• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Mamo, nie śmiej się ze mnie - porada eksperta

29 października 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Dziecko ocenia siebie w kontekście porównań społecznych, słów osób bliskich i rówieśników. Jest przy tym bardzo wrażliwe na wszystkie negatywne komentarze, nawet te wypowiedziane żartobliwie. Dziecko ocenia siebie w kontekście porównań społecznych, słów osób bliskich i rówieśników. Jest przy tym bardzo wrażliwe na wszystkie negatywne komentarze, nawet te wypowiedziane żartobliwie.

Dzieci są często przewrażliwione na punkcie własnej osoby, nie potrafią się z siebie śmiać, a każdą uwagę odbierają bardzo osobiście. Czasem, by okazać swoje niezadowolenie, obrażają się lub agresywnie zachowują. Jak tłumaczyć, że takie postępowanie jest niewłaściwe?



Przedstawiamy artykuł z cyklu pt. Porada eksperta, w którym specjaliści z różnych dziedzin udzielają porad na pytania nadsyłane przez naszych czytelników.

Czy rozwijasz poczucie humoru u swojego dziecka?

Napisała do nas Kamila, mama pięcioletniego Nikodema: Jestem mamą pełnego uśmiechu i bardzo towarzyskiego pięciolatka. Nikodem ma wrodzony dar uwodzenia ludzi, bardzo szybko budzi ich sympatię. Jednak od niedawna zauważyłam u niego zwiększoną wrażliwość na moje komentarze dotyczące tego, co powie. Wszystko odbiera jako naśmiewanie się z niego. W momencie kiedy powie coś zabawnego, co wywołuje mój uśmiech (np. użyje dorosłego sformułowania) reaguje krzykiem i płaczem, obraża się i ma wielki żal do mnie, że się z niego naśmiewam. Często reaguje agresją, nawet kiedy jest bohaterem wesołej piosenki, którą śpiewam. Kompletnie nie chce, aby o nim mówiono i patrzono na niego, kiedy jest w towarzystwie innych osób. Jak reagować na takie zachowanie? Czy tłumaczyć, że nie jest to naśmiewanie, i że uśmiech na mojej twarzy wywołuje jego urok? Czy raczej unikać takich sytuacji? Boję się, że za jakiś czas będzie tak wrażliwy, że nie będzie można w towarzystwie powiedzieć nic na jego temat.

Dzisiaj porady udziela dr Magdalena Giers, psycholog dziecięcy z Centrum Teraz w Gdańsku.

Potrzebujesz porady psychologa? Sprawdź ofertę gabinetów psychologicznych w Gdańsku, Gdyni i Sopocie.

Opisywana przez Panią sytuacja jest bardzo częsta u dzieci w wieku przedszkolnym. Zwiększona wrażliwość i bardzo silne emocje wynikają z rozwoju dziecka - jego układ nerwowy wciąż dojrzewa, a procesy hamowania muszą się jeszcze ukształtować. Silne reakcje emocjonalne mogą być w tym okresie wywoływane nawet przez bardzo małe bodźce - co tłumaczy silny gniew Pani syna na delikatną aluzję. Emocje małego dziecka mogą się również bardzo szybko zmieniać i nie wynikać z usposobienia dziecka. Nawet pogodne, wesołe i towarzyskie dziecko ma prawo do odczuwania złości i gniewu. 

Na wiek przedszkolny przypada również okres największego nasilenia reakcji emocjonalnych o podłożu strachu - np. uogólniony lęk, nieśmiałość, zakłopotanie, zawstydzenie. Te emocje wynikają także z coraz większej świadomości siebie oraz dojrzałości społecznej dziecka. Jest to normalny etap rozwoju.

Chciałabym tym samym rozwiać Pani obawy. Nikodem z całą pewnością rozwija się prawidłowo, a wskazane przez Panią trudności najprawdopodobniej miną wraz z wiekiem.

Może jednak Pani zdecydowanie mu pomóc, by mógł lepiej radzić sobie z podobnymi sytuacjami. Wraz z wiekiem dzieci zdobywają umiejętność powściągania swoich afektów, stopniowo osiągają coraz większą dojrzałość emocjonalną. Rolą rodziców i wychowawców jest wspieranie tego procesu.

Dbając o prawidłowy rozwój emocjonalny dziecka musimy pamiętać o podstawowej zasadzie: wszystkie uczucia należy zaakceptować, ale pewne działania należy ograniczyć. Oznacza to jednocześnie brak przyzwolenia na wyładowywanie złości na innych ludziach. Dziecko musi się nauczyć, że z uczuciami nie musi walczyć, ani bezwolnie się im poddawać. Musi za to nauczyć się je rozpoznawać i prawidłowo wyrażać, tak aby nie ranić innych.

Z tego co Pani pisze wnioskuję, że jest Pani mamą bardzo świadomą emocji przeżywanych przez syna. Potrafi je Pani określić i wskazać ich przyczynę. Ta umiejętność pomoże Pani zadbać o dobre samopoczucie syna oraz prawidłowo ukształtować jego reakcje. Istnieje bowiem bezpośredni związek między tym, co dzieci czują, a jak się zachowują.

Kiedy dzieci dobrze się czują, zachowują się dobrze. Aby pomóc im dobrze się czuć, należy przede wszystkim zaakceptować ich uczucia. Dziecko musi się nauczyć wyrażania uczuć i panowania nad emocjami. Jeżeli jego uczucia nie spotkają się ze zrozumieniem, to zostają stłumione i ulegają zniekształceniu albo zostaną przesunięte do sfery somatycznej (powodując np. bóle brzucha, nudności, itp.). Najprostszą metodą jest nazwanie zauważonych u dziecka emocji: "Widzę, że jesteś zły", "Musiało Cię to bardzo zdenerwować", "Czujesz do mnie żal, bo powiedziałam coś, co Cię uraziło". Zaraz za nazwaniem emocji powinno pojawić się wyraźne podkreślenie, że nie zgadzamy się na głośny krzyk czy agresję. Na początek można podać, podpowiedzieć dziecku kilka propozycji alternatywnych zachowań, które jesteśmy w stanie zaakceptować. Oczywiście najlepiej to zrobić w spokojnej atmosferze, a nie w sytuacji, kiedy wybuch agresji już się pojawił.

Silne wybuchy złości mogą również być związane z delikatną i jeszcze nieukształtowaną świadomością siebie, poczuciem własnej wartości. Dziecko ocenia siebie w kontekście porównań społecznych, ocen od osób bliskich i rówieśników. Jest przy tym bardzo wrażliwe na wszystkie negatywne komentarze (nawet te wypowiedziane żartobliwie, bez złej intencji), a także na sam fakt bycia obserwowanym, a w domyśle ocenianym. Potrzebuje serii doświadczeń, dzięki którym będzie mogło ukształtować pozytywny i trwały obraz samego siebie. Pani, jako zaangażowana mama, może zapewnić mu wiele takich okazji. Przykładowo może Pani:

- stwarzać dziecku okazje do rozwijania poczucia kompetencji i wiary we własne możliwości znajdując i podkreślając jego mocne strony (co właściwie już zaczęła Pani robić podkreślając jego przyjazne usposobienie i poczucie humoru) i dając mu szanse na zdobycie sukcesów w wybranych przez niego dziedzinach, zadaniach;
- nakłaniać dziecko do większej odpowiedzialności i dawać mu okazję do podejmowania decyzji, by mogło poczuć się ważne;
- unikać porównań z innymi dziećmi;
- jak najwięcej chwalić, podkreślać sukcesy i dobre zachowanie.

Niepokoi cię twój stan zdrowia? Potrzebujesz porady specjalisty? Zadaj pytanie naszym ekspertom

Opinie (23) 1 zablokowana

  • jak pokazuje mojemu małemu budyń to dostaje spazmów ze śmiechu :) (1)

    • 46 3

    • zawsze mnie to dziwilo. Ja smazmow dostawalam na widok kielbasy w spozywczym;)

      • 4 1

  • (3)

    ta mama akurat nie jest dobrym przykladem. Bo tu "problemem" jest syn, ktory jeszcze nie za duzo rozumie, rozumie opacznie swoja mame. Ale wezmy przyklad rodzicow, ktorzy ewidentnie, z premedytacja wysmiewaja swoje dzieci. Nie rozumiem tego. Czy to leczenie kompleksow, chec wyzycia sie na slabszym? Rodzice nie rozumieja jakie spustoszenie sieja w psychice dziecka. Ja od ponad 20 lat nie potrawie sie przelamac, po "dowcipach" moich rodzicow. Oni smiejac sie ze mnie bawili sie setnie. Mi zostalo to w glowie na dlugie lata i dorosle zycie. I teraz robiac wazne dla mnie rzeczy rezygnuje na starcie, bo w tyle glowy slysze smiech rodzicow, ze mi sie nie uda. Kazdy zart jest zabawny dla tego co sie nasmiewa, niekoniecznie dla osoby, z ktorej sie smiejemy. Albo teksty fizjologiczne przy innych doroslych. Albo, ze dziecku tu i owdzie zaczynaja rosnac wlosy, ze dorasta. To tak intymna sprawa i wstydliwa, ze rodzice niekoniecznie musza opowiadac rodzinie i znajomym co sie dzieje z ich corka czy synek i jak to bujnie sie rozwija. Starzy litosci. Pomyslcie zanim jakis glupi tekst wyplynie z waszych ust.

    • 39 2

    • Przypomniała mi się książka Neila Gaimana "Chłopaki Anansiego", (2)

      a konkretnie wątek relacji głównego bohatera z ojcem, perfidnie naśmiewającym się z syna przy różnych okazjach.

      Zakończenie przynosi kilka zaskoczeń, a ewolucja tegoż bohatera niesie sporo nadziei ludziom z podobnymi doświadczeniami :). Dobra książka zresztą, polecam.

      • 3 0

      • (1)

        zdradz zakonczenie. Kto nie chce niech nie czyta.

        • 1 0

        • ** MAŁY SPOILER **

          Bohater - przez większość książki skończony fajtłapa - w decydującej chwili genialnie, na oczach setki ludzi, przechytrza uzbrojonego mordercę, przy okazji ratując (i oczarowując) swoją przyszłą żonę.

          A przesłania (których wiele można się tam doszukać): pozory mylą; ludzie, którzy poznali dobrze jakiś rodzaj cierpienia, zrobią wszystko, żeby oszczędzić go komuś innemu; czas leczy rany, jeśli mu na to pozwolisz, i nie trzymasz się kurczowo starych uraz.

          I jeszcze - każdy człowiek ma wiele atutów, często skrywanych lub nieuświadomionych, które objawiają się w najmniej spodziewanej chwili. Trąci banałem, ale jednak może od czasu do czasu nie zaszkodzi o tym przypomnieć...

          • 1 0

  • W d... jeszcze bachora pocałuj i przeproś, że o nim wspominasz (2)

    bo inaczej ci meble ze złości rozwali i kupę na dywan zrobi.
    A potem się dziwią, skąd się biorą nastolatki, które katują na ulicy przypadkowo spotkanych ludzi, bo ci na nich "krzywo" spojrzą... To też pewnie były kiedyś słodkie, małe "złośniki".

    • 31 24

    • do zjadliwego

      akurat kupe na dywan zrobil, i co mi poradzisz? do psychologa , czy od razu do rzeki wrzucic!!!!

      • 1 1

    • rozumiem

      dywan z ikei na wyprzedazy w kredycie 50/50?

      • 2 0

  • obecne mamy w większości to niedożywione lemingi ze smartfonem w dłoni

    • 18 8

  • Gbyby mi rodzice dali na imię Nikodem, to nie wiem czy nie poczułbym sie urażony (1)

    • 11 9

    • nie płaciłbyś mandatów

      • 2 0

  • nagle w polsce mamy 38 mln psychologów (3)

    za komuny jakoś w latach 80tych nie było takich problemów, dzieci rosły, borykały się z różnymi problemami, ale wyastały na ludzi, nie było fotelików w samochodach, baa nie było pasów, łóżeczka były malowane farbą z ołowiem, wszyscy piliśmy orenżadę z saturatoró na ulicy z jednej szklanki, nie było kolorowych flamastrów, PS3, nie było w szkole psychoogów tylko woźny z bambusowym kijem od pilnowania porządku, jak ktoś wybił na ulicy szybę to był samosąd a milicja przyjechała raz na pół roku do jekiejś kradzieży pod szkołę aby spałować złodzieja który obrobił komuś piórnik (tak na uboczu jak go raz milicja brała na pałach w trasę po siedlu nyską to się do końca nauki w szkole nie decydował nic ukraść)

    a dzisiaj, dzisiaj mamy pełno psychologów, ci bardziej obrotni pracują w marketingu nad opracowaniem skutecznych metod reklamy, pozostali to ci bezrobotni z misją zbawiania swiata...

    wasze rady powodują że rośnie pokolenie przeproaszam za szczerość ale ułomnych ludzi, ludzi którzy uczą się na każdym kroku że zawsze jest ktoś kto im pomoże, że nie muszą rozwiązywać sami swoich problemów bo zawsze jakiś nadgorliwy rodzić, psycholog czy sąsiad donosiciel zadba o ich interes, dzisiaj matura to nie jest już egzamin dojrzałości a egzamin dla dzieci kwiatów, potem tacy idą na studia wypieszczeni, wycałowani przez mamusie i tatusiów i pierwszy szok kiedy wykładowaca ich krytykuje na egzaminie, załamanie nerwowe i psychotropy a system tylko czeka by kolejna grupa psychologów, psychiatrów i znachorów przejęła opiekę nad takim niedorozwiniętym człowiekiem, robicie krzywdę swoim dzieciom bo się naoglądaliscie amerykańskich filmów o psychoanalityków, naoglądaliście się super niania i maci wodę z mózgu

    dzisiaj osmiolatki w szkolenie nie potrafią sobie podetrzeć du...y dzięki swoim nienormalnym rodzicom, za czasów głębokiej komuny dzieci w drugiej grupie w przedszkolu potrafiły wytrzeć sobie du...ę, ubrać się na dwór i zawiązać sobie buty...

    mama nadzieję że za mojego życia ne dojdzie do wojny na terenie naszego kaju, bo 95% społęczeństwa nie nadaje się do wojska a bye armia załatwi nas w ciągu miesiąca jak w 39, bo nie będzie komu utrzymać karabinu w ręce, wszyscy polacy będa siedzieli wtedy przed telewizorami bo będzie leciał kolejny odcinek super niania

    sroki za błędy, ale ci co chcą to się skupią na treści, reszta może poprawić moją pisownię bo okiem tatusia i mamusi

    • 18 13

    • rzygam już tą nostalgią starców, dzieci komuny (1)

      Każdemu zawsze się wydaje, że wszystko w przeszłości było lepsze, bo wszyscy wtedy byli młodsi, a poza tym cechą każdego neurotyka jest absolutne zadowolenie ze swojego dzieciństwa & bezkrytyczne patrzenie na rodziców, którzy go skrzywdzili.
      Zbyt często słyszę, jak ktoś mówi "mnie lali pasem i przymierałem głodem i co? ŻYJĘ! a to najlepszy dowód na bezbłędność rodziców..;/
      Oranżada w proszku - ekstra, tylko że jeżeli dzisiaj ktoś by ją jadł, a nie 20 lat temu, to wszyscy byliby oburzeni, że kiedyś było lepiej bo dzieci jadły surowe mięso, a dzisiaj to tylko konserwanty w proszku.
      To, że coś było dawniej i że nadal wszyscy żyją, nie znaczy, że było dobre. Kojarzy się dobrze, bo każdy był wtedy młodszy...
      Podobnie z nostalgią za kasetami (teraz ludzie zaczynają uważać, że była to najlepsza technologia dźwięku obok gramofonu i zapisu na płycie kamiennej).

      " nie było w szkole psychoogów tylko woźny z bambusowym kijem od pilnowania porządku, jak ktoś wybił na ulicy szybę to był samosąd a milicja przyjechała raz na pół roku do jekiejś kradzieży pod szkołę aby spałować złodzieja który obrobił komuś piórnik (tak na uboczu jak go raz milicja brała na pałach w trasę po siedlu nyską to się do końca nauki w szkole nie decydował nic ukraść)"
      Nie no, zaiste, wspaniałe czasy. Bambusowy kij, samosąd i ORENŻADA!

      A ortografia była za czasów tej wspaniałej komuny, czy tylko oręrzady i pałowanie złodziei piórników? (zaraz usłyszę, że edukacja też była lepsza, bo dzieci biło się linijkami i nie było w szkołach komputerów)

      • 12 5

      • taśma magnetofonowa to obiektywnie lepszy zapis dźwięku

        • 2 0

    • dużo w tym prawdy

      za dużo mówi się o wychowywaniu dziecka, a za mało rodzice je wychowują, albo zajmują się zarabianiem pieniędzy albo bezkrytycznie akceptują zachowanie dzieci, lecząc własne kompleksy ("bo to moje dziecko, więc jest najlepsze"). Jednak troche psychologii się teraz przyda, za komuny ludzie byli normalniejsi i normalnie można się było dogadać, teraz świat jest bardziej brutalny i trzeba rozumieć swoje emocje

      • 7 1

  • (2)

    temat super

    • 5 0

    • Uśmiechajmy się (1)

      Ja odpowiedziałabym dziecku: Ja się z ciebie nie śmieję, tylko do ciebie uśmiecham.

      • 5 1

      • ja tez tak odpowiadam malemu:)do niego a nie z niego:)

        • 1 1

  • (1)

    O wiele gorsze jest to ze głupole zostają rodzicami.Potem w najprostszej sprawie muszą się radzić specjalisty.Można sobie tylko wyobrazić jak sie zachowują gdy takiej rady nie dostają bo przecież 24 na dobę nikt z nimi nie mieszka..Ale co się dziwić pewnie jak sprzątać w domu radzą się "Perfekcyjnej pani domu" :) Ale to i tak nie żle są tacy co o rady pytają się internautów :)

    • 6 5

    • perfekcyjna Pani -Masakra!!!

      • 1 1

  • Bardzo fajne podejście matki (1)

    Nie to, co kwoki pt"Mamusia ma zawsze rację". Kobieta zastanawia się, co robi nie tak, widzi problem w zalążku. Jestem pełen uznania. Bierzcie przykład, mamusie kwoki. To się nazywa racjonalne myślenie.

    • 12 1

    • brawo!

      Brawa dla mamy, bo też uważam, że zasługuje na uznanie. Fajnie, że potrafi dostrzec w porę mały problem i szuka pomocy, zamiast bagatelizować i czekać aż przerodzi się w coś poważniejszego.
      Brawo też dla pani psycholog. Spodziewałam się raczej standardowych porad na zasadzie "wymądrzania się- ma być tak i tak, masz zrobić to i to....". Nie jestem mamą Nikodema, ale miło mi się to czytało. Pozostaje takie wrażenie zrozumienia i wsparcia, no i uspokojenia.

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Młodzieżowa Grupa Wsparcia

100 zł
warsztaty

III Konferencja. Autyzm. Od diagnozy do samodzielności

konferencja

Z psychodietetyczką przy herbacie

spotkanie

Najczęściej czytane