      to szarlataństwo... zagubił się były o. Jacek

      • 12 5

  • Czy wypada płakać.

    Nie mam co robić na pogrzebie tylko się zastanawiać czy płakać, czy tylko być smutnym. Emocje to emocje...

    • 49 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Galeria Przymorze zachęca do oddawania krwi

imprezy i akcje charytatywne

II Ogólnopolska Konferencja Naukowa Prawa Medycznego: Nowoczesne technologie a prawo medyczne

konferencja

Jak ochronić swoje krocze przed nacięciem?

warsztaty, konsultacje

Najczęściej czytane